Kubuś Puchatek w głowie prezydenta

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

W całym zamieszaniu, które wynikło po tym jak się nam profesjonalni żurnaliści okazali jakoś nie do końca profesjonalni, skrystalizowały się trzy stanowiska. Pierwsze, nie mające dla tego, co pisze żadnego znaczenia było i jest takie, że Lis, Gugała i paru innych to nie profesjonaliści ale jakaś mega modyfikowana odmiana, dla której „profesjonalizm” to słowo tak bardzo nieadekwatne bo nie będące w stanie ogarnąć ich zalet. W tym i tych zawodowych.

Drugi pogląd, reprezentowany przez pana Jaknkego jest taki, że profesjonalna żurnalistyka nam się skończyła. Pogląd śmiały bo w jakimś stopniu samokrytyczny jednak.

Trzeci, zamanifestowany przez tada9 sugerował, że dziennikarstwo, przynajmniej to profesjonalne, skończyć się nie mogło bo się jakoś dotąd nie zaczęło.

Chciałbym w tym sporze zachować „stanowisko szwajcarskie” bo i pana Igora i tada9 szanuję i zwyczajnie lubię. No ale nie mam szans.

Niejeden już raz pisałem o tym, że profesja dziennikarza w Polsce zdaje się głownie skupiać na tym, jak opanować naprawdę niezwykle trudną technikę omijania w prowadzonych rozmowach pytań o to, co najbardziej się narzuca. pamiętam jak na parę sekund Tomasz Lic stał się dla mnie jakiś czas temu dziennikarskim bogiem bo jako jedyny zadał politykom PO (konkretnie panu Nowakowi), którzy po sławetnym szczycie NATO opowiadali jak im Prezydent Kaczyński zniweczył ich plany. Tydzień tak opowiadali i nikt, poza Lisem rzeczonym nie wpadł na to by spytać „A jakież to były te wasze plany?”. No więc Lis spytał i okazało się, że pan Nowak zaczął takie bzdury wygadywać, że z miejsca jasnym się stało jak to bardzo dobrze, że pan Prezydent zniweczył.

Myślę, że takich przypadków, w których oglądamy wijącego się żurnalistę, który wokół kluczowego pytania krąży i krąży… a my, niczym jąkale, któremu podpowiadamy bezgłośnie sprawiające problem słowo, szepcemy co należy, było setki jeśli nie tysiące. Wszystkie w wykonaniu naszych dziennikarskich „arcymistrzów”. W wykonaniu niższych lig zapewne miliony.

Pisze o tym tak ogólnie choć w sprawie jak najbardziej konkretnej. Oto w wywiadzie dla p. Olejnik pan prezydent Komorowski powiedział Intencje moje były jednoznaczne - nie można pozostawiać bez oceny skandalu jakim jest narażenie życia głowy państwa. Jest rzeczą niesłychaną nie wyciągnąć wniosków. Był w samochodzie bez polskiej ochrony, bez profesjonalnego kierowcy wieziony na granicę. Żałuję, że mocniej tego nie powiedziałem. Może do dramatu w Smoleńsku by nie doszło”.*

Ja pominę to w jakim świetle stawia dziś pan Komorowski swojego totumfackiego z generalskimi gwiazdeczkami, który za ochronę Prezydenta Kaczyńskiego odpowiadał. Pominę i to jak niespójna jest ta opinia pana Komorowskiego z raportem pana Millera, który o „zbyt skromnej ochronie”, o „narażeniu życia głowy państwa” o „nie wyciagnięciu wniosków” nic jakoś nie napisał. Bo mnie co innego zainteresowało.

Jak pamiętamy powiedział pan Komorowski wówczas „jaka wizyta taki zamach” oraz „Nie trafić z 30 metrów, to trzeba ślepego snajpera”. Już to, jak na polityka chcącego być „poważnym” jest mocne. Tak mocne że w normalnych warunkach powinno go wykopać z polityki z druga prędkością kosmiczną.

I tak mnie gniecie w głowie pytanie jak to mógł pan Komorowski jeszcze mocniej powiedzieć? I przyznam szczerze, że profesjonalizmu pani Olejnik jakoś nijak nie pojmuję. Czy tam nie znajduję. Tej samej Moniki Olejnik która niejeden raz nie wahała się wgryzać wprost w tętnice szyjne swoich rozmówców. I była w tym profesjonalna do bólu. Jakby w życiu nic innego nie konsumowała poza krwią durnych ochotników dobrowolnie godzących się na udział w takiej rzezi.

Ja nie pojmuję że nie zapytała ona pana Komorowskiego jak jeszcze mocniej można wtedy było. No że nie pękła z ciekawości! Ja na jej miejscu bym pękł.

A w zasadzie… po prostu bym zapytał.

A pan prezydent. Cóż… ma w głowie jak Kubuś. I pewnie jest z tego dumny skoro tak się z tym obnosi.

* http://www.tvn24.pl/-1,1719834,0,1,moze-gdybym-powiedzial-to-mocniej--lech-kaczynski-by-zyl,wiadomosc.html

 

Brak głosów