Dzieje pisma a wolność słowa
Chodzi oczywiście o periodyk z celowym błędem ortograficznym w tytule. Uważam Rze. Inaczej pisane zostało zniszczone przez swojego ówczesnego właściciela, Grzegorza Hajdarowicza. Rzecz wydarzyła się dekadę temu, wciąż jednak prowokuje pytania o granicę ingerencji polityków w pracę dziennikarzy. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo to publicyści winni ''patrzeć rządzącym na ręce'', nigdy odwrotnie. Z pisma próbowano urządzić sobie prywatny folwark, w którym obowiązuje jeden, poprawny wzorzec dziennikarstwa. W konsekwencji czego, z tygodnika odeszła większość pierwszoplanowych żurnalistów i stałych współpracowników. Ale po kolei.
Uważam Rze było tygodnikiem o charakterze społeczno-politycznym, wydawane w latach 2011-2016. Lecz już po roku istnienia przeszkadzało tamtej władzy, czyli Platformie Obywatelskiej i środowiskom jej sprzyjającym. Problem ''rozbestwionych" dziennikarzy postanowiono rozwiązać bardzo drastycznie.
Pomysłodawcą tytułu był Radosław Dobrzyński; pierwszym redaktorem naczelnym został Paweł Lisicki, związany również z ''Rzepą". Funkcję tę piastował od 7 lutego 2011 roku do 28 listopada 2012, tj. do czasu odwołania.
Pismo promowało wartości katolickie, konserwatywne, za co zbierano cięgi od mainstreamowych redaktorów w stylu Moniki Olejnik, Tomasza Lisa czy Adama Michnika. Siłą rzeczy, po druzgocącym spadku sprzedaży, musiało upaść. Ten przypadek to piękna lekcja solidarności, zjednoczenia w obronie ideałów bliskim wielu Polakom.
Na znak protestu, z redakcji odeszli: zastępca Lisickiego, Michał Karnowski, Jacek Karnowski, Piotr Gabryel, Bronisław Wildstein, Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz. Sprawa dotyczyła także stałych współpracowników, którzy również zrezygnowali: Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Maja Narbutt, Dorota Gawryluk.
Poważnie naruszono zasadę pluralizmu, stanowiącą jedną z fundamentów demokracji; pokazano, kto trzyma ''lejce''. Wszak patologiczna jest sytuacja, w której dopuszcza się jedynie ''słuszną" narrację zgodną z oczekiwaniami władzy (słynny tekst Cezarego Gmyza).
Większość dziennikarzy dawnego Uważam Rze odnalazła się w nowej rzeczywistości i powstały dwa konkurencyjne dziś ze sobą tytuły: Do Rzeczy i Sieci. Stosowania literki W zakazał im sąd, po odwołaniu się wielu oburzonych.
Dlatego śmiech politowania wzbudzają słowa polityków opozycyjnych o reżimowych mediach. Zapominają przy tym o ''wychowankach" Jerzego Urbana, niepotrafiących uszanować odmiennego światopoglądu, jawnie plujących na osoby myślące inaczej niż oni.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 121 odsłon
Komentarze
Dziękuję za wpis
8 Stycznia, 2022 - 16:45
Myślę, że warto przypominać tą historię, i że ma Pani całkowitą rację co do tego, kto komu powinien "patrzeć na ręce". Ja osobiście doskonale to pamiętam, w "Uważam rze" pisali moi ulubieni autorzy, dlatego już od pierwszego numeru stałem się czytelnikiem "Do Rzeczy".
MK
Doskonale pamiętam
8 Stycznia, 2022 - 17:02
Sytuację tego tygodnika. Dziś czytam nowe tytuły.