Program wschodni "Kultury" (3)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Wydarzeniem, które ugruntowało image Giedroycia jako zdecydowanego zwolennika porozumienia polsko-ukraińskiego, była reakcja "Kultury" na audycję wyemitowaną przez Telewizję Francuską w marcu 1958 roku, a poświęconą zamachowi na Symona Petlurę.

 
Audycja ta dezawuowała ukraiński ruch niepodległościowy jako z gruntu antysemicki. Giedroyc natychmiast postanowił wydać oświadczenie w tej sprawie, pomimo, że nawet Jerzy Stempowski nie radził mu się mieszać do tej sprawy. W odpowiedzi na te rady redaktor "Kultury" pisał: "Zdając sobie sprawę z całej drażliwości i ukrytych niebezpieczeństw, a może nawet beznadziejności poruszania sprawy zabójstwa Petlury, wydaje mi się to po prostu naszym obowiązkiem. Musi być świadectwo, że Polacy zabrali głos".
 
Oświadczenie redakcji z protestem przeciwko próbom kompromitacji ukraińskiego ruchu niepodległościowego ukazało się w kwietniu 1958 roku, a jego tekst osobiście napisał Giedroyc. Obok oświadczenia znalazła się informacja, że delegacja "Kultury" złożyła na grobie Atamana kwiaty. I oświadczenie i gest w postaci złożenia kwiatów został bardzo dobrze przyjęty przez ukraińską emigrację i odbił się sporym echem na łamach ukraińskiej prasy. Stanowisko "Kultury" przedstawiono w prasie praktycznie wszystkich obozów politycznych ukraińskiej emigracji: od banderowskiego "Szlachu Peremohy", przez melnykowskie "Ukrajinskie Słowo", lewicowe "Ukrajinskie Wisti", związaną z grupą UHWR "Suczasną Ukrainę", przez szereg innych czasopism bez jednoznacznej afiliacji politycznych.

Londyńczyk uważał, iż należy także pozyskać dla tych planów Niemcy – „Wszelkie rozważania na temat przebudowy <węzła środkowo-wschodnio-europejskiego> - trzeba rozpocząć od lakonicznego stwierdzenia, że możliwości w tym względzie są bardzo ograniczone. Niemcy winni zrozumieć, że pozycja Rosji w Europie środkowo-wschodniej nie jest wynikiem ciemnych machinacji w Teheranie czy w Jałcie – lecz jest konsekwencją siły. (…) [ Niemcy] sądzą, ze gdyby Polska odzyskała Lwów wytworzyłoby to klimat umożliwiający pokojowe uregulowanie granicy polsko-niemieckiej”. 
 
„Kultura” poparła remilitaryzacje Niemiec, co było kolejnym naruszeniem zasad ustalonych przez najważniejsze ośrodki polskiej emigracji. Juliusz Mieroszewski nie widział zagrożenia w uzbrajaniu armii niemieckiej – „Niemcy zachodnie mają stanowić filar i trzon NATO. (…) Jeżeli armia niemiecka ma spełniać wyznaczoną jej role w ramach NATO musi być wyposażona w najnowocześniejsze bronie z broniami nuklearnymi włącznie”. Wedle głównego ideologa pisma Niemcy nie mają szansy na zmianę układu sił w Europie wschodnie, „gdyby natomiast Niemcy przyjęły dobrowolną postawę neutralną miałby możliwość rozluźnienia <żelaznej kurtyny>. Nie jest wyłączone, ze w zamian za demilitaryzację Niemiec Rosja zgodziłaby się na włączenie do pasa neutralnego również Polski, Czechosłowacji i Węgier”.
 
Rozważania Londyńczyka rażą naiwnością i niekonsekwencją. Dlaczego ZSRS realizując swój podstawowy cel – neutralizację RFN, miałyby zgodzić się na utratę państw środkowoeuropejskich? Mieroszewski ponadto raz domaga się uzbrojenia Niemiec w broń atomową, aby potem dywagować o ich neutralności. Można stawiać też pytanie, czy neutralizacja Europy leżałaby w długofalowym interesie Polski, bo przecież usunięcie USA z zachodniej Europy i rozbicie wspólnoty atlantyckiej osłabiałoby Europę, wystawioną na zagrożenie sowieckie.
 
Doskonałą ilustracją tej postawy jest list Giedroycia do Bobkowskiego, w którym redaktor szkicował wielki program z niesłychanym wprost rozmachem, łącząc w wielkiej syntezie idealizm wizji i realizm diagnozy. „W chwili obecnej – pisał Giedroyc – koncepcja neutralizacji i demilitaryzacji centralnej i wschodniej Europy jest realna. (…) Po dociśnięciu – jeśli to możliwe – ze strony Stanów Zjednoczonych – można doprowadzić do demilitaryzacji i neutralizacji demokracji ludowych, zjednoczenia i demilitaryzacji Niemiec, przy jednoczesnym uznaniu obecnej granicy zachodniej Polski. Tak postawiona sprawa nie zmienia w niczym obecnej równowagi sił pomiędzy blokiem sowieckim a Stanami Zjednoczonymi, powstaje po prostu jedynie no man’s land między tymi dwoma imperiami. (…) Polityka polega na realizmie. Ja nie rezygnuję nie tylko z państw bałtyckich, które nas bolą, ale również z Ukrainy, Litwy i Białorusi. Jeżeli złapiemy trochę oddechu i ta koncepcja się uda, to wtedy zaczniemy następny etap wykruszania Związku Sowieckiego. Sprawa jest zbyt poważna, by robić z niej pic propagandowy”.
 
Mieroszewski łączył kwestię porozumienia z Niemcami z propagowaniem programu federacyjnego, wskazując, że fundamentem „każdego planu federacyjnego w środkowo-wschodniej Europie musi być pełne porozumienie polsko-niemieckie”. I dopowiedział jeszcze taką myśl: „Tylko poeci i literaci z emigracyjnych klubów federacyjnych mogą sobie wyobrażać, że Polska może podjąć jakąś inicjatywę federacyjną w Europie wschodniej, będąc w permanentnej »wojnie« z Rosją i w sporze z Niemcami”. Równocześnie zaznaczał, iż „Polska i kraje Europy Wschodniej odzyskają w pewnych formach niepodległość – natomiast nie wierzę, że nasz kontynent wróci do sytuacji porównywalnej z układem z r. 1939.
 
W połowie lat 60., gdy wygasły nadzieje na wojenną konfrontację Ameryki z ZSRS, Londyńczyk podjął geopolityczne wizje Dmowskiego dla uzasadnienia ugody z Rosją: „W polityce w przeciwieństwie do fizyki, nie istnieje pojęcie próżni. Gdyby potencjał sił reprezentowanych przez Związek Sowiecki ulotnił się w powietrzu - w bardzo niedługim czasie od Wschodu weszliby Chińczycy a od Zachodu Niemcy. (…) Degradacja Rosji do statusu państwa słabszego od Niemiec bezwzględnie nie leży w polskim interesie”.  Jednocześnie podkreślał, iż nic go nie łączy z endekami, który porozumienie z Rosją rozpatrują wyłącznie na płaszczyźnie oficjalnej. „Prawdziwe porozumienie polsko-rosyjskie – pisał - musi narastać od dołu. Muszą znaleźć drogę porozumienia i zrozumienia społeczeństwo polskiej ze społeczeństwem rosyjskim, inteligencja z inteligencją, pisarze z pisarzami, intelektualiści z intelektualistami.”
 
W poszukiwaniu dróg owego porozumienia, Mieroszewski nie wystrzegał się śmiesznych propozycji, jak choćby to, by Rosję otoczyć pasem państw socjalistycznych, prawdziwie socjalistycznych, które zmuszą ją swoim przykładem do wewnętrznego przewrotu w duchu socjalizmu. Do końca bowiem wierzył , że w Rosji zatriumfuje socjalizm. „Polska polityka wschodnia – pisał - winna postulować rewolucję socjalistyczną we wszystkich państwach bloku z Rosją włącznie. (…) jest wielce prawdopodobne, że przy poparciu Polski i Czechosłowacji rewolucja objęłaby szybko wszystkie państwa satelickie. Gdyby tak się udało – sukces programu wschodniego byłby zapewniony. (…) Nie potrzebuję dodawać, że zwycięska rewolucja socjalistyczna w państwach bloku wschodniego – wywierałaby przemożny wpływ na narody wchodzące w skład Związku Sowieckiego, a przede wszystkim na Ukraińców. Tak oto zostałaby ustawiona scena dla ostatniego aktu wielkiej przemiany, tj. rewolucji w Rosji i przebudowy Związku Sowieckiego”.
 
Mieroszewski stawiał też retoryczne pytanie całemu kompleksowi antyrosyjskiego stereotypu: „Jeżeli Rosjanie są zawszoną nicością, to czym jesteśmy my, Polacy – którzy pozwoliliśmy tej bandzie pół-analfabetów zepchnąć się spod Smoleńska na rogatki Przemyśla”. Równocześnie licząc na wsparcie liberalnych rosyjskich środowisk emigracyjnych, wskazywał: „Trzeba przede wszystkim jasno określić własną pozycję i odpowiedzieć na pytanie czy dąży się do likwidacji Rosji czy do porozumienia z Rosją? W Kulturze dążymy do porozumienia z przyszłą Rosją i uważamy, że likwidacja Rosji jako mocarstwa nie leży w polskim interesie. Wydatne osłabienie Rosji oznaczałoby automatyczne wzmocnienie Niemiec. Gdyby Rosja nie była mocarstwem- Niemcy posiadałyby bronie atomowe od 10-ciu lat. Nie ma potrzeby podkreślać jakie konsekwencje pociągnąłby ów fakt dla Polski.. Należy powiedzieć otwarcie i z naciskiem, że ci Polacy, którzy dążą nie do porozumienia z przyszłą Rosją, lecz do jej rozbicia – rezygnują de facto z polskich Ziem Zachodnich”.

Cdn.
 
Brak głosów