MILCZENIE "Aleksander Ścios" - w.s_media

Obrazek użytkownika Danz
Kraj

Kolejny wpis, który publikujemy za zgodą autora.  Pozostaje pytanie, czy w
zakłamanym państwie polskim jest instytucja, która powinna reagować na tematy
poruszane na blogach w.s_media.  Czy znajdzie się ktoś odważny, kto stanie po
stronie prawdy?  Czy są jeszcze politycy, którzy nie boją się prawdy? 

Dawno temu Leszek Kołakowski napisał znamienne słowa – „ Ci, co
liche swoje przywileje okupują tylko milczeniem w obliczu świństwa, na które
mogą reagować, będą musieli za te same przywileje płacić rychło aktywnym
udziałem w świństwie”.

Nie wiem czy
nadszedł już czas, czy może dopiero nadejdzie, gdy za milczenie w sprawie
Bronisława Komorowskiego zapłacimy wszyscy. Szczególnie zaś ci, którzy zwodzeni
przez medialnych propagandystów, rzucają się codziennie na podtykane im pod nos
informacyjne newsy i dostrzegają rzeczywistość, tylko na odległość dzielącą ich
od ekranu telewizyjnego. Jeśli nawet dziś nie widzą wysokości „rachunku”, jaki
przyjdzie nam zapłacić, wkrótce odczują go dotkliwie na własnej skórze.

Trzeba
przyjąć, jako znak polskiej patologii, że o najważniejszej od kilkunastu lat
aferze politycznej milczą ludzie, mieniący się być dziennikarzami. Podła musi
być kondycja naszych mediów, skoro nawet tragiczne doświadczenia, które dotknęły
Wojciecha Sumlińskiego, nie obudziły w jego kolegach odruchu zwykłej, ludzkiej
przyzwoitości. Może kiedyś sami rozstrzygną tę kwestię we własnym sumieniu i
odpowiedzą sobie na pytanie - czy tchórzliwym milczeniem nie wykluczyli się ze
społeczności ludzi wolnych? Jeśli tego pytania sobie nie postawią – nigdy
wolnymi nie byli. Skoro zaś chcą chronić swoje „liche przywileje”, płacąc
służalczością wobec oszustów i kanalii – ich sprawa.

Nam milczeć
nie wolno. Bo sprawa, w którą jest uwikłany poseł Komorowski może kosztować
więcej, niż marne, dziennikarskie apanaże.

Nie chodzi,
bowiem o to, że marszałek sejmu zachowuje się niczym prosty cham, nie licząc się
z opinią kilku milionów swoich rodaków. Nie chodzi o to, że jest pospolitym
kłamcą i oszczercą, nieznającym pojęć honoru i odpowiedzialności. Nie chodzi
nawet o to, że popełnił przestępstwo i zakpił z obowiązującego w Polsce prawa.

Niebezpieczeństwo, które dotyczy każdego z nas tkwi w fakcie, że
człowiek, pełniący urząd drugiej osoby w Rzeczpospolitej, wykorzystał ten urząd
oraz struktury państwa, by zrealizować własne, partykularne cele i chronić się
przed odpowiedzialnością polityczną lub karną. Marszałek polskiego Sejmu
potraktował własne państwo i powierzony mu przez przedstawicieli społeczeństwa
urząd, jak funkcjonalne narzędzie, za pomocą, którego zdołał odwrócić grożące mu
niebezpieczeństwo. Ktoś, kto w taki sposób widzi własne państwo, objawia wobec
tego państwa i jego obywateli niesłychaną wręcz pogardę i arogancję, a traktując
je przedmiotowo, ustanawia sam siebie ponad prawem i zasadami demokracji.
Niebezpieczeństwo tkwiące w takich działaniach dotyczy nas wszystkich, ponieważ
to państwo jest reprezentantem każdego z nas. Można być wobec niego krytycznym
lub nawet uznawać je za chorą, patologiczną strukturę. W niczym jednak taki osąd
nie zmienia faktu, że jest to państwo suwerenne i niepodległe.

Co zrobił
Bronisław Komorowski?

Oto do
marszałka polskiego Sejmu przychodzi człowiek, który w latach 80. był dwukrotnie
szkolony przez KGB, współodpowiedzialny za niszczenie akt byłej WSW i działania
na szkodę państwa polskiego. Człowiek, znany w środowiskach
biznesowo-politycznych, między innymi tych, w których poszukuje się winnego
zamordowania generała Papały. Człowieka tego i jego sprawę, anonsuje marszałkowi
jeden z generałów Wojska Polskiego, którego III RP uhonorowała najwyższymi
odznaczeniami. Pan Komorowski doskonale wie, z kim ma do czynienia, oraz w
jakiej sprawie ma spotkać się z tym człowiekiem. Podczas spotkania człowiek ten
wyraźnie i jednoznacznie „sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do
treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby-aneksu do raportu WSI” –
stwierdza sam Komorowski. Ta propozycja, to nic innego jak oferta przestępcy –
sprawcy, który poszukuje pasera, gotowego zapłacić żądaną cenę i ułatwić
wykonanie roboty.

Marszałek
Sejmu wyraża zainteresowanie przestępczą ofertą wykradzenia aneksu do Raportu –
dokumentu, objętego najściślejszą tajemnicą państwową. Jest zainteresowany
przestępstwem - „Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego
propozycją.” Przez kolejne ponad dwa tygodnie Komorowski odbywa różne spotkania
z innymi oficerami WSW i WSI.

Jak twierdzi
Antoni Macierewicz, poza Lichockim i Tobiaszem , marszałek spotykał się jeszcze
z dwiema innymi osobami, związanymi z WSI. Nie powiadamia o tych spotkaniach
nikogo, nie ujawnia organom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo państwa faktu
otrzymania przestępczej propozycji. Dopiero po upływie 17 dni od daty spotkania
z Lichockim, Komorowski odbył rozmowę na ten temat ze swoim partyjnym kolegą
Pawłem Grasiem – który nie posiadał żadnych ustawowych uprawnień, w zakresie
zarządzania służbami specjalnymi.

Gdy okazuje
się, że ludzie „zatrudnieni” przez Komorowskiego nie mogą wykonać zlecenia
dotarcia do aneksu, marszałek Sejmu tworzy układ, którego celem jest
skompromitowanie i zniszczenie legalnie działającej instytucji państwowej.

Posługując się
funkcyjnymi pracownikami mediów, funkcjonariuszami służb specjalnych oraz ludźmi
komunistycznych służb, Komorowski doprowadza do medialnej nagonki na członków
Komisji Weryfikacyjnej WSI i sfabrykowania przeciwko nim rzekomych dowodów winy.
W działania te zostaje włączona prokuratura, ABW i inne służby państwowe. Cel
jest precyzyjny – nie dopuścić do publikacji aneksu oraz zastraszyć i
skompromitować jego twórców.

Na skutek
działań, inspirowanych przez Komorowskiego, legalna instytucja państwowa, jaką
była, powołana na podstawie ustawy sejmowej Komisja Weryfikacyjna WSI, została
sparaliżowana i zmuszona do działania w ekstremalnie trudnych warunkach.
Dokonano wielu aktów zastraszania i inwigilowania członków Komisji, pomawiano
ich publicznie o popełnianie przestępstw, zastosowano restrykcje karne wobec
Bączka, Pietrzaka i Sumlińskiego, doprowadzając tego ostatniego do załamania
nerwowego i próby samobójczej.

Zniszczono lub
ukryto efekty wielomiesięcznej pracy instytucji, która miała za zadanie
ujawnienie przestępczych tajemnic struktury WSI – służby nieudolnej i
skompromitowanej, zarządzanej przez ludzi wiernych sowieckim mocodawcom.
Rozpętano gigantyczną kampanię dezinformacji, oszukując społeczeństwo i
manipulując jego nastrojami.

Jestem
przekonany, że wszystkie te działania zostały podjęte, by uchronić od
odpowiedzialności politycznej lub karnej marszałka Sejmu III RP. Wiemy z całą
pewnością, że aneks do Raportu zawiera istotne informacje dotyczące osoby
Komorowskiego, a wzmianka o jego wezwaniu przed Komisję była prawdopodobną
przyczyną rozpętania afery „marszałkowej”. Oczywiście, na kompromitacji Komisji
i aneksu korzystają wszyscy prawdziwi beneficjenci III RP, czyli środowisko
Triumwiratu: PRL – owskiej agentury – biznesu i polityków, działających w
mafijnym układzie obejmującym struktury państwa.. Jak wiemy, najważniejszy wątek
aneksu, dotyczył wskazania mechanizmów wpływu służb sowieckich na służby PRL,
czego również wiele osób i środowisk mogło się obawiać.

 

To, czego
dopuścił się poseł Komorowski, paktując potajemnie z przestępcami i tworząc
groźny układ do walki z legalną instytucją państwową, wydaje się działaniem bez
precedensu. Jeden człowiek, potraktował państwo polskie i jego najważniejsze
organy niczym swoją własność. W obronie swojego prywatnego wizerunku, nie cofnął
się przed pogwałceniem prawa i kontaktami z ludźmi komunistycznych, wrogich
Polsce służb, nie zawahał się fałszywie oskarżać i pomawiać, nie wstrzymał przed
rozpętaniem szkodliwej dla Polski i naszego bezpieczeństwa kampanii medialnej.

Pan Komorowski
potraktował Polskę i Polaków niczym komunistyczny aparatczyk, korzystając z
przywileju władzy i poczucia bezkarności. To zachowanie, nawiązujące do
najgroźniejszych wzorców rodem z PRL-u , łącznie z wykorzystywaniem „aparatu
represji” i dyspozycyjnych mediów.

Jeśli
przemilczymy to dziś, idąc za przykładem tchórzliwych publicystów i
koniunkturalnych polityków – wkrótce pojawią się całe zastępy „Komorowskich”,
traktujących Polskę jak swój folwark, a Polaków jak stado idiotów.

Słabość
państwa, a w jeszcze większym stopniu bierność jego obywateli, jest stanem
szczególnie pożądanym przez obce agentury, układy mafijne, czy pospolitych,
kryminalnych przestępców. Ośmiela ich i zwalnia nawet z poczucia
ostrożności.

Nie warto
oglądać się na zachowania polityków opozycji, przedkładających doraźne interesy
nad sprawy zasadnicze, nie warto tym bardziej czekać na reakcje publicystów i
dziennikarzy.

Każdy z nas, w
miarę posiadanych możliwości i predyspozycji, może przecież o sprawie
Komorowskiego mówić, pisać, informować znajomych i własne środowiska. Takie
działania, i będzie to uprawnioną paralelą - przynosiły skutki w
czasach komunistycznego zniewolenia, pozwalały rozpowszechniać informacje wbrew
zakazom cenzury i milczeniu oficjalnych mediów. Pozostają również
formy wyrażania swojej opinii poprzez żądania, kierowane do posłów, instytucji
pozarządowych, mediów.

Zachowaniem
najgorszym z możliwych jest milczenie – ze strachu, z wygodnictwa, z
wyrachowania….

Bronisław
Komorowski – marszałek Sejmu III RP, już jest człowiekiem przegranym. Jeśli ma
odrobinę wyobraźni, by przypomnieć sobie relacje z czasów PRL-u, aroganckie i
bezkarne zachowania ówczesnych kacyków, powinien zrozumieć, że żadna władza nie
jest dość potężna i wszechmocna, by uniknąć gniewu oszukanego i pogardzanego
społeczeństwa.

Protokół z posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i
Praw Człowieka /nr 71/ z dn. 23-09-2008r

http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/5EF51B798D3F8744C12574D60042E154/$file/0117706.pdf

 

Brak głosów