Ksiądz Szpak od hipisów nie żyje
Ksiądz od hipisów nie żyje.
Poznałem go prawie 40 lat temu w Częstochowie. Był zwykłym księdzem zakonnym, salezjaninem. Któregoś dnia przechodził przez częstochowskie pole namiotowe, gdzie zjechało się kilkuset hipisów. Brudni, obdarci, głodni. Niektórzy pod wpływem narkotyków. Rozejrzał się, zorganizował ołtarz i zaczął odprawiać mszę świętą. W tej pierwszej mszy uczestniczyło zaledwie kilka czy kilkanaście osób, reszta ignorowała księdza i rytuał. To był pierwszy kontakt księdza Andrzeja Szpaka z ruchem hipisowskim.
W tym pierwszym momencie stał się jednym z nas, poznał wielu ludzi i zaczął ewangelizację. Zaangażował się całkowicie, to spowodowało że wchodził w konflikt z przełożonymi i współbraćmi. Do domów zakonnych w których mieszkał zjeżdżały się długowłose obdartusy, a w tamtych czasach było ich tylu, co dzisiaj łysych kibiców. Byli naćpani, pijani, głodni a on ich karmił, pozwalał przenocować i czasami odziewał. To powodowało, że nie zadomowił nigdy zbyt długo w jednym miejscu.
Od czterdziestu lat organizował pielgrzymki hipisowskie, z tego powodu był uwielbiany i znienawidzony. Uwielbiali go ci najbardziej poturbowani przez życie i ci najbardziej uduchowieni, Nienawidzili go z jednej strony niektórzy hipisi ateistyczni i antyklerykalni, z drugiej strony ci katolicy, którym burzył wizję rzeczywistości dwubiegunowej, którzy lubili odcinanie się od grzeszników.
Nazywany był ojcem polskich hipisów, choć oczywiście zostało nas z tamtych czasów ledwie kilka setek. Zdążali do niego też narkomani, którzy już stracili wszelką inną nadzieję. Tutaj istniała między nami wyraźna różnica poglądów. Ja zawsze mówiłem że Bóg pomaga wtedy, gdy przestrzegamy kilku prostych zasad monarowskich – nie kłamiemy, nie kradniemy i utrzymując abstynencję dążymy do trzeźwości. On uważał że Bóg da narkomanowi to wszystko, jeśli ten głęboko i prawdziwie mu zaufa. Ale to drobiazgi, ważne jest to że był, służył i kochał.
Od czterdziestu lat organizował pielgrzymki hipisowskie, na początku grupa hipisów szła z pielgrzymką warszawską, później organizatorzy stanowczo go wyprosili. Andrzej organizował wszystko, trasę, spanie, jedzenie i msze w kościołach po drodze, wkrótce wytworzyła się wokół niego nieformalna organizacja. Nazwali się pielgrzymką młodzieży różnych dróg. Każda pielgrzymka szła z innego miejsca w Polsce a nawet spoza Polski. Poprzednia zaczynała się na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, tegoroczna wyruszyła z Wołynia na Ukrainie.
Kiedyś poprosił mnie o danie świadectwa w rzeszowskiej szkole, opowiadałem jak można zerwać z narkotykami. Z Rzeszowa przenieśli go do Oświęcimia. Ostatnio był w Krakowie. Nigdy nie zagrzał miejsca, droga którą wybrał przynosiła mu udrękę i cierpienia, ale kochał tych odrzuconych przez cały świat, mimo że niektórzy odpłacali mu niewdzięcznością. Na pielgrzymkach chodził w niebieskiej sutannie, która miała wyszyta na dole kwiatki. Mówił o sobie, że jest kapłanem hipisów.
Dzisiaj zmarł po długiej i ciężkiej chorobie w klasztorze (seminarium) przy ulicy Tynieckiej w Krakowie.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niech mu świeci.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2534 odsłony
Komentarze
R.I.P - szkoda
18 Listopada, 2017 - 23:40
Na odejście Andrzeja
2017-11-18
4/5.08.2014
Na odejście Andrzeja
Do nieba ich wpuścić nie chcieli
Choć prosili, chociaż błagali
U bram na zielonej łące
Wychudłe swe ciała składali
Na ziemi jeszcze nie wiedzą
Kłócą się z nim i sprzeczają
Bawią się, piją i jedzą
Na to co robi narzekają.
Aż przyszła ta właśnie godzina
Której się nikt nie spodziewał
I odszedł z gitarą w ręce
W swej w kwiaty niebieskiej sukience
Na górze już na niego czekali
Ramiona otwarł Jezus szeroko
I Maryja do bram raju wyszła
Przyjąć go jak zawsze co roku
A łzy tych co zostali na ziemi
Na ramionach go niosły do nieba
Już go Jezus przytula do serca
A on skromnie mówi- nie trzeba
A on spojrzał na zieloną łąkę
I igłami przeszyte ciała
I zobaczył, że tylu ich było
Że niebieska łąka tak mała
I do stóp Matki kornie się schyla
Prosząc, aby nie musiał za bramę
I rozejrzał się wokół z miłością
I powiedział - Ja tutaj zostanę
Wtedy właśnie- taką mam nadzieję
Jezus głośno się roześmieje
I podniesie go mówiąc- Kochany
Chodźcie ty, hipisi i te twoje narkomany.
T.J.
Samarytanin! Wielkiego serca i czynu kapłan, pielgrzym, człowiek
19 Listopada, 2017 - 10:20
Leszku Smyrski wielkie dzięki za piękne świadectwo o niezwykłym życiu ks. Andrrzeja Szpaka od hipisów. Samarytanin! Wielkiego serca i czynu kapłan, pielgrzym, człowiek. Pozdrawiam
Sławomir Tomasz Roch
Matko wszystkich Kapłanów
19 Listopada, 2017 - 13:38
przytul do Serca Swego tego strudzonego Kapłana
" Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niech mu świeci."
gość z drogi
Nie byłem narkomanem (nie te oczy)
19 Listopada, 2017 - 22:58
... lecz przyłączam się do Waszych modlitw za Księdza Hipisów.
Amen.
Apoloniusz