Cywilizacja solidarności zastępowana antykulturą unieważniania
Cywilizacja solidarności zastępowana antykulturą unieważniania
Cywilizacja solidarności, zgodna ze społeczną nauką Kościoła, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich. Wola ta opiera się na gruntownym przekonaniu, że zahamowanie pełnego rozwoju jest spowodowane żądzą zysku i owym pragnieniem władzy, o którym była mowa. Zgodnie z encykliką Sollicitudo rei socialis (Troska społeczna – encyklika społeczna Jana Pawła II z dnia 30 grudnia 1987 r) praktykowanie solidarności wewnątrz każdego społeczeństwa posiada wartość wtedy, gdy jego członkowie uznają się wzajemnie za osoby.
Taką solidarność ze zdrowymi i chorymi praktykował Antoni Kępiński, czując się za nich odpowiedzialny. Kierował się w swoim życiu zasadami chrześcijańskimi a nie biznesowymi, jak czyni obecnie wielu psychiatrów, o czym alarmuje w swoich książkach (m. in. Zakazana psychologia) niezależny psycholog Tomasz Witkowski.
Encyklika poucza: Ci, którzy posiadają większe znaczenie dysponując większymi zasobami dóbr i usług, winni poczuwać się do odpowiedzialności za słabszych i być gotowi do dzielenia z nimi tego, co posiadają. Słabsi ze swej strony, postępując w tym samym duchu solidarności, nie powinni przyjmować postawy czysto biernej lub niszczącej tkankę społeczną, ale dopominając się o swoje słuszne prawa, winni również dawać swój należny wkład w dobro wspólne. Grupy pośrednie zaś nie powinny egoistycznie popierać własnych interesów, ale szanować interesy drugich. Ile nam dziś zostało z tak pojmowanej cywilizacji solidarności?
Ci, którzy mają większe znaczenie, władzę nad innymi, na ogół zamiast zasad cywilizacji solidarności, preferują egoistycznie realizację własnych interesów, często stosując w praktyce antykulturę unieważniania innych, uznawanych za zagrożenie dla siebie.
Ta antykultura stosowana jest do celów bieżących, ale stosowna jest też w perspektywie historycznej i polega na wymazywaniu niewygodnych faktów, swoich czynów, jak i wymazywaniu niewygodnych osób.
Niestety, ta cywilizacja antykultury jest rozpowszechniona w domenie akademickiej, stąd mamy nie tylko kryzys uniwersytetów. ale i elit na uniwersytetach formowanych.
Co więcej w praktyce akademickiej Powszechna deklaracja praw człowieka z 10 grudnia 1948 ma mniejsze znaczenie niż deklaracja ideowa PZPR powstała 5 dni później – 15 grudnia 1948 r.
Co prawda (Artykuł19 PDPC) każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice. Ale w praktyce na uczelniach ludzie boją się mówić, a nawet myśleć, podobnie jak w czasach totalnej władzy przewodniej siły narodu. Etatowi pracownicy nie są skłonni do wyrażania niezależnych opinii, a nawet reagowania na działania niegodne, a tym bardziej przestępcze, od czego środowisko akademickie nie jest wolne.
Co prawda Artykuł 27 mówi, że każdy człowiek ma prawo do ochrony moralnych i materialnych korzyści wynikających z jakiejkolwiek jego działalności naukowej. literackiej lub artystycznej, ale dla ochrony swojego stanowiska pracy lepiej o takie prawa nie zabiegać. W praktyce cancel culture potrafi skasować każdego z domeny akademickiej, jak i całej historii.
Psychiczne dolegliwości domeny akademickiej
Dolegliwości psychiczne środowiska akademickiego są zapewne ważniejszym czynnikiem degradującym domenę niż niedosyt pieniędzy. W czasach PRL środowisko akademickie funkcjonowało w systemie kłamstwa, a winno się zajmować poszukiwaniem prawdy, co chyba miało istotny wpływ na jego kondycję psychiczną. Zapewne, aby się pozbyć tej dolegliwości, w III RP uczelnie abdykowały z poszukiwania prawdy, ale kłamstwa nie odrzuciły, więc równowagi psychicznej nie odzyskały.
System tytularny, w którym trzeba się piąć na szczyty akademickie po kolejnych szczeblach drabiny, skłania do podcinania kolejnych szczebli forsowanych przez innych. To zapewnia karierę, ale komfortu psychicznego nie zapewnia i wysoko uplasowani w hierarchii bronią swych zdobytych pozycji poprzez niszczenie psychiczne niżej usytuowanych, aby czasem im nie zagrażali.
W życiu akademickim często używane są etykiety psychiatryczne do deprecjonowania naukowych rywali. Posiadanie poczucia własnej wartości jest źle widziane w środowisku deprecjonującym wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Powszechny na uczelniach mobbing negatywnie wpływa na efekty pracy naukowej, jak i edukację. Niszczeni psychicznie trafiają do poradni zdrowia psychicznego, do psychoterapeutów a wielu aktywnych intelektualnie, ale wrażliwych ludzi opuszcza domenę akademicką, a nawet przenosi się w stan spoczynku wiecznego.
Rezultaty leczenia chyba są kiepskie, a system jest przyjazny dla mobbingu i coraz częściej słyszymy alarmy o pogarszającym się stanie zdrowia psychicznego w domenie akademickiej. Ministerstwo zdrowia zamierza temu zaradzić. Ale leczenie przyczyn w domenie akademickiej leży po stronie ministerstwa nauki, więc nie wiadomo, czy dolegliwości ustąpią.
cd Dekalogu Antoniego Kępińskiego r.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 89 odsłon
Komentarze
Jak zawsze w punkt
27 Marca, 2023 - 21:50
Jak zawsze w punkt
Pozdrawiam
Roman Pniewski