Dzieje pisma a wolność słowa

Obrazek użytkownika Lady Makbet34
Kraj

Chodzi oczywiście o periodyk z celowym błędem ortograficznym w tytule. Uważam Rze. Inaczej pisane zostało zniszczone przez swojego ówczesnego właściciela, Grzegorza Hajdarowicza. Rzecz wydarzyła się dekadę temu, wciąż jednak prowokuje pytania o granicę ingerencji polityków w pracę dziennikarzy. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo to publicyści winni ''patrzeć rządzącym na ręce'', nigdy odwrotnie. Z pisma próbowano urządzić sobie prywatny folwark, w którym obowiązuje jeden, poprawny wzorzec dziennikarstwa. W konsekwencji czego, z tygodnika odeszła większość pierwszoplanowych żurnalistów i stałych współpracowników. Ale po kolei.

Uważam Rze było tygodnikiem o charakterze społeczno-politycznym, wydawane w latach 2011-2016. Lecz już po roku istnienia przeszkadzało tamtej władzy, czyli Platformie Obywatelskiej i środowiskom jej sprzyjającym. Problem ''rozbestwionych" dziennikarzy postanowiono rozwiązać bardzo drastycznie.

Pomysłodawcą tytułu był Radosław Dobrzyński; pierwszym redaktorem naczelnym został Paweł Lisicki, związany również z ''Rzepą". Funkcję tę piastował od 7 lutego 2011 roku do 28 listopada 2012, tj. do czasu odwołania.

Pismo promowało wartości katolickie, konserwatywne, za co zbierano cięgi od mainstreamowych redaktorów w stylu Moniki Olejnik, Tomasza Lisa czy Adama Michnika. Siłą rzeczy, po druzgocącym spadku sprzedaży, musiało upaść. Ten przypadek to piękna lekcja solidarności, zjednoczenia w obronie ideałów bliskim  wielu Polakom.

Na znak protestu, z redakcji odeszli: zastępca Lisickiego, Michał Karnowski, Jacek Karnowski, Piotr Gabryel, Bronisław Wildstein, Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz. Sprawa dotyczyła także stałych współpracowników, którzy również zrezygnowali: Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Maja Narbutt, Dorota Gawryluk.

Poważnie naruszono zasadę pluralizmu, stanowiącą jedną z fundamentów demokracji; pokazano, kto trzyma ''lejce''. Wszak patologiczna jest sytuacja, w której dopuszcza się jedynie ''słuszną" narrację zgodną z oczekiwaniami władzy (słynny tekst Cezarego Gmyza).

Większość dziennikarzy dawnego Uważam Rze odnalazła się w nowej rzeczywistości i powstały dwa konkurencyjne dziś ze sobą tytuły: Do Rzeczy i Sieci. Stosowania literki W zakazał im sąd, po odwołaniu się wielu oburzonych.

Dlatego śmiech politowania wzbudzają słowa polityków opozycyjnych o reżimowych mediach. Zapominają przy tym o ''wychowankach" Jerzego Urbana, niepotrafiących uszanować odmiennego światopoglądu, jawnie plujących na osoby myślące inaczej niż oni.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

Myślę, że warto przypominać tą historię, i że ma Pani całkowitą rację co do tego, kto komu powinien "patrzeć na ręce". Ja osobiście doskonale to pamiętam, w "Uważam rze" pisali moi ulubieni autorzy, dlatego już od pierwszego numeru stałem się czytelnikiem "Do Rzeczy".

Vote up!
4
Vote down!
0

MK

#1639905

Sytuację tego tygodnika. Dziś czytam nowe tytuły.

Vote up!
5
Vote down!
0
#1639906