Wieści z zielonej wyspy

A miało być tak pięknie.
Raj na ziemi, raj nad Wisłą z cudotwórcą "Mojżeszem" prężącym muskuły w niezatapialnej arce.

Z raju ostał tylko raj utracony, zielona wyspa wypłowiała, a i sam "Mojżesz" niewidoczny. Prawdopodobnie wychodzi ze schronu tylko wieczorową porą, kiedy mrok wyleniałą wyspę spowija.

Polska dosłownie tonie w długach.

Ekonomiści łapią się za głowę. Zadłużenie Polski tylko w 2010 roku wzrosło o ponad 94 mld zł. To absolutny rekord, który wszystkim Polakom niebawem odbije się czkawką.

Sytuacja jest na tyle poważna, że urzędnicy z resortu finansów wpadli w panikę. Teraz robią co mogą, aby zmniejszyć gigantyczne zadłużenie. To nie jest jednak takie łatwe.

Aby dług nie przebił progu 55 proc. PKB, rząd przeforsował m.in. zmiany w OFE, będzie umacniać złotego i chce zmusić samorządy, aby się nie zadłużały - pisze "Gazeta Wyborcza".

Ministerstwo Finansów doskonale zdaje sobię sprawę z tego, że jeżeli pęknie 55-procentowy próg, to konsekwencje będą opłakane.

Prawo nakazuje bowiem w takiej sytuacji, aby budżet na kolejny rok był całkowicie zbilansowany. Rząd musiałby znaleźć 40 mld zł, nie obeszłoby się bez podnoszenia podatków i cięcia wydatków - czytamy na wyborcza.pl.

Dane GUS i Eurostatu wskazują, że należymy do nielicznych krajów Unii Europejskiej, które w zeszłym roku nie obcięły deficytu finansów publicznych

źródło: GG Parkiet

Nasz deficyt finansów publicznych wyniósł w 2010 roku 7,9 proc. PKB. Dług państwa 55 proc. PKB – ogłosiły wczoraj urzędy statystyczne – polski GUS i europejski Eurostat. Ekonomiści spodziewali się deficytu powyżej 8 proc. PKB i zadłużenia wynoszącego 55,1 proc. PKB. Oficjalna rządowa prognoza mówiła o deficycie sięgającym 7,9 proc. PKB, choć wcześniej resort finansów szacował, że spadnie on poniżej 7 proc. PKB. W 2009 roku deficyt wyniósł 7,3 proc. PKB.

Polska była jednym z nielicznych krajów Europy, w którym deficyt w 2010 roku wzrósł. Z zestawienia unijnego urzędu statystycznego wynika, że tylko pięć państw unijnych pogorszyło swój wynik deficytu finansów publicznych. Oprócz Polski były to: Austria, Luksemburg, Irlandia oraz Niemcy. Większość krajów wdrożyła już programy oszczędnościowe i odnotowała spadek deficytu.

Za ustawę żłobkową zapłacą rodzice. Gminy, by zdobyć pieniądze na nowe miejsca opieki dla najmłodszych, podnoszą opłaty za żłobki. Warszawa planuje podwyżkę z 200 do nawet 1170 złotych.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" prezydent podpisał ustawę żłobkową 23 lutego. Rząd liczył, że dzięki niej zaczną powstawać instytucje, które zajmą się maluchami. To konieczne, bo Polska jest na ostatnim miejscu w UE, jeśli chodzi o liczbę miejsc opieki nad dziećmi do trzech lat. Do publicznych żłobków chodzi zaledwie 2,6 proc. dzieci.

W Warszawie na listach oczekujących jest ich ponad 6 tys. W Krakowie żłobki mieszczą tylko 1,8 tys. z 20 tys. dzieci. Ustawa ma to zmienić. To zadanie głównie spadło na gminy, a te kombinują, jak zdobyć na to pieniądze.
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/zlobki-i-szopki,75829,1

Polacy nie wyjadą masowo do pracy w Niemczech.

Ekonomiści Invest-Banku są zdania, że w tym roku do Niemiec może wyjechać 70-90 tys. osób, a w kolejnych latach będzie to 30-40 tys. osób rocznie - czytamy w "Parkiecie".

Spadek zainteresowania Polaków pracą u naszego zachodniego sąsiada tłumaczą oni zmniejszającą się różnicą w poziomie wynagrodzeń między Polską a Niemcami.

"Parkiet" podaje, że o ile na początku poprzedniej dekady średnia płaca w Niemczech była pięcio-, a nawet sześciokrotnie wyższa niż w Polsce, to w ubiegłym roku była już mniej niż cztery razy wyższa.

Tysiące nauczycieli straci pracę.
W całym kraju szykuje się prawdziwa czystka, bo samorządy gorączkowo szukają oszczędności w wydatkach na oświatę.

Dlatego wydały specjalne zarządzenia lub wytyczne (formalne lub nieformalne) dla dyrektorów szkół, w których nakazały im ograniczenie zatrudnienia - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Obecnie to, ilu nauczycieli będzie pracować od nowego roku szkolnego, zależy już wyłącznie od samorządów (wcześniej ich opiniowaniem zajmowały się kuratoria).

W wielu gminach dyrektorom np. nie wolno zatrudniać nowych nauczycieli, a ci, którzy pobierają emerytury, nie mają co liczyć na dodatkową pracę w szkole - czytamy na gazetaprawna.pl.

Kolejna stocznia do likwidacji

Stoczni Marynarki Wojennej, która niegdyś była dumą naszego kraju, dziś stoi na krawędzi bankructwa.

Kłopot w tym, że likwidacja zakładu może uniemożliwić dokończenie budowy korwety Gawron - największej, wartej 1,3 mld zł, inwestycji polskiej floty - pisze "Rzeczpospolita".
www.rp.pl

Będą rekordowe podwyżki cen biletów.

Niebawem podróż autobusem, tramwajem lub metrem będzie luksusem.
To już przesądzone.
Latem ceny biletów w Warszawie wzrosną o 33 proc. Do 2014 roku mieszkańców stolicy czekają jeszcze dwie kolejne podwyżki.
Taki ruch może zniechęcić wiele osób do podróży komunikacją miejską - alarmują specjaliści. A to oznacza jeszcze większe korki.
Władze miasta odpowiadają: musimy zaryzykować, bo ceny biletów w Warszawie są za niskie.
I dlatego do zdominowanej przez radnych PO Rady Warszawy trafi niebawem projekt uchwały serwującej podwyżki.

"Życie Warszawy" wylicza, że np. bilet dobowy zdrożeje do 2014 r. aż o 100 procent - z 9 do 18 zł, a jednorazowy o 85 proc.
Zawał serca może czekać użytkowników biletów na okaziciela. 90-dniowy na dwie strefy ma kosztować od 2014 roku aż 760 zł!

O tym, że podwyżki będą rzeczywiście rekordowe może świadczyć porównanie cen za bilet normalny jednorazowy, który dziś kosztuje 2,80 zł. Jeszcze w tym roku cena podskoczy do 3,60 zł, w 2013 roku osiągnie poziom 4,40 zł, aby w 2014 roku poszybować aż do 5,20 zł.

Szykuje się gigantyczna podwyżka cen gazu.
Europejczyków czeka kolejna ostra zima, tym razem za sprawą Gazpromu. Jak prognozuje szef rosyjskiego potentata, w grudniu tego roku cena gazu dla odbiorców z Kontynentu wzrośnie do 500 dol. za tysiąc metrów sześciennych – podaje Rmf24.pl.

Polska płaci obecnie "tylko" 320 dol. W naszym przypadku wzrost cen, przewidziany na sam środek zimy, miałby więc wynieść ponad połowę.

Jak czytamy, szef Gazpromu powołuje się na zapisy umów długoterminowych. Zgodnie z formułą "Płać i bierz", ceny gazu są uzależnione od cen ropy naftowej, która mocno drożeje.

Gazprom oferuje zniżki, jednak Polska wciąż nie może liczyć na takie, jakie udało się uzyskać chociażby Niemcom czy Włochom.

Źródło: Rmf24.pl

Inżynierowie też nie mogą znaleźć pracy w Polsce.
Dyplom ukończenia wyższej uczelni od dawna nie gwarantuje znalezienia pracy w Polsce. Wbrew zapewnieniom części ekspertów, nie zapewnia tego nawet dyplom uczelni technicznej. Obecnie szergi bezrobotnych zasilają też młodzi inżynierowie – zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".

Dlaczego tak się dzieje? Po prostu są zbyt słabi: wielu nie zna ani języków obcych, ani najnowszych specjalistycznych programów komputerowych. Z tego powodu nie radzą sobie na rynku pracy.

Tak kształcą ich polskie uczelnie, zwłaszcza te nowe i prywatne, które w ostatnim czasie uruchomiły wiele kierunków technicznych. Uczą studentów nie tego, czego oczekują pracodawcy, mają zbyt słaby kontakt z biznesem.

Efekt? Część firm narzeka, że większość absolwentów nie może podjąć pracy od zaraz, niezbędne są kosztowne szkolenia. Najsłabiej do wymogów rynku pracy dostosowani są świeżo upieczeni specjaliści w branżach budowlanej i energetycznej – podaje "DGP".

Budowanie domu będzie dużo droższe.

Już wkrótce zaczną obowiązywać unijne regulacje, które sprawią, że budowanie domu stanie się droższe – ostrzega "Rzeczpospolita". Unia chce obniżyć zużycie energii o 20 proc. do 2010 roku.

Chodzi m.in. o konieczność wykorzystywania materiałów energooszczędnych – niektóre przepisy, które nas do tego zobowiążą wejdą w życie już za dwa lata, w styczniu 2013 roku. Co ważne, będą dotyczyć także wykonywania ważniejszych renowacji już istniejących domów.

Kolejną ważną datą będzie rok 2020. Kto zdecyduje się budować dom po tym czasie, będzie musiał postawić budynek o niemal zerowym zużyciu energii – czytamy na Rp.pl.

Jak wyjaśnia "Rz" Wojciech Wachacki, radca prawny, partner europejski w kancelarii Squire Sanders Święcicki Krześniak, energia wykorzystywana do jego eksploatacji powinna w znacznym stopniu pochodzić ze źródeł odnawialnych.

Polska będzie drugą Irlandią?
Tylko w Irlandii i Portugalii wydatki publiczne rosną szybciej niż u nas.

W większości krajów Unii Europejskiej rządy obcinają wydatki publiczne, a Polska cały czas rozluźnia politykę fiskalną - czytamy w "PB".

Według danych Eurostatu, polskie wydatki państwa w relacji do PKB wzrosły w 2010 r. o 0,8 pkt %. Większy rozrost publicznych budżetów zanotowały tylko dwa europejskie państwa - pogrążona w kryzysie Portugalia i zmuszona do ratowania prywatnych banków Irlandia - podaje "PB".

- W większości krajów europejskich wprowadzane są odważne programy oszczędnościowe, bo rządzący zrozumieli, że wzrost wydatków publicznych prowadzi do poważnego kryzysu gospodarczego - mówi "PB" Krzysztof Rybiński, były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego.

I tego się trzymajmy!
Przecież większość chciała zamienić Polskę na Irlandię.
Nadeszła więc wiekopomna chwila.
Stoimy o krok przed II Irlandią, a ostatecznie Portugalia też może być.
Byle nie Polska, bo z tej ponoć cała jasna jewropa się śmieje, a czekoladowa Jamajka to już turla się z radości na swojej zielonej wyspie.

http://www.hotmoney.pl/nabiezaco/1