Mówić otwartym tekstem

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska

W końcu obejrzałam kontrowersyjny niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie". Warto w jego kontekście zadać sobie następujące pytanie: jak możemy mieć pretensje do Niemców, że akcentują polski antysemityzm, skoro od prawie 25 lat nasze media i pseudoautorytety bez przerwy się kajają za winy niepopełnione?

Do kogo mieć pretensje o to, że w dzisiejszej Europie Polacy są postrzegani jako naród antysemitów, który przyczynił się do Holokaustu – do autorów niemieckiego serialu czy do autorów „Pokłosia" oraz do redaktorów „Gazety Wyborczej" i kolejnych rządów III RP? To tak, jakby jakaś niewiasta mówiła o sobie najgorsze rzeczy, a potem miała pretensje, że ktoś uwierzył w to, jak sama siebie opisywała. Mam nadzieję, że kiedyś decydenci rządowi odpowiedzą za finansowanie antypolskiej propagandy z pieniędzy podatników. Dlaczego nie powstały przez te 25 lat III RP polskie filmy o AK, o Żegocie, rtm. Pileckim, o naszych bohaterach ratujących Żydów? To pytanie retoryczne. III RP ufundowana była na pomijaniu jasnych kart polskiej historii i eksponowaniu tych ciemnych.

Społeczeństwo się budzi

Jak możemy oczekiwać od przedstawicieli obcych państw, że będą nas szanowali, skoro my sami siebie nie szanujemy? Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje w polskiej kulturze. Od wielu lat teatry i muzea zajmują się walką z polską tradycją i tożsamością. Spektakle przedstawiające Polaków jako prymitywnych barbarzyńców bądź jako naród antysemitów. Wystawy „walczące z homofobią". Minister kultury, finansując tego typu obsceniczne ekspozycje i przedstawienia, popełnia przestępstwo. Wydaje nasze, podatników, pieniądze, na deprawację społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży. Na szczęście polskie społeczeństwo zaczyna się budzić. Coraz wyraźniejsza jest niezgoda obywateli i prawdziwych elit kulturalnych na to, co wyprawia się za nasze pieniądze. Aktorzy ze Starego Teatru odmówili brania udziału w głupiej i obscenicznej sztuce, w której Polacy mieli być przedstawieni jako żądni mordów i gwałtów antysemici. W sali Zamku Ujazdowskiego zaś, gdzie dokonano profanacji Krzyża, grupka wiernych protestuje, odprawiając modlitwę różańcową. Mam nadzieję, że ta odwaga, by sprzeciwiać się degeneracji polskiej kultury – się upowszechni. Nic dla nas, bez nas. Nihil novi – uchwalili nasi przodkowie już w 1505 r.

Brońmy Kościoła

Bez odwagi, bez powrotu do naszych starych zasad, do świadomości obywatelskiej – przegramy tę walkę. Walkę o naszą tożsamość, o polskość, a także o naszą wiarę. Obecny atak na Kościół jest bowiem atakiem na polskość. W podobny sposób usiłowano zniszczyć naszą tożsamość narodową w okresie zaborów. To wtedy zamykano klasztory – instytucje te pomagały bowiem powstańcom i krzewiły polskość. Pozwalały trwać polskiej kulturze i polskiej sztuce. Sytuacja ta powtarzała się potem w polskiej historii wielokrotnie. Podczas długich lat stanu wojennego to właśnie kościoły otwierały swoje sale dla artystów. To tam odbywały się spektakle teatralne i koncerty. Wielu aktorów mogło dzięki temu przeżyć. Mam nadzieję więc, że będą protestowali przeciwko artystycznym atakom na Kościół.

Nazwać sprawy po imieniu

Na szczęście nasz naród mimo wszystko trwa. A jest on mądrzejszy niż jego niesprawne elity. Tak zwany demos, lud, w swojej masie jest mądry, wciąż pamięta bowiem o polskiej tradycji, wierze, o swojej tożsamości – a więc jest w stanie czerpać z wielowiekowej spuścizny naszej historii. Tej spuścizny, z której zrezygnowały jego elity. Dlatego naród jest obiektem nienawiści „Polactwa". Tym określeniem nazywam nasze elity politykierskie. Właśnie politykierskie – a nie polityczne. Bowiem polityk, zgodnie ze starożytną definicją tego słowa, to ktoś, kto działa w imię dobra wspólnego. W Polsce niestety niewielu takich jest. Usiłuje się ich zastąpić politykierami. Tacy nie działają dla dobra wspólnego, a jedynie dla swoich korzyści. Istnieją porozumienia posłów z różnych konkurencyjnych partii – taki związek zawodowy parlamentarzystów. Ich jedynym celem jest załapanie się na kolejną kadencję, bo bez mandatu posła będą niczym. Nadskakują prezesom partii, by uzyskać jak najlepszą pozycję na liście. Tacy ludzie szkodzą Polsce.

Jednak nie będziemy w stanie ich pokonać, jeśli nie będziemy siebie traktowali poważnie. Zdrajców należy nazywać zdrajcami, złodziei – złodziejami, zboczeńców – zboczeńcami, volksdeutschów – volksdeutschami, a rusofilów – rosyjską agenturą wpływu. Potrzebna nam partia z programem Józefa Piłsudskiego. Na szczęście jest nadzieja, że duch Marszałka odżyje w naszym narodzie. Właśnie na scenę polityczną wkracza młode pokolenie, które ma dość kunktatorstwa i krętactwa. To żołnierze niepodległościowego podziemia są dla niego wzorem. Młodzi niosą na swoich sztandarach prapolskie zawołanie: „Bóg, Honor, Ojczyzna". Macie więc czego się bać panie i panowie wykarmieni przy Okrągłym Stole. Gorzała z Magdalenki, pita z gen. Kiszczakiem, stanie wam w gardle!
Jadwiga Chmielowska
Tekst ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie
http://niezalezna.pl/48775-mowic-otwartym-tekstem

Brak głosów