Majówka w kondominium

Obrazek użytkownika MagdaF.
Kraj

A w kondominium wiosna!
Wybuchła wprawdzie późno, wymodlona tą żarliwą tęsknotą znaną ludziom dalekiej Syberii i odmieniła czarno-szarą rzeczywistość nadając jej odcienie i barwy nieznane nawet w katalogach Castoramy. Dobrze poinformowani ateiści twierdzą zaś, że coraz mocniej grzejące słońce to nie sprawa modlitwy, ale dar rządu Nigerii, w podziękowaniu za świecowe kredki przywiezione przez premiera dla biednych dzieci. Ale bieda polskich dzieci zeszła cokolwiek na drugi plan, bo rzucili w Biedronce kiełbasę grillową, która, w zestawie z czteropakiem, jest nieodłącznym elementem wspólnoty ludycznej; tych wiosennych praw prymitywnych ludów do świętowania, radości na łonie przyrody i bezrefleksyjnego optymizmu okraszonego plemiennym hedonizmem muzyki zespołu „Łyk-end”. Majówka w kondominium jako namiastka wolności i prawa wyboru świętowania, to jedyna dozwolona forma aktywności, którą wodzowie plemienia lemingów fundują podbitemu narodowi. Naród więc ma być wdzięczny za dobroć wodzów, optymistycznie patrzeć w przyszłość, radować się, a nie smucić pomnikowo - ogłosił prezydent za pośrednictwem radia ZSMP, zwanego „trujką”, co oznacza przyjęcie jedynej słusznej linii świętowania nowoczesnego i radosnego patriotyzmu, na przekór tradycjonalistom, ponurakom i malkontentom, czyli współczesnej Targowicy.

Zanim ruszyły pochody pod nieśmiertelnym w kondominium hasłem „niech się święci, towarzysze, 1 Maja”, hołd naszym przywódcom, składany kiedyś przed trybuną, która dziś przed PKiN nie stoi, ale pamięta wszystkich czerwonych gnoi, złożył, dawniej „imperialistyczny” - wrogi, dziś socjalistyczny – przyjazny dwumiesięcznik Foreign Policy, wydawany przez Washington Post Co. Opublikował listę 500 najbardziej wpływowych ludzi na świecie, na której znaleźli się administratorzy kondominium: premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski, obok liderów al Kaidy, Hamasu, Mossadu, szefa FSB i bossa rosyjskiej mafii, Kim Jong Una, unijnego „mopa”, oraz zarządców: Angeli Merkel i Władimira Putin, połączonych przyjaźnią w sprawiedliwym podziale władzy między dwa pałace: jej premier, jego prezydent, w promocji z serwerami. Premier Donald Tusk, na pytanie dziennikarza, czy czuje się jednym z najpotężniejszych ludzi, odpowiedział realnie, spuszczając wzrok: - Nie, bądźmy poważni. Osobista metka narodowa premiera, czyli 100% kłamstwa, została skorygowana o 10% prawdy. I duży procent zmęczenia i zużycia, co potwierdził Prezydent. Czyżby nowe rozdanie w grze planszowej, pod nazwa IV rozbiór, po zbiciu dwóch pionków z ministerstwa skarbu i sprawiedliwości? Czy Prezydent już wie, że Donald Tusk będzie premierem „ostatniego kwartału”? I na poprawę kondycji w Biegu Konstytucji już za późno: to nie nasz bieg, nie nasza gra i nie nasza kostka, bo jak powiedział Donald Tusk: „Polska się rozbiegała”. Zdecydowana większość uważa, że raczej się rozeszła i rozsypała. Politycznie, ekonomicznie i moralnie.

Dlatego jesteśmy poważni, bo „Ona tańczy dla mnie” jest kłamstwem. To on tańczy dla nich, ale muzyka obca i krok nie ten. Jesteśmy poważni i śmiertelnie zaniepokojeni nieudolną polityką rządu, degradacją naszego kraju, polską dyplomacją wystawioną na pośmiewisko, gdzieś na poziomie Timoru Wschodniego, służalczością, polityką żebrania o marchewkę, gdy z obu stron okładają nas kijami, a premier Tusk kłamie, że to kije pisowskie. Jesteśmy poważni, bo nie uwierzyliśmy w słowa premiera o skuteczności rządowych strategii rozwoju, w bezpieczeństwo energetyczne i zapewnienia, że interesy państwa są najważniejsze. Rozkład Polski jest faktem, którego nie pokryje kolejna zmiana przywódczych elit w kondominium, czerwona krepina i karton, z których, z nienawiści do tulipanów, wyczarowano papierowe goździki i wycięto chorągiewki na znak nieustającej przyjaźni, pomocy i braterstwa, o czym stare elity, te od Związku Bojowników o Wygody i Dochody dobrze wiedzą, ciut młodszym – podpowie sufler, a licealistom przypomni podręcznik wydawnictwa Operon. A zresztą, pół biedy, lewica i jej weterani, pijani czy trzeźwi, świętujący „święto pracy bez pracy” czy 50-lecie „statuy niewolności”, która trwać będzie na dawnym placu Bieruta „jak wiara w człowieka, w miłość do dziecka, jak przyjaźń polsko-radziecka”, co przewidująco złożył do rymu Jan Brzechwa. Ich rozpaczliwa autopromocja przed wyborami do Brukseli, pod pozorem troski o zwykłego człowieka, to widowisko żałosne, dawno skompromitowany relikt, bo choć, co trzeba przyznać, ich czerwień jest nadal czerwona, dawno już wypadli z gry.

Zostali wyparci przez modę na „pink” czyli tandetne gadżeciarstwo politycznej poprawności, pod hasłem: "Polaku nie bądź ponury. Rozwiń skrzydła! Dziób do góry!", któremu nawet nie oparli się towarzysze z BBN. Nawet profesor Nałęcz, doradca Prezydenta do spraw historii i dziedzictwa narodowego, zawstydzony przez dzieci z Kamerunu, podopieczne polskich Sióstr Michalitek, które przygotowały flagę na polskie święto zgodnie ze znaczeniem heraldycznym barw polskich symboli narodowych. A u nas Pałac Prezydencki niczym domek barbie, choć to nie jego mieszkańcy byli kreatorami majówki i inicjatorami „różowej inicjatywy”, ale media skolonizowane przez Agorę, Bauery i Spiegle, od propagandy i monopolu informacyjnego, zaangażowane politycznie w znieważanie polskich patriotów, bohaterów i ośmieszanie symboli narodowych. I choć na to ostatnie jest nawet paragraf, „bezmiar niesprawiedliwości” ma w kondominium swoje paragrafy, swoich sędziów i swoje wyroki. Kancelaria Prezydenta dała tylko swój patronat, śmigłowce wojskowe z załogą do zrzucania ulotek, zadbała o biało-różowe flagi i takież same gadżety jak czapeczki, parasole, zegarki z orłem. Zatrudniła nawet profesjonalnego iluzjonistę, co jest ewidentnym policzkiem dla czarownika-amatora, Vincenta bez finansów z wężem w kieszeni. Dlatego te marne 100 tysięcy na czekoladopodobnego, jak za komuny, ptaka, który z orłem ma tyle wspólnego, co prezydencki marsz z patriotyzmem, wysupłał minister od kultury i dziedzictwa. Ten różowy piar musiał zakończyć się porażką. Lemingi wybrały grilla, a niespełna 2 tysiące osób to głównie media, władze, „BOR-owiki” i służba porządkowa, czyli organizatorzy, mecenasi i ich obstawa.

Z eksperymentów na godłach narodowych, niedopuszczalnych w żadnym innym kraju, powinni wytłumaczyć się wszyscy. PR „Trójka”, że „wkręciła” głowę państwa i przy okazji Dnia Flagi zrobiła sobie darmową reklamę oraz sam Prezydent Komorowski, który uwierzył swemu doradcy, że w taki sposób można unowocześnić Polskę i uradować Polaków. Bo żeby się cieszyć, trzeba mieć z czego. Warszawianie nie wzięli udziału w różowym obciachu, wybrali imprezę alternatywną Towarzystwa Patriotycznego, z prawdziwą bielą i prawdziwą czerwienią, i narodowym polonezem. A prawdziwy orzeł? No cóż, przyjdzie taki dzień, że zbuntowany pokazywaniem OK, dumnie rozwinie skrzydła, a złodziejom korony pokaże środkowy pazur.
Magda Figurska

Brak głosów