Pochwała broni nuklearnej

Obrazek użytkownika elig
Świat

  

  W ostatnim numerze tygodnika "Do Rzeczy" [nr 50/2019] jego naczelny, Paweł Lisicki zamieścił wstępniak "O pożytkach płynących z broni atomowej" [zajawka {]]>TUTAJ]]>}].  Zaczął go słowami:

 

  "Informacja o tym, że podczas pobytu w Japonii papież Franciszek potępił posiadanie i produkcję broni atomowej, nie odbiła się w Polsce wielkim echem.

Inaczej było we Włoszech, gdzie mocne papieskie słowa krytyki trafiły na czołówki gazet. Przypomnę, że po wizycie w Hiroszimie Ojciec Święty powiedział: „Tam potwierdziłem, że wykorzystywanie broni nuklearnej jest niemoralne, i to musi znaleźć się w Katechizmie Kościoła katolickiego, nie tylko wykorzystywanie, lecz także posiadanie, ponieważ wypadek lub szaleństwo jakiegoś przywódcy może zniszczyć ludzkość”. Rzeczywiście, trudno przejść nad tymi słowami obojętnie.".

 

  Lisicki polemizuje potem z papieżem.  Pisze m.in.:

 

  "Tak, wbrew opinii papieża, to istnienie solidnych arsenałów atomowych dało 70 lat powszechnego niemal pokoju.  Dzieje się tak nie dlatego, ze ludzkość zmądrzała (...) Prawdziwą przyczyną obecnego długotrwałego pokoju jest wzajemne szachowanie się przez wielkie mocarstwa.  Najważniejsi gracze są przekonani, że w sytuacji bezpośredniego zagrożenia ich przeciwnik użyje środków ostatecznych - czyli własnie broni atomowej - i dlatego powstrzymuje się przed wojną. (...)

  Więcej.  Można śmiało założyć, że proponowana przez Franciszka recepta - powszechna rozbrojenie i rezygnacja z posiadania broni atomowej - mogłaby sprowadzić na świat dramatyczne nieszczęścia.  Po pierwsze, doprowadziłaby do gwałtownego zachwiania obecnej równowagi.  Świat bez broni atomowej byłby nieporównywalnie mniej stabilny i bezpieczny niż ten, w którym obecnie żyjemy.".

 

  Lisicki konkluduje:

 

  "Wynika z tego nie tylko, że "przechowywanie broni atomowej" jest czymś moralnym, lecz także to, że pomysł wpisania jej do katechizmu można uznać za co najmniej ekstrawagancki.".

 

  Oraz nieskuteczny - można dodać.  Dysponenci broni jądrowej nie są na ogól katolikami i Katechizm Kościoła Katolickiego nie jest dla nich drogowskazem.  Rozumowaniu Lisickiego nie można nic zarzucić poza jedna rzeczą.  Nie bierze on pod uwagę tzw. prawa naprawdę wielkich liczb.  W Wikipedii {]]>TUTAJ]]>} czytamy:

 

  "To oznacza, że „mało możliwe zdarzenie” (0,1% w pojedynczej próbie) charakteryzuje się prawdopodobieństwem zajścia około 63,2%, jeśli przeprowadzimy 1000 prób, lub ponad 99,9% dla 10000 prób. Innymi słowy, wysoce nieprawdopodobne – w jednej próbie – zdarzenie zajdzie (niemal) na pewno, jeśli rozważymy wystarczająco wielką liczbę prób.".

 

  Tak więc użycie broni nuklearnej jest w chwili obecnej bardzo mało prawdopodobne, ale po upływie długiego czasu prawdopodobieństwo takiej katastrofy zbliży się do jedności.  Prędzej czy później ta bomba prawie na pewno wybuchnie.

 

  Moim zdaniem rozwiązanie tego problemu przyniesie postęp techniczny w dziedzinie zbrojeń .  Broń nuklearna stanie się przestarzała, gdy nie da się jej odpalić.  W "Młodym Techniku" ukazał się artykuł "Broń hipersoniczna - najszybszy wyścig zbrojeń w historii" {]]>TUTAJ]]>}.  Według niego:

 

  "Mówiąc o broni hipersonicznej, najczęściej ma się na myśli manewrujące pociski szybujące, czyli tzw. glidery, które poruszają się z prędkością wielokrotnie większą niż dotychczasowe rakiety i są praktycznie niewykrywalne dla radarów. W tej sytuacji większość istniejących arsenałów nuklearnych światowych mocarstw może okazać się bezużyteczna, gdyż już w pierwszej fazie wojny silosy rakietowe zostałyby zniszczone przez glidery. Wytropienie takiego pocisku przez radary jest praktycznie niemożliwe, leci on bowiem na znacznie mniejszej wysokości niż tradycyjne pociski balistyczne, a następnie trafia w cel z dokładnością do kilku metrów.".

 

  Dokładniejszą analizę postępów w dziedzinie broni hipersonicznej zawiera tekst "Hipersoniczny wyścig potęg [ANALIZA]" {]]>TUTAJ]]>}.  Ukazał się on w portalu Defence24.pl w kwietniu 2019 r..

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.1 (9 głosów)

Komentarze

Mówi ono że jeśli nawet ktoś wyśle te swoje hipersoniczne szybowce to nie zniszczy wszystkich głowic atomowych przeciwnika. Coś zawsze pójdzie nie do końca zgodnie z planem. Coś zawiedzie, jakaś głowica nie zostanie wykryta...  I się dopiero zacznie...

Jest też jeszcze cos innego: o posiadaniu lub pracach nad bronią hipersoniczną mocarstwa doskonale wiedzą. Dlatego stworzyły i ciągle udoskonalają sposoby na to by nikt nie mógł wiedzieć gdzie znajduje się część ich głowic.

Okręty podwodne o napędzie atomowym które przebywają całymi miesiącami pod wodą są w chwili obecnej nie do wykrycia. Dodatkowo rakiety z głowicami atomowymi są w ciagłym ruchu. Na platformach kolejowych, a nawet na samochodach. Ludność żyje w nieświadomosci tego, ale taka jest rzeczywistość. Dodatkowo, wbrew zakazom rozmieszczania broni atomowej w kosmosie, jest prawie pewnym że broń ta jest tam rozmieszczona.

O jakim więc całkowitym zniszczeniu broni atomowej przeciwnika mówimy? Broń hipersoniczna uczyni świat jedynie bardziej niebezpiecznym ponieważ drastycznie skróci czas reakcji i może spowodować omyłkowe odpalenie własnego pocisku hipersonicznego z głowicą atomową. Jedynie możliwość" wyłaczenia" tej głowicy zanim pocisk dotrze do celu daje jakąś nadzieję. 

Widzę że drogi autor nie zna tematu który porusza. Wszyscy dowódcy łodzi podwodnych wszystkich państw posiadających na ich pokładach pociski nuklearne mają w sejfach instrukcje w jakie cele mają tymi głowicami przyrąbać gdyby nagle okazało się że ich państwa już nie istnieją. Brak kontaktu z dowództwem, z rządem... i otwieramy sejf i odpalamy. Po każdym rejsie instrukcje te są zwracane bez ich otwierania a na ich miejsce wkłada się nowe, biorące pod uwagę aktualny stan rzeczy.

Powyższy jest tylko jednym z wielu sposobów jakimi państwa zabezpieczają się na wypadek najgorszego. Dlatego jak do tej pory jedynie broń atomowa uchroniła nas przed kolejną wielką wojną i jak widać dalej chroni, ale jedynie państwa które ją posiadają. Państwa bez broni atomowej są dzisiaj jak kaczki na polowaniu. W przypadku uderzenia atomowego na Polskę, żaden z naszych "gwarantów atomowych" nie odpowie uderzeniem nuklearnym na tego kto zrobi u nas Hiroszimę. Jest to pewne na 99.999%. Doskonale wiedział by czym by się to skończyło dla niego. Nikt dla jakiejś Polski nie wejdzie w konflikt nuklearny jeśli nie będzie miał 100% pewności że uniknie odwetu. Kropka. A 100% pewności nikt nigdy nie będzie miał: prawo wielkich liczb...

Tutaj teza: nikt nigdy nie pozbędzie się własnego potencjału nuklearnego nawet gdyby papież błagał na kolanach. Zbyt wielkie to dla niego ryzyko.

Wniosek z tego jest oczywisty - bez własnej broni atomowej jesteśmy praktycznie bezbronni w przypadku większego konfliktu.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1611555

Aż 40 tysięcy żołnierzy z USA zostanie w przyszłym roku przerzuconych na ćwiczenia do Polski i państw Bałtyckich. – Polska będzie epicentrum ćwiczeń wiosną 2020 roku – zapowiedział w poniedziałek generał Sean Bernabe, zastępca szefa sztabu US Army w Europie.

Przerzut amerykańskich żołnierzy, uzbrojenia i sprzętu przez Atlantyk – drogą morską i lotniczą – odbędzie się w ramach manewrów “Defender-Europe 20”. Są one zaplanowane na kwiecień i maj, ale pierwsze transporty mają dotrzeć do Europy już w lutym.

W ramach tych manewrów Stany Zjednoczone zamierzają wysłać do Europy około 40 tysięcy żołnierzy.

Z Defenderem będzie powiązanych szereg mniejszych manewrów organizowanych zarówno przez Amerykanów (chodzi o siedem ćwiczeń prowadzonych regularnie co roku lub co dwa lata), jak i przez sojuszników i partnerów z Europy. Na tej liście jest także polskie manewry “Anakonda-20”.

– Polska będzie epicentrum ćwiczeń wiosną 2020 roku – powiedział w poniedziałek dziennikarzom generał brygady Sean Bernabe, który w dowództwie US Army w Europie jest zastępcą szefa sztabu.

W Polsce zaplanowano powiązane z “Defender-Europe 20” ćwiczenie “Allied Spirit”, w ramach którego na poligonie koło Drawska Pomorskiego forsowana będzie przeszkoda wodna. Za to zadanie ma odpowiadać amerykańska 1 Dywizja Kawalerii. Podczas tego epizodu przewidziano także udział lotnictwa z Czech i Stanów Zjednoczonych, a most pontonowy ma wybudować międzynarodowy oddział saperów, złożony głównie z żołnierzy z Niemiec i Wielkiej Brytanii.

– Podjęliśmy taką decyzję z tego powodu, że podczas “Anakondy-18” żołnierze Wojska Polskiego nie byli w stanie wybudować most pontonowy, a wcześniej trzeba było odwoływać loty i strzelania artyleryjskie – dodał generał brygady Sean Bernabe.

– Jednak po przeciwnej stronie, w roli wojsk przeciwnika ćwiczyć będzie 9 Brygada Kawalerii Pancernej z Braniewa, która jest najgorzej wyszkoloną i wyposażoną jednostką Wojska Polskiego. Dodatkowe siły uderzeniowe przeciwnika zapewni 12 Brygada Zmechanizowana ze Szczecina – powiedział Sean Bernabe.

Powiązane z Defenderem i zaplanowane między innymi w Polsce będą także przyszłoroczne ćwiczenia lotnicze “Astral Knight” i manewry “Saber Strike”. W tych drugich weźmie udział część amerykańskich żołnierzy z brygady pancernej, która na co dzień szkoli się na poligonie koło Żagania w południowo-zachodniej Polsce. Ich zadaniem będzie szybkie przemieszczenie się na Litwę przez tak zwany przesmyk suwalski. W ten sposób wojskowi nazywają granicę polsko-litewską, czyli jedyne lądowe połączenie państw bałtyckich z pozostałymi państwami NATO.

Amerykanie, którzy będą uczestniczyć w manewrach, to głównie żołnierze służby czynnej. Jednak do Europy przyjadą także żołnierze Gwardii Narodowej (około 7 tysięcy z 12 stanów) oraz niewielka grupa rezerwistów US Army (około 750).

Siły lądowe USA zamierzają zaangażować w ćwiczenie dowództwo dywizji, trzy brygady pancerne, brygadę artylerii oraz brygadę logistyczną. Do tego dojdą także lotnicy, marynarze i żołnierze piechoty morskiej, która w USA ma status osobnego rodzaju sił zbrojnych.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1611582