Szantaż emocjonalny.
Rosja stosuje wobec nas klasyczny szantaż emocjonalny.
I. Czekistowska socjotechnika.
Rozgrywanie przez Rosję antagonizmów na linii Platforma – PiS, którego natężenie tak spektakularnie dało znać o sobie przed uroczystościami katyńskimi, po 10 kwietnia weszło w nową fazę. Przeniosło się mianowicie z poziomu sceny politycznej na poziom społeczny. To już nie jest gra ambicjami i urazami poszczególnych polityków – to socjotechnika na masową skalę, dzielenie społeczeństwa wedle pro- i anty- rosyjskiego klucza.
Temu służyć mają rosyjskie „gesty dobrej woli”, odgórna interpretacja spontanicznych wyrazów współczucia i sympatii ze strony zwykłych Rosjan jako „psychologicznego przełomu”, niedawna „akcja znicz” – słowem, wszystko co składa się na, jak trafnie ujął Budyń78, „operację pojednanie”.
Martwi mnie społeczny odbiór owych przyjaznych grymasów strojonych przez „przyjaciół Moskali”. Polacy, jak się zdaje, notorycznie mylą skalkulowane na zimno wystąpienia władców Kremla z biało – czerwonymi goździkami składanymi przez mieszkańców Smoleńska i okolic. A umiejętność rozróżnienia rosyjskiego narodu od jego władz, to absolutnie podstawowa kwestia. Na skutek tego pomylenia porządków, każdy polityk, który będzie wysuwał w stosunku do rosyjskich władz jakiekolwiek zastrzeżenia narazi się znacznej części opinii publicznej, jako niewdzięcznik plujący Rosjanom w twarze.
Ta społeczna recepcja jest starannie podgrzewana przez rodzimą „agenturę opinii” i odnoszę wrażenie, że Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie z tego sprawę – stąd jego niedawne wystąpienie skierowane do Rosjan.
II. Gra na emocjach.
Chyba mało komu przychodzi do głowy, że Rosja stosuje wobec nas klasyczny szantaż emocjonalny. A nawet, jeśli kogoś nachodzi podobna myśl, to metodą „trzech małpek” („nie mówię, nie widzę, nie słyszę”) woli się od niej odseparować.
Kreml wie, że Polacy „lubią być lubiani”. Nie chcą wyjść na niewdzięczników i są do przesady wyczuleni na płynące z zagranicy słowa pochwały bądź przygany. Moskwa zdaje sobie sprawę, jak rozpaczliwie niska jest społeczna samoocena podsycana przez 20 lat „pedagogiki wstydu”. Gdyby tak nie było, nie wmówiono by nam tak łatwo, że Kaczory to „obciach” i przynoszą Polsce wstyd przed resztą świata, co walnie przyczyniło się do wyniku wyborów w 2007 roku.
Teraz jesteśmy przez kremlowładców „brani pod włos”. Padają miłe słowa. A nasze władze pod rękę z „agenturą opinii” reagują zastraszająco wręcz „prawidłowo”. Łapią w lot nawet niewypowiedziane życzenia rosyjskich władz. Tacy już są lotni z natury. I nie przeszkadza im świadomość, że w praktyce ich rola sprowadza się do funkcji „pasa transmisyjnego” w kampanii emocjonalnego obezwładniania Polaków.
Wiedzą, że w czekistowskim języku takie pojęcia, jak „pragmatyzm”, „konstruktywne podejście”, czy „dobrosąsiedzkie stosunki” oznaczają – postępujcie zgodnie z naszymi oczekiwaniami, albo będzie kęsim. A oczekiwanie jest takie, by jakoś ocieplić wizerunek Rosji w oczach polskiego społeczeństwa, co ma przełożyć się na wybór odpowiedniego prezydenta i odwrócić uwagę od neomocarstwowych poczynań w regionie.
Stąd wasalna mowa Pawła „ciecia” Grasia, że jakakolwiek próba polskiej ingerencji w śledztwo smoleńskie zostanie „źle odebrana”, wzmocniona następnie przez samego Tuska słowami o „zimnowojennych stosunkach”, które miałyby nam grozić po jakimkolwiek energiczniejszym działaniu naszych władz.
III. Operacja „przełom”.
Wasalizacja, strach i niemoc. Czemu tak się dzieje? Wróćmy do chwil tuż po smoleńskiej tragedii. Putin swym spektakularnym uściskiem na miejscu katastrofy, metaforycznie rzecz ujmując, chwycił Donka za jaja i teraz w każdej chwili może, za przeproszeniem, „skręcić mu wora”, czyli się „pogniewać” – np. za nie dość wylewne dowody wdzięczności. Ot, taki niedźwiedzi trick psychologiczny. Prosty, lecz morderczo skuteczny. W efekcie, polskie władze wikłają się w coraz bardziej absurdalnych usprawiedliwieniach rosyjskich zaniedbań (czy wręcz sabotowania śledztwa). Zwróćmy uwagę – rosyjskie władze się nie tłumaczą. Robi to za nie polski rząd, gdyż wie że dobry wizerunek kremlowskich „opryczników” jest niezbędnym elementem pijarowskiej operacji pod kryptonimem „przełom”, dzięki której „słoneczne” rządy PO mają korzystnie zaprezentować się na tle „konfliktującego nas ze światem” PiS-u. Do fiaska tak misternej operacji dopuścić nie można. Za wszelką cenę. Cenę honoru na początek. Potem przyjdzie czas na bardziej wymierne haracze.
A my dajemy się rozgrywać jak pierwsze naiwne. Kończąc, zawieszam w powietrzu pytanie: czy operacja „przełom” się powiedzie?
Gadający Grzyb
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3541 odsłon
Komentarze
Jaki to fałsz obłudaPutia
12 Maja, 2010 - 23:08
Widać zadowolenie na Gębach Donka i Putii.To facet mało inteligentny.kocha wladzę.
czy operacja „przełom” się powiedzie?
13 Maja, 2010 - 17:14
przełom to mamy jeden, przełom Dunajca
;pozdro
Przełom musi się udać.
13 Maja, 2010 - 19:31
Na tym forum zadawałem niedawno, w kontekście katastrofy w Smoleńsku, pytanie: skąd się wziął nagły zwrot w stosunku Rosjii do sprawy katyńskiej? Czy ktokolwiek słyszał jak z wiarygodnych ust (np Putina) padło jakiekolwiek uzasadnienie tego zwrotu? Ja nie słyszałem, ale mogłem jakoś przeoczyć.
O ile jakikolwiek pozytywny i NIEKŁAMANY przełom w stosunkach dwóch państw może się dokonać i czsami ma miejsce, o tyle zawsze towarzyszą temu pewne deklaracje i wyjaśnienia mające ogółowi publiczności wyjaśnić przynajmniej motywy. Otóż w moim przekonaniu w razie niestwierdzenia owych motywów mamy do czynienia z podejrzaną sytuacją. Sytuacją o tyle niebezpieczną, że o ile rząd Rosji podaje nam do wierzenia pewne gesty (wierzyć mamy w dobre intencje) o tyle rząd Tuska podejmuje tę"grę" nie wyjawiając nam w żadnym zakresie tego z czym mamy do czynienia. Chociaż Rząd polski nie jest obowiązany do składania wyjaśnień jako pierwszy bo z racji rodzaju sprawy (Katyń) raczej oczywiste byłoby oczekiwać aby to strona rosyjska dokonała rodzaju rozliczenia ze swoją w końcu, przeszłością. Tak by każdy po obu stronach "sporu" zdołał się przekonać o owych intencjach i ich motywach. Sytuacja jest groźna, bowiem rząd Tuska podjął tę grę albo "w ciemno" w co trudno uwierzyć (chyba że ja znowu coś przeoczyłem), albo WSPÓLNIE z Putinem robi z nas durniów. Żadna z tych sytuacji nie jest niemożliwa, bowiem już mieliśmy do czynienia z elementami ogłupiającej socjotechniki w rodzaju "tak nieprawdopodobne że aż możliwe". W każdym razie w historii mieliśmy zawsze do czynienia z otwartym składaniem deklaracji i oświadczeń o ile sprawy były pomyślane jako absolutnie uczciwe działania. W tym przypadku mamy więcej wątpliwości niżby należało się spodziewać. Pojednanie z Rosjanami - na każdym poziomie kontaktów - jest mozliwe dopiero po spełnieniu bardzo jasno określonych warunków. Są one znane wszystkim ludziom którzy się tymi sprawami zajmują. Tiusk robi dobrą minę do złej gry. Rosja wygrywa swoje sprawy minimalnym kossztem. Dokonuje wolt politycznych obliczonych i będących częścią długofalowej potyki. Nie zdziwmy się gdy w jakimś momencie poprostu wyciszy sprawę. Zresztą jak zauważył Autor, jedynie strona polska robi zadymę pod tytułem pojednanie. Tamta strona milczy i czeka.
Czy zawsze już tak będzie że polscy "władcy" będą się kłaniali przed "carami"? Odzyskaliśmy niepodległość, ale nie odzyskaliśmy suwerenności lub nie potrafimy jej bronić i utrzymać. Gdyby sprawy miały iść normalnym torem Rząd polski powinien iść za ciosem i upomnieć się o swoich obywateli wywiezionych na Syberię w okresie drugiej i po drugiej wojnie. Dopiero takie postawienie spraw mogłoby uwoiarygodnić Tiuska i jego kompanów. Ale Tusk nie reprezentuje polskich interesów. On już dawno podał swoją deklarację.
Re: Przełom musi się udać.
14 Maja, 2010 - 23:21
Wydaje mi się,że całe zło zaczęło się od chęci pijarowskiego odcięcia się od rządów PiS, którego elementem było udowodnienie za wszelką cenę, że skoro PiS nas z Rosją "skłócił", to "my" pokażemy, że "naprawimy stosunki". To był pierwszy krok w bagno a potem już poszło...
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
w szantażu emocjonalnym pomagają poputcziki
14 Maja, 2010 - 00:27
W programie "Warto rozmawiać" zastosował to Paweł Zalewski. We wszystkich swoich wypowiedziach starał się gadać na okragło, zbaczać z tematu, nie odpowiadać na kierowane do niego pytania. A na koniec walnął, coś takiego - jarosłąw Kaczyński wystąpił z orędziem do Rosjan a jednocześnie pozwolił by jego koledzy z PiS oskarżali Rosjan o mataczenie. Mimo wszystko szczena mi opadła, bo to wypowiedź godna jakiegoś Niesioła, a nie kreującego się na człowieka porozumienia i zgody eurodeputowanego, byłego wiceprezesa PiS (ale też wcześniej posła UD). Wyglada jednak na to, ze pzrekazy dnia mówią o konieczności obarczania PiS-u winą wykorzystywania tragedii smoleńskiej dla celów politycznych. A gnida - jaką okazła się Zalewski - polecenie partyjne wypełnia. Swoją drogą tyle było plucia na prezesa Kaczyńskiego za wywalanie takich wartościowych ludzi jak właśnie Zalewski czy Dorn, Sikorski a wcześniej Marcinkiewicz. A tu akurat trzeba mu przyznać rację co do dobrego rozeznania ludzkich charakterów - okazało się, że Kaczyński się na nich poznał. Bo ci odszczepieńcy okazali się w chwili próby po prostu gnidami. Ten tak kiedyś wychwalany za kompetencję w Zalewski przez cały program nic konkretnego nie powiedział - cały czas posługiwał się okrągłymi słówkami i nowomową - a na sam koniec walnął to co walnął. Dobrze, że taka menda jest tam, gdzie jej miejsce - w PełO.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu
Re: w szantażu emocjonalnym pomagają poputcziki
14 Maja, 2010 - 23:15
Zalewski jest na musiku. Musi uwiarygodnić się w oczach PO, tym bardziej że trwa kampania. I stąd ten jego bełkot. Smutne to.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Re: Re: w szantażu emocjonalnym pomagają poputcziki
14 Maja, 2010 - 23:18
Przykro mi, ale tracę cały swój szacunek dla Zalewskiego. Widocznie, żeby być w PO to trzeba się zniżyć do poziomu Nowaka i Bartoszewkiego.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".