Rutinoscorbin wróć!
Przechodząc prawie miesiąc temu przez stronę /zupełnie jak przez ulicę/ Wirtualnej otworzyłem – gdyż nie sposób nie potknąć się co parę dni o kolejny sondaż przedwyborczy, bo żółta koszulka przechodzi z zawodnika na zawodnika - wiadomość pt. Sondaż WP.PL: Platforma tylko 2 punkty proc. za PiS.
Zajrzałem. Na stronie dwa ładne wykresy słupkowe, z których pierwszy – i o nim wspomnę – zatytułowany był: Na którą z partii oddał/a/by pan/i/ swój głos?
Słupki i cyfry „mówią” tak:
PiS – 28%, PO – 26%, potem Byłe Komuchy – 12%, i dalej
Peesele – 5%, Palikoty – 5%, Korwiny – 4%, Gowiny – 3%, Kowale – 2%, a na szarym końcu - szok. Nowa partia i nie wiedzieć dlaczego umieszczona na końcu – partia Nie wiem/Trudno powiedzieć, i aż 15%!
15% to trzecie miejsce!
To nowość na naszym jarmarku politycznym chyba nie jest – istnieli od samego początku budowania sondaży.
Ich program jest niezmienny. A jaki? Wystarczy zapytać.
Odpowiedź od samego początku zgodna z programem czyli: Nie wiem. Trudno powiedzieć.
I to jest budujące. Pomimo zmian politycznych, koniunktury i pogody stale to samo: Nie wiem. Trudno powiedzieć.
Szanse nowej partii są takie same jak i innych: Nie wiem. Trudno powiedzieć, z tym, że ta właśnie partia ma największą szansę stać się czarnym koniem każdych wyborów. Z jakich powodów?
Właśnie z takich - nie wiem, trudno powiedzieć.
Jedno wiadomo: już w tej chwili można powiedzieć z pewnością – będą finansowani ze Skarbu Państwa bo przekroczyli próg 5%. I to jest najważniejsze.
Teraz miejsce na refleksję, która wyłania się z takiego dokumentu: Komunikat Państwowej Komisji Wyborczej z 15.04.2013 r. w sprawie sprawozdań o źródłach pozyskania środków finansowych przez partie polityczne w 2012 r., opublikowanego 4 czerwca 2013 r. pod poz. 489 w Monitorze Polskim.
Otóż drodzy blogujący, piszący i niezadowoleni oraz ci trolujący i lemingujący – mamy w kraju 83 zarejestrowane partie polityczne, na których ciąży obowiązek złożenia sprawozdania rocznego o źródłach pozyskania środków finansowych /w tym przypadku za rok 2012/. W ustawowym terminie złożyło je 72 partie.
Przeglądając listę partii można odnieść wrażenie bogactwa politycznego w naszym kraju, wszak demokracja u nas kwitnie jak wiosenna łąka o czym zresztą bezustannie przekonuje nas medialny magiel.
Można spotkać prawie wszystkie możliwe nazwy odnoszące się do patriotyzmu, polskości, jej obrony i naprawy oraz religii – polskość w mega wymiarze.
Wspomnę tylko na koniec o partiach: Emerytów Rencistów Rzeczypospolitej Polskiej oraz Krajowej Partii Emerytów i Rencistów.
Są też kwiatki – Partia Zielonych, Zieloni 2004 oraz Partia Zielonych Rzeczypospolitej Polskiej, tyle że nie wiem czy one są z naszej Zielonej Wyspy.
Mamy nawet Komunistyczną Partię Polski...
I jeszcze coś – Platforma Obywatelska nazywa się tak: Platforma Obywatelska Rzeczypospolitej Polskiej /skrót PORP/, a Solidarna Polska tak: Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro /skrót SPZZ/. Zastanawia tylko dlaczego partia Polska Jest Najważniejsza nie ma dopełniacza – dla kogo.
Wgłębiając się w ten dokument, w miarę jego zgłębiania, początkowa duma z bujnego życia politycznego zaczyna dość szybko zanikać, by w końcu przejść w głęboką zadumę.
Wygląda na to, że z tym jest podobnie jak z gospodarką – co krok to krzak lub słup, a na polu politycznym zostają tylko te namaszczone medialnie tygrysy partyjne, co to nam tyle razy de pokąsały.
A baranki z lemingami ponownie de nastawiają zamiast pójść w te 15% - NW/TP czyli Nie Wiem/Trudno Powiedzieć.
Trzecia siła! Oczywiście wg sondażowni, gdyż tak naprawdę NW/TP uzbierałoby na starcie ze dwa razy więcej.
Codzienność wtłaczana do głów „twierdzi”, że życie polityczne opiera się na... raz, dwa, trzy, cztery, no ośmiu partiach, a dokument pokazuje coś innego.
To jak to w końcu jest?
Dokument kłamie czy media?
Z przytaczanych sprawozdań można wysnuć porażający wniosek dotyczący finansów partii – za jakie pieniądze bawią się w politykę. I za czyje.
Każde sprawozdanie zawiera 2 tabele /z wyszczególnieniem poszczególnych składników/: Źródła pozyskania środków finansowych /z wyłączeniem Funduszu Wyborczego/ oraz Wpływy i wydatki Funduszu Wyborczego.
Podam tu sumy całkowite w ZLP dla obu tabel /w nawiasie suma dotacji i subwencji/:
Platforma – tab.1 – prawie 55 mln /ok. 47,5 mln/ i tab.2 – 952.256
Prawo – prawie 50 mln /47,3 mln/ i 124.976
Eselde – 15 mln /11,3 mln/ i 259.112
Pesel – 15 mln /12 mln/ i 260.862
Rupal – ok. 8,5 mln /7,3 mln/ i 1.977.019 /wyjątkowo wysoki fundusz wyborczy!/
Gdy w tab.1 odejmiemy wielkość dotacji i subwencji otrzymamy faktyczną kwotę jaką dysponują partie, bo tak naprawdę ta cała reszta czyli dotacje i subwencje to NASZE pieniądze, za które „robią nam politykę”.
A wygląda to tak:
Platforma – 7,3 mln
Prawo – 2,6 mln
Eselde – 3,9 mln
Pesel – 3,0 mln
Rupal – 1,3 mln
Te niemałe kwoty też robią wrażenie, ale dotacje z subwencjami dobijają, a trzeba dodać, że na koncie połowy partii jest kwota rzędu jednego tysiąca złotych.
Wróćmy teraz do „tych” 15%. Gdyby więc przyjąć, że każdy z potencjalnych członków owej partii NW/TP płaci tylko złotówkę miesięcznie na składki, to pierwsza ze wspomnianych tabel mogłaby, bez dotacji i subwencji, mieć wynik ok. 32 mln zł, przy założeniach:
frekwencja wyborcza 50% /czyli ci co głosują/ przy 36 mln, z tego te 15% przy składce rocznej 12 zł.
Prawda jakie to proste?
Szkoda kolejnych zmarnowanych 5 lat do wyborów europejskich, w efekcie pozostawiono nam wybór kandydatów do koryta zamiast tych, którzy będą rzeczywiście pilnować naszych polskich spraw, choć w parlamencie UE to pilnowanie jest niezwykle utrudnione /podałem to w notce „Wybory euroobłudników”/.
Jest jeszcze szansa przed naszymi „podwórkowymi” wyborami za rok.
Nie zmarnujmy tego czasu.
Nie trzeba wielkich haseł, bo nawet już nie o to chodzi, lecz o to, by odgonić świnie od koryta i od niszczenia przyszłości Narodu Polskiego, bo w tym tempie rok 2020 /data w Strategii Rozwoju 2014-2020 naszego kraju/ osiągniemy jako „Grecja bis”.
Hasło pod którym można by się skupić jest dowolne, chociażby takie: Rutinoscorbin wróć! Podobno jest już wycofany ze sprzedaży. Dobry był, ale się zbył...
A potem można przejść do konkretów i powolną odbudowę substancji narodowej.
Na dziś jest to najważniejsze – odsunąć od koryta, bo właśnie od tego trzeba zacząć.
Wszystkich.
Tych co robią nam koło pióra i tych co to chcą nam dobrze zrobić. Chcieli – ale im nie wyszło. Robili to przez 20 lat. Czas na nowych. Może zrobią to lepiej.
I podstawowy warunek:
Każdego można odwołać gdy nie realizuje wymagań tych, którzy go wybrali.
Natychmiast, czyli jak to się elegancko nazywa – bez zbędnej zwłoki.
PS. Nie zawieram tu żadnych „spraw technicznych”, jeno wskazuję na potencjał.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1178 odsłon
Komentarze
Auto dla urzędników ZUS
12 Maja, 2014 - 20:02
Co byłoby największą klęską dla prominentnych urzędników ZUS?
Specyfikacja przetargowa zawiera aż 34 kryteria, które muszą spełniać zaoferowane pojazdy. Już punkt trzeci tej listy bardzo zawęża wybór. Informuje mianowicie, że auto dla VIP-ów z ZUS musi mieć co najmniej 4820 mm długości i minimum 1800 mm szerokości. Wymogi te spełnia tylko Skoda Superb.
Wirus komputerowy, wprowadzający chaos w bazę danych o wysokości świadczeń należnych milionom Polaków? Zbrojny bunt zubożałych emerytów? Ustawa, nakazująca obywatelom powszechne przechodzenie do OFE?
Nie, z tym wszystkim jakoś by sobie poradzili. Najgorszym nieszczęściem byłby szef, wzorujący się na papieżu Franciszku. A zatem wzywający do umiaru, skromności, unikania zbytków, wystrzegania się pożądliwości wobec zbytków i dóbr materialnych.
Taka katastrofa podwładnym urzędniczej elicie tej instytucji najwyraźniej na razie jednak nie grozi, o czym świadczą zarówno luksusowe siedziby ZUS, jak i zakupy równie ekskluzywnych samochodów służbowych. Właśnie zgłoszono kolejne zamówienie, tym razem na czteroletni najem dwóch jednakowych limuzyn na użytek centrali ZUS.
Specyfikacja przetargowa zawiera aż 34 kryteria, które muszą spełniać zaoferowane pojazdy. Już punkt trzeci tej listy bardzo zawęża wybór. Informuje mianowicie, że auto dla VIP-ów z ZUS musi mieć co najmniej 4820 mm długości i minimum 1800 mm szerokości (bez lusterek). Ten wymóg powoduje, że już na starcie odpadają m.in. Toyota Avensis, Skoda Octavia, Honda Accord, Volkswagen Passat, Volvo S60 czy Mercedes klasy C. Są po prostu za krótkie.
W tym miejscu warto zastanowić się nad sensem ustalania minimalnej długości i szerokości służbowego samochodu. Czyżby chodziło o to, by persona z ZUS-u godnie prezentowała się na drodze w swojej limuzynie? Bo raczej nie o komfort podróżowania.
Wiadomo przecież, że decydują o nim nie wymiary zewnętrzne, lecz przestronność wnętrza: ilość miejsca na nogi (najczęściej będąca pochodną rozstawu osi), przestrzeń nad głowami pasażerów, odległości na wysokości ramion itp. To są istotne czynniki, a nie potężne gabaryty, które utrudniają manewrowanie w ruchu miejskim czy znalezienie miejsca do parkowania.
Przyjrzyjmy się niektórym z pozostałych kryteriów wyszczególnionych w specyfikacji przetargowej. Samochód dla centrali ZUS musi zatem mieć (w nawiasach nasze komentarze):
- nadwozie typu sedan lub limuzyna (skąd ta niechęć do kombi?),
- lakier nadwozia metalizowany w kolorze czarnym (miejmy nadzieję, że nie po to, by ZUS kojarzyła się z karawanem),
- silnik wysokoprężny o mocy minimum 165 KM,
- wspomaganie układu kierowniczego (hm… czy dałoby się kupić luksusową furę pozbawioną tego udogodnienia?),
- kierownica wielofunkcyjna, regulowana kolumna kierownicy,
- klimatyzacja automatyczna dwustrefowa,
- ABS (oczywista oczywistość, jest dzisiaj, obowiązkowo, w każdym samochodzie),
- system stabilizacji toru jazdy,
- system kontroli ciśnienia w ogumieniu,
- poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, boczne poduszki powietrzne z przodu, kurtyny powietrzne, dezaktywacja poduszki czołowej pasażera, poduszka chroniąca kolana kierowcy,
- autoalarm z zamkiem centralnym,
- immobiliser (to samo, co w przypadku ABS),
- tempomat,
- fotele pojazdu skórzane lub półskórzane,
- elektryczna regulacja foteli przednich, fotel kierowcy z funkcją zapamiętywania ustawienia,
- elektryczne sterowane szyby boczne przednie i tylne z systemem zabezpieczającym przed przytrzaśnięciem (pełna elektryka szyb to w większości współczesnych aut standard),
- szyby tylne boczne i tylna o wyższym stopniu przyciemnienia i wyposażone w fabryczne rolety (pewnie, po co postronni mają widzieć, kto rozpiera się na tylnej kanapie),
- elektrycznie sterowane, podgrzewane, składane, automatycznie ściemniające się lusterka boczne z funkcją pamięci ustawienia,
- automatycznie ściemniające się lusterko wewnętrzne,
- światła Bi-ksenonowe,
- fabryczne radio z odtwarzaczem CD oraz wbudowanym systemem bluetooth,
- system nawigacji satelitarnej fabrycznie wbudowany w języku polskim z aktualną mapą Polski (a co będzie, gdy przydarzy się wyjazd za granicę?),
- zdalnie sterowany centralny zamek,
- czujnik deszczu,
- czujnik parkowania przodem i tyłem (zgoda, w tak wielkiej limuzynie rzeczywiście niezbędny),
- emisja CO2 nie więcej niż 160g/km (ukłon w kierunku obrońców środowiska naturalnego),
- automatyczna skrzynia biegów,
- obręcze kół ze stopów lekkich w rozmiarze 17″ (dlaczego właśnie takie, a nie np. osiemnastki? auto wyglądałoby na nich jeszcze lepiej).
No, wystarczy. Aż strach pomyśleć, ile musi kosztować miesięczna opłata za najem tak wypasionego wozu. Ale cóż, mamy pracować do ukończenia 67 roku życia, a więc, szanowni urzędnicy ZUS, bez obaw – będziecie mieli z czego płacić.
http://www.poboczem.pl