Jest taki dzień...

Obrazek użytkownika jazgdyni
Idee

 

 

Tytuł to pierwsze słowa najpiękniejszej polskiej kolędy, która powstała za komuny. W PRLu.

Wysublimowani znawcy muzyki popularnej raczej nie doceniają wyjątkowych talentów Seweryna Krajewskiego i Czerwonych Gitar. A potrafili oni stworzyć utwór, który był specjalny. Jak to się na świecie mówi –był evergreenem. Zawsze zielonym. Wiecznym.

 

Miałem 16 lat, kiedy Krzysztof Dzikowski napisał tekst, a Seweryn Krajewski skomponował muzykę.

Dzisiaj, gdy już przekroczyłem barierę, nadal mnie wzrusza i ściska za gardło. Dlaczego? Bo w życiu każdego najważniejsze są wspomnienia.

 

Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku.

Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku.

Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem.

Dzień, piękny dzień, dziś nam rok go składa w darze.

 

Niebo - ziemi, niebu - ziemia,

Wszyscy - wszystkim ślą życzenia,

A gdy wszyscy usną wreszcie,

Noc igliwia zapach niesie.

 

 

Upływu czasu nie czujemy. Widzimy tylko, i to po pewnym okresie, jego skutki.

Rośniemy... rozkwitamy... dojrzewamy... i przekwitamy. Jak każdy kwiat, czy każdy owoc.

Lecz z każdą chwilą, z każdym dniem, bogacimy się Mamy pamięć i mamy świadomość. I najważniejsze dla nas jest to, co w pełni pojmujemy dopiero na starość. To nie wiedza jest naszą najcenniejszą zdobyczą. Nie mądrość, nie talent.

Najważniejsze są wspomnienia.

 

Dla mnie, i chyba dla wielu z Was, ten taki dzień, tylko jeden raz do roku, to Boże Narodzenie. A bardziej konkretnie – Wigilia Bożego Narodzenia. Wielu nazywa to wieczorem wigilijnym. A bolszewicy, którzy bali się gniewu narodu i tego święta nie zlikwidowali, nazwali go Gwiazdką.

 

Ileż ja teraz tych świąt pamiętam. I ten najcudowniejsze – dzieciństwa. Te wszystkie ekscytujące przygotowania. Wyprawa z tatą do plantacji choinek. Tak, tak; już w latach pięćdziesiątych najbardziej przedsiębiorczy rolnik, choć dzisiaj należałoby powiedzieć farmer, znany dobrze w Gdyni pan Pospieszny, miał tuż, za Chwaszczynem, niewielką uprawę choinek i zawsze prowadził nas do najpiękniejszej, wycinał nam, a potem wiązaliśmy choinkę na dachu auta i transportowaliśmy do domu.

Pamiętam biednego karpia pływającego w wannie. I te zapachy z kuchni...

 

A potem opłatek, stół zastawiony postnymi daniami. Obowiązkowe wolne krzesło. I najważniejsze dla dzieciaka – święty Mikołaj z prezentami.

Choinka skrzyła się lampkami, bogato przystrojona bombkami, a jak już się nauczyłem obsługiwać nożyczki i klej, także łańcuchami, które wycinałem z kolorowych papierów.

Najedzeni pyszną grzybową zupą, biednym karpiem, śledziami w śmietanie, kutią, kapustą, i cała resztą rarytasów, zadowoleni z wizyty Mikołaja, śpiewaliśmy kolędy. Mama ładnie śpiewała, a kolęd znała chyba tysiąc.

Na koniec, gdy już odpowiednio podrosłem, z rodzicami wędrowaliśmy na Pasterkę; wtedy tę mszę odprawiano o północy. Przedzierałem się, podobnie jak wszystkie dzieciaki w kościele, aby być jak najbliżej stajenki i oczami wyobraźni śledzić narodziny Jezusa.

 

Pamiętam też te wszystkie najsmutniejsze Boże Narodzenia. Te wszystkie, gdy byłem z dala od bliskich, od domu, pośród obcych. Mimo, że kucharze i stewardzi dwoili się i troili by było smacznie, wykwintnie i świątecznie, to po wieczerzy większość szybko znikała w swoich kabinach, by tam w samotności przeżywać kolejne samotne najważniejsze święto w roku. Nie będę tu teraz smucić. Już parę razy napisałem felietony o świętach na morzu.

 

 

Wspomnienia... Nie rozmyślamy o tym naszym darze niebios i nie pojmujemy z pełnym przekonaniem, że jest to coś więcej niż pamięć. Pamięć notuje suche fakty. Zapisuje przefiltrowaną (godną do zapamiętania) jakąkolwiek percepcję.

Natomiast wspomnienia są piętro wyżej. To pewna opowieść, pewna scena sztuki teatralnej życia, z wszystkimi złożonymi elementami. Pamiętamy nastrój, towarzyszące emocje, odbierane obrazy, dźwięki, zapachy i co tam jeszcze się działo. I co najważniejsze – to już jest ustawione na właściwej półce – zbiór tych, które chcemy wspominać i jeśli je przywołujemy, to ponownie ogarniają nas podobne uczucia, jak wtedy, gdy to się działo w rzeczywistości. A na innej półce umieszczamy wspomnienia przykre – takie, których nie chcemy pamiętać. Niech sobie stoją gdzieś w kącie i pokrywają się kurzem mijającego czasu.

 

 

Wspomniałem o naszych tradycyjnych kolędach. Jestem bardzo wrażliwy na muzykę (nie każdą) i kolędy zajmują w tym ogromnym katalogu ważne miejsce. Szczególnie gdy mamy grudzień i słońce zachodzi o trzeciej.

Najwięcej muzyki słucham w samochodzie. W domu też, i to bardzo głośno gdy jestem sam. Gdybym dał czadu z żoną w domu, to chyba w ciągu pierwszych 50 milisekund zastrzeliłaby mnie.

Oczywiście w aucie słucham radia. I normalnie cieszę się, że wreszcie nie muszę słuchać sieczki komercyjnych stacji. Polskie Radio w standarcie cyfrowym (DAB) daje sporo dobrej muzyki, tej lżejszej, na popularnej Trójce - PR3, także na nowszym kanale PR4. Oczywiście jest także sporo muzy na PR1.

Jakoś w tym roku lekko zaczął trafiać mnie szlak. Ta starość weredyka jest okropna. Stale sobie wymyśla coś, by się zdenerwować, a czasem nawet wściec.

Więc jak to tu oświadczam – kocham nasze tradycyjne kolędy, bo cudownie przywołują piękne wspomnienia.

A tu, do cholery, zamiast kolęd, tych naszych, Polskie Radio nadaje tę popularną na świecie świąteczną sieczkę, taki pop, niemal disco, gdzie wszyscy ze świąt mają się cieszyć, albo już są radośni, lecz nie ma tam słowa o narodzinach Jezusa, jego Matce, Józefie, pasterzach i mędrcach. W narodowym radio brak tej polskości. I brak impulsów przywołujących nasze wspomnienia.

Lubię oczywiście również te wszystkie radosne utwory. Czemu nie? Lecz to nie jest dla mnie coś na ten moment.

Może tylko urocze Feliz navidad, nawet to wykonywane przez Jose Feliciano i małego chłopca, odstaje od amerykańskich standardów i pokazuje prawdziwy chrześcijański duch Meksyku, Ameryki Łacińskiej i Południowej, oraz Filipin.

 

W domu na szczęście mam dostęp do tysiąca polskich kolęd i szybko mogę zanurzyć się we wspomnieniach. I ponownie przeżywać najwspanialsze momenty życia.

 

 

Więc przyłączmy się za świętym Łukaszem do anielskiego chóru i zawołajmy:

Gloria in excelsis Deo !

Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom

 

 

Wszystkim Internautom, i Redakcji wraz z Administracją, życzę tutaj

Radosnych Świąt

 

(Uważam, że należy porzucić tradycyjne =Wesołych Świąt= bo dzisiaj wesołość raczej się kojarzy z marihuaną)

 

 



 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

pojawia się w niebieskiej czapeczce, by broń Boże nie kojarzył się z jakimś tam świętym, lecz tylko z kimś świeckim, na przykład z oficerem Bundeswehry...
I w ten sposób bolszewia radzi sobie z radością.

Vote up!
6
Vote down!
0

michael

#1649143

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1649146