Uwagi prof. Dybczaka o Smoleńsku i o raporcie Millera

Obrazek użytkownika zygmuntbialas
Kraj

Profesor Zbigniew Dybczak ma bogaty życiorys: dzieciństwo w Polsce, młodość w sowieckich łagrach, a po przedarciu się do Europy - w Anglii, gdzie jako pilot służył w polskim dywizjonie, a po wojnie pracował w przemyśle lotniczym. Potem wykładał na uczelni w Toronto w Kanadzie, a od 1960r. mieszka w Montgomery w stanie Alabama.
Właśnie tu znajduje się baza wojskowa, w której szkoleni są w Air War College oficerowie amerykańscy i zagraniczni, w tym polscy, którzy dzisiaj pełnią wysokie i najwyższe funkcje w polskich Siłach Powietrznych. Prof. Zbigniew Dybczak zna ich bardzo dobrze, ocenia pozytywnie ich charaktery i kompetencje.

Teraz w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" ocenia, iż przy lekturze raportu Millera rzuca się w oczy intencja, by zrzucić winę za katastrofę smoleńską na wojsko. Rozformowanie specpułku jest złą decyzją, bo "jeśli były jakieś uzasadnione problemy, to trzeba było je rozwiązać, a nie z miejsca wszystko rozwalić. (...) Przecież to nie od wojska zależało, jakim sprzętem dysponował specpułk".

Tak więc raport komisji polskiej nadal nie wyjaśnia wszystkiego. Zbigniew Dybczak nie podejrzewa, by ten dokument był politycznie zainspirowany, jednak "czytając go, wyczuwa się te polityczne presje". Także niewyjaśniona jest nadal rola płk. Krasnokutskiego w wieży lotniczej. Dlaczego on tam był i dlaczego dzwonił do Moskwy po pozwolenie?

"Jeżeli Andrzej Błasik był w kokpicie, to jego obecność nie miała żadnego wpływu na ten lot" - mówi profesor. Tymczasem pojawiały się w mediach niezliczone newsy dotyczące jego rzekomych nacisków, alkoholu we krwi czy kłótni z mjr. Protasiukiem na Okęciu. Po raporcie Millera nie uwypuklono należycie, że generał nie był odpowiedzialny za katastrofę. Gen. Andrzeja Błasika powinno się dzisiaj publicznie zrehabilitować - twierdzi rozmówca.

Wywiad kończy się taką uwagą: "W Święto Lotnictwa byłem na Powązkach na grobie Andrzeja (Błasika), płk. Kuklińskiego, jak również na grobie mojego kolegi płk. Bolesława Jarkowskiego, który był w czasie II wojny światowej dowódcą dywizjonu 300. Ani jeden znicz nie palił się na jego grobie. Taka jest smutna prawda o dzisiejszej Polsce, która nie pamięta o swych bohaterach".

Brak głosów