Sześciolatki w szponach przymusowej edukacji?
Mój Krzyś za dwa miesiące skończy pięć lat…nic w tym dziwnego, oczywiście, tylko…ano właśnie, p. minister Hall już ostrzy sobie na moją pociechę zęby, by wtłoczyć go do szkolnej ławki.
Nie wiem, czym kieruje się pani minister, chyba tylko tym, że mamy obecnie niż demograficzny, bo co jej dzieci zawiniły?
Mój Krzyś zna cały układ słoneczny, umie wymienić planety po kolei, zaczynając od tej najbliżej słońca, zna też litery i cyfry, pięknie maluje i lepi z plasteliny śliczne postacie, umie skupić się nad jakąś zabawą nawet godzinę i więcej. Tego wszystkiego uczy się przez zabawę, ze mną, z mężem, czy córkami i nie rozumiem p. Hall czemu chce mojemu synowi to beztroskie dzieciństwo zabrać? Zwłaszcza, że dyrektorzy podstawówek nie mają ani pomieszczeń, ani nie potrafią tym maluchom bezpieczeństwa zapewnić.
Podobno do placówek podstawowej oświaty zostały skierowane ministerialne poradniki, jak radzić sobie z problemem sześciolatków w szkole!
Ba, nawet w tym poradniku jest wzmianka, że dyrektorzy powinni radzić się rodziców, co zrobić by w szkole było naszym pociechom dobrze…ale nie cieszmy się, bo nie o to chodzi, byśmy się wypowiedzieli, czy chcemy by te sześciolatki do szkoły uczęszczały, a np. jeżeli wśród rodziców znajduje się architekt, by(zapewne za darmo) zaprojektował tak szkolną placówkę, by dzieci starsze z naszymi się nie stykały!
Widać pomysłowości naszej p. minister odmówić nie można, prawda, nie odrodna następczyni p. minister Łybackiej!
Ja tylko ze swojej strony zauważam, że szkoły podstawowe są z zasady dość przepełnione, u nas np. jest tylko jedna podstawówka, fakt dość duża, ale korzystają z niej okoliczne wioski, a dzieci chodzą na 7.30 do szkoły na pierwszą godzinę lekcyjną, by nie było tzw. zmiany popołudniowej.
Wyobraźmy teraz sobie, że jeszcze dojdą tam trzy grupy, mówię, tylko trzy sześciolatków, to na którą one będą chodzić?
Teraz lekka retrospekcja, gdy moja córka najstarsza (rocznik Czernobyla) szła do zerówki, umiała pisać, czytać, dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić, w zerówce pani się tym nie interesowała, choć moje dziecko swe wiadomości chciało pani przekazać.
Którego dnia gdy wracałam z nią z tej zerówki, kategorycznie zapowiedziała mi, że już tam nie pójdzie, bo jeden chłopiec ją prześladuje, a pani nie zwraca mu uwagi, a jej wiadomości też dla tej pani są nie istotne.
Poszłam sama do tej pani, zwróciłam uwagę, powiedziałam o chłopcu, no i teraz najgorsze, musiałam przekonać moją pociechę, że do tej zerówki warto chodzić. W końcu, po długich namowach zgodziła się, ale pod warunkiem, że już nigdy, przenigdy, nie powie, ze coś potrafi więcej od rówieśników.
I wiecie, moje dziecko zapomniało tabliczkę mnożenia i musiało się od podstaw uczyć jej drugi raz w szkole, fakt, że szybko sobie ją przypomniało, ale po przyjściu z zerówki, za nic nie chciało bawić się w szkołę, co uwielbiała zanim poszła do tej jakby nie było klasy przygotowującej dzieci do edukacji.
A teraz p. minister jeszcze jeden rok, chce naszym dzieciom wyrwać, wtłoczyć je w ramy przymusu…po co, pytam się jako matka dziecka przed edukacyjnego i już takich, które tą edukację przeszły, lub są w połowie trybów machiny.
Pozdrawiam serdecznie.:D
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4237 odsłon
Komentarze
od początku świata ludzkość radziła sobie bez powszechnej...
9 Października, 2008 - 00:32
... przymusowej edukacji (choc mogę wyliczyc zarówno wyjatki, jak filozoficzne koncepcje, które ją zalecały). W Polsce, chyba nie takiej zasciankowej, jak widać z przykładów, można się było udać do szkołu przyklasztornej (nawet będąc chłopem), zapisać na Akademię Krakowską, potem także do szkoły (ojajku) jezuickiej i zrobić karierę. Nawet Kopernik nie musiał wspomagać się kablowaniem, żeby wybierać między dowolnymi europejskimi uniwersytetami :)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
No właśnie ów przymus
9 Października, 2008 - 00:38
a historię znam, co prawda, kobiety miały ograniczony dostęp do pani nauki...;P
A Kopernik, hm...święcenia miał.
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
Platon, twórca pomysłu na państwo idealne, uważał, że kobieta ma
9 Października, 2008 - 13:24
... mniej zębów niż mężczyzna. Tak sobie wyspekulował, zamiast policzyć :) No, ale dla niego edukacja była ściśle związana z homoseksualizmem.
Kopernik święcenia miał, tak samo jak Kochanowski i wielu innych, ale wątpię, żeby odprawiał mszę. To był klucz do stanowisk kościelnych, ale rozumianych administracyjnie i zabezpieczenia ekonomicznego.
Oczywiscie prawa kobiet, to inna sprawa, ale była przecież Nawojka, a może nawet Papieżyca :)
Jasne, że gminne kobiety zasuwały w polu z przerwą na rodzenie, ale tym z klas wyższych nikt wykształcenia ne odmawiał. Ostatecznie to one organizowały życie kulturalne dworów. Minstrele, te sprawy... :):):)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Wiesz Platon w ogóle miał dość oryginalną filozofię.;P
9 Października, 2008 - 22:30
a co do Kopernika, hm...żartowałam, posiadał święcenia, ale księdzem nie był.
Kochanowski natomiast miał tzw. niższe świecenia.
toż po prostu się nabijam, czy mnie za jaką feministkę uważasz, po moim opowiadaniu, gdzie prawie jestem walczącą anytyfeministką?
A co dziś gminne kobiety nie zasuwają?
Też, niestety i często nawet podstawowa edukacja, czy wręcz wyższa, czy średnia niczego nie zmieniają.
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
ja też żartuję, Upupo :)
9 Października, 2008 - 22:43
Wymuszanie "wykształcenia", a właściwie papierka, nic nie daje. Jeśli wykształcenie będzie prawdziwym kluczem do sukcesu, stanie się cenne.
Nie mam nic przeciw temu, żeby nawe babcie klozetowe znały Platona (który przez całe życie nie pofatygował się policzyć zębów nawet najlepiej wykształconej kobiecie, albo jej o policzenie nie poprosił:)), ale nie sądzę, żeby wykształcenie miało w tym wypadku wpływ na jakość usług. Juz prędzej u gejsz i kurtyzan :)
Nota bene moi koledzy opryskali kiedyś publiczny kibelek czarnym tyszem i wmawiali babci klozetowej, że to Murzyn obsikał deskę :):):)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Diksiu
9 Października, 2008 - 22:59
heh, ciekawych masz znajomych.;P
a wykształcenie, ba wiedza, potrzebna jest każdemu, który tą wiedzę chce pogłębiać, a nie by zdobył papier.
A gejsze był kobietami do towarzystwa, to samo kurtyzany, więc były kobietami o wysokim poziomie kulturalnym jak zauważyłeś sam. Więc można by żec, że posiadały gruntowne wykształcenia, a poza tym....no też były w tym dobre.
Pozdro.:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
Alga
9 Października, 2008 - 09:55
Teraz mamy taki świat, że dzieci przed wysłaniem do szkoły zamiast literek, należy nauczyć walk karate czy coś w tym stylu.
Muszą sobie jakoś radzić w konfrontacji ze starszymi dziećmi.
Pozdrawiam
Właśnie, Wiku to ten kontakt z rówieśnikami z
9 Października, 2008 - 11:54
i innymi dziećmi, bo szkoła ma coraz mniej wspólnego z edukacją, a więcej ze szkołą przetrwania.
Pozdro.:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
Iwona, wołasz na puszczy
9 Października, 2008 - 10:55
Tresowanym małpom trudno wytłumaczyć jak sie żyje w buszu. Trudno też pojąć przez lewaków (którzy często uważają się za liberałów) że szkoła jest dobrodziejstwem nie wtedy gdy tylko jest, ale wtedy gdy.. JEST DOBRODZIEJSTWEM - ergo ma znakomite warunki dla maluszków (i starszych), kapitalną metodykę i dobraną kadrę.
Nawet jeżeli wyjdziemy z założenia konieczności przymusu (jestem w stanie pojąć iż Państwo w swoim interesie dyscyplinuje obywateli) to: nie może to byc przymus szkolny a najwyżej przymus edukacji.
Nie wiem co stoi na przeszkodzie by przedszkola lub rodzice otrzymywali wytyczne dotyczące materiału który należy z dzieckiem przerobić i zakres testów rozwojowych jakie dziecko mogłoby zdawać po roku.
Świat zna wiele porzykładów przewagi edukacji w domu czy małych grupach przez rodziców lub guwernantki. Zna też patologie jakim ulegają szkoły o najnizszych poziomach. Te w Harlemie np. ucza głównie kraść, przeklinać, ćpać, łajdaczyć się, bić oraz organizować (w gangi). Najmniej ucza one czytania i pisania. Liczenie sie przydaje (kasa) a nawet chemia (narkotyki) i fizyka (ważenie działek) juz bardziej.
Niestety wołasz, wołamy na puszczy. Ale warto. Dla naszych dzieciaków właśnie.
Ps. Mój syn ma 16 lat i bardzo interesuje się historią oraz literaturą. W swoim gimnazjum jednak nie otrzymuje żadnych propozycji rozwojowych. To ukierunkowanie to wyłacznie moja zasługa (długie rozmowy, podrzucane ksiażki, wycieczki i takie tam). Nawet w tym, na co liczyłem najbardziej (jesli chodzi o ta szkołę) to jest w nauce języka sobie nie radzą. I tak wydaję masę kasy na korki indywidualne. Tu nawet ta szkoła przeszkadza. Trudno bowiem realizować program inny niz ten głupi narzucony w klasie - nie da się anglika uczyć jednocześnie od dwóch stron a pałkę dostac może w szkole a nie na kursie.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Łazarzu
9 Października, 2008 - 12:08
poruszyłeś istotny problem, problem tego, że właściwie, te dzieci które naprawdę ze szkoły chcą coś wynieś, prócz programu podstawowego, są samotne jak "biały żagiel" na bezkresie morza.
Pewnie są jakieś tam kółka zainteresowań, ale dla młodego człowieka, który chce coś naprawdę się dowiedzieć zostaje samotnośc biblioteki, lub(jak mają szczęście) rodzica, który pokieruje.
A szkoła...szkoła takich nie chce, bo szkoła kształci przeciętnych.
Lub, przepycha tych co i tak niczego nie umieją.
Pozdro.:D
Ps. A języki obce? Wszędzie tak samo, słabo przygotowane szkoły do tej części nauki.Moja Ania była pierwszym rocznikiem które poszło do gimnazjum, po trzech latach angielskiego, sama musiała przygotować się do poziomu licealnego z angielskiego, bo poziom tego języka u nas w gimnazjum był żenujący.
No miała na tyle szczęścia, że miała łatwość przyswajania sobie tego języka...
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".