nieustraszeni pogromcy symboli
Skoro wszyscy rozprawiają o ściąganiu krzyży ze ścian urzedów, to i ja dorzucę swoje pięć groszy.
Ciekawa rzecz z tymi krzyżami... Pamiętam, że gdy Nieznalska powiesiła na krzyżu fallusa to z kręgów postępowych rozległo się wołanie, że katolicy zgłaszając pretensje bezczelnie atektują na swoje potrzeby uniwersalny znak. Sama Kinga Dunin wywodziła wówczas : "krzyż jest (...) dostępnym i nieopatentowanym przez nikogo symbolem naszej kultury, który może być powszechnie używany. A poza krzyżem Chrystusowym istnieją jeszcze krzyże prywatne albo grupowe". A teraz zów na odwyrtkę – krzyż okazuje się narzędziem dyskryminacji... Trudno z tym dojść do ładu, ale też czy można od piewców postępu wymagać konsekwencji? Ostatecznie feministki potrafią na jednym oddechu wołać "mój brzuch – moja sprawa" i żądać refundacji środków antykoncepcyjnych z budżetu , aktywiści gejowcy najpierw starannie oddzielają sex od prokreacji, by zaraz potem domagać się prawa do adopcji dzieci, a największymi piewcami państwa "neutralnego światopoglądowo" bywają lewicujący myśliciele dowodzący, że ideologiczny aspekt w sposób nieuchronny posiada wszystko - od logiki począwszy na kopulacji skończywszy (czy może lepiej – dowrotnie...). Ale, cóż – spróbujmy zmusić tych państwa do konsekwencji.
Zacznijmy od przedstawienia poglądów tych, którzy chcieliby pozdejmować krzyże ze ścian urzędów. Skorzystamy z wypowiedzi, którą znalazłem na blogu Luki (wpis: Dlaczego ateuszy nie obrażają wróżki?). Pisał tam Kasjan: "Krzyż (każdy symbol religijny) w miejscu publicznych (dokładniej w instytucji państwowej, a więc przestrzeni w najściślejszym tego słowa znaczeniu wspólnej) umieszczony w centralnym miejscu, obok narodowego godła i na równych mu prawach, jest symbolem dominacji jednego światopoglądu, oraz jednej grupy podzielającej określone przekonania religijne. Symbol ten mówi dobitnie –w tym kraju wszyscy jesteście równi, ale wyznawcy jednego światopoglądu są równiejsi od innych. Oni tu są gospodarzami, oczywiście w swojej łaskawości jeszcze was tolerują, ale to oni mają głos decydujący, a wy, odmieńcy, jeśli się z tym niezgadzanie macie drogę otwartą, możecie wyjechać na Madagaskar. Nie chodzi zatem o prawa, czy samopoczucie ateistów, ale o wolności wszystkich światopoglądowych mniejszości, którzy w instytucjach państwowych nie chcą być uświadamiani, że są, ze względu na swe przekonania metafizyczne obywatelami drugiej kategorii. Chodzi czasem o to jedno dziecko w klasie –będące Świadkiem Jehowy, hinduistą, buddystą, muzułmaninem, w szerokim tego słowa znaczenia niewierzącym, które odczuwać będzie dyskomfort w przestrzeni zdominowanej przez symbolikę jednej z opcji ideowych."
No dobrze, ale prócz krzyży w miejscach publicznych powszechnie eksponowane są przecież inne przedmioty sakralne a nikt się ich jakoś ostatnio nie czepia... Rzecz jasna mam na myśli kalendarze. Niewiele jest wszak na tym świecie artefaktów równie mocno co kalendarz związanych z religią. Właściwie wszystkie kalendarze o których słyszałem były albo sakralne (większość), albo intencjonalnie antyreligijne (dotąd żaden nie przyjął się na dłużej...). Gdy zaś idzie o kalendarz masowo wieszany u nas po urzędach, to jest on nie tylko sakralny, ale do tego ma nazwę po papieżu... Doprawdy - jeśli ktoś nie widzi w nim niczego religijnego, to chyba tylko przez nieuctwo. Tymczasem nikt nie domaga się zdejmowania ze ścian kalendarzy, a przynajmniej nie robią tego ci, którzy domagają się zdejmowania krzyży. Jest to być może wynik jakiejś taktyki (zaczniemy od krzyży, a do kalendarzy dojdziemy), ale być może powody są inne. W każdym bądź razie – chciałbym je poznać. Bo właściwie – jakie mogą być argumenty za pozostawieniem kalendarzy skoro zdejmujemy krzyże? Może takie:
1.W sprawie kalendarzy istnieje kulturowy konsensus, a w sprawie krzyży – nie. Cóż, być może, ale ów konsensus istnieje do czasu, aż go ktoś zakwestionuje (dwieście lat temu we Francji doszło do czegoś podobnego). A jeśli kalendarz narusza zasady zarysowane wyżej przez Kasjana, to chyba czas najwyższy konsensus podważyć...
2.Kalendarze nie są wieszane jako symbole religijne. A skąd to wiadomo? A poza tym – czy wobec tego można też wieszać krzyże, byle nie jako symbole religijne? Dałoby się je wieszać jako – sięgnijmy po felieton Dunin - "nieopatentowane przez nikogo symbole naszej kultury"
3.Nawet jeśli kalendarz ma jakieś religijne aspekty, to ma też inne i to ze względu na nie jest wieszany. Tak więc kalendarz może i narusza w jakiś sposób "zasady Kasjana", ale godzimy się na to zło przez wgląd na pewne dobro. No tak, ale w takim razie porzucamy zasady "neutralności światopoglądowej" i przechodzimy na grunt pragmatyzmu. A na tym gruncie da się bronić i wiszących krzyży dowodząc na przykład, że próba ich zdjęcia wywoła napięcia większe od tych, które generują dziś ci, którzy się zdejmowania domagają. Więc niech już lepiej wiszą...
4.Kalendarz może i wiąże się jakoś z religią, ale nie jest obiektem kultu. A krzyż – jest. OK. Ale w takim wypadku tym, którym przeszkadzają krzyże nie powinny wadzić – powiedzmy – zdjęcia papieża. Nie przypuszczam, by tak właśnie było....
5. Pracownicy urzędu mogą potrzebować kalendarzy do celów służbowych. Cóż, nie przeczę, że urzędnicy mogą czasem kalendarzy potrzebować nie tylko z powodów poza religijnych, ale wręcz w związku ze swoimi obowiązkami służbowymi. Ale korzystać to jedno, a stale i ostentacyjnie eksponować to drugie. Niechże sobie kalendarzy używają skoro muszą, ale niech to robią dyskretnie. Tak więc – kalendarz w szufladzie tak, kalendarz na ścianie – nie.
6.Przyjmimy więc zasadę: w urzędach mogą być eksponowane nie kojarzące się religijnie przedmioty pełniące funcje estetyczne, lub przedmioty, które nawet jeśli kojarzą się religijnie, to jednocześnie pełnią istotne funkcje poza religijne. W ten sposób pozbywamy się krzyża i zdjęcia papieża, a ratujemy nie tylko kalendarze, ale i – powiedzmy – obrazki z kwiatkami.... Ale robimy tu założenie, że odwiedzający urządy obywatele są w stanie starannie oddzielić aspekt religijny jakiegoś artefaktu od innych jego aspektów. A przecież tak być nie musi. Ortodoksyjny Żyd odwiedzający urząd, zamiast roztrząsać aspekty kalendarza może się poczuć dotknięty płynącym z niego przekazem głoszącym, że judaizm od dwóch tysięcy lat z okładem jest religią cokolwiek zdezaktualizowaną... A znów Hindusa nieprzyjemnie uderzy manifestowana przez kalendarz linearna koncepcja czasu czy progresywna koncepcja historii (historii rzecz jasna sakralnej, bo kalendarz odmierza wszak czas od narodzin Jezusa, do – bodajże - Końca Świata?). A jeśli chodzi o te obrazki z kwiatkami... Cóż, właściwie leżą one poza obszarem naszych rozważań, zaznaczmy jednak, że nie są znów tak niewinne... Bo czy jest przedstawienie, które na pewno nikogo nie dotknie? Wątpię... Bo zdjęcia dzieci mogą urazić bezpłodnych, zdjęcia współmałżonków – samotnych, zdjęcia domów – bezdomnych, zdjęcia zwierząt – alergików, zdjęcia gołych kobiet – pederastów i feministki, zdjęcia gołych mężczyzn – lesbijki i "homofobów", sztuka abstrakcyjna – osobników nie wyrobionych artystycznie, jelenie na rykowisku – wyrobionych. A znów przedstawienia roślin, gór czy cieków wodnych – w dobie New Age – mogą się jakoś kojarzyć religijnie. Jeśli zaś chodzi o pustą ścianę, to jest ona jawną manifestacją buddyzmu zen...
Gdyby więc krzyżobójcy byli konsekwenti, to powinni się domagać respektowania następujących zasad: w urzędach nie powinno się eksponować żadnych przedmiotów pełniących funkcje religijne i/czy estetyczne (krzyże, menhiry, zdjęcia żon itp). Jeśli zaś chodzi o przedmioty mające aspekt religijny, ale zarazem potrzebne urzędnikom w celach służbowych (np. kalendarze) to można z nich korzystać wyłącznie dyskretnie i tylko w razie konieczności. A jeśli komuś takie zasady wydają się nieco szalone, to może i nie bez racji...
Pisane w dniu świętej Elżbiety Wdowy 19 października Roku Pańskiego 2009.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3492 odsłony
Komentarze
Re: nieustraszeni pogromcy symboli
19 Listopada, 2009 - 18:20
Proponuje Antyrame w każdej klasie -
W ramach racjonalnej odpowiedzi na irracjonalne zarzuty :)
juz byli tacy,co z Krzyzem walczyli
19 Listopada, 2009 - 18:35
ale jakoś kariery wielkiej nie zrobili,a pamięć jaka po nich została,tylko wstyd przynosi
ich nazwisku...............
gość z drogi
Tad9 - Kalendarz
19 Listopada, 2009 - 21:41
[quote=tad9]No dobrze, ale prócz krzyży w miejscach publicznych powszechnie eksponowane są przecież inne przedmioty sakralne a nikt się ich jakoś ostatnio nie czepia... Rzecz jasna mam na myśli kalendarze. Niewiele jest wszak na tym świecie artefaktów równie mocno co kalendarz związanych z religią. Właściwie wszystkie kalendarze o których słyszałem były albo sakralne (większość), albo intencjonalnie antyreligijne (dotąd żaden nie przyjął się na dłużej...). Gdy zaś idzie o kalendarz masowo wieszany u nas po urzędach, to jest on nie tylko sakralny, ale do tego ma nazwę po papieżu... Doprawdy - jeśli ktoś nie widzi w nim niczego religijnego, to chyba tylko przez nieuctwo. Tymczasem nikt nie domaga się zdejmowania ze ścian kalendarzy, a przynajmniej nie robią tego ci, którzy domagają się zdejmowania krzyży. Jest to być może wynik jakiejś taktyki (zaczniemy od krzyży, a do kalendarzy dojdziemy), ale być może powody są inne. W każdym bądź razie – chciałbym je poznać. Bo właściwie – jakie mogą być argumenty za pozostawieniem kalendarzy skoro zdejmujemy krzyże?[/quote]
To już podsuwanie pomysłów! ((:
Będą i lewackie kalendarze:
21 stycznia - żałoba narodowa w rocznicę śmierć towarzysza Lenina
2 marca - święto III Międzynarodówki
5 maja - święto międzynarodowe z okazji urodzin Karola Marksa itd.
Dzisiaj w "Rzepie" czytałem, że niewierzących w Szwecji jest circa 85%. To dla lewaków dobry przykład, że mogą odnieść zwycięstwo i u nas.
nie wiadomo o co chodzi?!
19 Listopada, 2009 - 23:42
Czy laickość potrafi budować trwałe konstrukcje społeczne ?
Wieloletnie doświadczenia z antropologii mówią że bez etyki to jest niemożliwe!
A gdy znudzi się, ucichnie bęben doktryny? To co pozostanie?!!
Re: nieustraszeni pogromcy symboli
20 Listopada, 2009 - 00:01
A może wprowadźmy taki kalendarz. Znawcy systemu Linux nie będą mieli problemu z jego identyfikacją (funkcja ddate)
Today is Pungenday, the 31st day of The Aftermath in the YOLD 3175
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
nieustraszeni pogromcy symboli
20 Listopada, 2009 - 13:40
dawniej było takie powiedzenie,"że jak nie wiadomo o co chodzi,
TO zawsze chodzi o pieniądze."
a więc...?skoro lewackie towarzystwo błyskawicznie zamieniło sie w KAPITALIZM,to i krzyże są im przeszkodą w robieniu "niecnych interesów"
gość z drogi
Re: Re: nieustraszeni pogromcy symboli
20 Listopada, 2009 - 17:16
Era Unixa zaczęła się w 1970 roku. :)
http://en.wikipedia.org/wiki/Unix_time
Re: Re: Re: nieustraszeni pogromcy symboli
20 Listopada, 2009 - 18:24
Funkcja DDATE zwraca tak jak to opisano poniżej i nie ma nic wspólnego z Unix_time - jest to raczej głupawa zabawka. Podobnie głupawymi zabawami, przynajmniej w moim pojęciu, są ci wszyscy postępawcy, którzy koniecznie chcą dokonywać zmian w świadomości, kulturze i dziedzictwie ludzi mieszkających w Polsce i Europie.
Może powinienem dopisać, że ta zabawka występuje w dystrybucjach Ubuntu i Fedora
whatis ddate
ddate (1) - converts Gregorian dates to Discordian dates
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Żenujące
20 Listopada, 2009 - 16:40
Może Autor powyższego artykułu nie będzie mógł w to uwierzyć, ale kalendarz jest wynalazkiem starszym niż religia taka czy siaka, a kalendarz gregoriański jest modyfikacją kalendarza juliańskiego. Nie ma więc powodu by kalendarz był traktowany jako atrybut religii, funkcjonuje na zasadzie umowy ułatwiającej życie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kalendarz_gregoria%C5%84ski
Pozdrawiam - Maciek.
Pozdrawiam - Maciek.