Postsowiecki odpust

Obrazek użytkownika xiazeluka
Blog

Parę dni temu w Rosji zakończyły się obchody święta Dnia Zwycięstwa.Zwycięstwo nad kim świętuje Rosja? Nad nikim – ów sukces odniósł ZSRS. Rosja, jak każdy kraj po świeżym demotfukratycznym face liftingu, potrzebuje nośnej symboliki narodowej, przeto jej władcy sięgnęli po stare, nieśmiertelne wzorce. Problem w tym, że w wyniku ideologicznych przemian pojawiły się tłumy malkontentów, Marcinów Lutrów najnowszej liturgii państwowej.

Owych protestantów zbeształ z najwyższej trybuny Parady Zwycięstwa prezydent Miedwiediew, grożąc „brutalnym, pełnym złości agresywnym fałszerzom historii II wojny”, że Rosja „nikomu nie pozwoli kwestionować bohaterstwa swojego narodu”.

Jego Ekscelencja ma bez dwóch zdań pełną rację, chociaż nie wiadomo dlaczego skromnie zawęża okres bohaterstwa narodu Rosji jedynie do okresu II wojny światowej. Tymczasem bez żadnego wstydu mógłby opiewać heroizm naszych braci ze wschodu także w innych latach, na przykład w pierwszych dwóch dekadach istnienia ZSRS. Stalinizm, czystki, pacyfikacje, archipelag Gułag, terror; wszystko to ludzie radzieccy mężnie znieśli, wytrzymali, dali radę, przeżyli – czyż to nie bezprzykładne bohaterstwo?! Który inny naród europejski zaznał takich wieloletnich prześladowań, przy których blednie nawet wspomnienie pierwszej wojny międzykontynentalnej, o słabym i nadmiernie wydelikaconym reżimie carskim nie wspominając? A trzeba dodać, że na latach 20 i 30 wcale się nie skończyło, komuniści szaleli (co prawda – z coraz mniejszą odwagą) aż do upadku ZSRS…

Być może powściągliwość Pana Prezydenta jest uzasadniona okolicznościowo – skoro świętujemy koniec drugiej wojny międzykontynentalnej, to właśnie dlatego zawężamy w klamrach czasowych Wielkiej Wojny Ojczyźnianej wspomnienie o nieskończonym męstwie Rosjan, pamięć o innych okresach zachowując na później, kiedy pojawi się konieczność obwołania jakiegoś nowego święta. Moskwa potrafi wykorzystywać takie okazje, czego przykładem jest czczenie wydarzeń z 1612 roku – pojawiło się polityczne zapotrzebowanie na bohaterstwo, to i mroki prehistorii się rozwiały, dostarczając propagandowej amunicji.

A propos Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Jego Ekscelencja Prezydent martwił się fałszowaniem historii II wojny światowej i trudno rozstrzygnąć na podstawie doniesień prasowych, czy zastosował nomenklaturę normalną czy też sowiecko-rosyjską. Otóż wedle kalendarium używanego przez tę drugą, II wojna światowa rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. Przed tą datą nie działo się na świecie nic szczególnie ważnego. Kiedy jednak faszystowsko-hitlerowskie gady podniosły swe łajdacko-zbrodnicze łapska nad głowami pokojowo nastawionych ludzi radzieckich, rozpoczęła się wojna. I to nie jakaś tam prowincjonalna, lecz Wielka i Ojczyźniana. Przy okazji warto zwrócić uwagę na to nazewnictwo ludziom małej wiary, którzy nie potrafią docenić horyzontów komunistów i z tego powodu wydaje im się, że myśl lewicowa wyklucza nacjonalizm. Otóż, jak widać po nazwie, nie wyklucza – świętuje się Wielką Wojnę Ojczyźnianą, a nie Wielką Wojnę Internacjonalistyczną. Wracając do rzeczy: obawiam się, że i w tym przypadku Pan Prezydent Miedwiediew przesadził ze skromnością – najwyraźniej jednak cały czas odnosił się do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej a nie całej II wojny światowej, ponieważ nie wspomniał o aktach heroizmu swojego narodu z lat 1939-1940. Szkoda, wszak jest się czym chwalić: bohaterska napaść na pańską Polskę, jeszcze bardziej bohaterska agresja na białofińską soldateskę niecałe trzy miesiące później, pełna męstwa aneksja republik nadbałtyckich, nieustraszony zabór Besarabii… Weteranom tych kampanii łza zapewne kręciła się w oku – ich poświęcenie cały czas jest niedocenione. No a skoro Rosja pozwala kwestionować bohaterstwa swojego naroduw tym okresie, to Pan Prezydent nie powinien się dziwić rozzuchwaleniu brutalnych, pełnych złości agresywnych fałszerzy historii Przydałoby się jakieś nowe święto upamiętniające napaść na Polskę, na przykład Dzień Wolności (17 września), Dzień Wyzwolenia (15 czerwca) czy Dzień – nomen omen - Bohaterstwa (30 listopada).

Nie wyjaśniliśmy jeszcze należycie, dlaczego JE Miedwiediew ma stuprocentową słuszność nazywając Rosjan narodem bohaterskim w kontekście Wielkiej Wojny Ojczyźnianej czy nawet tej, jak jej tam… acha, II wojny. W czasie WWO ZSRS stracił w zabitych ponad 13 milionów żołnierzy, niemal dwa razy więcej niż wyniosły łączne straty wojskowych i cywili III Rzeszy. Dość powiedzieć, że z 4 milionów żołnierzy, którzy stanowili pierwszy i drugi rzut strategiczny Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej w czerwcu 1941 roku, wojnę przeżyło 3 procent. Cała kadrowa armia ZSRS została unicestwiona w kilka miesięcy, później walkę toczyli rezerwiści, studenci, zmobilizowani więźniowie, kobiety, psy i wszyscy inni, których udało się zagnać między Niemców a oddziały zaporowe NKWD, zagrzewające do okazywania bohaterstwa seriami z karabinów maszynowych w plecy. Z każdych dziesięciu rekrutów powołanych do wojska po katastrofie z 1941 roku ocalało dwóch. Dlatego właśnie Pan Prezydent Miedwiediew ma pełne prawo wychwalać bohaterstwo narodu rosyjskiego – przeżyć służbę wojskową w szeregach Armii Czerwonej to naprawdę ZWYCIĘSTWO...

Brak głosów

Komentarze

Jak liczysz RONA ,te "poradzieckie" Waffen SS, lokalne policje itd? Jako straty ZSRR? - w końcu to też, koło 1.5 mln...

Vote up!
0
Vote down!
0
#19781