Kościół Święty czy TW Kościół?

Obrazek użytkownika Boanerges
Kraj

Kiedyś po ziemi chodził sobie pewien człowiek. Urodził się w Betlejem. Udało mu się uniknąć pogromu, rzezi niewiniątek. Zdobył umiejętności rozumienia trudnych kwestii religii już w wieku chłopięcym. W wieku 30 lat swe umiejętności retoryczne podniósł na niespotykany dotąd poziom. Mówił spokojnie i rzeczowo, jakby wiedział, że odpowiada za swe słowa.

Nie to co jego uczniowie. Bali się o posiłek, o tłumy które za nimi szły. Kłócili się między sobą, o to, który będzie zasiadał po Jego prawej i lewej stronie. Był Judasz, Piotr, Jan.

Przyszedł w końcu dzień próby. Usłyszał słowa: "A cóż to jest prawda?" Potem już wszystko potoczyło się tak jak w Księdze. Pod krzyżem stała Jego Matka i Jan. Tylko Jan. A gdzie była reszta? Co z Nim zrobiła starszyzna, która dogadywała się z władzą cesarską?

Rok 2007. Polska. Historia się powtarza. Polski Kościół jest jak dwunastu uczniów. Jest i Judasz i Piotr i Jan. Jest starszyzna, która kolaboruje z władzą. Są powstańcy szykujący się do rewolty. Są też i ludzie, którzy w tłumie krzyczą głosem rozsądku by wypuścić  nie Proroka a Barabasza. Ale wystarczy podmówić tłum za pomocą koncernu medialnego i efekt gwarantowany. Sprawa już dawno skazanego zaocznie zakonnika ciągnie się od Annasza do Kaifasza. Jest i Józef z Arymatei, który z pokorą bada i wysłuchuje wiele obelg na swój temat.

Wreszcie głosy dochodzące zza granicy są pełne obaw o wybory, o to, że starszyzna zaczyna się angażować w walkę polityczną. W tym wszystkim jesteśmy my. Biedni, myślimy że Boga za nogi złapaliśmy bo możemy komentować. Bo ktoś się przejmie naszymi troskami o kraj/naród/ojczyznę/społeczeństwo.

Jest rok 2008. Ponownie starszyzna wypiera się tego i owego. Tłumaczą się, że akta wyślą do Watykanu ale nam zwykłym nie pokażą ani litery. Watykańskie młyny mielą powoli, jako że są instytucją Boga nierychliwego ale sprawiedliwego.

Ta sama logika z roku na rok jest przeciwstawiana Mackiewiczowskiemu powiedzeniu, że tylko prawda jest ciekawa. Różni TW tak cholernie boją się otwarcia akt IPN-owskich, że tracą z oczu wszelki horyzont. Zapominają, że przed Bogiem niczego nie ukryją. Boją się osądów, które przed Bogiem będą kiedyś niczym. Tylko Jego słowo będzie się liczyło. Zapominają o tym. A jeśli te całe akta, które rządzą Polską są planem bożym? Dla Boga z kązdej sytuacji jest wyjście! Ale nie, najważniejszy jest człowiek i jego uczucia i godność, która nie może, za wszelką cenę być podeptana. Liczy się jego dobre imię. Nie można dopuścić do sytuacji, że bohater może się okazać  zwykłym złodziejem, donosicielem. To nie tak...

Chciałoby się rzec, jaki lud tacy księża, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że ci księża byli jakby przez pewien czas zabrani i służyli Bogu i ludowi tylko częściowo...

Mimo wszystko, jestem szczęśliwy w moim Kościele. Jakby był doskonały to byśmy już dawno wszyscy byli w niebie ;)

W dodatku dziś kumpel mi powiedział, że powstała jakiś czas temu praca doktorska, w której jest przytaczana taka historia: kard. Wyszyński po wyjściu z więzienia miał dostać podobno wolną rękę od Stolicy Piotrowej w doborze biskupów na poszczególne funkcje. A wtedy kiedy on był w więzieniu podobno wielu poszło na współpracę. I on nie zmienił nikogo... To jest cena, która ciągnie się do dziś - bo na pewno wielu młodych wtedy uległo ale on na to nie zważał. I tak będzie w niebie, nie będzie się liczyć to co napisali w gazecie czy wykrzyczeli podczas Mszy - będzie się liczyć tylko prawda...

Kościół zawsze będzie święty, mimo współpracowników TW, którzy mogli gorszyć innych...

 

Brak głosów