Gdy zwycięży prawica

Obrazek użytkownika grzechg
Kraj

W Polsce traktowanie władzy jako źródła wszelkiego szczęścia i ogólnego sposobu na życie ma długą i dobrą tradycję. Od sklepów za kotarą do służbowego merola. Ten sposób uprawiania polityki jako służenie samemu sobie i swojej grupie politycznej, a nie społeczeństwu znajdziemy i po lewej i po prawej stronie. Nikt nie jest święty. Zdecydowany prym wiedzie tu jednak partia, która nomen omen ma w nazwie słowo obywatelska. I dlatego PO ma tak znakomite rezultaty w zgarnianiu wszystkiego, co da się zgarnąć. Ci, którzy stoją obecnie za drzwiami władzy, z jednej strony ją krytykują, a z drugiej, co oczywiste, chcieliby też ją sprawować, ale oczywiście lepiej, a ponadto dla Polski i Polaków rzecz jasna, z wyjątkiem „polakowychodka” Palikota. Prawicowi politycy z PiS i okolic też chcieliby znowu rządzić i, co wielce prawdopodobne, ich rządy byłyby dużo lepsze, niż obecne. Nawet na pewno. Pytanie zasadnicze tej notki brzmi jednak, czy prawica jest w stanie tylko wygrać wybory, czy też zrobić coś więcej, czyli definitywnie zamknąć rozdział III RP -tworu „okrągłego stołu”, który dziś jest zaprzeczeniem uczciwego prowadzenia polityki i stanowi jedną wielką siecią wzajemnych powiązań grupy władzy.

Gdyby hipotetycznie założyć, że za trzy lata Zbigniew Ziobro zostaje Prezydentem RP (bo zakładamy, że chce), a Jarosław Kaczyński będzie ponownie Premierem, to trzeba zapytać, czy zmieniłby się zasadniczo układ całej sieci powiązań wytworzony przez obecną ekipę. Wydaje się, że takie zmiany, jakie nastąpiły po dojściu Prawa i Sprawiedliwości do władzy w 2005 roku byłyby o wiele trudniejsze. Tamten układ, w porównaniu nawet z dzisiejszym, to malutki układzik. Ot kilku oligarchów, trochę WSI, postkomuny, Wyborcza i Platforma z żądzą zdobycia władzy jak nikt przedtem. Dziś jest zupełnie inaczej. To układ, który objął całe państwo. Co więcej, nawet gdyby Platforma za chwilę upadła, co jest możliwe, powstanie nowy twór, prawdopodobnie jeszcze gorszy, na przykład pod wodzą Janusza Palikowa. W tym obecnym układzie poruszają się politycy PiS, choć są mu przecież przeciwni. Muszą z tym układem prowadzić spór, walczyć z nim na co dzień, chodzić do mediów co prawda nie muszą, ale w ten sposób utraciliby możliwość dotarcia do społeczeństwa, bo nie ma już niezależnych mediów elektronicznym o masowym zasięgu.

Jeśli za trzy lata w szranki z PiS- em stanie już jakiś postplatformerski układ, to nadal będzie on miał całkowite wsparcie koncernów medialnych, służb i tej części społeczeństwa, która dziś czerpie korzyści dzięki powiązaniom pośrednim lub bezpośrednim z obozem władzy, albo też nie chce po prostu głosować prawicę. Oczekiwanie, że jak my za trzy lata przejmiemy Aleje Ujazdowskie i Krakowskie Przemieście to zrobimy taką wolną, uczciwą i niepodległą Polskę, wydaje się w ramach III RP dosyć naiwne. Przy „okrągłym stole” byli wszyscy ważni gracze obecnego układu. Część z nich stworzyła najprawdziwsze imperium. władzy. Protest społeczny, na wiosnę czy jesienią, spowoduje najwyżej przepoczwarzenie się tego układu w jego kolejną, jeszcze groźniejszą odmianę. Protest taki może nawet zmieść PO ze sceny politycznej, ale układ zapoczątkowany w 1989 roku pozostanie. Trzeba mieć tego świadomość. W tym sensie, zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro to jeszcze na pewni nie koniec III RP.

Jest mało prawdopodobne, że nastąpi wtedy przekształcenie się archipelagu polskości, którego koncepcję nakreślił prof. Zybertowicz, w nowe państwo polskości. Postępowcom różnej maści może się to nie podobać, ale państwo polskości to nic innego jak obrona Polaków przed tym właśnie układem III RP, groźniejszym niż się wydawało. Tylko dziś, teraz, stworzenie poza oficjalnym obiegiem III RP czegoś w rodzaju rady porozumienia prawicy, skupiającej najwybitniejsze osobistości tego nurtu, i przygotowanie się do masowego protestu społecznego, który jest coraz bardziej realny, daje jakąś szansę na wyrwanie Polski z wielkiego układu jaki powstał w ostatnich latach. Alternatywa wydaje się prosta: prawica zdobywa pełnie władzy, ale funkcjonuje nadal w ramach III RP, albo też na bazie protestu powstaje coś na kształt nowego porozumienia narodowego, które zakwestionuje Trzecią RP i przystąpi do naprawy państwa. Stworzy ramy dla Polski zwróconej ku polskości, a nie przeciwko niej. Tu, kluczem do odnowy życia politycznego i do odzyskania utraconej godności narodu jest Smoleńsk. Obecny obóz władzy ma tego pełną świadomość, bo nawet zwolennicy PO nie wierzą już w żaden wypadek, nawet jeśli nie chcą się sprawą 10 kwietnia w ogóle zajmować. Będą winni i będą procesy, to nie ulega wątpliwości. Na tragedii nie można jednak budować całej przyszłości Polski. Może być ona jednak punktem zwrotnym i zakończyć pewien rozdział w historii naszego kraju. Jeśli nastąpi sprzężenie zwycięstwa wyborczego prawicy z dotarciem do prawdy o Katastrofie Smoleńskiej, wtedy nie będzie to zwycięstwo pyrrusowe. Jeśli prawdę o Smoleńsku poznamy wcześniej, nie już miejsca dla obecnego układu w polityce, mediach i instytucjach publicznych. Warto pamiętać, że kłamstwo o tej tragedii było produkowane masowo, na wielką skalę i dotyczy ludzi, którzy stworzyli tę sieć, którzy stworzyli ten wielki układ w Polsce.

Brak głosów