Co by było gdyby...Mój komentarz do historii alternatywnych, Uważam Rze nr 46.

Obrazek użytkownika KP
Kraj

Właśnie skończyłem lekturę najnowszego numeru tygodnika Uważam Rze. Muszę przyznać że historie alternatywne przedstawione w dodatku specjalnym "Co by było gdyby..." zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie.

W całym świątecznym numerze nie brakuje świetnych tekstów, ale mi najbardziej przypadło do gustu historyczne fantazjowanie w wydaniu takich autorów jak Łysiak (co by było gdyby Napoleon wygrał wojnę z Rosją w 1812 roku), Wildstein (przedstawia świat w którym bolszewicy nie zdobyli władzy w Rosji, a historycy zastanawiają się co by było gdyby zdobyli), Skwieciński (co by było gdyby Piłsudski przegrał bitwę o Warszawę w 1920 roku), Ziemkiewicz (co by było gdyby nie udał się zamach majowy w 1926 roku i władzę zamiast sanacji przejęła endecja), Zychowicz (co by było gdybyśmy poszli razem z Hitlerem na bolszewików), Zaremba (co by było gdyby zdrajca Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego), Semka (co by było gdyby Wałęsa przyznał już w 1990 roku, że był kapusiem SB).

Dwa ostatnie teksty, dotyczące wydarzeń najnowszych (nieudanej próby POPiSu i katastrofy smoleńskiej, autorstwa Gawryluk i Karnowskiego) są moim zdaniem, niestety najsłabsze.

Dorota Gawryluk pisze, że nawet gdyby doszło do koalicji PO-PiS, to i tak sytuacja w naszym kraju nie zmieniła by się tak radykalnie jak mieliśmy nadzieję.

Nie mogę zgodzić się z tak postawioną tezą, bo moim zdaniem storpedowanie projektu koalicji PO-PiS i IV RP (kto jeszcze pamięta, że autorem pomysłu nazwy "IV RP" była Platforma Obywatelska?) można porównać do złamania kręgosłupa narodowi przez wprowadzenie stanu wojennego.

Tak samo jak przed wprowadzeniem stanu wojennego, przed fiaskiem koalicji Tusk-Kaczyński mieliśmy dużą szansę na "szarpnięcie cuglami" i radykalne zmiany na lepsze. Obydwie szanse zostały całkowicie zmarnowane, i tak naprawdę spieprzono wszystko co było do spieprzenia.

Koalicja PO-PiS dawała realną możliwość zmian w wielu dziedzinach życia w Polsce. Warto więc zastanowić się, dlaczego tak naprawdę nie doszło do tej koalicji.

Moim zdaniem względy ambicjonalne miały swoje znaczenie, ale nie były najważniejsze. Zadajmy sobie pytanie, kto najbardziej straciłby na "sojuszu Donalda z Kaczorem"?

Odpowiedź jest dość prosta: zdrajcy z WSI, rosyjska agentura w Polsce oraz postkomunistyczne środowiska biznesowo-polityczne, powiązane z mafią i znowu rosyjskimi specsłużbami. To, że taka miernota jak Donald Tusk poczuł się zagrożony liderami, którzy mogliby go odsunąć w cień w przypadku koalicji w Kaczyńskim (na przykład J.M. Rokita) było jedynie czynnikiem dodatkowym.

Przypuszczam, że jeszcze przed rozpoczęciem rozmów koalicyjnych, w zinfiltrowanej przez "naszych" i ruskich bezpieczniaków PO podjęto decyzję o niewchodzeniu w układy z PiS. Taka koalicja oznaczałaby by bowiem możliwość skutecznego i ostatecznego rozwiązania WSI oraz zabezpieczenie się przed powrotem zdrajców do polskich instytucji państwowych i służb specjalnych, zbudowania zrębów patriotycznych i profesjonalnych służb wywiadu i kontrwywiadu wojskowego i dobrą polityczną atmosferę dla działania tych służb, a także możliwość i polityczne przyzwolenie na radykalne ale także systematyczne działania CBA.

Nie doszło by do zamachu pod Smoleńskiem (w którym prawdopodobnie współuczestniczył rząd Tuska), rura pod Bałtykiem nie zablokowałaby portu w Świnoujściu, nie podpisalibyśmy idiotycznego kontraktu na ruski gaz, Amerykanie zbudowaliby u nas tarczę antyrakietową i wojskową bazę i przekazali wystarczającą ilość baterii Patriot do obrony polskiego nieba.

Oczywiście taka hipotetyczne koalicja nie byłaby idealna, nie znikłaby od razu korupcja, nie udałoby się od ręki zreformować służby zdrowia i załatwić wieli innych spraw. Ale w kilku strategicznych kwestiach udałoby się prawdopodobnie zabezpieczyć nasz byt na kilkadziesiąt lat.

Sam Donald Tusk też skończyłby lepiej. Bo jako polityczne beztalencie i materiał na idealną marionetkę zostałby szybko zmarginalizowany i zapomniany, ale przynajmniej by żył. A tak, pewnie skończy jak Andrzej Lepper.

Brak głosów

Komentarze

Vote up!
0
Vote down!
0

Panter74

#208778

Bardzo ciekawe i trafne wnioski. Tusk to tylko marionetka w rekach tych ktorzy nami tak naprawde rzadza, a o ktorych Ty piszesz. Od samego poczatku nie bylo zadnej mozliwosci powstania koalicji PO-PIS. Widac to wyraznie od 2005 roku i wystarczy tylko przesledzic to, co sie dzialo i jak zachowywal sie ten rzad. Komuchy po 10 latach zlodziejstwa i wszelkiego rodzaju mega afer, zdawali sobie sprawe, ze nie maja szans rzadzic, wiec trzeba bylo szukac swojego czlowieka, ktory spelni kazde zyczenie, zeby tylko byc na najwyzszym stolku za kazda cene. Mamy wiec polityke milosci z wodzem Tuskiem na czele, niszczenie kraju i otumanionych przez media polaczkow. Duzo ich i to jest kolejna tragedia tego kraju....Do lemingow nie dociera nic, bo maja wbita w leb do tego stopnia nienawisci do wszystkiego co kacze, ze zadna prawda i zadne argumenty nie sa wstanie zmienic ich zdania. Widac to nawet tutaj po co niektorych komentarzach.
Wychodzi na to, ze OPAMIETANIE to matka POlakow, ale przyjdzie do nas dopiero wtedy jak nas juz nie bedzie (nie po raz pierwszy zreszta).

Vote up!
0
Vote down!
0
#208820