Konflikt NATO - Rosja, a wybory parlamentarne w Polsce
To, co dzieje się dzisiaj na Ukrainie, nie jest nawet preludium do tego, co rzeczywiście ma się wydarzyć i jeżeli ktoś się spodziewa, że niebawem usłyszy, czy zobaczy w mediach relacje z zakończenia kryzysu ukraińskiego, to musi się uzbroić w cierpliwość i to chyba na lata.
Zapewne jest wielu takich, którzy zdają sobie sprawę, że za majdanowską rozpierduchą stoją USA i takim osobom będzie dużo łatwiej zrozumieć co się tak naprawdę dzieje za naszą wschodnią granicą, czy może to, co dopiero się dziać zacznie.
Czy weekendowa wizyta pana Brennan’a (CIA) w Kijowie była spowodowana umiłowaniem przez Amerykanów wolności? A może był to wyraz szczególnej miłości do ukraińskiego narodu i Ukrainy, o której istnieniu przeciętny obywatel USA nie ma bladego pojęcia?
Pewnie jest wielu takich, co i tak myśli, jednak podzielający taką opinię muszą ją uzupełnić o to, że Amerykanie potrzebują wojny, jak kania dżdżu, a teren Europy wschodniej, jest wymarzonym miejscem do ropętania konfliktu zbrojnego, który wcale nie musi się ograniczać jedynie do Europy wschodniej właśnie.
Najbardziej rozsądnym wyjściem, byłoby pozostawienie Ukrainy samej sobie, bez wtrącania się w jej wewnętrzne sprawy i bez obalania jednak legalnego prezydenta w postaci Janukowycza.
Teraz jest już za późno, aby cokolwiek zmienić i nawet jeśliby ktoś chciał zapobiec eskalacji konfliktu, to kto jest w stanie powstrzymać USA w realizacji swoich własnych planów. Polska? Niemcy? Może Bruksela? No właśnie, a może USA mają w planie rozwalenie UE, wykorzystując do tego celu wydarzenia na Ukrainie, świadomie eskalując je na część wschodnią, czy też na całą Europę. Stanom jak najbardziej byłby na rękę konflikt zbrojny, w który uwikłana zostałaby Rosja, gdyż w początkowej jego fazie USA brałyby w nim bardzo ograniczony udział, obserwując jedynie jak europejskie państwa NATO napędzają koniunkturę w przemyśle zbrojeniowym, a z jakim skutkiem finalnym, to trudno jest dzisiaj jednoznacznie ocenić.
Można założyć, że Polska brałaby w konflikcie czynny udział jako członek NATO, a także z uwagi na swoje położenie, no i kilka lotnisk jednak w kraju jest.
Pamiętać należy, że Rosjanie dzisiaj analizują każdy możliwy wariant i ten z wykorzystaniem polskich lotnisk także i doprawdy nie wiem dlaczego, ale mam głębokie przeczucie, że jednak Iskandery zostaną na Polsce przetestowane.
Wszyscy zdążyli już okrzyknąć Putina terrorystą i bandytą, podczas gdy Ukraińcy są gloryfikowani i wynoszeni do rangi bohaterskich bojowników o wolność, ale o wolność nie wiadomo czyją tak do końca, gdyż jak się okazuje, to etniczni Rosjanie, a także i część Ukraińców opowiadają się za przynależnością do Rosyjskiej Federacji.
Jeżeli więc Putin jest terrorystą i do tego prowokowanym, to należy przypuszczać, że nie ograniczy on swoich działań jedynie do obszaru Ukrainy, a wręcz przeciwnie, wyjdzie on poza jej granice, co jednocześnie sprawi, że po takim manewrze cała Ukraina zostanie wchłonięta przez Rosję. I jak bumerang wraca pytanie - do czego USA potrzebna jest Ukraina z jej domniemaną wolnością?
Może ktoś myśli, że Amerykanom zależy na Polsce?
Zresztą komu na kim zależy, to nie jest istotnym, gdyż w tym wszystkim to i tak chodzi tylko o rozpętanie konfliktu zbrojnego na dużą skalę.
Jeszcze wczoraj byłem skłonny twierdzić, że USA nie zaryzykują konfliktu, ale po wizycie osobistości z CIA na Ukrainie i po wzmiankach, że USA będą dozbrajać Ukraińców, można przypuszczać, że konflikt jednak nastąpi i tu należy do sprawy wprowadzić czynnik szaleństwa i to bynajmniej nie ze strony Rosji.
Jak już wspomniałem, to można przypuszczać, że konflikt nie będzie zjawiskiem krótkotrwałym, o czym prawdopodobnie wiedzą pan Tusk i jego konfraternia.
Łatwo zauważyć, że w ostatnim czasie buta pana premiera przybrała na rozmiarach i nie przebiera on w słowach, wypowiadając się publicznie, pozwalając sobie na nazywanie braci Kaczyńskich “dziećmi specjalnej troski”. O ile do tej pory zachowywał on pewną powściągliwość, to teraz wyraźnie widać, ze pijar ma głęboko w swoim germańskim poważaniu. Z czego to może wynikać?
Jeżeli na Ukrainie dojdzie do konfliktu pomiędzy siłami NATO i Rosji, to niechybnie Polska udostępni swoje lotniska natowskim samolotom, a także zaangażuje swoje myśliwce do ewentualnej walki. Tak więc Polska weźmie czynny udział w wojnie, a jak wojna to i stan wyjątkowy w kraju.
Czy po ogłoszeniu stanu wyjątkowego dojdzie do wyborów parlamentarnych w przyszłym roku?
Moim zdaniem nie, a mało tego, to po przeprowadzeniu kilku prowokacji, pan Tusk będzie dążył do delegalizacji PiS, czego bardzo się obawiam.
No a potem, to już tylko ogólnonarodowa ekstaza, że nikt już nikomu nie zawraca dupy jakimiś zamachami.
W zachodniej prasie ostatnimi czasy zaczęły pojawiać się wzmianki o tym, że Polacy nie do końca jednak wierzą, iż to, co wydarzyło się na podsmoleńskim lotnisku, było zwykłym wypadkiem. Nasze media prawicowe przyjmują to z euforią, ale nikt nie bierze pod uwagę tego, że to tylko gra. Żadnemu z państw zachodnich do tej pory w najmniejszym nawet stopniu nie zależało na wyjaśnieniu zdarzeń z Siewiernego i co, teraz nagle wszyscy oprzytomnieli?
W doniesieniach można przeczytać, że Polacy w obliczu poczynań Putina zwątpili w wypadek, co przecież jest wierutną bzdurą, bo czy przekonanie wśród Polaków o zamachu narodziło się po aneksji przez Putina Krymu?
Oczywiście, że nie, a cały spektakl w mediach zachodnich wyliczony jest na przedstawienie Rosji w jak najbardziej negatywnym świetle, a tym samym na usprawiedliwienie kolejnej wojenki.
Pamiętajmy, że bezpośrednią przyczyną wybuchu II wojny w Zatoce Perskiej, były doniesienia zachodnich mediów o tym, że Husajn posiada fabryki broni masowego rażenia.
Przy okazji szukania tych fabryk, posłano do Allaha ponad milion Irakijczyków.
Ja niestety dopatruję się analogii w doniesieniach o ewentualnym zamachu pod Smoleńskiem, tym bardziej, że owe nie są kierowane do Polaków. Tu chodzi po prostu o manipulację świadomością obywateli państw zachodnich, o usprawiedliwienie konfliktu jednym słowem.
Może warto głębiej zastanowić się nad słowami wicekanclerza Niemiec - Sigmara Gabriela, który był łaskaw oświadczyć, że :
“Najwyraźniej Rosja pozwoli swoim czołgom przetoczyć się przez europejskie granice", dlatego politycy na Starym Kontynencie powinni przestać myśleć, że wolność jest zagwarantowanym prawem.”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3065 odsłon
Komentarze
Może trochę nie na temat
14 Kwietnia, 2014 - 23:09
ale przeczytałem właśnie o przyłączeniu Wilna do Polski.
"Walki z Litwinami, toczone ze strony polskiej wpierw przez regularne siły zbrojne Rzeczypospolitej, następnie przez rzekomo „zbuntowaną” grupę wojsk generała Lucjana Żeligowskiego, trwały do grudnia 1920 roku. Litwa utraciła większość spornych obszarów łącznie z Wileńszczyzną, na której terenach powstała zrazu Litwa Środkowa – niezależne od rządu w Kownie państewko (o powierzchni 13 490 km², z ludnością sięgającą pół miliona, z tego ponad 70 proc. Polaków). W 1922 roku na Litwie Środkowej odbyły się wybory do sejmu wileńskiego, w których zdecydowane zwycięstwo odniosły polskie ugrupowania narodowe. Na swoim pierwszym posiedzeniu parlament przyjął uchwałę o przyłączeniu Litwy Środkowej do Polski. Kiedy decyzja ta została zatwierdzona przez Sejm Ustawodawczy w Warszawie, Ziemia Wileńska powróciła do Macierzy."
To tak samo jak Krym wrócił do macierzy.
Kazek
@Kazek
14 Kwietnia, 2014 - 23:55
Na Krymie zadecydował fakt, że mieszkańcy półwyspu, to w większosci Rosjanie.
Czy Rosja jest macierzą Krymu?
Jeżeli ktoś powie, że Krym nalezy do Tatarów, to ja odpowiem, że USA należą do Indian, którzy dzisiaj żyją w rezerwatach.
Napisałem nawet notkę pt. "Krym wraca do macierzy". Rosja była w posiadaniu Krymu dużo, dużo wcześniej niż Ukraina, która zresztą otrzymała Krym od ZSRR w podarunku. Pewnym też jest, że Krym nie był nigdy wcześniej częścią Ukrainy.
Akurat w kwestii Krymu, to poczynania Putina są dla mnie zrozumiałe. USA nie przewidziały, że Putin rozpisze tam referendum i bardziej liczyły na krymski Majdan, a rzeczywistość okazała się taka, jaką znamy.
Wiecej do tematu - nie jak Kaziczek
14 Kwietnia, 2014 - 23:20
Bardzo przyjemnym jest poczucie swojej waznosci, ale odnosnie lotnisk to z tego co wiem, "US of A" juz ma jedno duze lotnisko (w Rumunii), a rumunii/Rumunia jest z tego bardzo zadowolona. W dodatku, to chyba przesuneli Rumuni swoje wojska pod granice polnocna. Prywatnie Rumuni uwazaja, ze Czerniowce to zawsze bylo ich, jak i rejon zwany Bukowina, w ktorego centrum te Czerniowce leza.
A "Iskandery" z Rosji do Rumuni nie siegaja, Karpaty to trudne gory do prowadzenia ofensywy, ale rowniny to raczej tak i w tym mozna sie z autorem zgodzic.
Bogdan
@Bogdaninakursie
14 Kwietnia, 2014 - 23:31
Zaznaczę, że mój powyższy tekst, jest li tylko sugestią i także zapytaniem, czy taki rozwój wypadków jest możliwy.
Wspomniał Pan o Rumunii, która zapewne ma istotne znaczenie dla Rosjan w ich całej operacji "Mechaniczna Pomarańcza".
Proszę się zapoznać z poniższą opinią, która moze sugerować, że Putin przewiduje użycie rumuńskich lotnisk, czy może choć jednego lotniska.
Pozdrawiam.
Wiecej do tematu - nie jak Kaziczek
14 Kwietnia, 2014 - 23:20
Bardzo przyjemnym jest poczucie swojej waznosci, ale odnosnie lotnisk to z tego co wiem, "US of A" juz ma jedno duze lotnisko (w Rumunii), a rumunii/Rumunia jest z tego bardzo zadowolona. W dodatku, to chyba przesuneli Rumuni swoje wojska pod granice polnocna. Prywatnie Rumuni uwazaja, ze Czerniowce to zawsze bylo ich, jak i rejon zwany Bukowina, w ktorego centrum te Czerniowce leza.
A "Iskandery" z Rosji do Rumuni nie siegaja, Karpaty to trudne gory do prowadzenia ofensywy, ale rowniny to raczej tak i w tym mozna sie z autorem zgodzic.
Bogdan
Żyć i umrzeć w wolnej Ukrainie
15 Kwietnia, 2014 - 06:35
Żyć i umrzeć w wolnej Ukrainie
Od kilku tygodni z coraz bardziej rosnącym niepokojem opisujemy wydarzenia na Ukrainie, od brutalnych starć, w których zginęło ponad sto osób, przez zmianę władzy i usunięcie Wiktora Janukowycza z funkcji prezydenta, po te najbardziej bulwersujące – wkroczenie wojsk rosyjskich na Krym. 16 marca na półwyspie odbyło się referendum, w czasie którego wyborcy oficjalnie zagłosowali za przyłączeniem do Rosji.18 marca Władimir Putin podpisał umowę o przyjęciu półwyspu w skład Federacji Rosyjskiej. Obserwowałem te wydarzenia w Doniecku, w Kijowie i w innych miastach na Ukrainie… A może powinienem napisać, że w Rosji?
W tym samym czasie, kiedy przygotowywano krymskie pseudoreferendum, tendencje separatystyczne pojawiły się i w innych regionach. Najostrzejszą formę przybrały one w Doniecku. 13 marca manifestowali tam prorosyjscy separatyści i ci, którzy opowiadają się za jednością kraju. Między manifestantami doszło do walk.
Marzenia o dolarach
Separatyści rzucali kamieniami, bili pałkami obrońców jedności Ukrainy. Jednego z nich – 22-letniego działacza Swobody Dmytra Czerniawskiego – śmiertelnie ugodzono nożem. Ich ataki nieudolnie próbowała powstrzymać grupka milicjantów. Znajomi Dmytra, którzy też byli na manifestacji, twierdzą, że milicja właściwie była bierna, a nawet, w niektórych sytuacjach, sprzyjała atakującym. 29-letni Aleksiej Aleksandrow mówi, że wyszli na ulicę, żeby pokazać, że Donieck to też Ukraina, że są tu ludzie, którzy nigdy nie zgodzą się na oddanie ukraińskich ziem Rosji. Aleksiej został pobity po mityngu, separatyści dopadli go kilkaset metrów od placu Lenina: „Rzucili mnie na ziemię i katowali. Dziś, w centrum Doniecka, chociaż jesteśmy na terenie państwa ukraińskiego, strach jest nosić narodowe symbole, flagę Ukrainy. Jak mnie bili, to wyzywali mnie i krzyczeli, po co tu przyjechałem. Oni nie mogą zrozumieć, że w Doniecku też są Ukraińcy”. Inny z uczestników proukraińskiej manifestacji opowiadał mi, jak został zatrzymany przez milicję. Miał rozbitą głowę, a mimo to całą noc, ponad jedenaście godzin, trzymano go na komisariacie bez pomocy lekarskiej. Tak samo potraktowano innych zatrzymanych w tej manifestacji, choć większość z nich była pobita. Odmawiano im pomocy medycznej. Dopiero po północy pozwolono im pójść do toalety, napić się wody, obmyć rany. Jeden z naczelników wprost im powiedział: „Ja wspieram Rosję, bo tam będę zarabiał miesięcznie dwa tysiące dolarów, a wy lepiej powinniście siedzieć w domu” .
Strach o przyszłość
Do stolicy Donbasu, najbardziej uprzemysłowionego i najbardziej zaludnionego obwodu Ukrainy przyjechałem z polskimi obserwatorami misji zorganizowanej przez NSZZ „Solidarność” i Stowarzyszenie Pokolenie. Pomimo porannej godziny, na placu Lenina zbierali się już separatyści. Powiewały flagi Rosji, czerwone z sierpem i młotem i wszechobecne pomarańczowo-czarne barwy georgijewskie – nawiązanie do Orderu Świętego Jerzego, do tradycji imperialnej Rosji. Przez te kolory powszechnie zaczęto separatystów nazywać „stonką”. Przed „stonkami” uprzedza nas właściciel wynajmowanego przez nas mieszkania. Mówi, którędy najlepiej uciec z placu Lenina, jak uciekać, żeby nie ściągnąć do mieszkania pościgu. Pomału zaczynamy odczuwać panującą w Doniecku atmosferę strachu, zaszczucia.
Tego dnia odbywają się uroczystości pogrzebowe zabitego działacza Swobody. Nie ma tłumów, przychodzi ok. 100 osób. Jest za to dużo dziennikarzy. Za ogrodzeniem widać grupę funkcjonariuszy, choć są w cywilnych ubraniach, nikt nie ma wątpliwości, że to milicja. Nikogo to nie dziwi, raczej wszyscy nastawiają się na możliwą próbę zakłócenia pogrzebu. Szef lokalnych struktur Swobody tłumaczy, że godzina i miejsce pogrzebu były utrzymywane w tajemnicy. Nie chciano sprowokować separatystów. Kilka przemówień, odśpiewanie hymnu i wznoszony okrzyk: „Bohaterowie nie umierają”. Jeden z przyjaciół zabitego mówi mi, że Dmytro nie miał na sobie kamizelki kuloodpornej, bo tego dnia oddał ją innemu koledze, a ona „uchroniłaby go przed nożem, którym go zabito (...) Razem z Samoobroną i Prawym Sektorem organizowaliśmy ochronę mityngu. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Nikt nikogo nie zmuszał. Dmytro zgłosił się
jako jeden z pierwszych” – mówi cicho.
Banderowcy udają Polaków
Gdy wracamy z cmentarza, dostajemy informację, że separatyści szturmują doniecką
siedzibę Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Budynku strzeże kilkudziesięciu milicjantów. Separatystów jest ponad tysiąc. Manifestanci ściągają z budynku ukraińską flagę, a zamiast niej wywieszają rosyjską. Po chwili ruszają w stronę placu Lenina. Po drodze, do polskiego obserwatora, który robi zdjęcia, podchodzi jeden z organizatorów, zadaje jakieś pytanie. Obserwator nieroztropnie odpowiada po ukraińsku. Separatysta identyfikuje obserwatora jako Ukraińca: „Swołocz, banderowiec!”. Szybkie stwierdzenie, że jesteśmy z Polski, na chwilę uspokaja atmosferę.
Separatyści pikietowali pod komendą milicji, domagając się uwolnienia ich kolegów, co prawda nikt nie wiedział właściwie, kto i kiedy był aresztowany, ale nie miało to większego znaczenia. Z każdą chwilą wśród manifestantów było coraz więcej pijanych i bardzo agresywnie nastawionych osobników. Kiedy jeden z organizatorów poprosił, żeby ci, co pili, odeszli trochę dalej, odpowiedział mu głos: „Przecież my tu wszyscy piliśmy”. Separatyści nie ukrywali swojej pogardy, a wręcz nienawiści do Ukraińców. Co chwila skandowano „Rosja”, „Putin”, „Berkut”, a pod adresem liderów Majdanu rzucano obelgi. Większość rozmówców była przekonana, że przyłączenie Doniecka do Rosji to tylko kwestia czasu. Jednak pod pomnikiem Lenina trafiam na inną opinię: „Całe życie spędziłam w Rosji, jestem Rosjanką i nie chcę, żeby tu była Rosja. Chcę żyć i umrzeć w wolnej Ukrainie.
Ci, co krzyczą „Rosja”, nie mają nawet pojęcia, co to oznacza tam żyć” – mówi mi starsza pani, która nie chce się przedstawić, nie pozwala się też sfotografować.
Wieczorem po centrum Doniecka chodziły grupy pijanych separatystów, z rosyjskimi flagami, i tropiły „banderowców”, czyli każdego, kto odezwałby się po ukraińsku. Jedna taka grupa chciała nas pobić za to, że jesteśmy „pederastami z Europy”, druga za to, że „na pewno to banderowcy z zachodniej Ukrainy, którzy tylko udają Polaków”. Akcja drugiej grupy była na tyle skuteczna, że musieliśmy być ewakuowani z naszego mieszkania. Całe szczęście, że z tej opresji wyszliśmy cało. Smutne informacje miały dopiero przyjść.
Wiadomości z Krymu
Następnego dnia, w tym samym czasie, kiedy na Krymie odbywało się pseudoreferedum, po Doniecku znów krążyła manifestacja separatystów. Tym razem zmieniono na rosyjską flagę w prokuraturze, próbowano pikietować pod firmą nowo powołanego gubernatora donieckiego. Domagano się również referendum w Doniecku. Nocą znów na ulicach królowały prorosyjskie bandy. Informacje o rezultatach krymskiego pseudoreferendum dotarły do nas w powrotnym pociągu do Kijowa. Razem z kolejnymi informacjami o porwaniach dziennikarzy, działaczy obywatelskich. Nawet jednak wtedy mało kto wierzył, że Krym będzie tak szybko rosyjski. Dwa dni po referendum w Kijowie spotykałem moich wieloletnich przyjaciół z Bachczysaraju. Akurat przechodziliśmy przez Majdan, kiedy dotarła do mnie informacja, że Putin podpisał rozporządzenie o przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. Moim przyjaciołom musiałem powiedzieć, że ich dom, który opuścili kilkadziesiąt godzin wcześniej, znalazł się w Rosji.
Ukraińcy stale teraz śledzą informacje o reakcjach żołnierzy: kto się poddał, kto walczy, kto zdradził, kto jest bohaterem. Nazwisko pułkownika Mamczura, który bez broni ze swoimi żołnierzami wyszedł naprzeciwko uzbrojonym po zęby Rosjanom, znają wszyscy. Podobnie jak i nazwy ukraińskich okrętów wojennych, które poddały się bez walki: „Łuck”, „Chmielnicki”, „Tarnopol”. Wszyscy śledzą losy okrętów, które próbują się wyrwać z rosyjskiej pułapki na jeziorze Donozlaw. W sieci wciąż krąży zapis wideo z momentu przejęcia przez Rosjan szkoły morskiej w Sewastopolu. Chociaż na stronę wroga przeszła tam kadra oficerska, to grupka młodych adeptów, w czasie podnoszenia bandery rosyjskiej floty czarnomorskiej, zagłuszana przez orkiestrę, dumnie odśpiewała hymn Ukrainy. Wszechobecne pytanie – co dalej?
Łazienka czy kałasznikow?
Wiele osób twierdzi, że Ukraina nie ma siły się bronić, że jest zdradzona, że zmarnowano 23 lata niepodległości, pozwalając Rosjanom panoszyć się na ukraińskiej ziemi. Coraz więcej osób przestaje mówić o „bratnim” rosyjskim narodzie. Przecież olbrzymia większość Rosjan popiera Putina. Z drugiej strony, za chwilę sobie przypominają, że tam mają krewnych, znajomych. Chociaż często ich też tracą. Mój krymski przyjaciel opowiada, jak zadzwoniła do niego kuzynka z Moskwy ze słowami: „Gratuluję, znów jesteśmy razem w Rosji”. Musiała być bardzo zdziwiona, gdy padła odpowiedź: „Nigdy w Twojej Rosji nie będę” i rozmowa została przerwana.
Tydzień, w którym Ukraina traci Krym i staje na granicy wojny, a może właściwie, gdy ta granica już została przekroczona, to też czas, gdy po czterech miesiącach od wyjścia ludzi na Euromajdan zostaje podpisana polityczna część umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Cztery miesiące temu, gdyby dokonał tego Janukowycz, zapewne tłumy na ulicach oszalałyby z radości. Po miesiącach Majdanu, po złożeniu ogromnej ofiary z życia ukraińskich bojowników, po stracie Krymu ten historyczny akt nie wywołał spontanicznej radości. Jedynie na ulicach Łucka cieszyli się studenci, a w zagrożonej separatyzmem Odessie muzycy zorganizowali proeuropejski happening. Ukraińską atmosferę tych dni raczej bardziej oddaje rodzinna rozmowa przy stole w jednej z podkijowskich miejscowości: „Robimy remont łazienki czy kupujemy dwa kałasznikowy?”. Wszyscy wiedzą, ile kosztuje ten karabin: najtaniej można kupić za 500 dolarów, za 600 bez problemów. Wiele osób podkreśla, że nigdy nie wierzyło, iż wojna może być tak realna, tak bliska. Korespondent wojenny stacji Inter, który został kilka dni temu skatowany na Krymie przez „zielonych ludzi”, czyli niewiadomego pochodzenia żołnierzy, prorosyjskich bandytów, stwierdził, że nigdy się nie spodziewał, iż będzie korespondentem wojennym w swoim kraju.
Ogłoszona częściowa mobilizacja wyciska łzy z oczu matek, żon, sióstr, dzieci odprowadzających poborowych. Pod jedną z komisji rozmawiam z 24-letnim Paszą. Za chwilę ma odjechać na poligon. Odprowadza go cała rodzina. Wszyscy są Rosjanami. Mówią tylko po rosyjsku. Ale czują się lojalnymi obywatelami Ukrainy. Pytam go o tych, co na Krymie przeszli na stronę Rosji: „Durnie” – ucina krótko. Mama Paszy łkając, mówi: „Putin to suka”. Jego siostra nie ma wątpliwości: „Pasza to mężczyzna, musi walczyć, a jak Rosjanie chcą Rosji, to niech sobie jadą do Putina”. Młodzi ludzie w mundurach są już stałym elementem kijowskich ulic. Na poligonie w Nowych Petriwcach, niedaleko słynnej rezydencji Janukowycza w Meżyhirje, ćwiczą żołnierze Gwardii
Narodowej. Nowej formacji, do której wstępują przede wszystkim członkowie Samoobrony – armii Majdanu.
Ale nawet w Kijowie pojawiają się nie do końca w tej sytuacji zrozumiałe obrazy. Z jednej strony powszechnie rozmawia się o bojkocie rosyjskich produktów, a z drugiej, w miejscu, gdzie 20 lutego składano ciała ofiar snajperów, siedzi grupa młodych mężczyzn, a jeden z nich przygrywa sowiecką „Katiuszę”. W pobliskiej restauracji można oglądać kanały rosyjskiej telewizji, która od kilku tygodni wspina się na szczyty antyukraińskiej propagandy. W tym samym czasie deputowani Swobody biją dyrektora ukraińskiej telewizji państwowej, filmują to i upubliczniają w Internecie, dając – pozostaje wierzyć, że mimowolnie – argumenty rosyjskiej dyplomacji o ukraińskim nacjonalizmie i faszyzmie.
Nowa władza znalazła się w skrajnie trudnej sytuacji. Oskarżana o oddanie Krymu, o nieumiejętność odnalezienia winnych mordów w czasie rewolucji, z takimi „wpadkami” jak ta z działaczami Swobody, działa w olbrzymiej presji zewnętrznej i wewnętrznej. Na to wszystko nakładają się jeszcze zbliżające się wybory prezydenckie. Nie może zatem dziwić, że bardziej Ukraińców interesuje powrót do życia politycznego Julii Tymoszenko niż podpisanie umowy stowarzyszeniowej.
Ukraina w ciągu jednego tygodnia straciła Krym, podpisała umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską, utraciła swoją flotę, utworzyła Gwardię Narodową i zmobilizowała tysiące poborowych. Premier lata liniami rejsowymi, nowi politycy stołują się w najzwyklejszych restauracjach Kijowa, a na Majdanie pomału znikają namioty. W sejfach osób związanych ze starym reżimem odnajdywane są miliony dolarów w gotówce i dziesiątki kilogramów złota, a w ukraińskim budżecie widać dziurę w dnie. W kilku ukraińskich obwodach jawnie występują separatyści. Co zatem może wydarzyć się na Ukrainie? Bez względu na to, kogo o to bym nie pytał, czy zwykłych mieszkańców, czy ukraińskich polityków, bezradnie odpowiadają: „Nie wiem”. Najgorzej, że odpowiedź na to pytanie może znać Władimir Władimirowicz Putin.
o. bp Radosław Zmitrowicz OMI
biskup pomocniczy
w Kamieńcu Podolskim na UkRAINIE
– Mamy trudny czas na Ukrainie. Wszyscy bardzo przeżywamy to, co się u nas dzieje. Wielu jest oburzonych z powodu sytuacji na Krymie. Nawet jeśli większość tamtejszego społeczeństwa pragnie być obywatelami Rosji, to nie robi się tego w odpowiedni sposób. Wielu ma odczucie niesprawiedliwości i gwałtu. Ukraińcy kochają swoją ojczyznę i zgłaszają się do wojska. Mają nadzieję, że nie będzie wojny, ale rozumieją, że wszystko może się stać, nawet coś tak strasznego jak wojna. Kościół jak zawsze jest z ludźmi. Ale oczywiście zadanie Kościoła nie może się ograniczyć tylko do wsparcia w obronie niepodległości. Kościół czyni to, dając człowiekowi ducha niepodległego. Ale to, co najważniejsze w życiu każdego z nas, to przyjęcie daru Bożej miłości. Tylko wówczas, gdy człowiek żyje tą miłością, jest rozwiązany jego fundamentalny problem: śmierć duchowa, z którą się rodzi i która jest konsekwencją grzechu pierworodnego. Człowiek robi wszystko co możliwe, aby nie odczuwać tej śmierci duchowej. Czasami, aby „pokonać” pustkę w sobie i potwierdzić swoją wartość, napada na drugiego, kłamie, nawet zabija lub też przywiązany do swego komfortu patrzy obojętnie, że drugi ginie. Nie ma więc nic ważniejszego niż wyzwolenie człowieka z tego stanu śmierci. Tylko wówczas możliwa jest realna zmiana na lepsze. To dzieje się poprzez zamieszkanie Ducha Świętego w człowieku. A to zamieszkanie możliwe jest poprzez wiarę i sakramenty. Temu Kościół chce służyć. Zawierza swoje
służenie i całą Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi.
Wierzymy, że Bóg prowadzi historię. Na Majdanie wydarzyło się zło, zabijano ludzi, ale było znacznie więcej dobra, poświęcenia, modlitwy. Podobnie na całej Ukrainie, oprócz złych rzeczy działo się bardzo wiele dobra.
Niech również te wydarzenia na Wschodzie pomagają Polakom rozumieć, że nie ma gwarancji życia w dobrobycie, a życie to coś więcej niż coraz większa konsumpcja.Jesteśmy bardzo wdzięczni za modlitwę Polaków i nadal bardzo o nią prosimy.
Skoro za majdanową rozpierduchą stoi CIA
15 Kwietnia, 2014 - 14:02
To zrobiło to wyjątkowo nieudolnie. Tak nieudolnie, że stracili operacyjnie Morze Czarne, a jedyny kraj mający zyski z tej "majdanowej rozpierduchy" to Rosja.
Musi Pan jednak bardzo wierzyć w swoje teorie, skoro cały Pański opis to chciejstwa i ignorowanie faktów.
jak Pan widzi wojnę Europy z Rosją, skoro komsomołka Angela robi wszystko, by Rosji nikt na Ukrainie ( i w związku z Ukrainą ) nie przeszkadzał.
Szczkający Donald jest dla Pana miernikiem ? Czego ? Wojny Polski z Rosją ??
Naiwniaku !! Prusak Donald odda Polaków pod opieke Angeli. Co najwyzej odłaczą od Polski Białostockie na otarcie łez Władimira... no może jeszcze Podkarpacie.
Historia sie powtórzy po 220 latach, gdy Niemcy na tronach w Berlinie, Wiedniu i Moskwie zlikwidowali Polskę.
teraz Niemcy na tronach w Berlinie, Moskwie i Warszawie ją zlikwidują... pytanie, czy pozwolą na to Żydzi, którzy pod niemieckim berłem tak dobrze mieć nie będą...
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika Jinks nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
@junak15 Kwietnia, 2014 - 19:02
Może i nieudolnie, ale jeszcze nie jest wiadomo do końca, co planowali i planują Amerykanie, choć poniekąd można uznać, ze spodziewali się oni na Krymie raczej Majdanu, a nie referendum i gdyby ten plan zadziałał, to niewiadomo jak potoczyłyby sie losy Krymu. Stąd też twierdzę, że Putin w przypadku Krymu, rozegrał ich jak dzieci.
Dalej wspominasz coś o ignorowaniu faktów.
Przepraszam, ale jakich faktów?
Donald jest dla mnie jedynie miernikiem zaprzaństwa, a w zasadzie symbolem jego punktu szczytowego w skali.
Jeżeli przeczytałbyś z uwagą moją notkę, to spostrzegłbyś, że dotyczy ona ewentualnego konfliktu w skali globalnej, o czym chyba jasno mówi tytuł i nigdzie nie wzmiankowałem o rozbiorze Polski, o którym tu łaskawie wspominasz, z czym ja się w stu procentach zgadzam, z jednym tylko małym zastrzeżeniem. Powinieneś pisać o tym w czasie teraźniejszym, a nie przyszłym.