Przełom w śledztwie ws. zabójstwa Olewnika!
Krzywdzące okazały się oskarżenia jakoby nic nie działo się w śledztwie w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Młyny sprawiedliwości mielą powoli ale mielą. Właśnie zmieliły Włodzimierza Olewnika, ojca zamordowanego Krzysztofa, który usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej prokuratora a to jeszcze nie koniec bo jak donosi niezawodny Dziennik, chłopaki od Ćwiąkalskiego zamierzają przyjrzeć się także interesom Olewnika. Wyć się chce.
Włodzimierz Olewnik: Zobaczyłem dokumenty świadczące o tym, że syn mógł żyć. To był odruch rozpaczy. Chwyciłem prokuratora i spytałem jak to jest możliwe, że syna można było uratować. Prokurator zachował się bardzo prowokująco. Pytał, a co ja mogłem zrobić?
Po wizycie w prokuraturze Olewnik wystosował dramatyczny apel do "wszystkich świętych", w którym pisał "Podejrzewam, że w uprowadzenie zamieszane są osoby związane z organami wymiaru sprawiedliwości a być może organami władzy państwowej w Polsce" i błagał o pomoc, obronę przed tym co określał jako "zastraszanie" oraz "pastwienie się i maltretowanie psychiczne". I się doczekał pomocy, takiej na jaką stać polski wymiar sprawiedliwości. Na razie to tylko zarzut napaści ale jak będzie dalej podskakiwał to zarzutów może być więcej i mogą się szybko zamienić w wyroki. W tym kraju od czasów niszczenia Kluski nic się nie zmieniło.
Oczywiście, żeby nie było, że prokuratura gnębi starszego wiekiem ojca ofiary, której śmierci można było zapobiec, uruchomiono działania osłonowe. Jakiś anonimowy "wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości" uprzejmie donosi za pośrednictwem niezawodnego Dziennika, że Olewnikowie, stary i młody, nie tacy znowuż święci, żeby ich bardzo żałować.
Dziennik: "Nie spodobało mu się to, co tam zobaczył. Chciał wyrwać, zniszczyć kartki. Wtedy interweniował prokurator, który chciał zapobiec zniszczeniu dowodów" - mówi nam wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, część dokumentów w niekorzystnym świetle przedstawia samego Krzysztofa Olewnika oraz innych członków rodziny. Chodzi o szerokie znajomości, jakie miał porwany i zabity biznesmen wśród mafiosów. "Wśród analiz są i takie, według których część winy za tragedię ponosi rodzina Olewników. Chodzi o to, że zawierzyli prywatnym detektywom, m.in Krzysztofowi Rutkowskiemu, i nie informowali o wszystkim policjantów" - mówi nasz rozmówca.
Jeszcze parę wizyt anonimowych urzędników Ćwiąkalskiego w Dzienniku i może uda się na rodzinę Olewników zwalić całą winę. A ja bym chciała wiedzieć,:
Dlaczego, jeśli Olewnik chciał zniszczyć akta śledztwa, nie został oskarżony właśnie o to tylko o naruszenie nietykalności cielesnej prokuratora?
Dlaczego wątek rzekomego niszczenia akt pojawia się dopiero w dniu kiedy Olewnik usłyszał zarzuty choć "napad" miał miejsce jakiś czas temu i sprawa była wielokrotnie komentowana?
Dlaczego "wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości" boi się powiedzieć to wszystko pod nazwiskiem?
Dlaczego PO-SLD tak bardzo boją się komisji śledczej skoro może ona zdjąć część winy z wymiaru sprawiedliwości i uciszyć Olewnikó?
No i wreszcie, dlaczego o winie samych Olewników słyszymy dopiero teraz, po tylu latach, a wcześniej politycy tylko się tłumaczyli.
Nie wiem co jest bardziej obrzydliwe, szukanie haka na starego Olewnika czy anonimowe puszczanie plotek oskarżających rodzinę o udział w tragedii syna przez "wysokich rangą" ludzi Ćwiąkalskiego. Bardzo jestem ciekawa czy, a jeśli tak to w jaki sposób, dziennikarz te informacje urzędnika ministerstwa zweryfikował. Bo chyba nie oskarża publicznie i tak już udręczonej rodziny wyłącznie na podstawie informacji bojącego się przedstawić urzędnika skompromitowanej w śledztwie instytucji.
Włodzimierz Olewnik: Zobaczyłem dokumenty świadczące o tym, że syn mógł żyć. To był odruch rozpaczy. Chwyciłem prokuratora i spytałem jak to jest możliwe, że syna można było uratować. Prokurator zachował się bardzo prowokująco. Pytał, a co ja mogłem zrobić?
Po wizycie w prokuraturze Olewnik wystosował dramatyczny apel do "wszystkich świętych", w którym pisał "Podejrzewam, że w uprowadzenie zamieszane są osoby związane z organami wymiaru sprawiedliwości a być może organami władzy państwowej w Polsce" i błagał o pomoc, obronę przed tym co określał jako "zastraszanie" oraz "pastwienie się i maltretowanie psychiczne". I się doczekał pomocy, takiej na jaką stać polski wymiar sprawiedliwości. Na razie to tylko zarzut napaści ale jak będzie dalej podskakiwał to zarzutów może być więcej i mogą się szybko zamienić w wyroki. W tym kraju od czasów niszczenia Kluski nic się nie zmieniło.
Oczywiście, żeby nie było, że prokuratura gnębi starszego wiekiem ojca ofiary, której śmierci można było zapobiec, uruchomiono działania osłonowe. Jakiś anonimowy "wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości" uprzejmie donosi za pośrednictwem niezawodnego Dziennika, że Olewnikowie, stary i młody, nie tacy znowuż święci, żeby ich bardzo żałować.
Dziennik: "Nie spodobało mu się to, co tam zobaczył. Chciał wyrwać, zniszczyć kartki. Wtedy interweniował prokurator, który chciał zapobiec zniszczeniu dowodów" - mówi nam wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, część dokumentów w niekorzystnym świetle przedstawia samego Krzysztofa Olewnika oraz innych członków rodziny. Chodzi o szerokie znajomości, jakie miał porwany i zabity biznesmen wśród mafiosów. "Wśród analiz są i takie, według których część winy za tragedię ponosi rodzina Olewników. Chodzi o to, że zawierzyli prywatnym detektywom, m.in Krzysztofowi Rutkowskiemu, i nie informowali o wszystkim policjantów" - mówi nasz rozmówca.
Jeszcze parę wizyt anonimowych urzędników Ćwiąkalskiego w Dzienniku i może uda się na rodzinę Olewników zwalić całą winę. A ja bym chciała wiedzieć,:
Dlaczego, jeśli Olewnik chciał zniszczyć akta śledztwa, nie został oskarżony właśnie o to tylko o naruszenie nietykalności cielesnej prokuratora?
Dlaczego wątek rzekomego niszczenia akt pojawia się dopiero w dniu kiedy Olewnik usłyszał zarzuty choć "napad" miał miejsce jakiś czas temu i sprawa była wielokrotnie komentowana?
Dlaczego "wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości" boi się powiedzieć to wszystko pod nazwiskiem?
Dlaczego PO-SLD tak bardzo boją się komisji śledczej skoro może ona zdjąć część winy z wymiaru sprawiedliwości i uciszyć Olewnikó?
No i wreszcie, dlaczego o winie samych Olewników słyszymy dopiero teraz, po tylu latach, a wcześniej politycy tylko się tłumaczyli.
Nie wiem co jest bardziej obrzydliwe, szukanie haka na starego Olewnika czy anonimowe puszczanie plotek oskarżających rodzinę o udział w tragedii syna przez "wysokich rangą" ludzi Ćwiąkalskiego. Bardzo jestem ciekawa czy, a jeśli tak to w jaki sposób, dziennikarz te informacje urzędnika ministerstwa zweryfikował. Bo chyba nie oskarża publicznie i tak już udręczonej rodziny wyłącznie na podstawie informacji bojącego się przedstawić urzędnika skompromitowanej w śledztwie instytucji.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 630 odsłon