Senat zdecyduje o wolności zgromadzeń

Obrazek użytkownika kataryna

<p> Nawiązując do niespodziewanie gorącej dyskusji o lemingach, gdybym sama miała wskazać cechy leminga, to jest to ktoś komu można wmówić, że jak mu władza ogranicza jego konstytucyjne prawo, to robi to dla jego dobra. </p> <p> Pojutrze Senat zajmie się prezydenckim projektem ustawy prawo o zgromadzeniach, zgodnie oprotestowanym nie tylko przez środowisko organizacji pozarządowych (a to one najczęściej z tego prawa korzystają), ale także "zwykłych" obywateli. Nikt się tymi głosami nie przejął i prezydencki projekt w ekspresowym tempie kończy swoją legislacyjną drogę. Na jutro organizacje zajmujące się prawami obywatelskimi zaplanowały kolejną konferencję prasową (o godz. 10.00, zaproszenie niżej). Sprawa wydaje się przesądzona, i może żadne apele do rozsądku "izby refleksji" już nie pomogą, ale jeśli ważą się losy tak ważnego dla demokracji prawa jak wolność zgromadzeń, nigdy dość kwękolenia. </p> <p>Jeśli za kilka lat ustawa podzieli w Trybunale Konstytucyjnym - bo że tam trafi jest więcej niż pewne - los ustawy o ogródkach działkowych, nikt nie będzie mógł udawać, że sobie nie zdawał sprawy jaki to bubel, bo o ustawie napisano i powiedziano już chyba wszystko (najpełniejsze zestawienie ocen, opinii i najważniejszych zarzutów można znaleźć na portalu organizacji strażniczych www.watchdog.org.pl, link poniżej). Mając większość w Sejmie i Senacie, oraz swojego prezydenta, można tę ustawę - każdą ustawę - bez problemu przepchnąć przez proces legislacyjny, ale może to być pyrrusowe zwycięstwo. </p> <p>Skoro jednak nie wszystko jeszcze - przynajmniej formalnie - stracone, wrócę do niedawnej wypowiedzi marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który zresztą jest też przewodniczącym parlamentarnego zespołu do spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi i choćby z tego tytułu powinien być szczególnie wyczulony na głosy strony społecznej. W wywiadzie jakiego Borusewicz udzielił kilka czy kilkanaście dni temu pojawia się cień nadziei na senackie poprawki w niektórych zapisach, oraz bardzo stanowcze wsparcie zapisu szczególnie kontrowersyjnego.</p> <p> Bogdan Borusewicz:   Otóż tutaj mamy pewne obawy teoretyczne, a jednocześnie mamy już praktykę, którą widzieliśmy i znamy. Dla mnie to jest zupełnie zrozumiałe, że  nie można dopuszczać do tego, aby dwie demonstracje były w tym samym miejscu, w tym samym czasie dwie, trzy, cztery demonstracje , bo przecież to nie chodzi tylko o dwie demonstracje, były różne sytuacje. Kiedy kontrdemonstracje były planowane po to, żeby doprowadzić do starcia z demonstracją, tak? Nie było to wprost powiedziane, ale dla mnie, kiedy obserwuję to życie publiczne, były dla mnie jasne takie sytuacje. I to akurat jest zrozumiałe dla mnie, nie jest kontrowersyjne. (...) Odrzucam [zarzuty, że ustawa to kaganiec na demokrację] w państwie demokratycznym jednak muszą być regulacje, które chronią obywateli, a dotychczasowy przepis absolutnie nie daje organom, które rejestrują w zasadzie notyfikowane demonstracje do decyzji r ozdzielenia tych demonstracji. Więc  przepis, który mówi obecnie, że można zakazać demonstracji, kiedy jest groźba dla życia lub zdrowia, to jest przepis, który sprawia, że w zasadzie takie sytuacje, kiedy jest zbieg w czasie i w miejscu demonstracji, nie można regulować, dlatego że trzeba mieć pewność albo trzeba udowodnić, że ktoś ma zamiar przyjść z siekierami albo z bronią, żeby zakazać demonstracji. Otóż takich możliwości ustaleń i wcześniejszych ... znaczy ustaleń, możemy być państwem policyjnym, ale (...)  ja uważam, że to [zmiany proponowane w ustawie] jest słuszne, zaś  inne sprawy oczywiście mogą być regulowane, tam czas zgłaszania, odpowiedzi i tak dalej, te terminy, to jest sprawa do zmiany, do uregulowania, można skrócić terminy , zaś uważam słuszne wyposażenie organów w możliwość rozdzielenia demonstracji, tak, żeby uniknąć awantur, uniknąć starć, bo policja oczywiście może rozdzielać, może wkraczać, ale policja może wkroczyć post factum, a nie przed. Lepiej zapobiegać niż potem leczyć.</p> <p> Wypowiedź Borusewicza z jednej strony daje nadzieję, że na etapie senackim możliwe są jeszcze jakieś modyfikacje zapisanych w ustawie terminów (dzisiaj planowane zgromadzenie trzeba zgłaszać z trzydniowym wyprzedzeniem, nowelizacja zakłada wydłużenie tego terminu do sześciu dni), ale niestety potwierdza sztywne stanowisko w sprawie innego bardzo kontrowersyjnego zapisu umożliwiającego zakazanie zorganizowania zgromadzenia  "jeżeli w tym samym czasie i miejscu lub na trasie przejścia zgłoszonych zostało 2 lub więcej zgromadzeń i nie jest możliwe ich oddzielenie lub odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach, organ gminy niezwłocznie wzywa organizatora zgromadzenia zgłoszonego później do dokonania zmiany czasu lub miejsca zgromadzenia albo trasy przejścia uczestników"). Widz, który oglądał w telewizji mrożące krew w żyłach sceny ze starcia Marszu Niepodległości z Kolorową Niepodległą, czy choćby niedawnego "przemarszu" rosyjskich kibiców (niebędącego zresztą formalnie zgromadzeniem) z naszymi chuliganami, może uznać, że zapis jest sensowny bo pozwoli przeciwdziałać burdom. Nic bardziej błędnego, jeśli ktoś zechce zorganizować burdy, to po prostu kontrmanifestacji nie zgłosi (tak zresztą było w tym przypadku). Nie ulega natomiast wątpliwości, że jest to zapis, który ułatwi władzy - każdej władzy - ograniczanie korzystania z wolności zgromadzeń. Jeśli tylko będzie miała pretekst, a tego dostarczą jej sami chętni do gromadzenia się.</p> <p>Jak w praktyce może wyglądać działanie tego zapisu o niepokrywaniu się zgromadzeń, możemy sobie łatwo wyobrazić zaglądając na stronę z wykazem zgromadzeń publicznych zgłoszonych w Warszawie w czerwcu (lista tutaj). W czerwcu Stowarzyszenie Solidarni 2010 zgłosili mianowicie 30 zgromadzeń publicznych - codziennie, w godz. 12-22 na Krakowskim Przedmieściu mieli "zaklepane" zgromadzenie publiczne. Gdyby już teraz obowiązywała nowa ustawa, władze Warszawy mogłyby pod tym pretekstem odmówić zgody na wszystkie inne zgromadzenia pod Pałacem Prezydenckim, chyba, że ktoś dałby się radę wcisnąć na godziny między 22 a 12. Zgromadzenie publiczne może zgłosić każdy - organizacja, osoba - nowa ustawa umożliwi więc trwałe zablokowanie możliwości demonstrowania tym, z którymi się nie zgadzam. Nie popieram postulatu związków partnerskich? Proszę bardzo, zgłaszam w Ratuszu jako osoba prywatna na miesiąc z góry codzienne (i całodzienne) zgromadzenia "Nie dla związków partnerskich" pod Sejmem, Kancelarią Premiera, Kancelarią Prezydenta (i gdzie tam sobie chcę, bo przecież to, że zgłoszę nie znaczy, że muszę potem coś faktycznie robić) i niech sobie zwolennicy związków partnerskich szukają miejsca na swoje demonstracje na Tarchominie albo w innych Włochach. Popieram in vitro? Zaklepuję z odpowiednim wyprzedzeniem wszystkie atrakcyjne miejsca w Warszawie, i przeciwnicy mają kłopot. Że to czysto teoretyczne? Być może, ale praktyka jest raczej taka, że każda luka w prawie jest eksploatowana do bólu. A ten zapis umożliwia faktyczne blokowanie demonstracji bez konieczności wychodzenia na ulicę. Wystarczy papier do urzędu. </p> <p>To oczywiście przykład mocno przesadzony, przecież ustawa mówi, że władza może ale nie musi. I może władza wcale nie będzie chciała, ale który urzędnik weźmie na siebie odpowiedzialność za nieskorzystanie z prawa do zakazania nakładających się na siebie demonstracji, gdy ustawodawca mu je dał argumentując, że to dla dobra obywatela? Ja tam nie mam zaufania do władzy, gdy sięga po moje konstytucyjne prawa, a to co się dzieje z dostępem do informacji publicznej po przepchniętej z podobną determinacją poprawce Rockiego pokazuje, że jak władza czegoś bardzo, bardzo chce, to zazwyczaj potem chętnie z tego korzysta. I nie mam tutaj złudzeń - każda władza. Dzisiaj to Platforma chce ograniczać prawa obywatelskie, a opozycja ich broni, ale przecież tylko dlatego, że tak akurat są teraz rozdzielone role w politycznym teatrze. Nie wierzę, że są politycy, dla których demokracja jest ważniejsza niż władza i będą się samoograniczać. W tej sprawie, tak jak w każdej gdzie chodzi o nasze - obywateli - prawa, politycy są zawsze po drugiej stronie. Nie bez powodu nikt jeszcze nie wykreślił z kodeksu karnego przepisu karzącego za znieważenie władzy, choć każdy gdy jest w opozycji to postuluje. </p> <p> </p> <p>Zaproszenie na konferencję prasową</p> <p>Media i dokumenty o projekcie ustawy o zgromadzeniach</p> <p>Wywiad z Borusewiczem</p>

Brak głosów

Komentarze

Borusweicz niech się zamknie. Dość go mam, szczególnie po tym co zrobił w sprawie przymusowych szczepień dla wszystkich. Hańba!

Vote up!
0
Vote down!
0
#275413

ta władza już nie ma się w co przetransformować jak socjalizm w demokrację, tylko że rewolucja to już co innego znaczy to powolne wymieranie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#275415