
Łukasz Warzecha (ur. 1975) publicysta i felietonista, karierę zawodową zaczynał w dzienniku Życie . Związany z dziennikiem Fakt od początku jego istnienia. Publikuje także w Rzeczpospolitej , pisze dla portalu wPolityce.pl i TeologiaPolityczna.pl. Prowadzi blog w portalu Salon24.pl. W 2007 roku opublikował wywiad rzekę z Radosławem Sikorskim Strefa zdekomunizowana .

"Lech Kaczyński - ostatni wywiad" to zapis rozmów, które Łukasz Warzecha prowadził z Prezydentem Rzeczypospolitej w marcu i na początku kwietnia 2010 roku. Ostatnie spotkanie autora z Lechem Kaczyńskim odbyło się zaledwie trzy dni przed śmiercią głowy państwa w katastrofie pod Smoleńskiem. Dziś składają się one na poruszający polityczny testament. Pozwalają zrozumieć Lecha Kaczyńskiego jako polityka, a także jako człowieka.
17 listopada (środa), godz. 18.00, Dom Dziennikarza, sala A, ul. Foksal 3/5, Warszawa - odbyła się promocja książki.
O bohaterze książki dyskutowali - Łukasz Warzecha, Igor Janke i prof. Antoni Dudek.
Obecni byli m.in. - Zyta Gilowska, Maciej Łopiński, Jacek Sasin, Izabela Kloc, a także wielu dziennikarzy: Jacek i Michał Karnowski, Piotr Semka.
Głos zabrał Jarosław Kaczyński.
fragment z wywiadu:
- Czy jakimś rozwiązaniem nie mogły być konkursy? Myśli Pan, że nie zgłosiliby się chętni do pracy w Kancelarii Prezydenta RP? To przecież bardzo dobrze wygląda w CV, a praca na zwykłym stanowisku urzędniczym nie obciąża skojarzeniem z konkretnym politykiem.
Może i tak. Tylko proszę pamiętać, że od pierwszego dnia urzędowania byłem pod piekielnym naciskiem medialnym.
Nie za często sięga Pan po to usprawiedliwienie?
Usprawiedliwienie? Doskonale pamiętam, jak TVN ustami pani Justyny Pochanke ogłosił wielkie nieszczęście. Pani Pochanke powiedziała: „Mamy dla was złą wiadomość, Kaczyński został prezydentem". Pierwszy atak nastąpił w związku z moją podróżą rządowym samolotem do Włoch na urlop. A był całkowicie bezzasadny, bo miałem święte prawo ten samolot wykorzystać. Zresztą gdybym miał zapłacić za bilety sam – a prezydentowi przecież nie wypada lecieć klasą ekonomiczną – tobyśmy w ogóle nie pojechali. Zatem doskonale rozumiałem, że gdybym zaczął zwalniać na większą skalę, powstałby nieprawdopodobny krzyk. Miałem zresztą doświadczenie z Urzędu Miasta. Tam ponad jedna trzecia urzędników została zwolniona. Tak pośrednio wynikało z ustawy. Tymczasem potem pojawiały się nekrologi, z których jasno miało wynikać, że ktoś umarł dlatego, że został zwolniony przez nas z pracy. Proszę zrozumieć: przy tym nacisku medialnym, który na nas wywierano, nie było możliwości przeprowadzenia wymiany urzędników na wielką skalę. Zastanawiam się zresztą, czy taka wymiana w ogóle byłaby potrzebne. Miałem za sobą doświadczenia z NIK-a. Tam aparat urzędniczy pracował niemal idealnie, a ja go bynajmniej w całości nie wymieniłem. Wymieniłem jedynie, by tak rzec, dowódców, i to też nie wszystkich.-
Oto relacja z promocji książki.