Triumf dezinformacji
Na miejscu polityczno-medialnego mainstreamu wręczyłbym sobie 10 kwietnia 2011 roku bukiet goździków i butelkę samogonu.
I. Operacja - dezinformacja.
Na miejscu polityczno-medialnego mainstreamu, który od pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej ruszył do odkręcania jej możliwych skutków społecznych, wręczyłbym sobie 10 kwietnia bukiet goździków i butelkę samogonu. Nieformalna „Operacja – dezinformacja” zakończyła się bowiem pełnym powodzeniem.
Nie trzeba było nawet działań stricte agenturalnych (choć i takie z pewnością miały miejsce). Wystarczył widok tłumów na Krakowskim Przedmieściu, by nadwiślańskie łże-elity w poczuciu zagrożenia same, z własnej i nieprzymuszonej woli, rzuciły się do roboty w charakterze moskiewskiej „agentury opinii”.
Temu miało służyć bezustanne wspieranie rosyjskiej wersji wydarzeń, z której chyba nic nie okazało się prawdą i rzucanie się z opętańczym wrzaskiem na każdego, kto śmiał kwestionować sens polsko-rosyjskiego „pojednania” przed wyjaśnieniem przyczyn katastrofy. Temu służyć miały idące w dziesiątki medialne „wrzutki”, wszystkie bez wyjątku fałszywe, ale z których nikt się nie wycofał i za które nikt nie przeprosił.
Temu wreszcie miało służyć relacjonowanie sporu wokół „wyjaśniania” przyczyn katastrofy a la MAK w taki sposób, by przeciętny odbiorca nic z tego nie rozumiał, tylko odnosił mętne wrażenia, że „oni” - politycy - „znów się kłócą”, zaś „pisiory” z Jarosławem Kaczyńskim na czele pragną ukręcić na tragedii swoje brudne, polityczne lody.
Ta samorzutna operacja, w której większość uczestników zastraszona widmem nawrotu „kaczyzmu” pozwoliła się tyleż aktywnie, co bezinteresownie wykorzystać w charakterze agentów wpływu i opinii, zakończyła się, jak napisałem, pełnym powodzeniem. Wbito, mówiąc Maciejem Szczepańskim, miliony gwoździ w milion desek. Jakie są efekty teraz, na kilka dni przed rocznicą 10. kwietnia?
II. Operacja – dezintegracja.
Zanim spróbuję odpowiedzieć na powyższe, wtrącę uwagę bardziej ogólną. Od zarania III RP jej beneficjenci z powodów o których oni wiedzą a my rozumiemy, lub przynajmniej się domyślamy, doznają niepohamowanego drżenia łydek na widok jakichkolwiek oddolnych społecznych ruchów czy inicjatyw, które nie są przez naszych „bogów demokracji” kontrolowane. Ruchy takie mają być nieodmiennie i z definicji populistyczne, ksenofobiczne, obarczone piętnem katoendeckich demonów i oświetlone poblaskiem stosów, tudzież „nazistowskich” pochodni. Oczywiście wiemy dobrze, że nie o to chodzi, że tak tylko gadają by zamaskować strach całkiem innego rodzaju – lęk przed strąceniem ze „sprywatyzowanego” Parnasu w otchłań potępienia.
Właśnie dlatego wszelkie oznaki jednoczenia się poważnej części społeczeństwa muszą być duszone w zarodku i dlatego też kwietniowe widoki z Krakowskiego Przedmieścia sprawiły, że prócz opisanej wyżej dezinformacji, mającej przykryć współodpowiedzialność ekip Tuska i Putina, prowadzono powiązaną operację dezintegracyjną, tak by Polacy po staremu skoczyli sobie do oczu i gardeł, zaś atmosfera Żałoby Narodowej stała się odległym wspomnieniem.
I tę operację również wykonano na medal. Obrazki zajść spod Krzyża przed Pałacem Prezydenckim i tendencyjne relacjonowanie ich przez wiodące mediodajnie, to tylko jej najbardziej spektakularny przejaw. Prawdziwa katastrofa wniknęła jednak w społeczną tkankę znacznie głębiej.
III. Rzyganie Smoleńskiem.
To co w moim odczuciu jest prawdziwym triumfem dezinformacyjno-dezintegracyjnej operacji, to obrzydzenie smoleńskiego tematu tzw. szerokim rzeszom społecznym. „Szerokie rzesze społeczne”, że tak przypomnę, składają się bowiem z ludzi, którzy nie interesują się na co dzień polityką, nie chodzą na wybory, starają się jakoś tam urządzić w nieprzyjaznym świecie i są na tyle zaprzątnięci codzienną orką socjalno-bytową, że nie mają ani czasu, ani chęci, ani – zazwyczaj - kwalifikacji intelektualnych, by rozgryzać czemu otaczająca rzeczywistość jest im aż tak wroga.
Aha, jeszcze jedno - ludzie ci również nie śledzą blogosfery i nawet najgenialniejsze wpisy nigdy do nich nie dotrą. Oglądają za to telewizję w pełnym przekonaniu, że są w ten sposób należycie poinformowani. Wspominam o tym dlatego, że zdajemy się – my, blogerzy i generalnie, aktywna część prawicowej opcji – ulegać ułudzie, iż „docieramy”. No, bo klikalność rośnie, mnożą się inicjatywy, frekwencja na kolejnych miesięcznicach przyzwoita, filmy „okołosmoleńskie” sprzedają się, na pokazach tłumy, nakład „Gazety Polskiej” skoczył o jakiś miliard procent... i tak dalej. Bardzo to przyjemne samopoczucie, że zacytuję młodszego lejtnanta Miszkę Zubowa.
A potem spotykasz przechodnia, albo pogadasz z wujkiem Władkiem u cioci na imieninach i okazuje się, że ludzie „rzygają Smoleńskiem”. Sam usłyszałem to ostatnio z ust cenionej przeze mnie osoby i to - w zasadzie - inteligentnej i kumatej. Owo „rzyganie Smoleńskiem”, co charakterystyczne, wypowiadane lub wręcz wykrzykiwane jest na wysokim emocjonalnym diapazonie. „Rzygam Smoleńskiem” mówią często ludzie co do których istniała nadzieja wyrwania ich z „prywatnościowego” marazmu; którzy przeżywali, którzy przez moment, pod wpływem kwietniowej traumy coś poczuli... a teraz reagują na hasło „Smoleńsk” ledwie kontrolowaną agresją. Jasne, parę osób rok temu ocknęło się na dobre – widujemy ich m.in. na blogach i w komentarzach, jednak są to wyjątki potwierdzające ponurą regułę.
Uśmiercenie społecznej aktywizacji zanim tak naprawdę miała szansę się narodzić to kolejny goździk do bukietu i kolejny łyk dobrze zapracowanego samogonu dla tych, którzy będą świętować (tak właśnie, świętować!) 10 kwietnia.
IV. Pasy transmisyjne.
Zwrócę jeszcze raz uwagę na emocjonalność demonstrowanej odrazy do wszystkiego co wiąże się z tematem katastrofy. Zupełnie tak, jakby jakiś czarnoksiężnik podmienił te pozytywne, pełne zadumy, patriotyczne uczucia sprzed roku na żrący jad zatruwający dusze. Ale to żadne czarnoksięstwo – zwykła, dość ordynarna socjotechnika, jednak skuteczna w warunkach starannie kontrolowanego oligopolu opinii, gdy zagoniony człowiek nie ma czasu na zastanawianie się, co tak naprawdę jest mu wkładane do głowy.
Cóż bowiem widzi? Ano widzi, że jest mu coraz ciężej, że po spłacie raty kredytu za mieszkanie coraz mniej zostaje na życie, a tymczasem politycy kłócą się o Smoleńsk / Krzyż / Pomnik – wstaw dowolne. Zupełnie jakby to miało kogokolwiek nakarmić, prawda? Przy czym burdy nieodmiennie wszczyna „pisowska opozycja”, na co rząd i sojusznicze mediodajnie reagują pełnym niesmaku grymasem: „no sami widzicie, jacy oni są...” I to działa. Telewidz patrzy na spreparowany pod niego obrazek i czuje jak rośnie w nim niekontrolowana furia. Zabieg ten, powtarzany dzień w dzień na przestrzeni roku, implantuje tę furiacką wściekłość i frustrację w duszę, mózg, krwiobieg... I obiekt manipulacji nawet nie pomyśli, że odbiera tylko taki przekaz, jaki chcą mu zapodać dyżurni didżeje od oglądu rzeczywistości. A „pasy transmisyjne” w przeciwieństwie do ludzkiej psychiki się nie męczą. „Pasy transmisyjne” funkcjonują bez wytchnienia.
W ten sposób nawet kryzys i nieudolność rządu przejawiającą się w tysięcznych, mniejszych lub większych sprawach, można emocjonalnie, „pozamózgowo” przypisać... opozycji i katastrofie smoleńskiej, której przecież „wszyscy mają dosyć”. Przy czym, warto to dopowiedzieć, naturalny ludzki przesyt jakąkolwiek tematyką udało się przekuć już chyba na stałe w zapiekłą złość na „pisuarów”. Majstersztyk. Goździk – kielich - rąsia, towarzysze.
V. Wolni Polacy czy „polactwo”?
Kończąc pomału tę niewesołą diagnozę, wspomnę o jeszcze jednym aspekcie, który uświadomiła mi osoba od „rzygania Smoleńskiem”. Otóż, między „rzyganiem Smoleńskiem” a obrazowaniem swej heroicznej (bez żadnej ironii) walki o utrzymanie się na powierzchni w miarę normalnego życia, powiedziała coś w tym guście: „po to wybieramy polityków, by byli za nas odpowiedzialni”. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć refleksji Ziemkiewicza, że „polactwo” cechuje mentalność pańszczyźnianego chłopa, który w warunkach demokracji głosuje po prostu na dziedzica folwarku, który to dziedzic ma następnie obowiązek zatroszczyć się o swych „folwarcznych”.
Po 10.04.2010 była szansa, by jakąś część ludzi myślących (?) w ten sposób wyrwać z mentalnych czworaków, tak by doszli choćby do punktu opisywanego przez Chłodnego Żółwia: że ta odpowiedzialność działa w obie strony i my, wyborcy, powinniśmy nieustannie pilnować naszych wybrańców niczym krówek na pastwisku, aby nie właziły w szkodę. Tak powinni postępować Wolni Polacy, by nie stoczyć się do poziomu „polactwa”. I do tego właśnie ci, którzy w najbliższą rocznicę będą odbierali swoje samogony i goździki, starają się za wszelką cenę nie dopuścić.
***
Kiedy Dziesiątego Kwietnia spotkamy się na różnych uroczystościach, pamiętajmy więc o tym, że choćby optycznie było nas wielu, to nie odzwierciedlamy społecznej normy. Normą są natomiast ci, którzy – użyję jeszcze raz tej upodlającej frazy – „rzygają Smoleńskiem”.
Gadający Grzyb
Podobna tematyka: http://niepoprawni.pl/blog/287/socjologia-obojga-narodow
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5415 odsłon
Komentarze
Niestety, sam mam to samo
5 Kwietnia, 2011 - 21:28
Niestety, sam mam to samo przekonanie. Utrata jakiegokolwiek dostępu do mediów, konsekwentnie wykonana z programami Wildsteina, Ziemkiewicza, Gargas etc sprawiły, ze żeby nie wiem co prawda do ludu nie dotrze. Obserwuję, jak na mądre posty na blogach odpowiada garstka, dobrze jak 10 czytelników. Niechby tysiąc, co to znaczy przy porównaniu z ogladalnoscia Wiadomosci na poziomie zdaje sie 1,5 mln? Co gorsza, ów lud po prostu wierzy, w to co podaje mu lektor, no bo jak to, jak mógłby mówic nieprawde. Gdy tekst czytany (jesli wogóle go czyta) zawsze podda analizie i to nadzwyczaj krytycznej. Stąd raczej liczyc można tylko na samoistne zorientowanie sie, że poczynania wladzy uszczuplaja błyskawicznie ilosc dobr. Ale to musi potrwac, a wtedy juz moze byc za pozno na zmiany podpisanych umow czy na odzyskanie rozdanego majatku.
Re: Niestety, sam mam to samo
5 Kwietnia, 2011 - 21:54
Najgorsze jest to, że większość ludzi jest wobec manipulacji medialnych porażająco bezbronna. Zupełnie jakby nie tyle nie potrafili, ile nie CHCIELI myśleć.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb
6 Kwietnia, 2011 - 00:46
Najgorsze jest to, że większość ludzi jest wobec manipulacji medialnych porażająco bezbronna. Zupełnie jakby nie tyle nie potrafili, ile nie CHCIELI myśleć.
***
NIe tylko zmęczenie, nie tylko przesyt tym tematem umiejętnie "wałkowanym" przez usłużne media gra tu rolę.
Jak słusznie PT Autor zauważył - oni NIE CHCĄ myśleć, bo poczucie dysonansu poznawczego niektórych bardzo boli, boli wręcz fizycznie. Nikt nie lubi przyznawać się do błędu, szczególnie, jeśli ma wiele na sumieniu. Wiedzą o tym szpece od PR-u i propagandy i umiejętnie kreują nastroje tłuszczy.
Sama wielokrotnie zastanawiałam się i nadal nie umiem pojąć, jak to się dzieje, że nic nie dociera do statystycznego leminga; wszystko można przekręcić do góry nogami, pozbawić sensu, wyśmiać, wyszydzić, opluć każdą wartość, zohydzić innym najwspanialszą osobowość - a wszystko bezkarnie, w białych rękawiczkach, w biały dzień, w świetle jupiterów...!
Dlaczego specjaliści od tych socjotechnik, którzy zdeklarowali się stanąć po jasnej stronie, nie potrafią skutecznie zaradzić, dać odpór tym obrzydliwym praktykom tumanienia ludzi? Czyżby to było niemożliwe?!
NIe wierzę!
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
Niestety to prawda, wielu "rzyga Smoleńskiem".
5 Kwietnia, 2011 - 21:43
Prawda już nie tylko w oczy ale i w trzewia ich kole. Jest to smutne a nawet przerażające.
Najbardziej zadziwia mnie fakt, że wielu ludzi, często bardzo inteligentnych, nie widzi tych "wielu prawd" serwowanych im przez media.
Mam jednak nadzieję, że my - pisuary, oszołomy, katole - damy dobre świadectwo w niedzielę. Rok po tragedii jest tyle złego...
Jest jednak też wiele dobrych przemian... Głupio mówić w tej kategorii o sobie... Myślę jednak, że wielu jest takich jak ja. Dzięki tej tragedii i temu co zrobili z nią "nasi" politycy oraz "nasze" media jestem chociażby tu, na niepoprawnych...
Szukam prawdy i sensu tam, gdzie muszę w tym szukaniu zrobić coś więcej niż wziąć pilota w dłoń...
Dobrze, że jesteście!!!
Chcę, by moje dzieci żyły w wolnej Polsce!
„rzyganie Smoleńskiem”
5 Kwietnia, 2011 - 21:50
Niemal wieki temu Aleksander Ścios wskazywał że ciągłe medialne wrzuty będą służyły temu co jest wręcz elementarzem dezinformacji.
Wrzuty nie musiały nosić chocby pozoru wiarygodności- nie od tego są. Miały wytworzyć szum informacyjny.
Cel był dwojaki. Dywagacje o "tak ladują debeściaki" czy rzekomo kluczowej rozmowie telefonicznej między braćmi skutecznie miał odwrócić uwagę od tego czego byliśmy świadkami w tamtych dniach - a to były dni gdy poniewierały się szczątki ofiar, gdy trwała już kamapania wyborcza (prezydencka) - były pewne korzyści bieżące z narzucenia przekazu.
Cel który jest dodatkowym bonusem to właśnie owe pogłębienie szumu informacyjnego które w jednostkach bardziej zainteresowanych zawartością kufla przed brodą wywołają właśnie taką reakcje - nosz ile o tym można...
W warunkach zmęczenia tematem, ogół przyjmuje rozwiązanie wydawałoby się najbezpieczniejsze - czyli to które uchodzi za powszechne. Mnie również zdumiało zasłyszane niedawno: a po wuja o tym delibrować skoro WIADOMO że Błasik naciskał na pilotów. Kiedy spytałem skad to u licha wiadomo skoro polskie uwagi całkowicie to wykluczyły usłyszałem zmęczone: no nie udawaj że nie wiesz.
Re: „rzyganie Smoleńskiem”
5 Kwietnia, 2011 - 21:59
Celne podsumowanie. Jak widać obrana taktyka okazała się skuteczna.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
tak wlasnie jest...
5 Kwietnia, 2011 - 21:58
Tak to prawda, smutna, ale prawda.
Ilez to bylo juz nadziei na przebudzenie narodowe: afera Rywina, afera orlenowska, smierc Papieza, afera hazardowa, Smolensk... i wszystko zawsze wraca do tej zapyzialej "normy" z pod znaku PRL-Bis....
Mysle jednak ze ci ktorzy kontroluja ten medialny teatr obawiaja sie ze odplyw od ich rezonatorow moze przekroczyc mase krytyczna, tak jak sie to stalo na Wegrzech. Nikt nie wie gdzie jest punkt tej masy krytycznej, wiec na pewno "oni" tez patrza z pewnym niepokojem w przyszlosc.
Nic to, trzeba wytrwac, trzeba robic swoje, po prostu inaczej nie mozna.
Kiedys prawda musi zwyciezyc.
Re: tak wlasnie jest...
5 Kwietnia, 2011 - 22:11
Najwyraźniej kontrolerzy uznają, że do punktu krytycznego jeszcze trochę brakuje. Albo groźba społecznego przebudzenia tak ich przeraziła, że uznali iż warto pojechać po bandzie.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
są w bardzo trudnej sytuacji
5 Kwietnia, 2011 - 22:34
przekonać telewidzów że Rosjanie są wiarygodni to rzecz jasna niemożliwe - Rosjanom nie wierzymy z zasady.
Cała para poszła w przekonywanie że nasi też niestety zawinili, czy chocby tylko mogli zawinić.
Żaden ekspert nie powie w telewizorze wprost: Rosjanie mówią prawdę. Żaden tzw komentator nie powie tak samo wprost że WIERZY w raport MAK.
Skoro żadną siłą nie mozna przydać Kacapom wiarygodności - bo nikt nad wisłą tego nie kupi i prędzej zacznie przygłądać się takim heroldom - to pozostaje cały obszar gdzie można niestety dużo zdziałać.
Skoro nikt komunistycznej władzy nie wierzył to władza przedstawiała ludzi jako wichrzycieli i chuliganów, tudzież towarzystwo na hamerykańskich pieniądzach.
Triumfem dezinformacji jest własnie taki finał: nikt z nas nie wierzy Kacapom czy komunistom - ale tamci wybijali szyby, brali forse CIA przeto robili za forsę.
Panie Kochany...
Jedni warci drugich.
Inny przykład. Obrona krzyża na Krakowskim.
Cała medialna para poszła w to by przedstawić obrońców jako wariatów. Nikt, no Gwno wygłupiło się w pierwszej chwili, nawet nie próbował przekonywać że watahy podpitych leszczy to jakaś awangarda. Przekonać lud że to jednostki które można posądzić choć o szczątkową inteligencje?
Wystarczy szukać wszystkiego co przedstawi obrońców w najgorszym świetle.
Efekt?
Panie Kochany - oni tam jedni drugich warci.
To zupełnie wystarczy.
W warunkach gdy trudno rozeznać co jest dobra a co złe, a temu służy dezinformacja, ogół przyłączy się do silniejszego - do tego co jest powszechne.
Choziaż internet i blogosfera to nie alfa i omega,a jesli chodzi
6 Kwietnia, 2011 - 06:37
o manipulację, to np. artykuł wyjaśniający dogłębnie na jakimś przykładzie manipulację medialną, też sam w sobie ... jest jakąś manipulacją, to jednak rozszerzają one wiedzę o świecie. Zgadzam się całkowicie z Autorem w tym zdaniu: "Oglądają za to telewizję w pełnym przekonaniu, że są w ten sposób należycie poinformowani." Dodałbym - czytają informację w necie na dużych słusznych portalach.No i w ogóle trafna diagnoza co do ustawienia i wytresowania tych ludzi rzygających.
Re: "rzyganie Smoleńskiem"
10 Kwietnia, 2011 - 12:45
Nie pierwszy raz. Zdaje się próba generalna była ubiegłej zimy (rok temu) gdy przez dłuższy czas w mediach drobiazgowo wałkowano różne aspekty i aspekciki afery hazardowej. Uzyskano co najmniej dwa cele: "zmęczenie" odbiorców tematem i wrażenie jawności i rzetelności. I wtedy nagle przestano o niej mówić. Ostatnie informacje jakie do mnie dotarły to wykrycie możliwości innych niż ujawnione nieformalnych kontaktów obciążonych zarzutami, z Donaldem Tuskiem. No, a potem była katastrofa smoleńska i nikt już nie uważał tego za ważne, co umożliwiło ukręcenie łba sprawie. Kto wie, może władza czeka z utęsknieniem na takie "przykrywające" wydarzenie, jakiś atak terrorystyczny, lokalną wojnę albo co...