POLSKI MARSZ ŻAŁOBNY

Obrazek użytkownika Lwow47
Kraj

POLSKI MARSZ ŻAŁOBNY

       (Antyballada)

I

znów czarna wiosna – znów przed nami

wiatr nas pochylił jak słabnące drzewa

wszystko co było dawniej wielkim

w mgłę czarną zimny wiatr odziewa

 

mali - znów wielcy są próżnością

wielcy - w dolinach zapomnienia

szatan - z uśmiechem kiwa głową

znajdując tyle zrozumienia

 

i dźwigam drzazgę swego krzyża

z bólem się godzę - witam z troską

klękam wśród lasu zamyślony

gdzie z płaczem cichym krzyże rosną...

II

już grają marsza - szlochają bemole

i wieją chorągwiami w żałobnym pochodzie

już Czarny Anioł szumi przejmująco

bo taki pogrzeb nie zdarza się co dzień

 

a my z hałasem w papuzich ubraniach

bezładną kupą w brzozowe aleje

wlokąc Cię nagą w otwartej trumnie

naiwnie wierząc w darowane dzieje

 

zdrajcy ubrani w niebieskie ubranka

w pierwszym szeregu mrugając gwiazdkami

do Europy e w a n g e l i z o w a ć !

Matko Przenajświętsza  zmiłuj się nad nami!

 

już słychać marsza i płaczą bemole

a głupcy grają odę do radości

nad Twoją trumną Matko Polsko !

bo zapomnieli o miłości...

III

ilu nas pójdzie w żałobnym marszu ?

za twoją trumną do Brukseli

ilu nas będzie ból i smutek

nad Twoją trumną Polsko dzielić

 

a z Wieży Babel nic nie widać

na dole ziemia odległa stopom

nad szczytem czarna czeluść pychy

gdzie Twoja wielkość Europo!

 

w katedrach tylko dawne echo

stanie pod krzyżem w czas zwątpienia

dziesięciokrotnie mu odpowie

pośród kamieni krzyk milczenia

 

a tu wciąż jeszcze w wierzb alejach

Chopin się włóczy - Norwid trudzi

Słowacki chociaż dziwnie blady

pełen obawy jest do ludzi

 

Adam z pielgrzymią laską idzie

przez polską mowę wśród harmonii

chociaż już dawno sygnaturka

na trwogę polskie larum dzwoni

 

jeszcze Kardynał Tysiąclecia

uczy nas siły trwania w krzyżach

gdy zza więziennych krat spogląda

na naszą przyszłość co się zbliża

 

gdzie nasza wolność zaprzedana

pytają Tamci z mroźnej dali

i gdzie wciąż płaczą zapomniani

w smutnej modlitwie gorzkich żali

 

gdzie się splątały fałsz i honor

na naszych pogmatwanych drogach

i gdzie już nie ma sztandarach

ani Ojczyzny..! ani... Boga!

IV

zgraja handlarzy pod twym dachem

i wokół stołu się panoszy

rozkradną wszystko to co masz

ostatni z Twoich wdowich groszy

 

jaki to honor? jaka Ojczyzna ?

puste słowa pisane na murze

zza firany patrzy z pogardą

ten co zawsze bywał na górze

 

co poplątał sumienie z mamoną

i co właził po plecach Narodu

który giął się w służalczych ukłonach

w stronę Moskwy a teraz Zachodu

 

dla którego nie ważna Ojczyzna

ale bilans zysków i strat

zakłamana giełda historii

bezlitosny obłudny świat...

V

już czarne kwiaty złożone na grobie

i ułożona mogiła wysoko

teraz już tylko drżenie brzóz

i sprawiedliwe Boga Oko

 

i gest jałmużny wobec Matki

na czarnej wstążce złote słowa

by było widać w blasku fleszy

jak Naród ciebie umiłował…

 

i nazbyt głośny gwar Judaszy

co wokół stołu się zebrali

by było tak jak Bóg przykazał

gdy pocałunkiem Cię żegnali...

 

już czarne kwiaty złożone na grobie

i werble mowy cichnące nad nami

i tylko garstka tych Najbliższych

którzy się jeszcze dławią łzami

 

gdy załamują roztrzęsione dłonie

dźwigając rozpacz oraz strach

bo wyłamane drzwi i okna

bo wali się Ojczyzny dach…

 

zdrajcy na stypie Odę do radości

śpiewają głośno zgodnym chórem

i tylko kat w swych brudnych rękach

niedbale wymachują sznurem

VI

idę w kondukcie za Twoją trumną

choć grają Odę do radości

w przytułku gorzki chleb Norwida

świeci przez lata wśród podłości

 

nad pomnikami szum i zamęt

kłamcy się stroją w cudze pióra

dzisiaj niebieskie oraz złote

to najmodniejsza sztuk faktura

 

idę powoli w mrok Alei

gdzie świeżej ziemi dół i wzgórek

nad którym grudą w werblach rośnie

Żałobnym marszem Nasz Mazurek...

VII

znów powiesicie na nas psy

i obrzucicie błotem pewni siły stada

dopóki jeszcze trwam i żyję

będę paluchy w polskie rany wkładał

 

i nie uwierzę w sen naiwnych

kłamliwą czułość tych co nas sprzedali

mnie nie potrzebny tłum klakierów  

póki się we mnie ogień prawdy pali

 

psy będą szczekać na karawanę

błoto się zsypie pod stopy kół

wierzę że chociaż jeden z nas zostanie

który tak samo będzie czuł...

 

 

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)