Rektor szykanowany za wywiad dla FRONDY

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Kraj

Chodzi o odsunięcie o. Maksymina Tandka z funkcji rektora Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej i w ogóle z Torunia. Przyczynił się do tego fakt, że o. rektor ośmielił sie udzielić wywiadu "Frondzie", bardzo nielubianej w środowiskach postEMpowych (takich jak np. "lewica laicka"). Zapowiedź "zniszczenia" go wyraziła toruńska radna z PO, uprzednio uchodząca za zaprzyjaźnioną z franciszkaninem.
Polecam tekst Aleksandra Majewskiego:

O. Maksymin Marek Tandek, charyzmatyczny franciszkanin, prowadzący modlitwy o uzdrowienie został niedawno pozbawiony funkcji rektora Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej i przeniesiony z Torunia. Co ciekawe, nastąpiło to po publicznej deklaracji radnej Platformy Obywatelskiej, która stwierdziła, że „zniszczy” zakonnika – pisze Aleksander Majewski.

O. Maksymin - gorliwy franciszkanin, porównywany przez wiele osób do o. Pio, w 2003 r. stworzył przy parafii sporą wspólnotę modlitewną „UFNOŚĆ” (ok. 500 osób) i WSFH - pierwszą taką uczelnię w Europie (pomysł spotkał się z przychylnością bł. Jana Pawła II, który przyjął zakonnika na audiencji – przyp. red.). Oprócz tego, prawdziwą miłość wiernych zdobył dzięki modlitwom o uzdrowienie, które przynosiły efekty, wprawiające w zdumienie samych lekarzy. O jednym z takich przypadków pisałem w reportażu „Historia pewnego uzdrowienia” (czytaj TUTAJ). Jak się później okazało, był to tylko jeden z wielu dowodów na wspaniałe efekty modlitw zakonnika. Rozmawiałem również z osobami chorymi na nowotwór, które po modlitwach o. Maksymina powracały do zdrowia, mimo, że medycyna dawała im kilka dni życia! Franciszkanin zawsze był dostępny dla osób borykających się z wszelkimi problemami. – Bywało tak, że dostawał telefon o 22 od chorego z bardzo daleka, rzucał wszystko i jechał. Zawsze był pod komórką – wspomina parafianin o. Maksymina. Potrafił do dotrzeć do różnych osób: organizował zarówno tzw. msze charyzmatyczne, jak i bardziej tradycyjne nabożeństwa, jak Droga Krzyżowa ulicami dzielnicy Podgórze czy pielgrzymki na Jasną Górę i do Łagiewnik.

Kara za wywiad dla „Frondy”

Zakonnik cieszył się sporą popularnością medialną. W 2009 r. o. Maksymin został uhonorowany przez czytelników „Gazety Wyborczej” tytułem „Torunianina Roku”, a o jego zaangażowaniu w dialog chrześcijańsko-żydowski zrobiło się głośno w całej Europie. Często udzielał wywiadów (również dla Frondy – przyp. red.), potrafił jednoczyć ludzi, którzy na co dzień stali po dwóch stronach barykady… Wszystkiemu towarzyszyła niezwykła gorliwość. - Jestem słabym, biednym człowiekiem, ale ufającym w Miłosierdzie. Nie mówię, że ja mam siłę, a inni nie mają siły. Źródłem mojego doświadczenia miłości i pokoju, wewnętrznej wolności była, jest i zawsze pozostanie śmierć Jezusa na krzyżu, jego Zmartwychwstanie, jego rany. Podkreślam, że jest to bardzo szeroki i wieloaspektowy temat. Niemniej jednak, miłość Jezusa, jego obecność i bliskość, a także Matki Najświętszej, całej mariologii, jest źródłem mojego światła, pokoju, dynamizmu, który realizuje i który chciałbym do końca zrealizować – mówił mi kilka miesięcy temu o. Maksymin.

Jeszcze w grudniu zakonnik zapraszał mnie na spotkanie modlitewne, byliśmy umówieni na kolejny wywiad. Właśnie przygotowywałem się do naszej rozmowy, gdy otrzymałem maila od jednego z franciszkanów z informacją, że o. Maksymin decyzją przełożonych został odwołany z funkcji rektora i przeniesiony do Gdańska. Autor wiadomości również nie otrzymał zgody na udzielenie wywiadu dla portalu Fronda.pl. Jak się później dowiedziałem, o. Maksymin został ukarany za naszą wcześniejszą rozmowę. Co ciekawe, sam zakonnik wysłał przełożonym wywiad i poprosił mnie o wstrzymanie się z jego publikacją. Przełożeni nie udzieli żadnej odpowiedzi, więc o. Tandek stwierdził, że rozmowa może zostać zamieszczona na portalu. Efekt? Oficjalna kara dla o. Maksymina za autoryzowanie wywiadu bez zgody zakonu (o sprawie dowiedziałem się od znajomego o. Maksymina - przyp. red.). Był to tylko jeden z wielu symptomów zmiany "klimatu" w zakonie, stwarzania sztucznych problemów i stopniowego ograniczania pola manewru o. Tandekowi. Sama rozmowa spotkała się z bardzo pozytywnymi reakcjami (czytaj TUTAJ) i nie budziła żadnych kontrowersji. O. Maksymin opowiedział o swojej działalności duszpasterskiej, zakonie franciszkańskim, jak i Wyższej Szkole Filologii Hebrajskiej, która przeżywała swój renesans. Jak widać komuś to przeszkadzało…

Zamiast telewizji modlitwa

- Zawsze miał marzenia, żeby robić coś dla ludzi i szerzyć kult Miłosierdzia Bożego. Chciał nauczyć ludzi modlić się inaczej poprzez uwielbienie Ducha Świętego. Jednym z Jego pierwszych pomysłów to pielgrzymki do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach – mówi portalowi Fronda.pl Mirosław Ślęzak, mieszkaniec parafii.

To właśnie po pierwszej pielgrzymce autokarowej w 2003 r. zakonnik postanowił założyć wspólnotę modlitewną "UFNOŚĆ", która na początku liczyła około 30 osób. Wierni spotykali się w kościele i w refektarzu. Już wtedy można było słyszeć wyrażane pokątnie opinie zakonników, że to duży kłopot. - Mieli więcej pracy, trzeba było siedzieć dłużej w konfesjonale, zwłaszcza w środy i pierwsze soboty miesiąca. Liturgia kończyła się o 21, a czasami i o 23 – wspomina Mirosław Ślęzak.

O. Maksymin wprowadził całodzienną adorację Najświętszego Sakramentu, codzienną koronkę do Miłosierdzia Bożego o 15-tej, w której musiał uczestniczyć każdy kapłan. Jak wspomina jeden z rozmówców, niektórym zakonnikom nie podobało się, że nie mają satelity i "fajnego telewizora", ale zwykły kineskopowy odbiornik i kilka programów ze zwykłej anteny. – Gdy 2 lata temu odwołano o. Maksymina z funkcji proboszcza, przyjechali diakoni z Wronek i w trakcie rozmowy padło zdanie: "W Toruniu w końcu jest normalnie. Nikt nic nie wymyśla i - tak jak wszędzie - nie trzeba nic robić" – mówi jeden z uczestników tamtego spotkania.

Nie wszystkim z otoczenia zakonnika podobało się również jego zaangażowanie w dialog chrześcijańsko-żydowski, który – jak mówi Mirosław Ślęzak - bardzo leżał mu na sercu.

Pierwsze szykany

W międzyczasie odwołano prowincjała O. Adriana Buchcika i powołano nowego – o. Filemona Jankę. - W zakonie frakcja przeciwna Maksyminowi obsadziła wszystkie ważniejsze stanowiska i zaczęła się powolna nagonka na ojca i powolne wyniszczanie – mówi mieszkaniec parafii świętych Piotra i Pawła w Toruniu.

- Zanim pojawiły się inne wątki, zaczęła się zazdrość i zawiść współbraci o. Maksymina. Poprzedni prowincjał popierał działania o. Maksymina, ale został pozbawiony funkcji i co, ciekawe, również ukarany – mówi portalowi Fronda.pl Dorota Cichowicz ze wspólnoty „UFNOŚĆ”.

Również nowy proboszcz parafii o. Robert Nikel nieprzychylnie patrzył na działalność duszpasterską o. Maksymina. Pomimo obietnic, że nie będzie niczego zmieniał, po kilku miesiącach odsunął zakonnika od odprawiania Mszy świętej w środę wieczorem dla wspólnoty „UFNOŚĆ”. Oficjalnym powodem decyzji miały być skargi parafian na „zbyt długie” nabożeństwa. Członkowie wspólnoty nie pozostali obojętni. - Kilkakrotnie spotkaliśmy się z o. Robertem, aby pozwolił odprawiać Maksyminowi Msze święte z oprawą wspólnoty "UFNOŚĆ", jeśli nie w środę o 18.30, to może o 19.30 lub w innym terminie. Niestety nie zgodził się na to – mówi Mirosław Ślęzak.

Wierni zdecydowali się zwrócić do biskupa, prowincjała, kard. Dziwisza, a nawet do Watykanu. Stale utrudniano im kontakt ze zwierzchnikami. - Sekretarz biskupa podał nieprawdę wskazując, że nie dostał żadnej pisemnej prośby o spotkanie z biskupem. Wszystkie listy w tej sprawie wysyłaliśmy za potwierdzeniem odbioru i mamy na to dowody – tłumaczy Dorota Cichowicz. Niestety ich starania okazały się bezskuteczne, chociaż otrzymali „zielone światło” ze strony Watykanu. – Rozmawiałem z przedstawicielem Watykanu, który zajmuje się ruchami Nowej Ewangelizacji i usłyszałem, że jeżeli istnieje taka wspólnota, to ma prawo do swojej Mszy. Ukierunkowano mnie, abym poszedł z tym problemem do biskupa. Tak też uczyniłem. Co prawda biskup wysłał sugestię do prowincjała zakonu, ale nic to nie dało – tłumaczy członek wspólnoty „UFNOŚĆ”.

Środowe nabożeństwa nie były jednak jedynym przejawem aktywności wspólnoty o. Maksymina. Kilka lat temu zakonnik wprowadził Msze św. o uzdrowienie, wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi, które były odprawiane w pierwsze soboty miesiąca. Na Msze przyjeżdżali ludzie z całej Polski. Do Torunia ściągały autokary nawet ze Starogardu Gdańskiego, z Lędorka, Zamościa, Szczecina , Gdańska i innych odległych miast. Trudno się dziwić, bo modlitwy o. Maksymina przynosiły niezwykłe owoce: liczne uzdrowienia, nawrócenia i wzrost pobożności wśród ludzi. Jak ten fakt wykorzystał proboszcz? Od tego roku Msze o uzdrowienie nie są odprawiane… - Próbowałem przekonać proboszcza do zmiany decyzji. Tak po prostu, po ludzku. Mówiłem, że moja żona od 10 lat jest chora na nowotwór, a te Msze były dla niej ukojeniem. Proboszcz z kamienną twarzą odpowiedział, że tu chodzi o o. Maksymina, a nam się dostaje tylko rykoszetem – mówi uczestnik Mszy św. o uzdrowienie.

Jeszcze przed odwołaniem zakonnika, można było odczuć dziwną atmosferę, jaką usilnie próbowali stworzyć jego współbracia. Jeden z parafian przywołuje anegdotę, która wiele mówi o sytuacji, jaka panowała od kilkunastu miesięcy: - Rok temu przepaliły się żarówki w prezbiterium, a Maksymin miał numer telefonu do osób, które zakładały oświetlenie. Powiedziałem o. Robertowi, aby poprosił o. Maksymina o numer telefonu. Upłynął miesiąc, więc zapytałem czy proboszcz ma numer telefonu, na co odpowiedział, iż nie spotyka zakonnika. Tymczasem mieszkali na tym samym piętrze i jedli w tej samej jadalni. Później dowiedziałem się, że o. Robert nie dość, że nie podaje ręki o. Maksyminowi, to również z nim nie rozmawia – tłumaczy mężczyzna.

Niechęć proboszcza do charyzmatycznego zakonnika można było odczuć podczas pożegnania o. Maksymina Tandeka. O. Robert Nikiel nie dopuścił, aby odbyło się w kościele, a także zabronił odprawienia pożegnalnej Mszy św. w gmachu Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej, stworzonej przez franciszkanina. – Pan wie jak mu było przykro? To bardzo smutne. Odwołali go? Trudno, sam o. Maksymin przyjął to z niezwykłą pokorą. Ale dlaczego potraktowali go jak psa? – mówi mi zasmucony parafianin. Nie tylko on był wstrząśnięty zachowaniem przełożonych zakonnika. Mieszkańcy parafii na Podgórzy sami zadbali o honory dla zasłużonego duszpasterza. Utworzyli szpaler z flagami „Jezu, ufam Tobie” i skandowali hasło: „Pokój i dobro”. Wierni rozpoczęli również tzw. protest grosikowy, który polega na wrzucaniu na niedzielną tacę jednogroszówki.

Przeprowadzka zakonnika nie zakończyła konfliktu. Chociaż o. Maksymin prosił wiernych o zachowanie spokoju i posłuszeństwo, osoby zaangażowane w działalność wspólnoty „UFNOŚĆ” nadal spotykają się z niechęcią ze strony proboszcza. – Proboszcz wyrzucił mnie z Rady Parafialnej. Oficjalnym powodem była moja przynależność do Trzeciego Zakonu, ale powszechnie wiadomo, że nie jest to prawdziwy powód odsunięcia mnie od działalności na rzecz parafii. Zostałam odsunięta zarówno od rady, jak i od Koła Różańcowego, gdzie byłam główną zelatorką. Co ciekawe, to właśnie proboszcz chciał kiedyś, żebym była członkinią Rady Parafialnej. Proboszcz powiedział: „Poradziłem sobie z Tobą w Żywym Różańcu i tu też sobie poradzę z siostrą w Zakonie”. – mówi Krystyna Pajor ze wspólnoty „UFNOSĆ”. – Proboszcz zakazał mi nawet organizowania corocznych pieszych pielgrzymek. Natomiast współbracia o. Maksymina, którzy chodzą po kolędzie, obgadują nas. O. Maksymin nigdy, nawet w ostatnim czasie, nie powiedział nic złego na pozostałych zakonników. Milczał na ten temat – tłumaczy kobieta.

Radna PO: Zniszczę go

Zastanawia tylko fakt dlaczego wygnanie o. Maksymina nastąpiło po publicznej deklaracji toruńskiej radnej Platformy Obywatelskiej, która powołując się na swoje znajomości z kapłanami i biskupem, publicznie stwierdziła, że „zniszczy” zakonnika, tak aby zniknął z Torunia, wraz ze swoimi nabożeństwami. Taką relację potwierdzają w rozmowie z portalem Fronda.pl uczestnicy pielgrzymki w Medjugorje, na której radna wypowiedziała szokujące słowa. Pragną jednak zachować anonimowość, ponieważ obawiają się, że działaczka PO może zniszczyć im życia. – Ona bardzo dużo może – mówi mój informator.

Barbara Królikowska-Ziemkiewicz, bo o niej mowa, przez kilka lat współpracowała z o. Maksyminem, często można było ją zobaczyć w otoczeniu zakonnika. - Na początku, gdy szkoła została wybudowana i otwarta wszystko było w porządku. Basia pomagała Maksyminowi i zajmowała się sprawami szkoły, ale okazało się, że studentów nie ma, a koszty są wysokie. Maksymin zaczął szukać sponsorów i znalazł. Po kilku miesiącach rozmów udało mu się namówić Grażynę i Romana Karkosików do finansowania uczelni – mówi mi znajomy radnej. - Karkosikowie powołali fundację „Haskala” i zobowiązali się do przekazywania na WSFH corocznie 2 milionów złotych, ale postawili dwa warunki: rektorem musi być o. Tandek, ponieważ tylko jemu ufali, a Basia nie może mieć nic wspólnego ze szkołą. Basia bardzo to przeżyła i od tej pory szukała pretekstu, aby zemścić się na zakonniku – tłumaczy mężczyzna.

To nie wszystko. Jak poinformował toruński dziennik „Nowości”, franciszkanie zaciągnęli kredyt w banku Królikowskiej-Ziemkiewicz, a inwestorem zastępczym była firma Inwestor Kombia Consulting sp. z. o. o. , w której radzie nadzorczej zasiadała radna. Dotychczasowe problemy uczelni sprawiły, że Roman Karkosik wolał powołać fundację, aby samemu kontrolować pomoc finansową. „Dotychczasowe prowadzenie tej inwestycji budziło nasze poważne wątpliwości. Firma pełniąca rolę inwestora zastępczego została wybrana bez uwzględnienia zasad konkurencji, raziła wysokość kwoty za jaką to robiła. Kombia zarobiła na budowie szkoły blisko pół miliona złotych” – powiedział „Nowościom” prezes fundacji „Haskala” Edward Wąsiewicz.

To nie jedyna porażka Królikowskiej-Ziemkiewicz. 7 września 2010 r. podczas posiedzenia senatu WSFH nie została, pomimo swoich oczekiwań, kanclerze uczelni. Podobno był to dla niej spory cios. Tymczasem przeciwko o. Maksyminowi wystawiano coraz cięższe działa, jak np. oskarżenie o narażenie zakonu na straty finansowe. Ostatecznie zakonnika oczyściła z zarzutów watykańska Kongregacja ds. Życia Konsekrowanego.

Jak się okazuje, to nie pierwsza wolta w 22-letniej karierze radnej Królikowskiej-Ziemkiewicz. Często zmieniała ugrupowania polityczne, rozpoczynała i kończyła kolejne znajomości z proboszczami lokalnych parafii. „Jesienią 2005 r. wywołała skandal. Jako szefowa Komisji Oświaty Rady Miasta chciała przemówić na otwarciu Szkoły Podstawowej nr 3 na Koniuchach. Nie zgodziła się na to dyrektorka placówki. Radna się obraziła, bo uważała, że przyczyniła się do budowy szkoły i głos jej się należy. Po kilku tygodniach tygodniach odwiedziła szkołę z komisją. Zapytała uczniów, czy wiedzą, kim jest. Nie wiedzieli, więc miała przy dzieciach stwierdzić, że na miejscu dyrektorki złożyłaby rezygnację. Tej ostatecznie nie spotkał los ojca Maksymina” – pisze dziennikarz „Nowości” Marek Nienartowicz.

Próbowałem skontaktować się z Barbarą Królikowską – Ziemkiewicz. Gdy powiedziałem, że reprezentuję portal Fronda.pl, usłyszałem, że p. radna ma prawo do odpoczynku, natomiast gdy chciałem poprosić o wyznaczeniu dogodnego terminu do rozmowy, odłożyła słuchawkę… Podobnie postąpiła z dziennikarzami lokalnej prasy.

Równie enigmatyczni są zakonnicy, zarówno z Poznania, jak i toruńskiej parafii, tłumaczący, że to sprawa „wewnątrzzakonna”. Odmówili dziennikarzom komentarzy w tej sprawie. O. Maksymin również nie może publicznie się wypowiadać – dostał zakaz od prowincjała. Przyjmuje to z pokorą. Przebywa obecnie w jednej z biedniejszych dzielnic Gdańska – Nowym Porcie i nie załamuje rąk. Podobno planuje zorganizowanie Mszy o uzdrowienie w swoim nowym miejscu pobytu.

Tymczasem mieszkańcy Torunia z utęsknieniem czekają w powrót swojego duszpasterza. Wierzą, że decyzja zostanie zmieniona i o. Tandek wróci na Kujawy. Ich zaangażowanie w obronę zakonnika i spokój, jaki towarzyszy ich działaniom, budzą podziw. - Zdajemy sobie sprawę, że nie wolno nam oceniać kapłaństwa poszczególnych duchownych, ale gdy widzimy coś gorszącego wśród duchowieństwa, to naszym obowiązkiem jest donieść o tym organom kościelnym, co zresztą normuje nawet prawo kanoniczne – tłumaczy Dorota Cichowicz.

Jak widać, nauka zakonnika nie poszła w las. - Nawet jeżeli ktoś jest negatywnie nastawiony, ma jakąś agresję, tłumaczę to tym, że wynika to z jakiejś niewiedzy, z jakiegoś zranienia. Myślę, że im więcej poznajemy – tutaj używam słowa z egzegezy biblijnej św. Jana – naszego Boga, im więcej doświadczamy miłości naszego Stwórcy, tym łatwiej jest nam wznieść się ponad podziały. (…) Do każdej jedności, do każdego zjednoczenia potrzeba jakiejś ofiary. Potrzeba jakiegoś poświęcenia – powiedział mi kiedyś o. Maksymin.

Oprócz zgorszenia wśród wiernych, pozbycie się charyzmatycznego franciszkanina, przyniosło kryzys Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej. Studenci opuszczają uczelnię, Roman Karkosik już jej nie finansuje, w efekcie czego piękny, nowoczesny gmach zaczyna świecić pustkami. A przecież była to pierwsza tego typu placówka oświatowa w Europie… Czyżby dla franciszkanów rozwój własnej uczelni był sprawą drugorzędną? Co wówczas należy uznać za ich priorytet? Pozbycie się duszpasterza, który stanowił o sile zarówno zakonu, parafii, jak i WSFH?

Aleksander Majewski

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ukarany_za_wywiad_dla_frondy._teraz_pozbawiony_funkcji_18242/

Brak głosów

Komentarze

Przeczytałem  artykuł,Pani Jadwigo.Dziękuje za  wskazanie go,bo jestem nim naprawdę zdruzgotany.Znam osobiście podobne działania przełożonych kościelnych wobec kapłanów,którzy swymi przymiotami lub darami,od Boga otrzymanymi,wyrośli ponad przeciętność. Czy nam,wiernym,pozostaje tylko modlitwa za duszpasterzy ?Szczególnie popieram jeden z komentarzy  na "Frondzie:"

 

No, cóż... Takie czasy nadeszły. Tutaj, na południu ks. Natanka kasują, tam z kolei o. Maksymina. naprawdę, chyba nadszedł czas katakumb i jakieś potwornie czarne czasy dla Kościoła. Ale bramy piekielne go nie przemogą i tego należy się trzymać. Rzucać na tacę jednogroszówki i zoabaczymy, kto dłużej wytrzyma.

Z jednej strony wymóg posłuszeństwa przełozonym, ale przełożeni nie mają nad sobą żadnej władzy, prócz Boga. Nie chciałbym być w skórze tych przełożonych przed Trybunałem Pana Zastępów... Bo jest napisane, że kto by zgorszył maluczkiego, temu lepiej kamień młyński u szyi uwiązać i w odmęty morskie wrzucić. Kościół jest nierychliwy i ostrożny, jesli chodzi o uznanie charyzmatów, ale bardzo, bardzo porywczy, jesli chodzi o prewencyjne karanie potencjalnych charyzmatyków. Oj, coś mi się widzi, że wielu z naszych biskupów i przełozonycy zakonów dołączy do TW. Filozofa po smierci. Chyba trzeba się za nich modlić jak za mało kogo.

 

 

     Pozdrawiam Panią serdecznie.

"Nie lękajcie się!" J.P.II

Vote up!
0
Vote down!
-1

"Nie lękajcie się!" J.P.II

#217046

To bardzo smutne co Pani opisuje.

W każdy pierwszy czwartek miesiąca należy modlić się szczególnie w intencji księży, tych pogubionych w sprawach wiary.

Należy również modlitwą prosić o nowe święte powołania zakonne i kapłańskie.

Potrzeba ich nam, wiernym, jak i kościołowi św. 

_______________________________________________________________ Sukces nigdy nie jest ostateczny,porażka nigdy nie jest totalna.Liczy się tylko odwaga.   /Churchil/

Vote up!
0
Vote down!
-1
#217074

Jak kraj nie ma być w kryzysie skoro mamy takich duszpasterzy którzy najlepszych spośród siebie wydają wilkom na żer.
Nie jest żadnym pocieszeniem że kiedyś gnębiono zarówno św. Faustynę, Ojca Pio czy ks.Jerzego Popiełuszkę a kościół trwa nadal. Zamiast troszczyć się o biednych hierarchowie dziś wolą się POkazywać z możnymi tego świata. Zapomnieli że Chrystus uczniów powoływał wśród rybaków i prostych ludzi a nie wśród celników i faryzeuszy.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#217125

Którzy zaczynają należeć do zła lenników
Bóg się przygląda im, ale do czasu
Gdy przyjdzie pora wygoni z szałasu
Ci których się obecnie ,za wiarę prześladuje
Bóg na pewno przed prześladowaniami z czasem uratuje
Nam daje możliwość by prześladowanych wspierać
Zaś zagubionym możliwość życia w luksusie odbierać
Mają żyć skromnie ze skupieniem na modlitwie
Widać zapomnieli o powołaniu, bo przynależą sitwie
Która szerzy nienawiść ,by zło wciąż panowało
Polsce radości w drodze do wolności nie dało
Módlmy się za prawych i za zagubionych
By przed końcem dostąpili źródła życia spragnionych

Vote up!
0
Vote down!
-1

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#217137