Kwadratura trójkąta

Jeśli Tusk miał dziadka w Wermachcie, to gdzie Komorowski miał babkę? W moskiewskim bu.delu? Polskę nazywano, z dumą, przedmurzem chrześcijaństwa i Europy, a złośliwcy dodawali, że jest ono obrotowe… Bywaliśmy zwornikiem kultur (nie mylić ze zwieraczem, szczególnie dziś!), jesteśmy… No kim, jesteśmy????

Nie alfonsem, bo ten ma władzę nad ku.ewkami i czerpie zyski z cudzych stosunków? Właścicielem hotelu „na godziny”? Też nie…

W każdym razie trójkąt to nie małżeństwo, a czworokąt, to nie musi być wcale seks grupowy, dający satysfakcje wszystkim.

Trójkąt weimarski był jakimś dziwacznym tworem – silni Niemcy, słabi, ale równie nacjonalistyczni i cyniczni, imperialistyczni Francuzi oraz…. hmmmm… Polska. Bez imperialistycznej (kiedyś), zbyt dumnej, zbyt liberalnej i niezależnej (jak to wyspa) i zbyt związanej z USA Anglii. Teraz zamieni się w sensowniejszy, choć nadal dziwny, czworokąt, w którym Francja posłuży za…. „damę o negocjowalnej cnocie”, a Tusk z Komorowskim, warując pod drzwiami, ganiać będą po szampana na każde gwizdnięcie ze wschodu, czy zachodu, a może nawet zostaną zaproszeni, żeby podziwiać jurność i wielkość… interesów.

Niektórzy zastanawiają się, (jak Migalski), czy Komorowski jest głupi, czy tylko leniwy, a ma głupich doradców? Nikt nie rozważa, a przynajmniej nie odważy powiedzieć tego głośno, kto jest zdrajcą, albo agentem? Sam prezydent, który dostał stanowisko na zasadzie (co sam powiedział) „zwycięzca (!!??) bierze wszystko”, jego „doradcy” (w sumie śmieszna banda), czy jakieś inne (tajne) osoby, które zrobiły z tego pajaca prezydenta RP i obsadziły inne urzędy laleczkami i misiami.

Wiecie co? Najbardziej boli mnie, że służby służbami, a mamy sejm, premiera i prezydenta wybranych „temi ręcami”. Naszymi.