Polski Ład i nauka w nieładzie

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Idee

Rząd ogłosił nowy społeczno-gospodarczy program na okres pocovidowy. Co prawda nie ogłosił, kiedy skończy się pandemia i kiedy ten nowy ład zostanie wprowadzony w życie, ale zmęczeni Polacy mają wiedzę, że wszystko, co ma początek, to i koniec winno mieć, i z nadzieją oczekują na wyjście z covidowego kryzysu. Ma być odbudowana gospodarka, uporządkowany bezład przestrzenny, zainstalowana tarcza prawna, wzmocniona domena zdrowia. Jest optymizm.

W zaprezentowanych przez rząd obszarach ładu pocovidowego niestety trudno zauważyć domenę akademicką, zredukowaną do marginesu. Zauważył to zaniepokojony programem znany prof. Wojciech Pluskiewicz, pisząc na swoim blogu, że „nie ma ani słowa o nakładach na uniwersytety i badania naukowe”, a planowane zmiany mają wspólny mianownik: „Dajemy rybkę zamiast wędki”. Bez wprowadzenia Nowego Ładu do bezładu panującego w nauce uprawianej w Polsce nie dostaniemy wędki, a po skonsumowaniu rybki grozi nam, że Polska pozostanie „takim europejskim średniakiem, bez własnych, niezależnych intelektualnych elit, zdolnych do tworzenia i realizowania prawdziwie propaństwowych idei”.

Trudno nie podzielać tych obaw, ale premier Morawiecki mówi, że „Polski Ład jest programem otwartym, bardziej zresztą społecznym niż politycznym” a „na dobre pomysły nigdy nie jest za późno”. Jest zatem nadzieja, że jeszcze nic straconego i domena akademicka zostanie włączona do tych obszarów, które należy wydobyć z nieładu. Trzeba mieć jednak na uwadze, że wcześniejsze ujawnienie założeń programu kopernikańskiego, który nieco ładu w nauce może wprowadzić, wywołał u decydentów akademickich stany lękowe. Obawa przed naruszaniem status quo jest wielka. Można się spodziewać, że program uporządkowania domeny akademickiej, co dawałoby szanse na wyjście nauki z dołka, skutkowałby stanami lękowymi niemal całego środowiska.

Polski Ład przewiduje opracowanie modelu wsparcia psychologicznego dla dzieci i młodzieży, bo młodzi Polacy okresu pandemicznego objawiają poważne zakłócenia na drodze swojego rozwoju. Dla domeny akademickiej takiego modelu się nie przewiduje, mimo coraz większych dolegliwości natury psychicznej całkiem dorosłych akademików. Może rezygnacja z uporządkowania tej domeny, zaprowadzenia ładu, ma taki model zastąpić, bo jeśli – mimo zmian – wszystko pozostanie bez zmian, stany lękowe same ustąpią. Niestety, ten spodziewany stan rzeczy nie spowoduje, że domena akademicka zacznie rosnąć w siłę, nawet jeśli ludzie będą okresowo żyli dostatniej. Jak nie będzie należytego zaplecza intelektualnego, to okres ten może nie trwać długo.

I Rzeczpospolita rosła w siłę, gdy królowie dbali o swe elity intelektualne. Nie jest tajemnicą, że obecne elity są słabe i nie jest to odczucie subiektywne, lecz niepokojąca prawda. Nawet doskonali profesorowie (Rada Doskonałości Naukowej) wykazują tyle niedoskonałości, że jest obawa o dalsze wprowadzanie do domeny akademickiej ludzi, których tam nie powinno być. A od domeny akademickiej do władzy umocowanej konstytucyjnie (ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza) tylko mały krok.

Zatem obszar nowego ładu pocovidowego winien objąć także, i to najlepiej priorytetowo, domenę akademicką. „Konstytucja dla Nauki” nie zapewnia należytego funkcjonowania domeny akademickiej, o czym było wiadomo przed jej wprowadzeniem, a posłowie PiS uważali, że to katastrofa. Wdrażanie jej w życie, nawet po modyfikacjach, nie rokuje dobrze dla nauki w Polsce. Obecna kultura, a raczej subkultura zarządzania domeną akademicką, zraża młodych do wybierania jej na dalsze życie, a starszych – przez lata funkcjonujących w systemach zagranicznych – zraża do powrotów.

Wszystkie sektory władzy można poddawać kontroli społecznej, nawet sądownictwo, na co mamy dowód nawet na poziomie Sądu Najwyższego, ale domena akademicka kontroli społecznej nie podlega. Jest autonomiczna, a kieruje się zasadami feudalnymi. Nawet największe brednie „doskonałych” nie podlegają krytyce, nawet szkodliwe projekty badawcze są pozytywnie oceniane i finansowane w systemie zamkniętym, bez kontroli społecznej. Każdy podatnik, który by chciał się dowiedzieć, na co idą jego pieniądze, jest traktowany jako nieuczciwa konkurencja. Obywatel myślący kategoriami dobra wspólnego jest uważany za walczącego z wiatrakami, którego trzeba się wystrzegać.

Skoro obecnych struktur nie da się naprawić ani przenieść w stan nieszkodliwości, trzeba stworzyć nowe – niezależne od istniejących – alternatywne i odnawialne źródła energii intelektualnej i wdrożyć je do nowego ładu akademickiego.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska Nr 22 z 2 czerwca 2021

Brak głosów