Różne rzeczy mi się śnią...

Obrazek użytkownika MagdaF.
Blog

-Chciałbym powitać dziennikarzy na briefingu – zaczął rzecznik rządu – i poinformować, że dzisiejsza specnarada, w ramach programu oszczędnościowego, zostaje przeniesiona do sali nr 12 na parterze, dotychczasowego archiwum ustaw. W ramach akcji o kryptonimie „Niszczarka”, kierowniczka sekretariatu, pani Jadzia odpowiedzialna jest za ich utylizację, a wszystkie ustawy w wersji elektronicznej zapisane są na twardym dysku marszałka sejmu. Oszczędności w ramach walki z globalnym ociepleniem nakładają też obowiązek na niezależne media, aby na otwartych posiedzeniach rządu i konferencjach prasowych uczestniczyli rotacyjnie, wedle przepisów unijnych określających zagęszczenie na 1m2. Tak więc na dzisiejsze spotkanie zapraszam dziennikarzy prasy - tu teatralnie zawiesił głos – na litery: A, W i Zet. A więc pozostają dziennikarze: Agory, Angory, WSI24 (dawniej TVN24) i Zet-ki. Do pozostałych będzie wystosowany komunikat. Kończąc briefing, bo na stojąco nie idzie długo wytrzymać, zapraszam do sali numer 12.

- To jakie przekaziory wchodzą? – rzucił pytanie nierozgarnięty Jasio, dziennikarz radia RED FM, w którym jak wieść niesie, zagęszczenie TW czterokrotnie przekracza normy unijne.
- Białoruś! Powrót cenzury! – zaprotestował dziennikarz radia internetowego, niepoprawnie niezależnego.

Tymczasem przed salą nr 12 powoli zbierał się tłum, do którego dołączyła czwórka wybrańców mediów; powoli schodzili się ministrowie.

Głos zabrał premier.
Zanim przejdę do meritum naszej dyskusji, która dotyczy prognoz rozwoju Polski do roku 2030, chciałby przypomnieć moje wcześniejsze słowa, dotyczące Polski i polskiej polityki.

Ich bin Danziger – z dumą mówili o sobie moi dziadkowie, którzy mając dwu synów jednemu dali na imię Juergen, a drugiemu Henryk, nie Heinrich. Jeden szedł do szkoły polskiej, drugi do niemieckiej. W ich relacjach nie było ani śladu dramatyzmu z powodu wyboru – oba były równoprawne, nie były nacechowane agresją, dylematem narodowym. Dziadek był bramkarzem w piłkarskim klubie Zoppotter Sportverein, później przeniósł się do Gedanii, klubu polskich kolejarzy, gdzie niemiecki też był w powszechnym użyciu i nikt z tego nie robił problemu. Dopiero naziści kazali mu nosić literkę „P” – która oznaczała „obcy”, „gorszy”. Kiedyś spytałem dziadka: Urodziłeś się w Kielnie, nosisz kaszubskie nazwisko Dawidowski, niemiecki jest twoim pierwszym językiem, w 1945 wybrałeś Polskę, więc kim jesteś? Kaszubą? Polakiem? Niemcem? A on spojrzał zdziwiony i powiedział: Jestem tutejszy, biesege...
W przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego, niestety, nie mogę niczego zadeklarować w imieniu brata, ale mogę w imieniu siostry...
Panowie, policzmy głosy! Psu mi na budę taka wygrana! Wyłysieję z tego powodu, stracę piętnaście procent i w ogóle będę miał tylko kłopoty. Na plakatach Jan Rokita był premierem, a ja prezydentem. I do dziś mamy kaca. Gdybym był kobietą, byłbym lepszym premierem. Gdybym był Kubusiem Fatalistą, to powiedziałbym, że moimi głównymi instrumentami w walce o silne i sprawiedliwe państwo będą bracia Kaczyńscy. Nie jestem prezydentem Obamą, Polska to nie Stany Zjednoczone. I każdy, kto myśli, że w Polce prezydent lub premier może powiedzieć: bilion dolarów na wsparcie przedsiębiorstw, zmyślałby, mówiłby androny.
Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno.
Zadaniem elit jest zmiana ustroju gospodarczego, a to wymaga siły, bo ta przemiana godzi w interesy większości społeczeństw.(…) Ta siła nie będzie musiała objawiać się przez pałki i karabiny. (…) Demokracja nie jest wartością najwyższą… ma przede wszystkim służyć transformacji i innym celom, np. wolności obywatelskiej.*
Ja wiem, że są w Polsce politycy, którzy mają autentycznego hopla na punkcie archiwów i nie mogą się przyzwyczaić do tej myśli, że nie są już premierami, czy szefami komisji. I całe życie spędziliby w tych archiwach, zatruwając nam przestrzeń publiczną swoimi interpretacjami tego, co znaleźli.
Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski – tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem. Drogi Lechu byłeś, jesteś i pozostaniesz legendą!
Kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego przypominała dwór, a to, co tam się działo, bliższe było Moskwie niż Sztokholmowi. najprostsze rachunki wskazują na to, że jeśli traktat nie wejdzie, to pozycja Polski będzie silniejsza. Mówię o pozycji politycznej. Jeśli przyjąć, że ten wóz zwany Polską ugrzązł w błocie, to Cimoszewicz chce go cofnąć. Ja – przepchnąć do przodu, a Lech Kaczyński – dokładnie zbadać, czy winny jest woźnica, konie czy może pękło koło. Panie prezydencie Kaczyński, na feministkę pan nie wygląda, co zresztą nie jest zarzutem. Najważniejsze są kompetencje. Nie potrzeba nam charyzmatycznych wodzów, którzy prowadzą prawdziwe, czy wyimaginowane bitwy. Potrzeba nam władzy wykwalifikowanej, skromnej, umiarkowanej, która koncentruje się na rozwiązywaniu problemów zwykłych ludzi, a nie na realizowaniu wielkich historycznych misji. Mogę stanąć nago na głowie na szczycie Pałacu Kultury i powtarzać, że prywatyzacja już przyniosła Polsce biliony złotych, że polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic niewarte i dlatego są tanio sprzedane. Rządzący mówią z taką samą butą, jak komunistyczni ministrowie. Mówią, że jest świetnie, że są zadowoleni ze swojej dwuletniej pracy. Kiedy widzę premiera mówiącego te słowa, to jakbym widział Jerzego Urbana w 1981 roku. Sprawiedliwe państwo bierze pod opiekę zawsze najsłabszych, nigdy najsilniejszych.
Sytuacja zewnętrzna, ciągle, Bogu dzięki, na razie zewnętrzna, jest nieporównywalnie gorsza, niż to wydawało się jeszcze tydzień temu. Mówię to także po moich spotkaniach z szefem z Europejskiego Banku Centralnego i (…) z Sarkozym.
Tak dramatycznie zaniżyły się standardy, że ja, przechodząc obok pijanych posłów, którzy się tłuką przed nowym Domem Poselskim, mam poczucie zbrzydzenia, a równocześnie upiorne poczucie normy.

Na zakończenie pragnę powiedzieć, że: Każda partia ma swego Palikota, a ładne dziewczyny z orkiestr dętych robią dobrze partiom politycznym. Różne rzeczy mi się śnią, ale wstydzę się mówić o tym publicznie.**

*Życie Gospodarcze, nr 23/1994.
** http://pl.wikiquote.org/wiki/Donald_Tusk

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest całkowicie nieprzypadkowe i zamierzone, a słowa premiera D.Tuska są jego i tylko jego słowami.

Brak głosów

Komentarze

Żadne tuski, żadne piutery, żadne buzki czy inne synyszyny!
I budzę się wyspany, wypoczęty, zadowolony i szczęśliwy!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23533

To straszny minimalista jesteś:-))

Vote up!
0
Vote down!
0

MagdaF.

#23535

75 cm wzrostu? Faktycznie minimalista.

http://www.jareccy.pl

Vote up!
0
Vote down!
0
#23540

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23543

A gdyby tak dodać wszędzie po 5 cm?

Vote up!
0
Vote down!
0

MagdaF.

#23561

O kapeluszu też zapomnij!
Bo mój BMI by tego nie zdzierżył!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23566

jeżeli mi się śni coś związanego z polityką, to kontrrewolucja w Polsce. Zawsze budzę się, kiedy nadchodzi bratnia pomoc...

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#23534

brońmy się przed bratnią pomocą!
Ja tam wolę wujka S niż ciotkę M!

Vote up!
0
Vote down!
0

MagdaF.

#23536