Stanisław Michalkiewicz i Szkoła Liderów w USA
Dowiedziałam się ostatnio ciekawych rzeczy. Oto Stanisław Michalkiewicz opublikował w tygodniku "Polska Niepodległa" [nr 29/2015] oraz w Internecie {TUTAJ} artykuł "Nie ma przypadków". Postawił w nim zasadnicze pytanie:
"Czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem?".
Stwierdził następnie, że:
"na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć.
Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz.".
Wcześniej w tym samym tekście Michalkiewicz opisał sytuację we Francji:
"Podobnie jest i we Francji, gdzie scena polityczna podzielona jest między zwalczające się partie – ale kiedy przyjrzymy się im bliżej, to ze zdumieniem zauważamy, że na czele każdej z tych wszystkich partii znajdują się absolwenci ENA, czyli Ecole Nationale d’Administration.".
Są wśrod nich trzej prezydenci, pięciu premierów i liczni ministrowie z rozmaitych opcji politycznych. Ważne jest jednak to, że ENA jest uczelnią francuską, a Szkoła Liderów to inicjatywa czysto amerykańska. Postanowiłam dowiedzieć się o niej czegoś więcej i zajrzałam do angielskiej Wikipedii {TUTAJ }. Przeczytałam iż:
"The International Visitor Leadership Program (IVLP) is a professional exchange program funded by the U.S. Department of State's Bureau of Educational and Cultural Affairs. The mission of IVLP is to offer current and emerging international leaders the opportunity to experience the richness and diversity of American political, economic, social and cultural life through carefully designed exchanges that reflect participants’ professional interests and the public diplomacy objectives of the United States government.
The exchange brings up to 5,000 professional emerging leaders from around the world to the United States each year for programs of up to three weeks. The program is nomination only by staff at U.S. Embassies.".
Podobne programy funkcjonowały w USA od lat 40-tych XX w. Ten działający dziś został zapoczątkowany w 1952 r., a jego obecna nazwa pochodzi z r.2004. Silne wrażenie robi zamieszczona w Wikipedii lista ponad 200 nazwisk prezydentów i premierów różnych państw ze wszystkich kontynentów, którzy przeszli takie [najczęściej trzytygodniowe] kursy. Oprocz polskich polityków, wymienionych przez Michalkiewicza, również i Mieczysław Rakowski był kursantem Departamentu Stanu USA w roku 1978.
Warto zauważyć, że angielska Wikipedia pisze jasno, iż celem tej wymiany są: " the public diplomacy objectives of the United States government.". To całe wyłanianie i kształcenie liderów z różnych państw ma służyć amerykańskiej dyplomacji i realizować amerykańskie cele. Ciekawym pytaniem jest to, czy gdy USA wyłonią i przeszkolą obiecującego lidera, to używają następnie swych wpływow w danym kraju, by promować jego karierę? Pewnie tak.
Znalazłam w Wikipedii link do artykułu z 2011 r. pióra Jona Kelly "How do you spot a future world leader?", opublikowanego w BBC News Magazine {TUTAJ }. Autor pisze:
"Of the current cabinet, some 11 members are alumni of the scheme, according to the US Embassy in London.
Former prime ministers Tony Blair, Gordon Brown, Margaret Thatcher and Edward Heath were all participants early in their careers.
Nor are British heads of government the only ones to have been talent-spotted. French President Nicolas Sarkozy, his Afghan counterpart Hamid Karzai, Australian Prime Minister Julia Gillard and Zimbabwean premier Morgan Tsvangirai are among serving leaders who have passed through the project's ranks.".
Są jednak zastrzeżenia:
" Intelligence expert Robin Ramsay, editor of Lobster magazine, accepts it is likely that all the beneficiaries of the project's largesse would have risen to the top anyway.
But he argues that the notion of a major power courting the future elite of another nation state offers cause for alarm.
"I'm concerned because I think Britain should be independent," he says. "I think the idea of a foreign country interfering in our politics is worrying."."
Jak więc widać, wywiad brytyjski nie jest chyba zachwycony takim ksztaltowaniem brytyjskich elit. To formowanie elit innych państw przez USA ma miejsce także na poziomie lokalnych liderów. Znalazłam w sieci wypowiedź pana Macieja Puławskiego z Tłuszcza, który zakwalifikowal się na 9-dniowa wizyte studyjna w USA, zorganizowaną takze przez IVLP {TUTAJ }. Wyglada na to, iż Stany Zjednoczone wymyśliły idealną metodę szerzenia amerykańskich wpływów w świecie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1922 odsłony
Komentarze
Niebezpieczne związki
3 Sierpnia, 2015 - 00:14
"French President Nicolas Sarkozy" przez mamusię jest spowinowacony z CIA.
"na czele każdej z tych wszystkich partii znajdują się absolwenci ENA" tzn. zarówno rząd jak i opzycja pochodzą z tego samego pnia, zgodnie z metodą
- http://pppolsku.blogspot.com/2011/12/fa.html#Chomsky_2
"To całe wyłanianie i kształcenie liderów z różnych państw ma ... realizować amerykańskie cele", też nic niezwykłego
- http://pppolsku.blogspot.com/2012/03/lexde.html#Perkins
tzn. zarządzający w Polsce są wykonawcami celów USA, jak przystało na kraj okupowany.
Serpel
kursanci
3 Sierpnia, 2015 - 07:50
Ponieważ służby krajowe nigdy nie były samodzielne i nie realizowały polskich pomys łów, to i "kursanci" nominowani są z klucza obcego. Kiedyś nie do pomyślnia był wysoki awans bez obowiązkowego "kursu" w ZSRR, po 1989 roku bez "kursu" w USA.A że przy okazji "kursanci" zdobywaja "wiedzę" o tym,że sa interesy ważne ,wazniejsze i żydowsko-amerykańskie to już inna sprawa...
Yagon 12