Kłótnie i przepychanki

Obrazek użytkownika Nicpon
Blog

Czytam sobie, co tam ludzie zacni wypisują na temat własności, wolności itp. bardzo ważnych spraw. Czytam, że jedna ze stron dysputy reprezentuje wartości i chce gadać o zasadach a nie o tym jak jest.

Mam to za lekko pridurne dla takiej samej przyczyny, dla jakiej nie ustala się i nie gada o zasadach gry w piłkę kopaną w oderwaniu od tego co jest- czyli np. od grawitacji. Układanie sensownych zasad i dalsze ich wyznawanie ma sens tak na dobra sprawę tylko wtedy, gdy się dosyć rzetelnie zanalizuje to co jest i co jest od nas niezależne. Tylko wtedy można jakieś zasady przyjąć i tylko wtedy będą one miały znacznie więcej sensu niż marsze milczenia przeciw przemocy itp. nowomodne głupawki.
 
A jak jest? Ano jest dosyć prosto, wbrew pozorom. Zaczniemy jednak od dupy strony, bo to zawsze przyjemniej zaczynać własnie tak, zwłaszcza jeśli dupa jest atrakcyjna.
 
Ostatnio, przy którejś z gaduł pojawił się taki temat- ktos tam leci na Marsa i jako pierwszy wbija weń flagę. Czy to oznacza, że Mars jest jego? Otóż nie. W tej samej gadule padła odpowiedź- tyle Marsa należy do niego, na ile ma on siły, by te własność utrzymać. Wychodzi więc na to, że podstawową racją, w świecie rzeczywistym, stojąca za własnością jest siła. I ja się co do tego zgadzam w 100%.
 
Czy na planecie Ziemia wyglada to inaczej? No nie wyglada. Tak się bowiem składa, że absolutnie każdy kawałek naszej planety jest czyjąś własnością. Ma swojego suwerena. Tenże suweren posiada to swoje terytorium tylko dlatego, ze dysponuje siłą zdolną do jego obrony. Czy to w bezpośredniej konfrontacji, czy poprzez sojusze, czy ta siła jest tylko wystarczającą do tego, by ewentualnych agresorów zniechęcić. To w gruncie rzeczy nie jest ważne.
 
Nie jest tez ważne, czy suwerenem jest król, papież, naftowy szejk, czy demokratyczne państwo prawa realizujące zasady solidarności społecznej. Na pewno nie jest suwerenem ani Meharolnik, ani suwerenem nie jestem ja- choc obaj posiadamy jakies tam hektary. Ale przeciez nie jesteśmy w stanie tych terenów sami utrzymać. Posiadamy tę własność tylko dlatego, że istnieje ktoś silniejszy od nas, kto nam to nasze posiadanie gwarantuje. Niezależnie więc, czy suwerenem jest feudał, czy wyborczy lud- własność jest dana z łaski suwerena.
 
Jeśli tym suwerenem jest lud, to nie ma się co obrażac o to, że lud ze swoich suwerennych uprawnień korzysta tak jak korzysta. Jasne, można lud próbowac przekonywac do swoich rozwiązań, można tez lud zmusić do swoich rozwiązań, ale na Boga, oczekiwać od tych wszystkich ludzi, że z dobroci serca będą szanowac moje zasady byłoby dziecinadą.
 
Skoro więc jest tak, że gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli na świecie to zawsze jesteśmy u kogoś i to ten ktoś ustala zasady gry na swoim terenie, to jako człowiek mamy wyjścia następujące: poddać się temu dyktatowi bez szemrania lub zawalczyć o to, by samemu móc innym dyktować warunki.
 
Jasne, można tez zrobic tak, żeby dążyć do tego by ludzie zrzucili państwowe jarzmo i stali się autentycznie suwerenni wierząc w to, że ludziska tak suwerennościa obdarzeni będą się w stanie sami zorganizowac na tyle, by przeciwstawić się zakusom róznych ludzi, którzy liberalnych poglądów nie podzielają. Ale to się wiąże z tym, że obecnego suwerena trzeba zwyczajnie obalić, bo chyba nikt nie wierzy w to, ze kierownicy kuli ziemskiej oddadzą władzę raz zdobytą? Bez walki?
 
No a skoro walka z istniejącym suwerenem, to gdzie się podział liberalny dogmat o nieagresji, że spytam?
 
I co ze świętym prawem własności? Bo póki co, to właśnie święte prawo własności do dowolnego terytorium na Ziemi przysługuje jakimś dzisiejszym suwerenom.
 
I czym niby będzie się jakościowo róznić tak wygrana liberalna suwerenność od tej która jest- także opartej na sile?
 
Żeby nie było- ja tu nie występuje przeciwko prawu własności. Bo nie występuję. Natomiast uwazam za charakterystyczne dla naszego upadku, jako cywilizacji, to beznadziejne gardłowanie o świętości własności prywatnej. Zwracam więc uwagę na prostą okoliczność, że min. dlatego stare elity straciły znaczenie, min. dlatego skundleliśmy jako cywilizacja, min. dlatego utracone zostały własności, że ludzie zwyczajnie zapomnieli, że aby mieć własność trzeba być zdolnym do jej obrony. Że bardzo łatwo jest podważyć święte prawo własności gdy się dysponuje siła większą niż obrońca. I jasne- kultywowanie własności zwyczajnie się ludziom opłaca. Opłaca się rządzącym i opłaca się rzadzonym. Co nie oznacza, że ta własnośc, nasza, jednostkowa, istnieje tylko i wyłącznie w ramach większej struktury zdolnej do reagowania siłą na próby tejże własności podważenia.
 
Kiedyś ludzie jednak mieli znacznie więcej rozumu i te sprawy chwytali niejako organicznie, stąd pomniejsi właściciele kombinowali nad tym, na którego z pomniejszych władyków postawic i pod czyimi rządami ich własnośc będzie lepiej chroniona. Ci pomniejsi władycy kombinowali nad tym, pod kogo znaczniejszego by się tu podwiesić, by terytorium, którym władają, było bezpieczniejsze itd.
Natomiast ludzie współcześni ten zdrowy i sensowny ogląd sytuacji gdzies utracili i wydaje im się, że terytorium, na którym mieszkają jest bezpańskie a oni sami są suwerenem na swoim spłachetku ziemi. Bo to im gwarantuje święte prawo własności.
 
I to sa jaja maxymalne, moi drodzy.
 
A skoro jest tak, że każdy kawałek ziemi ma swojego pana i skoro jest tak, że niezależnie od mojego czy czyjegoś widzimisię istnieli, istnieja i będą istniec ludzie żądni władzy a obok nich tacy, którzy będą skłonni im tę władzę nad sobą oddać w zamian za miraże, to boczeniem się na rzeczywistość i nierealnymi postulatami de facto zaciskamy sobie ciaśniej pętlę na szyi. Wszak tylko dlatego różne lewactwo przerabia nam świat na kołchoz, że im na to pozwalamy. Że szanujemy ich wolność. Że obejmujemy ich naszymi zasadami, które to zasady owi lewacy maja głęboko w swoich czerwonych, pawianich dupskach, zapominając, ze są to nasze zasady, dla nas.
 
Znany niektórym na saloniku Tygrys o liberałach napisał takie coś i to jest bardzo celne: „To są przecież kompletne świry. Wyraźnie tęsknią do czasu, kiedy na przerwach chodzili z panią za rączkę, żeby nie stykać się z normalnymi dziećmi i żeby im się loczki nie zburzyły. Prymusiki takie.
Coś sobie wykombinują i cały świat ma się dostosować. Bo oni tak chcą. Pani się przejmowała (bo mamusia była kierowniczką mięsnego a tatuś szefem POP), więc i świat też
”.
Brak głosów