Obrażać, to MY, a nie NAS!, czyli polityka miłości zgrupowania pana Donalda

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

Kiedy Hofman stwierdził, że "chłopy wyjechały ze wsi i im odbiło", zrobiła się medialna burza.

Histeria podsycana była przez polityków z Ferajny PO, SLD i PSL.

Śmiem twierdzić - przysłuchując się tym okrzykom rozpaczy i oburzenia - że słowa Hofmana, są dla PeOwskiej demokracji zagrożeniem większym, niż imperialne zakusy Cara Putina.

Największe oburzenie wyraził rzecz jasna ojczym narodu i mąż Małgorzaty pan Donald.

To naturalnie nie jest dziwne, ponieważ wszyscy wiedzą doskonale - nie tylko jego fani - że pan Donald, jako człowiek, prawy, prawdomówny, uczciwy i szczery, zawsze wścieka się, gdy ktoś obraża kogoś.

Taki już jest pan Donald.

Na karby jego zapracowania trzeba zrzucić więc fakt niedosłyszenia przez trenera druzyny PO, wielu stwierdzeń rzucanych w mediach przez jego partyjnych towarzyszy.

"jaki prezydent, taki zamach..." szanowanego władcy Pałacu, schizofreniczne wywody Palikota, czy spazmatyczno-histeryczne
słowne rzygowiny Niesiołowskiego.

Dziś Towarzysz Miodowicz natomiast uznał, że zaniepokojenie PiSu związane z inwigilacją przez PO Prezydenta Kaczyńskiego, to "popis skretynienia".

Czego się jednak spodziewać, skoro demokracja Towarzysza Tuska, wzoruje się na demokracji Towarzysza Putina....

PS,

Ciekawe gdzie podział się Stefek "Burczymucha" Niesiołowski?
Pewnie zbiera siły przed wyborami, na jakimś obozie kondycyjnym pod okiem psychiatrów i psychologów...

Brak głosów