Wolniewicz kontra Stankiewicz
W Internecie dostępny jest zapis wywiadu jakiego profesor Bogusław Wolniewicz udzielał Telewizji Republika. Przepytywała go Ewa Stankiewicz. Rozmówcy pokłócili się (dosłownie) o Smoleńsk i ogólniej nasze stosunki z Rosją.. Wywiad został przerwany, wielka klapa.. :)
https://www.youtube.com/watch?v=Tt3u17z97hE
..a dla mnie – wielka sprawa. Sedno naszej dzisiejszej geopolitycznej rzeczywistości. Tę rozmowę (właśnie tę!) warto podejmować ciągle na nowo.
1.
Rozumiem stanowisko Wolniewicza. Gościu patrzy perspektywicznie na wieki wprzód. Syntetyzuje to co dzieje się na przestrzeni od powiedzmy 1791 roku do 2191 ..i jeszcze dalej. Rozumie uwarunkowania i potrafi pokazać spójny strategiczny kierunek. Widzi zagrożenia i trafnie je hierarchizuje. Słusznie wskazuje tu na antykulturę lewactwa oraz na instalujący się właśnie na naszym kontynencie Islam jako największe zło. Słusznie wskazuje na kierunek wschodni jako oparcie w starciu z tymi żywiołami. Zauważa to (co jeszcze dla niektórych jest niezrozumiałe), że nasza stara dobra cywilizacja zmieniła granice. Nie jesteśmy już na jej wschodniej flance, ale wręcz przeciwnie – na zachodniej. Naszym być albo nie być nie jest już wsparcie z Zachodu. Nasza przyszłość jest dziś zależna od tego jak uda nam się dogadać ze Wschodem.
2.
Rozumiem doskonale stanowisko Ewy Stankiewicz. Bardzo leży mi na sercu sprawa Smoleńska. Przyglądam się jej (..tej sprawie oczywiście) od początku. Nie tylko kibicuję, ale prowadzę własne obliczenia aerodynamiczne (może i amatorskie, ale w końcu ukończyłem Wydział Fizyki UW, więc wiem co jest grane). Widzę co jest białe, a co jest czarne i nie potrafię się zgodzić na to, by ktoś wciskał mi kit o pancernych brzozach. A już zupełnie nie mogę ścierpieć stwierdzenia, że „komisja Millera wszystko wyjaśniła i nikt nie ma prawa podważać tej objawionej prawdy”. Ma prawo! ..zwłaszcza jeśli robi to grono (co raz szersze) uczonych z całego świata. Rozumiem Panią Ewę tym bardziej, że wielokrotnie widziałem ją w akcji i tyleż razy wstyd mi było, że białogłowa musi robić to, co jest powinnością i przystoi mężom dumnego niegdyś narodu.
Jak więc żyć w takim rozdarciu..? Jak walczyć i jednocześnie szukać porozumienia z tym samym Ruskim?
Albo prościej: jak rozmawiać z jedną i drugą stroną naszego narodowego sporu? Jak przekonać Panią Ewę, że nie jestem żadną piątą kolumną Putina i jak przekonać Pana Profesora, że nie jestem zaślepionym fobiami, niczego nie rozumiejącym przygłupem?
Nie wiem jak ich przekonać, bo nawet siebie nie potrafię przekonać w wewnętrznej walce jaką toczę sam ze sobą :) ..Ale może podzielę się kilkoma myślami, które powodują, że ta moja wewnętrzna wojna nie zrujnowała mnie jeszcze do końca.
1.
Ktoś ostatnio zwrócił uwagę na znamienny fakt z naszej historii. Na to, jak poradziliśmy sobie ze śmiertelnym wrogiem jakim było Państwo Litewskie do 1396 roku. Dziadowie nasi doszli do wniosku, że zamiast instalować kolejne zakony krzyżowe na wschodnich rubieżach dla obrony przed Litwinami, można uczynić jednego z nich naszym Królem. Szaleństwo? No niby szaleństwo, ale patrzcie państwo jakie owocne..
Czy nie powinniśmy wzorem dziadów naszych nauczyć się patrzeć dalej niż dzisiejsze uprzedzenia i bóle? Czy nie warto zerwać z szablonami, spojrzeć świeżym okiem? Czy już po wieki wieków będziemy definiować naszą świadomość w kontrze do Rosjan? Czy taka perspektywa nie jest uwłaczająca dla nas samych?
[Dmuchając na zimne: Nie nawołuje absolutnie do tego by ustanowić Putnia Królem Rzeczypospolitej :) Sugeruję raczej przyjąć perspektywę w której takie Putiny i Tuski są nic nieznaczącymi szczegółami w naszej wielkiej grze.]
2.
Inny fakt z naszej historii: Rok 1610. Na skrzydłach husarii Stanisław Żółkiewski wjeżdża do Moskwy. Wielka sprawa dla Rzeczypospolitej, ale dla ówczesnej Rosji też. Bojarzy dogadują się z Żółkiewskim, obierają carem polskiego królewicza, ..bo liczą na wolności szlacheckie takie jak ma szlachta polska i litewska, a jakich żaden ichni car nigdy im nie dał i nie da. Tylko ślepota polityczna i zadufanie polskiego Króla sprawiły, że ich zignorował i poniżył. Świat wyglądałby dziś inaczej!
Czy nie powinniśmy wyciągnąć wniosków z błędów dziadów naszych? Czy dzisiejsze zwycięstwa i przewagi powinny nas skłaniać do patrzenia z góry na innych? Czy nie lepiej podzielić się z nimi naszą wolnością i wspólnie budować rzeczy wspanialsze?
[Tak – wiem. Dziś to raczej Rosja jest górą (potężna armia, broń jądrowa, imperialne aspiracje) i powyższe uwagi powinny być adresowana do niej właśnie. To od Rosjan dziś zależy jakie warunki współpracy zaoferują mniejszym, sponiewieranym narodom i czy wyciągną wnioski z prób budowania takich imperiów jak Rzeczpospolita AD 1610 albo bliższego im Sowieckiego Sojuza. Cóż.. ich małpy, ich cyrk, ich oferta, ich odpowiedzialność przed historią :)
Ale! Wtedy, za Żółkiewskiego sytuacja zmieniła się w ciągu dwóch lat! Tyle wystarczyło. Okienko się zamknęło – koniec marzeń. Kiedy znowu od nas zależeć będzie wszystko, podczas gdy oni będą na kolanach..? Nie wiem.. ale rozumować w tych kategoriach warto już dziś.]
3.
Trzecia myśl – już nie koniecznie historyczna. Dotyczy ogólnie szukania przyjaciół. Jakich przyjaciół chcemy mieć? Kogo lubimy, kogo szanujemy? Czy zechcemy zaprzyjaźnić się ze spietranym tchórzem, który potrafi tylko położyć po sobie uszy? Który nie szanuje samego siebie? Który nie potrafi upomnieć się o swoje? Czy nadaje się na przyjaciela bezkrytyczny pochlebca?
I pytanie odwrotne: Jak zaprzyjaźnić się z silniejszym? Zrobić mu laskę? Nie dochodzić swojej racji? Mówić, że deszcz pada, gdy w oczy plują?
Jeśli chcemy mieć przyjaciół w Rosji, albo chociażby neutralnie z nimi współpracować, powinniśmy dbać o swój honor i ..interes. Dlatego nie możemy zaakceptować ich gry smoleńskiej (profanacji ciał ofiar, niszczenia i ostatecznie kradzieży wraku, czarnych skrzynek, itd., itp..). Właśnie w imię dobrych z nimi stosunków powinniśmy twardo stać przy swoim! I nie tylko o Smoleńsk chodzi.. Dla przykładu (to nie szyderstwo) na blokadę polskich jabłek powinniśmy odpowiedzieć blokadą rosyjskiego gazu i ropy! Nie możemy? Hmm.. ???
4.
Hmm... Tę niemożność powinniśmy zlikwidować w pierwszej kolejności!!!
Tak się dziwnie składa, że ta myśl kończy wszystkie moje rozważania geopolityczne :)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2974 odsłony
Komentarze
@aty
29 Lutego, 2016 - 23:19
Zacznę od końca....rozważania geopolityczne się kończą i zaczynają gospodarcze. Nie wiem czy potrafilibyśmy sobie poradzić bez rosyjskiego gazu....myślę że tak, chociaż może nie odrazu.
Co do samego wywiadu i zachowania E.Stankiewicz ...było skandaliczne. Brak jej zwyczajnie "kindersztuby".Smoleńska tak szybko nie wyjaśnimy bo problem tkwi nie w pancernej brzozie ani nie w komisji Laska. Problem leży w nas, w podzielonych światopoglądowo a zatem i moralnie - Polakach. Więc przyjaźnie ze wschodem czy zachodem niewiele zmienią póki nie potrafimy się określić i zjednoczyć jako jeden naród, powiązany niekoniecznie więzami krwi ale kulturą.
Pozdrawiam
Verita
@Verita
1 Marca, 2016 - 08:08
@Verita
Absolutna racja!!
..jedynie kindersztuby Pani Ewy Stankiewicz bym się nie czepiał, kobieta ma swoje prawa.. a i Pan Profesor potrafi pokazać pazur :)
Nic nie jest
29 Lutego, 2016 - 23:25
ani tak białe, ani tak czarne, jak się wydaje...
To taki mój wniosek po przeczytaniu wpisu.
Nie mniej - istnieje stara, łacińska maksyma, powtórzona przez polskich biskupów, pod przewodnictwem Kardynała Wyszyńskigo - istnieje nieprzekraczalna granica - "Non possumus".
Dla naszej, polskiej tożsamości - konieczne jest jasne, wyraźne określenie granic...
Ludzie, pokroju prof. Wolniewicza "korodują" te granice. A jeśli mamy przetrwać - nie ma miejsca dla wszechogarniającej, lepkiej "szarości".
Nie ma w tej chwili idealnej recepty. Co nie znaczy, że należy zrezygnować z jej poszukiwania.
Udzieliliśmy kredytu zaufania tym, których wybraliśmy, aby rządzili Polską i od nich oczekujemy wskazania właściwych kierunków, właściwej drogi. Chcemy znaleźć tę drogę, chcemy po niej kroczyć. Precz - z szaro-burością. Od czegoś musimy zacząć.
Niech to będzie dbałość o prawdę i o interes Polski!
Obecne władze Polski powinny realizować te priorytety. Wydaje się, że realizują!
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
Pani Katarzyno
1 Marca, 2016 - 09:02
Pani Katarzyno
O to właśnie chodzi, że mamy w końcu władzę, która nie mieni się być „jedynie słuszną partią”. Władzę która zadeklarowała dialog i mam wrażenie, stara się go prowadzić. Nie musimy już tylko klaskać i iść we „wskazanym kierunku”..
I oto mamy dwa głosy w niezwykle ważnej sprawie. Dwie bardzo mocne argumentacje. Dwie osoby, którym nijak nie można odmówić dobrych intencji, zaangażowania, odwagi i poświęcenia..
A jednocześnie - dwie racje tak odmienne, że trzeba przerwać dyskusję (mam nadzieję że tylko na chwilę), aby nie przerodziła się w pyskówkę..
Można by oczywiście nawrzucać sobie: „ty piąta kolumno Putina”, „ty sekto smoleńska” ..wykopać rów i więcej się nie spotkać, tak jak przestaliśmy się spotykać z Tuskowcami..
Tego chcemy???
Fakt, że podejmujemy dyskusję nie oznacza, że będziemy bojkotować „priorytety” i „kierunki” obrane przez władzę. O właśnie.. jakie są „kierunki” władzy w tym temacie? Wierzę, że intencją obecnej władzy jest by wizja Wielkiej Polski wykuwała się w takiej właśnie dyskusji.. obyśmy potrafili w niej wytrwać :)
No tak
1 Marca, 2016 - 12:18
No tak, ale zdaje mi się, choć w dużej części też podzielam poglądy autora, że nie bierze Pan pod uwagę rzeczywistych uwarunkowań czasu w jakim żyjemy. Robienie czegokolwiek z Rosją, prowadzenia (a nawet zapoczątkowania) własnej polityki wobec wschodniego sąsiada, szukającej "zbiezności" musi zakładać wolę takiego poszukiwania po drugiej stronie. A, w skrócie mówiąc, w Rosjii od już niemal stu lat, rządzą i mają wszystko w garści, no przykro to pisać, bandyci. Zwykli, no może jednak NIEzwykli, przestępcy. Poczynając od Lenina a kończąc na Putinie. I nie trzeba wcale, zbyt dobrze znać historii. Przecież nie było w historii świata "tworu państwowego" który byłby porównywalny z Rosją XX (po 1917 oczywiście) wieczną w kwestii niszczenia samej siebie. Te dziesiątki milionów ofiar, ta selekcja negatywna, to wyniszczenia fizyczne i psychiczne. Po ich stronie musieliby usiąść ludzie z podobną wizją przyszłości i podobnym poglądem na próbę przygotowania się do niej. Ale to chyba nie ci ludzie.
Zatem z kim szukać wizji, wspólnej wizji przyszłości, po stronie Rosji. I, oczywiście nie sposób nie zadać sobie następnego pytania, ale jeśli nie z nimi to z kim.