Każdy człowiek to indywidualna istota społeczna

Obrazek użytkownika jazgdyni
Idee

 

 

Każdy człowiek to indywidualna istota społeczna. To banał. Lecz to jest pewnik nie do podważenia. Lecz są tacy obecnie, wszyscy ci, co są wyznawcami tych wszystkich śmiesznych "post" (nie mylić z równie głupim "pop"), uważają, że jak się dobrze wymiesza, doda przypraw i oleju, to z ludzi można stworzyć jednorodną masę.

 

Z wielu socjologicznych, psychologicznych, czy przeróżnych nauk o społeczeństwie, a także z własnych obserwacji w półwiecznym okresie, wynika, że Polacy, mimo tego, że sąsiedni okupanci starali się wyrżnąć naszą mądrość, tożsamość i myślicieli (nie tylko intelektualistów), są niesłychanymi indywidualistami.

A to, co nas utwierdza w takiej postawie i w takim charakterze, to potężna, wprost narkotyczna, potrzeba wolności. Biorąc tylko pod uwagę Europę, nie ma na tym kontynencie drugiego takiego narodu, który przymus posiadania wolności stawia na równi takich największych wartości, jak dążenie do szczęścia. Polak nigdy nie będzie szczęśliwy, jeśli nie będzie wolny.

 

Młodzi zapewne nie znają popularnego zawołana, ulubionego szczególnie przez komunistów (ale nie tylko) – Za wolność naszą i waszą.

To hasło z czasów naszych powstań narodowych przypisuje się Joachimowi Lelewelowi, a w oryginale brzmiało W imię Boga za naszą i waszą wolność.

Jak widać, wolność wciągaliśmy na sztandary i skandowaliśmy na manifestacjach.

Niestety, często my – gorące głowy i brak rozsądku – często niepotrzebnie i bez sensu, walczyliśmy i ginęliśmy bardziej za "waszych", niż dla siebie.

Zafascynowani Napoleonem Bonaparte, wysłaliśmy swoje trzy brygady wojska, by walczyły na odległej o tysiące kilometrów francuskiej kolonii – wyspie Haiti (Choć za czyją wolność walczyliśmy – nie wiem).

 

 

 

Jednak nasz kłopot polega na tym, że my pojmujemy wolność inaczej, niż pojmują ją narody umownego Zachodu, który przez długie lata, kiedy byliśmy zniewoleni, był wymarzonym rajem, który nam imponował.

Lecz wystarczy się tylko rozejrzeć po naszej Europie i zobaczymy, że byliśmy chyba jedynym krajem, w momentach nawet naszego imperializmu, który nie brał udziału w kolonizacji na świecie (za wyjątkiem jednego incydentu, kiedy to na taki pomysł wpadł pewien książę, lenny wasal, władca Inflantów, czy Kurlandii).

Kolonizacja, to świadome podboje, tworzenie podbitych społeczeństw. Krótko mówiąc – pozbawianie dużej masy ludzi prawdziwej wolności. A to utrwaliło w poglądach obywateli państw kolonialnych relatywizowanie pojęcia wolności. Konkretnie – pełna wolność dla kolonizatorów i biurokratycznie określony zakres wolności dla podbitych narodów. We wielu wypadkach wracano do starożytności i reaktywowano niewolnictwo. Czyli narody, lub plemiona całkowicie wolności pozbawieni.

Czy nie widzimy i mocno nie odczuwamy, że właśnie taką postawę ciągle mają wobec Polski i Polaków Niemcy, Francja, a nawet Holandia, czy Belgia. Takie ich powszechne poczucie wyższości, zaprawione pogardą.

Czy Holendrzy, szczególnie mieszkańcy pięknej Bredy, zapomnieli o tym, gdy powrócili do swoich kolonialnych poglądów, że to Polacy, żołnierze generała Maczka wyzwalali ich spod hitlerowskiej okupacji? (Znowu te "...za wolność waszą, jest śmiechu warte?)

 

Gdy przywołam sobie pewne fakty z naszej bogatej i burzliwej historii, to z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że byliśmy narodem szlachetnym. I co ciekawe, nie byliśmy narodem etnicznie jednorodnym i ksenofobicznym – wręcz przeciwnie – byliśmy państwem otwartym dla wszystkich, którzy właśnie w Rzeczypospolitej szukali schronienia, lub tylko lepszego życia. Gdyby dokładnie się przyjrzeć, to, aż wierzyć się nie chce, że przybywali poszukujący szczęścia ludzie ze Szkocji, czy Holandii, a ze wschodu Ormianie, Tatarzy, a w czasach ostatnich Grecy, Wietnamczycy, Czeczeni i obecnie wielka fala Ukraińców (których spora część – o dziwo! - nie chce jechać dalej do Niemiec, Austrii, Włoch, albo też nawet wracać do swojej ojczyzny, tylko woli zostać (na zawsze?) u nas.)

I jeszcze jedna ważna uwaga – przybysze z różnych stron świata szybko się asymilowali. Zachęcaliśmy różnorodnie do tego: Żydzi, gdy przeszli na chrześcijaństwo, niemal automatycznie dostawali szlachectwo. A dzisiaj Ukraińcy, w większości matki z dziećmi, dostają taką pomoc i opiekę, że ta wredna i ciągle marudząca część Polaków się oburza i narzeka. Nie pojmując choćby takiego pozytywnego faktu, że mamy straszne kłopoty demograficzne, a milion, czy dwa nowych obywateli, to jakby Dar Boży.

 

Piszę i tak z pełnym przekonaniem myślę: jesteśmy narodem szlachetnym.

Weźmy pod uwagę choćby taki jeden fakt: - w epoce feudalnej, w całej Wielkiej Brytanii, nie tylko Anglii i Walii, lecz i w Szkocji, łącznie z terytoriami zamorskimi, procentowa liczba szlachetnie urodzonych nie przekraczała 2%, podczas gdy w tym samym czasie w Rzeczpospolitej liczba szlachty – szlachetnie urodzonych – wahała się w zakresie 15 – 20%. Generalnie w całej Europie był to niespotykany ewenement.

Dzisiaj Angole by przykryć te swoje arystokratyczne, imperialne ciągoty, manipulują nawet w słownikach. Jeszcze niedawno, znane na całym świecie, określenie gentleman, w słowniku Webstera oznaczało - man of good birth and position (czyli bogaty i dobrze urodzony); a obecnie w postępowym (lewackim) słowniku Cambridge Dictionary oznacza - a man who is polite and behaves well toward other people. Czyli określa po prostu fajnego gościa.

Nasza szlacheckość zawierała w sobie, oprócz podstawowej wartości – wolności, również tolerancję, otwartość i swobodę, a także, co nie było wówczas czymś powszechnym w naszej cywilizacji, tą specyficzną rycerskość, między innymi objawiającą się ogromnym szacunkiem wobec kobiet.

Mimo, że państwa monarchistyczne, mocno feudalne z arystokratyczną hierarchią i dworem, patrzyły krzywo na tę cudaczną i odmienną Polskę, to nawet członkowie rodów i dynastii, niemalże władców świata, Habsburgów i Hohenzollernów decydowali się zostać polskimi obywatelami. Pewnie tego nawet nie wie pani, co na każdym kroku wykrzykuje – Jestem Europejką! - pani Róża von Thun und Hohenstein, zwykła Polka, de domo Woźniakowska, która wyszła za mąż za austriacko – czeskiego grafa i przestała być zwykłą Polką, stając się europejską królewną.

 

Nasze geopolityczne położenie, dokładnie po środku, między dwoma państwami o potężnych, imperialistycznych skłonnościach powoduje, że jesteśmy niespokojni, bo nasza wolność jest stale zagrożona. Właśnie przez tych naszych sąsiadów. Wrogich nam od stuleci. Ciągle knują i kombinują, jak by tu tę wolność Polsce i Polakom ograniczyć. Upokorzyć, wziąć pod but i zmusić, by znowu tańczyli, jak im zagra orkiestra z Kremla, czy Berlina.

Nie za bardzo to im się udaje. Między innymi własnie dlatego, że tak kochamy i cenimy wolność. I będziemy ją zębami i pazurami bronić. I w tym momencie pojawia się patriotyzm. Albo to przeklęte na mądrym po marksistowsku zachodzie słowo – nacjonalizm.

 

Pełna wolność nie ogranicza się tylko do wolności osobistej. To prymitywne pojmowanie, lansowane głównie przez niedorozwiniętych libertarianów, odurzonych dragami hippisów i bogatych znudzonych bolszewików.

Oczywiście, każdy według zasady wolność Tomku w swoim domku może paradować po pokojach w gaciach i pić gorzałę z butelki, lecz już wyjście na własne podwórko i zachowywanie się tam tak samo, będzie ryzykowne. Raz, bo większość z nas posiada swoją godność, i dwa, to nie jest zachowanie akceptowane przez otoczenie. Przez społeczność. Bo przecież my wszyscy, może za wyjątkiem pojedynczych dziwaków i wariatów, jesteśmy postaciami społecznymi. Świadomie ograniczamy swoją osobistą wolność, dobrą na wyspach Huulla – Guulla, dostosowując się do zasad życia wśród innych ludzi, oraz kultury i zachowań nas wszystkich obejmujących. My, Polacy, nie dłubiemy w nosie przy innych, nie plujemy przed siebie, jak to jest normalne we wielu innych kulturach, nie bekamy i nie cmokamy przy obiednim stole, co na przykład jest mile widziane w całych Chinach. Mamy swoje zasady i swoją kulturę osobistą. Chociaż, uczciwie mówiąc, staramy się je mieć i nie zawsze nam to wychodzi. Przysłowiowo mówi się szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie. Niby, że każdy u siebie ma tyle władzy, że może robić co chce. No dobrze... ale nic mi nie wiadomo, by polscy szlachcice in gremium, rozbierali się do naga i urządzali u siebie orgietki. To przyszło później, jak już zaczęliśmy zapadać na chorobę małpowania zachodu.

Niby takie oddanie skrawka swojej wolności na rzecz współżycia w grupie, to pewna strata, lecz w rzeczywistości jest wprost przeciwnie. Hołdowanie i trzymanie się wspólnych zasad i kultury spaja społeczność. Daje prawdziwe poczucie wspólnoty. I wbrew prymitywnym pozorom, ułatwia i polepsza życie. Zazwyczaj w takich warunkach, wiemy czego możemy się spodziewać.

 

A gdy w konkretnym kraju, zdecydowana większość społeczności stara się przestrzegać tego wspólnego kodu oznaczającego jakość wolności i jej wartość, to mamy do czynienia z patriotyzmem.

Czyli – żeby było jasne – wolność dla Polaka (niestety nie każdego) oznacza wolność osobistą z wszelkimi przywilejami plus patriotyzm – wolność narodu.

Dodam, by już zamknąć obraz, państwo, gdzie te wolności są spełnione, jest nazywane państwem suwerennym.

 

Niestety, na tę właśnie suwerenność czychają, by ją zniszczyć, mniejsze i większe potwory, drapieżnicy, którzy mają gdzieś u siebie wolność, a za to oferują nowy Lebensraum albo Russkij Mir.

 

 

To trzeba zrozumieć i propagować dookoła, że takiej Unii Europejskiej, czy Moskwie, nie chodzi o sędziego Żurka, czy tego karykaturalnego Igora Tuleyę; nie chodzi o pomniki "sowieckich wyzwolicieli" – im chodzi, i zawsze chodziło o to, by zniszczyć naszą suwerenność. By odebrać nam wolność. Naszą oryginalną i unikalną polską wolność.

 

Wolność nie polega na robieniu tego, co chcemy, ale na posiadaniu prawa do robienia tego, co powinniśmy”. – Papież Jan Paweł II

 

....

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

Niestety, ale komunistyczny ład, tym razem z Zachodu, wdziera soę do Polski coraz większym strumieniem a "pałką" używaną w celu zniewplenia Polaków są pieniądze , których dysponentem jest KE, sterowana przez lewactwo z UE.

Warto pokazywać co będzie nas czekało, gdy w wyborach w 2023 roku zwycięży totalna Targowica i zwyczajne hordy wściekłych lewaków.

Oto przykłady z zachodnich "demokracji liberalnych" a tak naprawdę przefarbowanych bolszewików:

Norwegia:

https://www.dailymail.co.uk/news/article-11545859/Gay-Norwegian-filmmaker-faces-three-years-prison.html?ito=social-twitter_mailonline

Kanada:

https://www.dailymail.co.uk/news/article-11542587/Students-threatened-suspension-photograph-trans-teacher-huge-prosthetic-breasts.html?ico=related-replace

Vote up!
3
Vote down!
0
#1649016