Dziwna data

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Świat

Dziwna data

Dziś nie będzie nic o polityce.

Takie sobie wspomnienia z odległej mojej prywatnej przeszłości.…

8. 11. W Stanach Zjednoczonych to Dzień Dziękczynienia.
Dla mnie to również ważna data.

W roku 1968 w tym właśnie dniu rzuciliśmy cumy i statek Gorlice zaczął nas wieźć w kierunku Aleksandrii. Tak zaczynała się wielka przygoda afrykańska kiedy to Łódzka Wyprawa w Góry Etiopii przez dwa kraje w stanie wojny – Egipt i Sudan przedzierała się do kraju przeznaczenia – gdzie też nie było bezpiecznie. .

8.11 w roku 1973 po lecie spędzonym na Spitsbergenie skąd wróciłem dobre dwa miesiące wcześniej poczułem się bardzo źle podczas wykładu. Dokończyłem go jednak, ale w dwa dni później leżałem już w szpitalu z zawałem.

W 1989 roku tegoż dnia wylądowałem na lotnisku Kennedyego w Nowym Jorku z zaproszeniem na stypendium Instytutu Piłsudskiego w kieszeni.
Taka to dziwna data.

No właśnie. Wróćmy jednak do pobytu w szpitalu. Leżałem w separatce przyglądając się pilnie, jak kropla po kropli spływa płyn z butelki i myślałem, że to właśnie ostatnie krople mojego życia. Przypominała mi się jednocześnie – krok po kroku – piękna skalna droga na zachodniej ścianie Żabiego Mnicha, którą robiłem dwadzieścia lat wcześniej.
I właściwie o niczym innym nie potrafiłem myśleć. W nocy wszystko wyglądało źle. Rano już było dobrze i znów wchodziłem na Żabiego Mnicha, ale w końcu wlazłem i zupełnie nie było co robić. Nudno, jakbym łyżką z talerza szuflował barszcz, z którego już wcześniej wyjadłem uszka. Kroplówka działała, poczucie zagrożenia znikło.
Dalsze dni upływały w coraz lepszej atmosferze, bo dokwaterowano mi do pokoju towarzysza niedoli, którym był nobliwy profesor urologii. Wprawdzie się nie widzieliśmy, bo leżeliśmy w układzie „tandem” Ale rozmowy były długie i ciekawe. Zrobiło się znacznie weselej.
Któregoś dnia przyszedł w odwiedziny Aldek, przyjaciel naszej rodziny, wilniuk tak jak moja żona, a „po profesji” urolog, tak jak i mój współlokator.
Rozmowa po jakimś czasie zeszła na upadek obyczajów wśród młodzieży, nad czym profesor bardzo ubolewał. Zobaczyłem wtedy w oczach przyjaciela figlarne błyski.
– Paaanie proofesorze – zaczął, zaciągając z wileńska znacznie intensywniej niż zwykle. – Słyszałem, że przed wojną w Warszawie pewien student medycyny wynajmował wóz meblowy, dziewczynki i kapelę cygańską, zapraszał kolegów i jeździł z tym wszystkim po mieście robiąc za przeproszeniem burdel na kółkach. Czy to czasem nie pan profesor?.

Nastąpiła chwila ciszy. – Taak, – znowu cisza – Taak, to byłem ja. Ale przyznajcie, w tym był chociaż jakiś pomysł...
– Oni dziś też mają świetne pomysły – skwitował Aldek – ale nie mają tyle pieniędzy.

No i zmieniliśmy temat.

Ale zrobiło się jeszcze weselej.

Brak głosów

Komentarze

dlaczego nie ma w NIEPOPRAWNYCH całego wpisu? Panie Andrzeju, proszę o wybaczenie, że samowolnie dodam resztę wpisu :D W roku 1968 w tym właśnie dniu rzuciliśmy cumy i statek Gorlice zaczął nas wieźć w kierunku Aleksandrii. Tak zaczynała się wielka przygoda afrykańska kiedy to Łódzka Wyprawa w Góry Etiopii przez dwa kraje w stanie wojny – Egipt i Sudan przedzierała się do kraju przeznaczenia – gdzie też nie było bezpiecznie. . 8.11 w roku 1973 po lecie spędzonym na Spitsbergenie skąd wróciłem dobre dwa miesiące wcześniej poczułem się bardzo źle podczas wykładu. Dokończyłem go jednak, ale w dwa dni później leżałem już w szpitalu z zawałem. W 1989 roku tegoż dnia wylądowałem na lotnisku Kennedyego w Nowym Jorku z zaproszeniem na stypendium Instytutu Piłsudskiego w kieszeni. Taka to dziwna data. No właśnie. Wróćmy jednak do pobytu w szpitalu. Leżałem w separatce przyglądając się pilnie, jak kropla po kropli spływa płyn z butelki i myślałem, że to właśnie ostatnie krople mojego życia. Przypominała mi się jednocześnie – krok po kroku – piękna skalna droga na zachodniej ścianie Żabiego Mnicha, którą robiłem dwadzieścia lat wcześniej. I właściwie o niczym innym nie potrafiłem myśleć. W nocy wszystko wyglądało źle. Rano już było dobrze i znów wchodziłem na Żabiego Mnicha, ale w końcu wlazłem i zupełnie nie było co robić. Nudno, jakbym łyżką z talerza szuflował barszcz, z którego już wcześniej wyjadłem uszka. Kroplówka działała, poczucie zagrożenia znikło. Dalsze dni upływały w coraz lepszej atmosferze, bo dokwaterowano mi do pokoju towarzysza niedoli, którym był nobliwy profesor urologii. Wprawdzie się nie widzieliśmy, bo leżeliśmy w układzie „tandem” Ale rozmowy były długie i ciekawe. Zrobiło się znacznie weselej. Któregoś dnia przyszedł w odwiedziny Aldek, przyjaciel naszej rodziny, wilniuk tak jak moja żona, a „po profesji” urolog, tak jak i mój współlokator. Rozmowa po jakimś czasie zeszła na upadek obyczajów wśród młodzieży, nad czym profesor bardzo ubolewał. Zobaczyłem wtedy w oczach przyjaciela figlarne błyski. – Paaanie proofesorze – zaczął, zaciągając z wileńska znacznie intensywniej niż zwykle. – Słyszałem, że przed wojną w Warszawie pewien student medycyny wynajmował wóz meblowy, dziewczynki i kapelę cygańską, zapraszał kolegów i jeździł z tym wszystkim po mieście robiąc za przeproszeniem burdel na kółkach. Czy to czasem nie pan profesor?. Nastąpiła chwila ciszy. – Taak, – znowu cisza – Taak, to byłem ja. Ale przyznajcie, w tym był chociaż jakiś pomysł... – Oni dziś też mają świetne pomysły – skwitował Aldek – ale nie mają tyle pieniędzy. No i zmieniliśmy temat. Ale zrobiło się jeszcze weselej.

Vote up!
0
Vote down!
0

prowincjuszka

#107476

oraz, kto pojął i się ośmieli, skomentować :-)
Ja jestem pod wrażeniem, chyba, że to zbyt rozszerzona interpretacja..

Vote up!
0
Vote down!
0

prowincjuszka

#107477

wpis sie pojawił, ale po moim wcześniejszym komentarzu, zatem nie aktualnym.Administracjo, czemu nie od razu?

Vote up!
0
Vote down!
0

prowincjuszka

#107479

Blog się agreguje tylko jako zajawka. To akurat wina platformy blogowej z której agregujemy bloga.
Trzeba go "ręcznie" wklejać i moderować.
Nie wszyscy moderatorzy to potrafią, a czasem nie ma żadnego moderatora na mostku kapitańskim.
Jesteśmy "pro publico bono" i wszystko robimy w ramach prac społecznych i pozytywistycznych.;)
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#107488

drodzy Państwo. tu naprawdę nie ma żadnych podtekstów.
Piszę duży, chyba ważny tekst z którym mam trudności i tak dla żartu zamieściłem ten Zabawno-smutny kawałek mojego życiorysu. Będzie mi miło jeśli się ktoś uśmiechnie, bo śmiech to zdrowie. AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#107481

dzięki,już wyjaśnione, że bez podtekstów, przepraszam za nadinterpretację, ale pokusa jest dopasować...

Vote up!
0
Vote down!
0

prowincjuszka

#107484

 z pozdrowieniami

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

Vote up!
0
Vote down!
0

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

#107486

Dziękuję za ten ciekawy tekst - i tak, przywołał uśmiech na moje oblicze, dziękuję.

Życzę Panu dużo zdrówka i pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#107538

A swoją drogą, dla mnie to też bardzo ważna data i niezabawna niestety.
Czternaście lat temu 8.11 o godzine 23 dowiedzieliśmy się, że mama mojego męża została potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych.
A w wigilię św. Andrzeja zmarła. Miała zaledwie 55 lat.

Pozdro.:D
" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#107814

To pewnie więcej jest w życiu takih dat, ale się ich nie kolekcjonuje. O jednej już pisałem wcześniej. 18 marca w Gostyninie.
Dzięki, że się odezwałaś AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#108190

Bardzo sobie cenie Pana blog. Nie zdawalem sobie sprawy, ze publikuje sie Pan na tym portalu. Tym bardziej bede tu zagladal.
Z powazaniem polonus zza Oceanu.
"Kto nie był buntownikiem za młodu, ten będzie świnią na starość" Józef Piłsudski

Vote up!
0
Vote down!
0

"Kto nie był buntownikiem za młodu, ten będzie świnią na starość" Józef Piłsudski

#108191