Happy End

Obrazek użytkownika nieliniowy
Kraj

Happy end to powstały w latach 20 - tych wymysł scenarzystów z Hollywood. Niewielkie nieporozumienia jakie on wywołał na początku, przyjęły po jakimś czasie charakter epidemii. Obraz tej choroby to w przypadku gdy dana sytuacja nie posiada zakończenia happy end: pobudzenie emocjonalne, wzburzenie, niekiedy ataki, depresja, czasem nawet choroba psychiczna. Pacjenci tworza swój obraz rzeczywistości npdst. filmów z Brusem Willisem, Nicolasem Cagem, czy Harrisonem Fordem. Tymczasem ciagłe balansowanie, wspomnianych bohaterów, na granicy życia i śmierci, nieprzerwane zwycięstwa po stronie dobra, wielokrotne ratowanie ludzkości itd. to nawet dla nastolatka wymysł fantazji.
Przeczytałem dziś wywiad z wiceprezesem PZPN, panem Piechniczkiem, który wypowiadał się a propos przegranej 0:2. Ponieważ PZPN jest dla mnie synonimem władzy w Polsce więc lektura wywiadu była niebywałym przeżyciem. Ku mojemu zaskoczeniu wywiad posiadał około 200 komentów, w których zaangażowani emocjonalnie forumowicze domagali się nabicia pana wiceprezesa na pal, teleportacji w kosmos, wrzucenia do wrzącego szamba itd. W tym momencie zacząłem się zastanawiać i nagle zrozumiałem….. - większość osób wzburzonych wypowiedzią pana Piechniczka jest zarażona wirusem Happy End. Dlaczego? Ponieważ "narracja" jaką przedstawił prezes nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do trwałości, charakteru, i celów organizacji, którą reprezentuje. Krótko mówiąc nie będzie żadnych zmian, tzw. źli będą jeszcze bardziej źli i bogaci, natomiast tzw. dobrzy, którzy by chcieli wygrać ze złymi (jak to bywa w dobrym scenariuszu) będą musieli skapitulować. Sytuacja taka rysuje się na wiele , wiele lat do przodu.
Muszę uczciwie napisać, że i mi się marzy wspaniała reprezentacja, grająca w różnych finałach, taka boska jedenastka, której zwycięstwa mógłbym z wypiekami na twarzy przy piwie razem z sąsiadem oglądać w hd, i skakać do sufitu po każdym golu. Ale niestety.
I tu muszę coś wytłumaczyć..…………. (UWAGA)
…..to NIESTETY rozumiem jako bardziej - niestety - ach taaak!!! To takie: niestety - balet grubawych aniołków, albo: niestety - występ Pana Jurka i jego Gadających Dżdżownic…. albo: niestety - Big Chlebowski, albo: niestety Grad wie komu co sprzedał..……… to tak jakby niewidzialna ręka przewracała przed nami kolejne karty jakiejś wspaniałej, bogatej w inkrustacje księgi..…….., jakby jakaś piękna wróżka brała nas za rękę i mówiła dżwięczącym głosem jutrzenki: chodź pokaże ci jeszcze coś innego….. popatrz, to tylko wsi wybiera sobie nowego kandydata….. , a ten nobel to na wypadek Iranu....
Wirus happy End trawi wielu z nas. Wiele wartościowych jednostek wciąż wykazuje objawy tej złośliwej choroby. Pamiętajmy będzie najgorzej jak się tylko da. I to jest piękne.

Brak głosów