Agata na aborcyjnym froncie - podsumowanie

Obrazek użytkownika kataryna

Michał Karnowski : Są historie, które redakcje wyrywają sobie z rąk: byliśmy pierwsi. Ale historia 14-letniej Agaty należy do innej kategorii. Coraz bardziej parzy, coraz bardziej zawstydza, coraz mocniej obciąża dziennikarskie sumienia. I jest to historia w pełni będąca dziełem Gazety Wyborczej. Obiecałam sobie, że już o sprawie Agaty nie napiszę bo tematy społeczne to nie moja działka ale nie mogę sobie odmówić małego podsumowania, wcale zresztą nie o aborcji ale o tym czego byliśmy świadkami przez ostatnich kilkanaście dni. Pluralizm naszych mediów osiągnął już taki stopień zaawansowania, że ta sama historia w każdej gazecie może wyglądać całkowicie inaczej a dziennikarze nie są się w stanie zgodzić nawet co do najprostszych faktów, o interpretacjach nie wspominając. Czytelnik, któremu nie wystarcza przyjęcie za własne sądów, które wyczytał w swojej gazecie i chciałby po prostu wiedzieć jak było jest skazany na szperanie po różnych gazetach i samodzielne układanie sobie obrazu sytuacji na podstawie setek często niepasujących do siebie kawałków. Przedstawiam zatem moją rekonstrukcję sprawy samej Agaty, tak ją sobie ułożyłam z tego co wyczytałam w Gazecie Wyborczej, Dzienniku, Rzepie, Newsweeku, innych mediach oraz na blogu samej Agaty. Agata ma chłopaka. Jak na pierwszą miłość trwa bardzo długo, jest z nim już 20 miesięcy i chyba jest bardzo zakochana, do dzisiaj nie usunęła ze swojego bloga jego zdjęć i swoich z nim zdjęć. Wiosną coś się zaczyna psuć, chyba nawet zrywają ze sobą. Agata zachodzi w ciążę. Z chłopakiem w którym była długo bardzo zakochana. Czy to był gwałt? Tego się raczej nie dowiemy bo o ile wiem prokuratura nie prowadzi
żadnego postępowania w tej sprawie, choć matka Agaty o rzekomym gwałcie
na córce ( "Znaczy ja mówię gwałt. Bo to zależy, jak kto to rozumie. Córka
powiedziała, że tego nie chciała, nie zgodziła się, więc dla mnie to
gwałt" ) wiedziała
już dobę po nim, kiedy można było przeprowadzić obdukcję, ustalić fakty
i ukarać sprawcę (nie jestem prawnikiem ale zakładam, że gwałciciela
można jakoś ukarać nawet jeśli ma tylko 15 lat). Co matka Agaty zrobiła
gdy dowiedziała się o gwałcie na córce? Zaprowadziła ją na obdukcję? Do
prokuratora? Do terapeuty? Jakie wsparcie od matki dostała Agata w
sytuacji z którą trudno byłoby sobie poradzić nawet dorosłej kobiecie?
To wbrew pozorom istotne pytania bo jeśli matka Agaty nie zrobiła nic w
sprawie gwałtu to znaczy, że albo nie uwierzyła córce, albo się gwałtem
niespecjalnie przejęła. Przyznając jej prawo do decydowania o życiu
córki i jej dziecka powinniśmy wiedzieć jak do tej pory radziła sobie
ze wspieraniem córki w najtrudniejszych momentach. Zwłaszcza jeśli
wiele wskazuje na to, że sobie nie radziła. Agata woła o pomoc. Choć ciąża jest niechciana a najprostsze rozwiązanie - aborcja - w zasięgu ręki, Agata waha się, chce urodzić dziecko. I rozpaczliwie woła o pomoc obcych - koleżanki, nauczycieli, pedagoga. Nie chce usunąć a sama nie umie przekonać matki, matka chce aborcji. Dyrektor szkoły do której chodziła Agata: "Dochodziły do nas bardzo niepokojące sygnały, że z dziewczynką dzieje się coś złego. (...) Wiedzieliśmy, że jest w ciąży i że jej matka nie najlepiej znosi tę sytuację. Dziewczyna zwierzała się pedagogowi szkolnemu i swojej nauczycielce, że jest naciskana, aby usunąć ciążę. Tymczasem ona chciała je urodzić". Agata przegrywa po raz pierwszy. Nie udało się przekonać matki. Agata pisze na gadu-gadu "Jedyne co jeśli chcę utrzymać tę ciążę muszę się wyprowadzić :(" . Matka Agaty załatwia w prokuraturze "kwit" na aborcję i umawia wizytę w szpitalu. Agata esemesuje do koleżanki: "Dziękuję ci za to, że powiedziałaś pani X. Dziękuję ci za to, że próbowałaś mi (nam?) pomóc ale na nic to się zdało. Jutro mam aborcję w szpitalu na Lubartowskiej, nie mogę zrobić już nic, nie chcę tego. Mam tylko nadzieję, że po tym wszystkim nie popadnę w depresję i nie zrobię sobie krzywdy". Agata dostrzega szansę. W szpitalu na Lubartowskiej rozmowa z lekarką i księdzem przywraca Agacie nadzieję na uratowanie dziecka, Agata wycofuje zgodę na aborcję a bez tej zgody nie można przeprowadzić aborcji. Wiceprezes Sądu Rejonowego w Lublinie Mariusz Tchórzewski: "Lubelskie szpitale nie wykonały aborcji z powodu braku zgody dziewczyny". Matka Agaty szuka wsparcia. Zgłasza się do Wandy Nowickiej, ta pomaga znaleźć nowy szpital ale pozostaje jeszcze problem oporu Agaty, Wanda Nowicka poskarży się później mediach: "Dziewczyna dostaje SMS-y od obrońców
życia, że powinna urodzić. Robią jej pranie mózgu. Moim zdaniem
rozmawia tylko z psychologami wskazywanymi przez organizacje
prorodzinne. Jak ma podjąć świadomą decyzję?". "Ma podjąć" decyzję? Przecież jest już po pierwszej próbie przeprowadzenia aborcji. Agata przegrywa po raz drugi ale nie do końca. Matka przywozi Agatę na Inflancką, w ślad za nimi w szpitalu zjawiają się też działacze ruchów antyaborcyjnych - ksiądz Podstawka, Hanna Wujkowska, Maria Bienkiewicz. Ta ostatnia powie później Newsweekowi "Kiedy przyszłam do szpitala na Inflandzkiej okazało się, że nie mam z
nią o czym rozmawiać. Była zdecydowana, że urodzi. Byłam u niej może 10
minut ". Życie Warszawy tak opisuje to co się stało w szpitalu: "Z ustaleń policji wynika, że wczoraj do szpitala przyjechała
czternastoletnia ciężarna z Lublina, która chciała poddać się aborcji.
Ojcem dziecka miał być jej rówieśnik. Ponieważ w Polsce prawo zabrania
współżycia seksualnego z osobą poniżej 15. roku, w takim przypadku
zezwala się na przerwanie ciąży. Jednak dziewczynka nie miała ze sobą
wymaganych dokumentów i zabiegu nie przeprowadzono. Za czternastolatką
przyjechali do lecznicy przeciwnicy aborcji. To prawdopodobnie oni
powiadomili policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W szpitalu
pojawili się też zwolennicy aborcji. Z relacji policjantów wynika, że
między obiema grupami doszło do ostrej wymiany zdań". Ta relacja jest ważna bo to na nią powoływał się później Seweryn Blumsztajn tłumacząc skąd Gazeta dowiedziała się o sprawie gdy rozpoczynała swoją kampanię. Oczywiście ta notka kiepsko nadaje się do rozkręcenia angażującej całą Polskę kampanii proaborcyjnej więc już na początku fakty zostały nieco podrasowane, Gazeta jest mistrzem grania na emocjach. A że z nastolatki będącej w ciąży z rówieśnikiem, na dodatek chcącej urodzić, raczej nie da się zrobić ikony walki o aborcję, Agnieszka Pochrzęst musiała trochę porzeźbić. Gazeta Wyborcza wkracza do akcji. "14-letnia Agata ma prawo do legalnej aborcji, gdyż jej ciąża jest
wynikiem gwałtu. Potwierdziła to lubelska prokuratura. (?) Podczas
rozmowy dziewczyny i jej matki z ordynatorem nagle pojawił się ksiądz.
Zaczął przekonywać nieletnią, że powinna urodzić. Od tej pory księża,
kobiety i psycholodzy z organizacji antyaborcyjnych nie dają jej
spokoju" . A potem już pisze się samo, mamy więc mrożące krew w żyłach opowieści o "piekle" jakie urządzili Agacie antyaborcjoniści, o "zaszczuwaniu" jej. Gdy kilka dni później przychodzi doprecyzować to rzekome "zaszczuwanie" okazuje się, że miało ono formę smsów w rodzaju "Uratuj swojego maluszka". Na samych artykułach o Agacie w Gazecie można się doktoryzować z medialnych manipulacji. Zaszczuwanie i wspieranie. Czasami "zaszczuwanie" jest wyjątkowo podłe. Jakiś anonimowy człowiek proponuje Agacie wsparcie finansowe w wysokości 50 000 zł gdyby chciała urodzić i potrzebowała pieniędzy na początek. Bezczelność. Oferty pomocy płyną za to ze strony wrażliwej społecznie lewicy. Miller, Urban i Nowicka proponują pieniądze na aborcję za granicą, Napieralski pomoc prawną w wywalczeniu aborcji w Polsce. I choć będą powtarzać, że nie są za aborcją tylko za wolnym wyborem, ich pomoc dotyczy tylko jednego z wyborów - aborcji. Ofert pomocy na wypadek gdyby zechciała urodzić ze strony lewicy brak. Pod sejmem zjawiają się feministki od Nowickiej z transparentami wsparcia dla Agaty choć akurat w przeprowadzeniu aborcji Agata wsparcia nie potrzebuje - gdyby jej chciała byłaby już dawno po bo przecież właśnie wycofanie zgody Agaty było powodem odstąpienia od aborcji. Matka Agaty dostaje potężne i publiczne wsparcie. Pod hasłami obrony prawa Agaty do wolnego wyboru przeprowadzono zmasowaną akcję wymuszania na niej wyboru, którego nie chciała, gnojąc po drodze ludzi, którzy mieli czelność wysłuchać Agaty. A`jutro ci, którzy od kilkunastu dni wspierali prawo matki do wymuszenia aborcji na córce wrócą do pomysłów karania rodziców za klapsa, bo klaps, w przeciwieństwie do wymuszenia aborcji jest ogromną krzywdą. Ta medialno-polityczna kampania na rzecz zmuszenia Agaty do tego do
czego matka sama nie była w stanie jej zmusić była czymś wyjątkowo
obrzydliwym nawet jak na polskie standardy. Agata ostatecznie przegrywa. Dzień po pisze na swoim blogu "Najgorszy sen się spełnił". Agata żyje dalej. I szczerze mówiąc trudno mi sobie nawet wyobrazić jak to jej życie będzie wyglądać. Mam nadzieję, że sobie z tym wszystkim poradzi choć nawet dorosłemu byłoby ciężko z takimi przeżyciami i z taką sławą. Zastanawiam się tylko jak się dzisiaj czują pomocnicy jej matki - Pochrzęst, Szlachetka, Pacewicz, Nowicka i inni. Wyrzutów sumienia raczej nie mają bo gdyby przejmowali się Agatą to by w tym nie wzięli udziału. Więc może chociaż strach? Strach, że za kilka-kilkanaście lat dorosła już Agata zechce spojrzeć im w oczy? "Dziękuję ci za to, że powiedziałaś
pani X. Dziękuję ci za to, że próbowałaś mi (nam?) pomóc ale na nic to
się zdało. Jutro mam aborcję w szpitalu na Lubartowskiej, nie mogę
zrobić już nic, nie chcę tego. Mam tylko nadzieję, że po tym wszystkim
nie popadnę w depresję i nie zrobię sobie krzywdy" Tak Agata dziękowała koleżance, która szukała dla niej wsparcia u nauczycieli. Jak podziękuje Pochrzęst, Nowickiej, Szlachetce, Pacewiczowi, Gretkowskiej, Środzie i innym "obrońcom " gdy sobie przeczyta te wszystkie artykuły i zrozumie jak i do czego jej użyli? Gdy dorośnie, usamodzielni się i będzie mogła sobie pozwolić na publiczną szczerość nie przejmując się tym czy się mamie spodoba? Z dzieckiem Agaty udało się wygrać ale Agata została i powinna się im śnić po nocach. "Celownik" o AgacieWywiad z Marią BienkiewiczKsiądz Podstawka odpowiada na oskarżenia

Brak głosów