Wojna cywilizacji

Obrazek użytkownika Nicpon
Blog

U Łazarza rozpoczęto prace nad wygenerowaniem szkicu strategii dla Polski. Dzieło to zbożne i cenne, zwłaszcza, że nasze "elity" jakoś sie do tej roboty nie palą bawiąc się w rządzenie i konstruując sprytne lodziarnie. Jest to praktyka zgubna i Wołodia z Angelą zapewne zacierają rąsie z uciechy, że sami sobie kopiemy grób bez fatygowania naszych "sprawdzonych przyjaciół" zza Buga i Odry. Dzięki usilnej pracy mędrców pokroju Chyżego Roja  zaoszczędzą na czolgach i amunicji. 

Pomyślalem sobie, że warto te pracę, którą Łazarz wykonuje wesprzeć czymś, co ma kontext znacznie szerszy- a mianowicie kwestiami cywilizacyjnymi.

Jako że przybliżenie "na szybko" dziel wielkiego Feliksa Konecznego nie jest możliwe proponuję lekturę "bryku" autorstwa Macieja Giertycha- tak tak, tego od Duzego Romka.

Text ma ca 30 stron, więc się prosze nastawić na dłuższą lekturę. Niemniej wydaje mi się ona warta poświęconego czasu. Text, oprócz wersji papierowej jest też dostępny w sieci, jako darmówka, wiec nie popełniam tu żadnego naduzycia.

Miłej lektury:



 

Maciej Giertych, Wojna cywilizacji w Europie

    Ludzkość można dzielić według rasy, religii, języka, wykonywanych zawodów, poziomu edukacji, a także innych kategorii, wśród których cechą wyróżniającą najwyższego rzędu jest cywilizacja. Kategoria ta dotyczy norm, które ludzie uznają za obowiązujące przy organizacji życia zbiorowego.


    To co przedstawię poniżej oparte jest na nauczaniu Feliksa Konecznego, polskiego historyka i filozofa żyjącego w latach 1862 - 1949, który wypracował swoją oryginalną szkołę myślenia o różnicach cywilizacyjnych. Do roku 1929 Koneczny był profesorem historii, ale swoje najważniejsze dzieła z zakresu historiozofii napisał głównie w okresie emerytalnym. Prawie wszystkie jego prace zostały opublikowane w języku polskim i jak dotąd tylko książka „O wielości cywilizacji” ukazała się po angielsku (On the plurality of civilisations, Polonica Publications, Londyn, 1962). Do książki tej obszerne wprowadzenie, tłumaczące naukową metodę Konecznego, napisał profesor Anton Hilckman z Moguncji (Niemcy), były student Konecznego. Książka ta zawiera także przedmowę Arnolda Toynbee. Konecznego należy porównywać właśnie do Arnolda Toynbee oraz do Oswalda Spenglera, należy on  bowiem do tej klasy myślicieli. O ile Toynbee i Spengler znani są badaczom cywilizacji, o tyle  Koneczny, jak dotąd, pozostaje nieznany, a przecież to właśnie on wypracował prawdziwie nowe podejście do zagadnienia klasyfikacji cywilizacji i z tego tytułu zasługuje na powszechne uznanie.

Definicje

Do zrozumienia  tego, o czym będę pisał, potrzebne są pewne wstępne definicje. Idąc za Konecznym będę używał terminu „cywilizacja” jako podstawowego czynnika różnicującego ludzkość. Słowo „kultura” będzie zarezerwowane dla mniejszych wyróżnień w ramach cywilizacji. Te dwa wyrazy często stosowane są wymiennie, jednak tutaj będą używane hierarchicznie. Tak więc w ramach cywilizacji łacińskiej funkcjonują kultury: brytyjska, hiszpańska, polska i inne. W ramach cywilizacji żydowskiej znajdziemy natomiast kulturę sefardyjską, chasydzką, karaimską i inne. Podział ten nie jest niczym innym jak tylko konwencją przyjętą na potrzeby omawianego tematu.


    Cywilizacja to produkt ducha ludzkiego. Definiuje ją norma życia zbiorowego, którą społeczeństwo przyjmuje jako właściwą dla swego funkcjonowania. Normy te są często łamane, ponieważ mamy skażoną naturę, tym niemniej one istnieją, a ich identyfikacja jest celem badań nad cywilizacjami. Cywilizacja dotyczy więc norm, według których społeczeństwo jest zorganizowane, a mówiąc inaczej - chodzi tu o metodę organizowania życia zbiorowego. Kultura jest natomiast sposobem adaptowania tej metody do określonego społeczeństwa. W takim społeczeństwie zarówno profesor, jak i analfabeta należą do tej samej cywilizacji i kultury. W świetle powyższych słów, zdolność posługiwania się innowacjami technologicznymi, takimi jak samochód, telefon czy komputer nie ma nic wspólnego z cywilizacją w rozumieniu używanym w tej pracy.


    Aby metoda życia zbiorowego mogła być uznana za cywilizację musi funkcjonować przez kilka pokoleń. Różne eksperymenty w organizowaniu życia zbiorowego, które nie przeżyły eksperymentatora, nie zasługują na to, by uznawać je za reprezentujące nową cywilizację. Innymi słowy cywilizacja musi być historyczna.
    Rzeczywistość odnosi się do pięciu kategorii bytu:

        prawda        piękno            dobrobyt
        dobro                        zdrowie

    Poszukiwanie prawdy wymaga rozumu. Dobro jest właściwością woli. Te dwie kategorie są duchowe. Dobrobyt i zdrowie to cele materialne. Potrzeba piękna ma natomiast charakter zarówno materialny jak i duchowy. Wszystkie ludzkie sprawy mają związek co najmniej z jedną spośród tych kategorii, a stosunek do nich  determinuje różnice cywilizacyjne.

Metoda indukcyjna

    Koneczny stosuje w swych badaniach metodę indukcyjną, czyli nie uwzględnia żadnych założeń przyjętych z góry. Każde twierdzenie musi pochodzić z obserwacji, z danych empirycznych, a nie z wydumanych tez. Tak więc Koneczny odrzuca na przykład biologiczne podejście do tematu cywilizacji, które stosują zarówno Spengler, jak i Toynbee. Twierdzenie, że cywilizacje powstają, rozwijają się, wzrastają, chylą się ku upadkowi i umierają, nie jest potwierdzone przez obserwację. Niektóre mają taki przebieg, a inne nie. Na przykład nic nie wiemy o pochodzeniu cywilizacji chińskiej, ani nie obserwujemy jej upadania. Ona po prostu istnieje i możemy studiować jej odrębność od innych cywilizacji nie wiedząc i nie sugerując, na jakim stadium swego rozwoju ta cywilizacja się znajduje.
    Studiując dzieje cywilizacji Koneczny poszukiwał praw rządzących historią i na podstawie udokumentowanych obserwacji zaproponował kilka przykładów takich praw:

- Nierówność jest faktem. Wysiłek, by dogonić i wyprzedzić najbogatszego, najmądrzejszego i najcnotliwszego stymuluje rozwój materialny, intelektualny i duchowy, podczas gdy pojęcia egalitarystyczne hamują rozwój.
- Cywilizacje tak bardzo się różnią, że nie można być cywilizowanym na dwa różne sposoby. Każdy człowiek należy do jakiejś cywilizacji, ale nigdy do dwóch lub więcej. Ktoś może mieć żydowskiego ojca i chińską matkę, ale w sensie cywilizacyjnej przynależności będzie należał albo do jednej, albo do drugiej, albo do jeszcze innej cywilizacji, ale nigdy nie będzie cywilizowanym na dwa sposoby.
- Cywilizacje z samej swojej natury muszą się zwalczać. Ta walko nie ma nic wspólnego z działalnością wojskową czy przemocą - to wojna idei. Najważniejszą kwestią pozostaje to, kto edukuje dzieci: czy będą one wychowane w cywilizacji rodziców, czy też rodzice pozwolą, by były wychowane przez kogoś innego, należącego do innej cywilizacji?
- Gdy cywilizacja zaprzestaje walki o swoją tożsamość, gdy traktuje inne cywilizacje jako mające równą wartość, wygrywa zawsze ta niższa. „Niższa” w tym miejscu oznacza mniej wymagającą.
- Mieszanki cywilizacyjne mogą być tylko mechaniczne, nigdy organiczne, i wkrótce giną, bo są niespójne. Nie ma historycznych przykładów mieszanek cywilizacyjnych, które przetrwałyby przez dłuższy okres czasu.

Organizacja życia zbiorowego

    W swojej analizie historii świata Koneczny dochodzi do wniosku, że w sprawach ludzkiej myśli i ludzkich czynów istnieją pewne pary abstraktów, wzajemnie się wykluczających, np. takie jak kreatyzm i emanatyzm, wokół których powstają pewne zespoły pojęć. Osiem takich par (Tabela 1) dotyczy organizacji życia zbiorowego i dlatego mają one związek z tematem cywilizacji.

Tabela 1
Personalizm                                                                            Gromadność
Emancypacja rodziny                                        Rodzina nie wyemancypowana z klanu
Indukcja (aposterioryzm)                                                      Dedukcja (aprioryzm)
Historyzm                                                                                 Negacja przeszłości
Jedność w rozmaitości, zróżnicowanie mile widziane    Jednostajność
Organiczne podejście do problemów            Mechaniczne podejście do problemów
Dualizm prawa (prywatne i publiczne)            Monizm prawa (albo prywatne albo 

                                                                                publiczne)
Samorząd                                                            Totalitaryzm
   

    Życie zbiorowe można organizować dla osoby ludzkiej, albo dla społeczeństwa (gromady). Nieodłącznym elementem ustroju personalistycznego jest emancypacja rodziny z rodu. Rozwiązań szukać można w doświadczeniu, indukcyjnie, albo wyprowadzać je z teorii, z przyjętych założeń. Liczenie się z doświadczeniem wymaga znajomości i szacunku dla przeszłości, natomiast rozwiązania aprioryczne nie interesują się faktami, wymuszają jednostajność. Bazowanie na doświadczeniach przeszłości prowadzi do tolerancji dla różnorodności. Jedność oparta o różnorodność tworzy organizm, zdolny do samonaprawy poprzez życie oddolne. Jednostajność wymuszona aprioryzmem, prowadzi natomiast do wytworzenia mechanizmu, życia sterowanego, którego naprawa możliwa jest tylko odgórnie. Organizmy społeczne wytwarzają się aposteriorycznie, historycznie, z naturalnego przebiegu i układania się stosunków. Tworzą one zarówno prawo prywatne, jak i publiczne. "Planowo" powstawać mogą tylko mechanizmy, w oparciu wyłącznie o jeden typ prawa - albo publicznego, albo prywatnego, ale nigdy nie o oba równocześnie. Ta droga prowadzi do totalitaryzmu, podczas gdy samorząd pochodzi z tolerancji wobec różnorodności.
   

Cywilizacja łacińska, z pozycji której Koneczny rozpoczyna swoją analizę i wyciąga wnioski, należy bez reszty do pierwszego szeregu pojęć. Wszelkie rozwiązania pochodzące z drugiego szeregu są jej obce i psują ją.

Lista cywilizacji

    Przy takim ujęciu lista cywilizacji jest krótka, tak krótka, że w istocie możną ją tu w całości przytoczyć. Zestawienia dokonano w kolejności, która próbuje być chronologiczną, ale niekoniecznie tak musi być. Nowe dane z badań mogą zmienić tę kolejność:

Chińska *
Egipska
Bramińska *
Żydowska*
Babilońska
Irańska
Syryjska
Tybetańska*
Punicka
Sumeryjska
Egejska
Numidyjska*
Turańska*
Spartańska
Ateńska
Hellenistyczna
Rzymska
Bizantyńska*
Łacińska*
Arabska*

Inkaska
Aztecka

    Dwie ostatnie cywilizacje trudno umieścić chronologicznie, dlatego zostały wyodrębnione. Można by dyskutować, czy nie ma jeszcze kilku innych, lub czy niektóre z nich nie należałoby potraktować jako kultury wewnątrz innych cywilizacji. Koneczny zdawał sobie sprawę, że dalsze badania niewątpliwie będą modyfikowały tę listę, bo wysiłek naukowy zawsze wprowadza modyfikacje. W każdym razie powyższa lista jest krótka. Cywilizacje oznaczone gwiazdką istnieją do dziś, natomiast pozostałe zginęły, a wiedzę o nich czerpiemy tylko z danych historycznych. Z istniejących dziewięciu cywilizacji, turańska, bizantyńska, łacińska i arabska powstały w czasach historycznych, które możemy mniej więcej określić. Pozostałe były obecne w zamierzchłej historii i wydają się ponadczasowe. Wszystkie dziewięć można studiować na podstawie istniejących społeczeństw. Koneczny studiował w szczegółach następujące cywilizacje: łacińską, żydowską, bizantyjską i turańską, ponieważ istnieją one w Polsce lub w pobliżu niej. Stąd też w poniższym tekście koncentruję się głównie na tych czterech cywilizacjach. Postarałem się jednak zebrać także kilka informacji, które Koneczny podaje o cywilizacji arabskiej, ponieważ ma to dzisiaj szczególne znaczenie dla Europy Zachodniej.

Kryteria klasyfikowania cywilizacji

    Przy studiowaniu cywilizacji stosowano często kryteria, które nie mają żadnego znaczenia przy ich identyfikacji według definicje przyjętych w niniejszej pracy. Równocześnie zupełnie ignorowano inne kryteria, które posiadają bardzo istotne znaczenie dla omawianego tematu.

Rasa

    Zacznę od pojęcia rasy, które bardzo często wprowadza się do debaty na temat cywilizacji, nie tylko w czasach Konecznego, ale i dzisiaj. Rasa jednak nie ma nic wspólnego z definiowaniem cywilizacji. Rasa to cecha somatyczna; stanowi aspekt zoologii człowieka. Fizyczne różnice między rasami mogą powodować różnice zdolności, dobrze obserwowane w sporcie, może nawet w potencjale intelektualnym, choć to już jest teza dyskusyjna, ale nie mają nic wspólnego z normami uważanymi za właściwe dla życia w danym społeczeństwie. Jak definiowano powyżej, cywilizacja jest bowiem produktem ducha ludzkiego.


    Adoptowane dziecko wychowane w rodzinie kompletnie odmiennej rasowo wyrośnie na osobę obdarzoną cywilizacją rodziców adopcyjnych. Zupełnie niezależnie od tej oczywistej obserwacji, mamy przecież wiele przykładów dużych społeczeństw różnicowanych się rasowo, lecz należących do tej samej cywilizacji. Jednocześnie obserwujemy, iż ludzie tej samej rasy żyją w różnych cywilizacjach. Ludzie biali, rasowo nie do odróżnienia, stanowią większość ludzi należących do cywilizacji łacińskiej, bizantyjskiej, turańskiej i żydowskiej. W turańskiej cywilizacji mamy ludzi rasy białej (Rosjan), rasy han (Chińczycy) i turkmeńskiej (Turcy). Rasa nie definiuje więc cywilizacji.


    Istnieje jednak pewien biologiczny aspekt dotyczący cywilizacji. Różnica cywilizacyjna jest bardzo silną barierą dla małżeństw. Ludzie zwykle szukają współmałżonka we własnej cywilizacji, spodziewając się żyć według wspólnych norm cywilizacyjnych. W rezultacie bariera cywilizacyjna staje się też barierą biologiczną. W biologii, zarówno rasy ludzkie jak i zwierzęce, kształtują się jako konsekwencja izolacji. Populacja izolowana wykształci pewne cechy charakterystyczne na skutek przypadkowej utraty pewnych genów (proces określany jako „dryf genetyczny”), jak również na skutek adaptacji do określonych warunków środowiska. Ta druga przyczyna wymaga życia w innym klimacie lub pod wpływem jakiegoś innego czynnika zewnętrznego, determinującego warunki życiowe. W każdym razie, izolowana populacja wykształci pewne cechy biologiczne, które będą ją odróżniać od innych, pod warunkiem, że ta izolacja będzie utrzymana. Oczywiście, wiemy bardzo dobrze z hodowli zwierząt, że izolacja jest podstawowym warunkiem utrzymania odrębności danej rasy. W społecznościach ludzkich małżeństwa między-cywilizacyjne okazjonalnie zdarzają się, ale jest to zjawisko rzadkie i im rzadziej występuje, tym bardzie zaznaczają się różnice biologiczne między cywilizacjami. Powtórzmy więc jeszcze raz: to nie rasa determinuje cywilizację,  to cywilizacja może wykształcić rasę.

Język

    Niektórzy badacze cywilizacji sugerują, że język, czy też grupa językowa, w jakieś mierze determinuje cywilizację; tak jednak nie jest. Nawet w cywilizacji łacińskiej znajdują się języki z różnych grup (indoeuropejskiej, ugrofińskiej, celtyckiej, baskijskiej). Z drugiej strony, nie tylko języki indoeuropejskie, ale nawet słowiańskie funkcjonują w co najmniej trzech cywilizacjach (łacińskiej, bizantyjskiej i turańskiej).


    Tempo rozwoju cywilizacyjnego może jednak zależeć od używanego języka, bo jest to bardzo ważne narzędzie rozwoju. Gdy to narzędzie jest mało wydajne, rozwój może być powolny, a cywilizacja może ulec stagnacji. Na przykład ludy używające pisma rysunkowego, w odróżnieniu od fonetycznego, mogą mieć problemy z rejestrowaniem pisemnym pojęć abstrakcyjnych, a więc i z przekazywaniem ich następnym pokoleniom. W rezultacie cywilizacja chińska jest słaba w dziedzinach humanistycznych, gdyż wymagają one stałego wprowadzania nowych pojęć abstrakcyjnych, które trudno oddać rysunkowo. Pismo arabskie ma tę zaletę, że można je zapisywać bardzo szybko, podobnie jak nasze pisma stenograficzne. Pismo hebrajskie z kolei nie zna samogłosek i dlatego ma skłonność do wieloznaczności w zależności od tego, jakie samogłoski uzna się za brakujące. Tak więc to raczej sposób pisania ma wpływ na rozwój cywilizacji, niż sam język jako taki. Języki zmieniają się, nie koniecznie się rozwijając, bo czasami karleją tracąc swą skuteczność jako narzędzie (obecny trend do redukowania liczby form gramatycznych w użyciu może prowadzić do utraty precyzji).

Religia

    Zagadnienie to wprowadziło w błąd niejednego badacza cywilizacji, łącznie z samym Spenglerem. Bliskość wyznaniowa nie musi bowiem od razu oznaczać bliskości cywilizacyjnej.
    Z istniejących cywilizacji tylko dwie są zdecydowanie sakralne - żydowska i bramińska. Arabska jest pół-sakralna. Pod tym względem Koneczny nie był pewien co do cywilizacji tybetańskiej,  bo nie posiadał o niej wystarczającej wiedzy, by móc określić, czy jest sakralna, pół-sakralna czy jeszcze inna. Pozostałe istniejące cywilizacje nie są sakralne, bo religia nie determinuje w nich wszystkich kategorii bytu (prawdy, dobra, dobrobytu, zdrowia i piękna)


    Buddyzm zmienia się wraz cywilizacją, w której funkcjonuje. Katolicyzm próbuje modyfikować cywilizację, w którą wchodzi, jest jednak bardzo cierpliwy w tym wysiłku, pracując poprzez wiele pokoleń. Będzie próbował uświęcić, co tylko w lokalnej kulturze jest do pogodzenia z chrześcijaństwem (inkulturacja), ale nigdy nie ustąpi w sprawach zasadniczych. Islam posiada mało rozwiniętą teologię. Autorytet Koranu limituje wolność niektórych władców islamskich, inni zaś przyznają sobie prawo interpretacji treści tej księgi.

Prawo

    Stosunek do zagadnień prawnych to bardzo ważny wyznacznik cywilizacji. Istnieją trzy podstawowe dziedziny prawa: prawo rodzinne, prawo majątkowe i prawo spadkowe i wiele zagadnień prawnych różnicuje cywilizacje.
    Sposób brania żony (płacąc za nią lub spodziewając się posagu), monogamia, poligamia czy poliandria, prawa czy przywileje żony w domu męża, to elementy prawa rodzinnego, które mają konsekwencje cywilizacyjne. Nie może istnieć  społeczność równocześnie poligamiczna i monogamiczna, w której za żonę się płaci, i dostaje ona posag; dającej żonie przywileje,  jak i uznającej jej prawa. Koneczny twierdzi, że wszystkie społeczności są patriarchalne i że nie zna żadnej współcześnie lub w przeszłości, która byłaby matriarchalna. Gotów był zmodyfikować tę opinię, gdyby mu przedstawiono dane świadczące o czymś przeciwnym. W każdym razie dotychczas temat matriarchatu nie odgrywa żadnej roli w dyskusji o cywilizacjach.


    Hierarchia w rodzinie, pomiędzy pokoleniami, zagadnienie hierarchii w klanie i między klanami – to wszystko są elementy prawa rodzinnego, bardzo ważne w dyskusji na temat cywilizacji.
    Własność może być komunalna, rodzinna, prywatna lub w postaci różnych kombinacji. Prawdziwa własność prywatna jest możliwa tylko w systemie monogamicznym, ale monogamia nie oznacza automatycznie, że istnieje własność prywatna. Żona i dzieci mogą być traktowane jako własność męża i ojca, lub mogą same posiadać prawo własności.

 

    Prawo może być albo prywatne, albo publiczne, mogą też oba te systemy istnieć równocześnie. Prawo prywatne rozwija się w rodzinie rosnącej i rozszerzonej, w klanie, wreszcie w narodzie. Prawo publiczne rozwija się natomiast w mieście lub państwie i organizuje życie między nie spokrewnionymi mieszkańcami.
    Sposób dziedziczenia własności lub tytułu, to następne ważne zagadnienie różnicujące cywilizacje. W niektórych cywilizacjach te różnice przejawiają się w powstaniu systemu kastowego, w innych z kolei dziedziczeniu podlega nawet żona (lewirat).
 
Źródło praw

    Funkcjonowanie prawa jest więc istotnym czynnikiem definiującym cywilizacje, jednak jeszcze ważniejsze w tym względzie pozostaje źródło pochodzenia praw.
    Dla ludzi wychowanych w cywilizacji łacińskiej jest oczywistym, że źródłem prawa jest etyka. Zawsze traktujemy prawa pisane jako niedoskonałe. Cały czas próbujemy je poprawić. Przez poprawianie rozumiemy przybliżenie ich do tego, co oceniamy jako sprawiedliwe, jako etyczne. Każde zagadnienie musi być najpierw przedyskutowane z punktu widzenia jego zgodności z normami etycznymi i dopiero wtedy spisujemy je jako normę prawną. W tej dyskusji jest miejsce dla całego społeczeństwa, i to właśnie stąd bierze się demokracja.
    Są jednak cywilizacje, w których to nie etyka, ale interes państwa determinuje to, co jest wpisane do praw. W tym ujęciu państwo musi być skuteczne, a nie koniecznie etyczne.


    Dalej jest też możliwe, że prawo ma swoje źródło w woli władcy. Rzymianie obserwując Orient opisali to jako zasadę: „Quod principi placuit, legis habet vigorem” (to, czego pragnie władca ma moc prawa). W takim systemie władca jest wolny od ograniczeń etycznych. Może być dobrym i etycznym człowiekiem, zbawieniem dla swych poddanych, ale może też być złym i bezwzględnym satrapą, plagą dla wszystkich dookoła. W obu przypadkach system prawny jest bardzo prosty i wydajny.


    Wreszcie źródłem prawa może być objawienie. Tak jest w cywilizacjach sakralnych. Dla żydów będzie to Tora, Pięcioksiąg Mojżesza, a dla braminów księgi Weddy. Objawienia zmieniać nie wolno, można je tylko interpretować; liczy się litera prawa objawionego.
    Mówimy, że człowiek prawy nie musi znać prawa, by żyć z nim w zgodzie, jednak twierdzenie to jest prawdziwe tylko w cywilizacjach, w których źródłem praw jest etyka.

Stosunek do etyki

    Stosunek do etyki to następne źródło różnic cywilizacyjnych. Czy wszystko należy oceniać z pozycji etyki, czy też są sprawy wolne od ograniczeń etycznych? Czy polityka winna być ograniczana etyką? A co z wojną? A co z walką z przestępczością? Czy państwo winno być oceniane z punktu widzenia etyki? A co z władcą? Odpowiedzi na te pytania determinują cywilizację.
    Czy winniśmy się kierować literą prawa, czy intencją prawodawcy? Oto następna ważna różnica cywilizacyjna.
    Czy mamy jedną etykę do stosowania we wszystkich sytuacjach, czy też mamy etykę sytuacyjną, etykę zmieniającą się w zależności od tego, gdzie i z kim mamy do czynienia? Oto następny ważny wyróżnik cywilizacyjny.

Czas

    Własnym odkryciem Konecznego jest teza, że ważnym czynnikiem rozróżniającym cywilizacje jest stosunek do czasu.
    Niektóre ludy prymitywne nie mają żadnej świadomości istnienia czasu. Tymczasem zdolność do mierzenia czasu jest ważnym elementem rozwoju, a jej dalszą konsekwencją jest powstanie kalendarza, zwykle rozpoczynającego liczenie upływu czasu od jakiegoś ważnego wydarzenia historycznego. Niektóre cywilizacje traktują upływ czasu w cyklach, w których czas powraca. To pozwala myśleć w kategoriach krótszych odcinków czasu. Dla pewnych celów powołuje się pojęcie ery. Ludy często mierzą czas od ostatniej wojny lub innej większej katastrofy, takiej jak wielki pożar lasu czy powódź.


    Następnie w rozwoju ludzkich relacji z czasem pojawia się kontrola nad nim. To pojawia się wraz z koniecznością dotrzymania określonego terminu, a więc określonej godziny i daty, czyli z punktualnością. To handel rozwinął znaczenie definiowania czasu i miejsca, w którym dostawca spotyka się kupcem. Producent może sprzedawać swoje produkty konsumentowi w miejscu, gdzie je produkuje, pod warunkiem, że konsument zechce tam przyjść; może to czynić także na rynku, na który producent zechce swój towar dostarczyć W tym drugim przypadku musi jednak wiedzieć, gdzie i kiedy rynek funkcjonuje, może jednak pozostać elastycznym co do dokładnego czasu sprzedaży. Natomiast, jeśli powierza swój produkt pośrednikowi - kupcowi, wtedy punktualność staje się koniecznością. Wytwórcy niezdolni do dostarczenia swego produktu na czas, tracą zdolność do funkcjonowania na rynku. Tak więc handel promuje punktualność.


    Następnym etapem rozwoju jest traktowanie czasu jako tworzywa, jako dobra, nad którym można pracować, które można wykorzystać lub zmarnować. Organizacja życia, ilość czasu wyznaczona na naukę, pracę, odpoczynek i przyjemności, wierność tym ustaleniom, uznanie możliwości marnowania czasu, zdolność do obrony przed innymi, którzy marnują nasz czas – to wszystko są elementy kształtowania czynnika czasowego.


    Wreszcie pojawia się odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość. To oznacza historyczną świadomość, poczucie dumy i wstydu z tytułu zachowania się naszych przodków. To także świadomość odpowiedzialności za przyszłe zachowanie się naszych potomków. Wymaga to myślenia w kategoriach dużo dłuższych niż nasze własne życie i dostarcza motywacji do wysiłków w interesie przyszłych pokoleń.
    Stosunek do czasu różni cywilizacje i dlatego ten czynnik też można wykorzystywać w klasyfikowaniu cywilizacji.

Przykłady cywilizacji

    W studiach nad cywilizacjami konieczne jest wyróżnienie tego, co na trwale pozostaje w nich poprzez pokolenia. Uregulowania tymczasowe traktować można jedynie jako próby, i jeżeli nie przetrwają kilku pokoleń, nie nadają się do definiowania cywilizacji. Cywilizacje często adaptują propozycje z innych cywilizacji, ale zwykle okazują się one nieprzystawalne do własnych norm. Mieszanki cywilizacji nieuchronnie zawodzą.


    Gdy cywilizacje występują blisko siebie, są one albo oddzielone granicą polityczną, albo inną formą rozdzielności, która uniemożliwia mieszanie. Bez tej rozdzielności kluczowym pytaniem staje się: „kto i czyje dzieci edukuje?”. Większość cywilizacji, choć nie wszystkie, pragnie cywilizować innych. Oznacza to, że pragniemy doprowadzić do tego, by inni ludzie przyjęli normy, które my uważamy za najlepsze. Normy cywilizacyjne przyjęte przez następne pokolenie będą determinować sukces lub klęskę w obronie i szerzeniu własnej cywilizacji. Zdarzało się w przeszłości, że zwycięzcy w konflikcie zbrojnym przyjmowali cywilizację ludu podbitego. Zwykle zachodziło to w wyniku małżeństw z lokalnymi kobietami i zezwalania na to, by to one wychowywały dzieci. Funkcjonowanie współzależności między cywilizacjami ukazuje dobrze przykład Polski, która tysiąc lat temu przyjęła cywilizację łacińską, ale poprzez wieki pozostawała pod naporem cywilizacji bizantyńskiej i turańskiej z zewnątrz, a żydowskiej od wewnątrz.
Zacznę od prezentacji cywilizacji łacińskiej, którą Koneczny traktował jako własną (jak i ja dzisiaj). Skoro uważamy ją za najlepszą, chcielibyśmy by wszyscy ją przyjęli.

Cywilizacja łacińska

    Polska od przeszło tysiąclecia należy do cywilizacji łacińskiej,  która wyrosła na bazie antycznego Rzymu, ale ukształtowana została pod wpływem etyki Kościoła Katolickiego. Kościół Katolicki działa w wielu cywilizacjach i wszędzie wychowuje ku określonym pojęciom cywilizacyjnym, jednak przyjęcie katolicyzmu nie oznacza natychmiastowego przyjęcia cywilizacji łacińskiej. Tylko w przypadku cywilizacji sakralnych (np. bramińskiej czy żydowskiej) nawrócenie na katolicyzm musi oznaczać pożegnanie się nie tylko z dotychczasową religią, ale i z cywilizacją na niej zbudowaną;  dlatego jest to takie trudne. W innych cywilizacjach następuje inkulturacja. Adaptacja do wiary katolickiej tego, co z danej cywilizacji nadaje się do przejęcia i odrzucenie tego, co się nie nadaje. Przyjęcie cywilizacji łacińskiej wcale nie jest konieczne. Polska jednak, porzucając pogaństwo w 966 roku, wtopiła się bez reszty w cywilizację łacińską, stając się szybko częścią Zachodu, dziedziczką spuścizny Rzymu, antycznego i chrześcijańskiego.


    Każda cywilizacja ma swój własny sposób na rozwój duchowy, materialny i intelektualny. W cywilizacji łacińskiej odbywa się on w oparciu o etykę Kościoła katolickiego. Dekalog obowiązuje zawsze i wszędzie, we wszystkich dziedzinach życia prywatnego i zbiorowego, również międzynarodowego. A więc nawet polityka i wojna nie są wolne od ograniczeń etycznych! To nas różni od cywilizacji bizantyńskiej i turańskiej, od Niemiec i Rosji (patrz dalej).


    W cywilizacji łacińskiej źródłem prawa jest etyka, dzięki czemu następuje rozwój moralności. Dekalog formułował zakazy, definiował grzech, straszył gniewem Bożym. Kazanie na Górze dało nakazy, definiowało cnoty, apelowało do miłości Boga i bliźniego. Był to wzrost wymagań i podnoszenie waloru motywacji. Dekalog nie został odwołany, ale było to odejście od litery prawa, a zwrócenie uwagi na intencję Prawodawcy. W dziejach cywilizacji łacińskiej mamy stale rosnące wymogi etyczne i doskonalenie prawa w oparciu o nie. Istniała kiedyś instytucja pojedynków, traktowanych jako Sąd Boży, a dziś są one grzechem. Kiedyś niewolnictwo uznawano za rzecz dopuszczalną, zaś dziś na samą myśl o nim wzdrygamy się z obrzydzeniem. Kiedyś istniał moralny obowiązek pomszczenia krewniaka (msta, wendetta), dziś samosądy są grzechem. Życie stale przynosi nowe problemy i potrzebne są nowe orzeczenia z pozycji etyki (strajki, dziecko z próbówki, podatek progresywny, pasy w samochodach itd.). Nie wszystko, co etyczne musi być natychmiast zapisane w prawie, jednak nowe prawa muszą uwzględniać etykę. Każde pokolenie przenosi coś z etyki do prawa. Z drugiej strony, gdy coś nieetycznego, wcześniej zakazanego prawem, staje się dopuszczalne (zabijanie nienarodzonych, rozwody, praktyki homoseksualne), traktujemy to jako regres prawa, jako cofanie się cywilizacyjne. Dopuszczalny jest tylko wzrost wymagań prawnych, a tę poprzeczkę stale podnoszą nam święci. Coś, co jest cnotą heroiczną w jednym pokoleniu, w następnym staje się normą etyczną, a wreszcie prawem.


    W cywilizacji łacińskiej istnieje dualizm prawny, tzn. równocześnie funkcjonuje prawo prywatne i publiczne. Pierwsze rozwijało się w rodzie, drugie w grodzie, czyli wśród ludzi nie spokrewnionych i żadne nie zostało zupełnie wyparte przez drugie. Prawo prywatne funkcjonuje w obyczajach rodzinnych, w stowarzyszeniach, spółdzielniach, partiach politycznych, cechach, izbach zawodowych itd. Państwo nie wtrąca się, a w każdym razie nie powinno się wtrącać do tych prywatnie pisanych i przyjmowanych statutów i regulaminów. Z drugiej strony istnieją prawa państwowe regulujące stosunki międzyludzkie, zapewniające bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne.


    W cywilizacji łacińskiej relacja między prawem a wolnością polega na tym, że wolność każdego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo drugiego. Doktryna Pawła Włodkowica1 o prawie pogan wyrosła z tego sposobu myślenia, wyrosła z miłości bliźniego i na tej zasadzie powstała unia Polski z Litwą. Wszelka unia w ramach cywilizacji łacińskiej ma szansę trwania tylko wtedy, jeżeli bazuje na tej zasadzie.
    W cywilizacji łacińskiej obowiązkowa jest zarówno tolerancja religijna, jak i rozdzielenie władzy cywilnej i duchowej. Nie ma jednak tolerancji dla zła (nie do przyjęcia jest obojętność etyczna na przykład w edukacji czy służbie zdrowia).
    W cywilizacji łacińskiej obowiązuje monogamia. Tylko przy monogamii możliwa jest własność prywatna, bowiem każdy związek małżeński jest równocześnie powołaniem do życia nowej jednostki gospodarczej. Nowożeńcy przestają być cząstkami wspólnot majątkowych swoich rodzin i stają się cząstkami tej nowej jednostki. Przy poligamii takie zmiany nie zachodzą: własność pozostaje rodową, wspólną, lub patriarchy. Chrystus podnosząc małżeństwo do rangi sakramentu, czyniąc je monogamicznym i nierozerwalnym, równocześnie nadaje rodzinie wolność ekonomiczną.


    Siłą cywilizacji łacińskiej jest zdolność do samoorganizacji, do samonaprawiania się, do oddolnego działania, czyli do pracy organicznej. Stąd tak ważne dla tej cywilizacji jest życie lokalne, samorządy, lokalne wybory, spółdzielnie, komitety budowy tego czy owego, kasy pożyczkowe itd. Gdy takie życie lokalne jest bogate, można ograniczyć zadania państwa do minimum. W wojsku, w infrastrukturze komunikacyjnej, w polityce zagranicznej, sterowanie centralne, odgórne, jest potrzebne, w innych dziedzinach przeszkadza.


    Skutkiem oddolnej organizacji życia zbiorowego jest nierówność wynikająca ze zróżnicowanego podejścia do różnych spraw, ze zróżnicowanych wysiłków. W wyniku obserwacji tych nierówności następuje dążenie do równania wzwyż, ku najbogatszemu, ku najmądrzejszemu, ku najlepszemu. Dążenie do doścignięcia najlepszego podnosi materialnie, intelektualnie i duchowo. Natomiast równość, wymuszana odgórnie, np. przez rząd, to równanie w dół, to marnowanie wysiłków i pomysłowości, to obniżanie woli dźwigania się. Nikt nie lubi pracować na innych, na tych, którzy nie chcą pracować, na nierobów. Tak więc akceptacja nierówności jest ważną cechą cywilizacji łacińskiej, siłą napędową jej rozwoju i postępu.
    W cywilizacji łacińskiej mamy do czynienia z najwyższym stopniem opanowanie czasu. Czas traktuje się jako dobro, które trzeba szanować, zagospodarowywać, oszczędzać. Istnieje więź poprzez pokolenia, historyzm, współodpowiedzialność za przeszłość i przyszłość.


    Tylko w cywilizacji łacińskiej wytworzyły się narody w takim sensie jak to rozumieją Polacy, to znaczy jako naturalny związek duchowy, oparty na dobrowolności. Naród rodzi wspólne obowiązki oraz wspólne prawa i jest ponadczasowy.

Pojęcie narodu w polskim rozumieniu

    W języku polskim wyraz „Naród” ma szczególne znaczenie, nieznane innym językom. W językach zachodnioeuropejskich wyraz „nation” jest równoznaczny z obywatelstwem, z posiadanym paszportem. Bywa też rozumiany w sensie etnograficznym, obejmując ludzie określonego języka. Tymczasem dla nas pojęcie narodu zawiera w sobie zarówno treść rozumową, jak i uczuciową. Obejmuje coś więcej niż obywatelstwo lub język. Przez kilka pokoleń2 nie mieliśmy własnego państwa, nie posiadaliśmy obywatelstwa polskiego, ale pozostawaliśmy narodem polskim. Obce obywatelstwo było nam narzucone, ale nie zaakceptowaliśmy obcej narodowości.


    Łączy nas wspólna świadomość prawna, wspólna struktura społeczna, wspólna etyka, wspólna cywilizacja. Stanowimy odrębną kulturę cywilizacji łacińskiej.
    Można by zadać pytanie, czy Cyganie należą do narodu polskiego. Posługujemy się tym samym językiem, wyznajemy tę samą religię, jesteśmy obywatelami tego samego państwa. Mimo to sądzę, że większość Polaków jak i Cyganów odpowiedziałaby, że nie. Rządzimy się bowiem innymi prawami, tworzymy inną strukturę społeczną, mamy inny stosunek do etyki. Dlatego też Cyganów zaliczamy i oni sami zaliczają siebie do etnicznej i kulturowej mniejszości.
    Gdy Roman Dmowski3 oddawał do druku „Myśli nowoczesnego Polaka” w 1904 roku domagał się, by słowo Żyd było pisane z dużej litery. Z tego powodu był oskarżany o antysemityzm. Wówczas traktowano żydów jako grupę wyznaniową i stąd pisano żyd z małej litery, co czynimy dla wszystkich grup wyznaniowych w języku polskim. Dla Dmowskiego jednak stanowili oni odrębną narodowość. Dzisiaj sami Żydzi chcą, by o nich pisać z dużej litery, czują się, bowiem, bardziej narodem niż grupą wyznaniową.


    Z drugiej strony nikomu nie przyszłoby na myśl traktować polskich ewangelików jako odrębną narodowość. Nawet o Rusinach mówiło się gente Ruthenus natione Polonus (rodu ruskiego, narodu polskiego). Dotyczy to wszystkich tych, którzy uznają wspólne nam pojęcia prawne, etykę, strukturę społeczną, cywilizację.
    Jedną z ważnych cech spajających naród jest wspólna świadomość historyczna, czyli – według Konecznego - historyzm. Chodzi tu o tradycję życia publicznego (w odróżnieniu od pamięci dynastycznej czy rodowej), o cześć dla przeszłości, o poczucie odpowiedzialności za przeszłość i za przyszłość. Według Konecznego, świadomość narodowa w ogóle pojawiła się w Polsce za Władysława Łokietka4. To wtedy po raz pierwszy pojawiło się pragnienie połączenia księstw o wspólnej historii i mowie w jedno państwo. We Francji taka dążność pojawiła się za Joanny d’Arc, w Anglii w XVI w. wobec zagrożenia ze strony hiszpańskiej Armady, w Niemczech z okazji obrony przed Napoleonem, we Włoszech dopiero w drugiej połowie XIX w. Świadomość narodowa nie pojawia się przeciw komuś, natomiast może pojawić się w obronie przed kimś. Musi więc wpierw wytworzyć się poczucie posiadania czegoś wspólnego, co jest godne obrony.
    Ogromną rolę w tworzeniu narodu odgrywa literatura piękna. Anglików łączył Szekspir,  Włochów - Dante  (ciekawe, że dopiero 500 lat po swej śmierci). Cechą narodu jest umiłowanie własnego języka. Można znać wiele języków, ale każdy człowiek ma tylko jeden język ojczysty - ten swój, własny. Bywa, że znajomość „własnego języka” jest słaba, jak u różnych emigrantów, szczególnie w dalszych pokoleniach, ale samo posiadanie języka, który uważa się za własny, nie w sensie utylitarnym, ale w sensie uczuciowym, świadczy o określonej przynależności narodowej.    


    Pojęcie narodu łączy się też z umiłowaniem jakiegoś miejsca na ziemi, jakiegoś obszaru traktowanego za swój, za ojczyznę.
    Naród to wielka rodzina, ojczyzna to wspólna ojcowizna, ale nie powstanie on dopóty trwa system rodowy. Rodzina musi być wolna, wyemancypowana z rodu. Musi być szacunek dla własności prywatnej, a ludzie muszę czuć się wolnymi i funkcjonować organicznie, oddolnie, a nie mechanicznie na rozkaz odgórny. Dopiero wtedy może powstać naród, jako wyraz zbiorowej woli i świadomości, wolnej i nie przymuszonej do wspólnego bytowania.
    Tak więc narodowość nie jest jakąś siłą antropologiczną, przyrodniczą wynikającą z używanej mowy czy zajmowanego miejsca, ale jest tworem woli człowieka, wytworem pracy pokoleń i powstaje jako zrzeszenie dobrowolne. To naród tworzy państwo, a nigdy odwrotnie. Państwa postkolonialne, takie jak Nigeria, Tanzania, Rwanda czy Angola nigdy narodów nie wytworzą. Nigdy nie powstało nic takiego jak naród jugosłowiański, czy naród radziecki. Nie będzie też nigdy narodu europejskiego.


    Narody jednak powstają, jak na przykład w Stanach Zjednoczonych, które powstały głównie z europejskich imigrantów. Ci imigranci trafiając do Ameryki Północnej zwykle uważają siebie za członków narodów, z których pochodzą, niekiedy przez pokolenia. Uznanie jednak amerykańskiej wolności, tolerancji, rządów prawa i sposobu życia za coś cennego oraz wartego obrony i eksportowania prowadzi do powstania świadomości narodowej. Następuje to jednak dopiero po przyjęciu wspólnego języka, historii i praw, jako czegoś własnego. Taki proces możliwy jest tylko w cywilizacji łacińskiej i we wszystkich krajach tej cywilizacji często zdarza się, że imigranci integrują się i przyjmują narodowość kraju osiedlenia za swoją.


    Narodu nie stworzy się sztucznie. Naród powstaje z poczucia wolności obywatelskiej i wspólnej woli, a więc z parcia oddolnego ku zbiorowej, wspólnej organizacji w zgodzie z określoną tradycją.
    Koneczny definiuje naród jako zrzeszenie cywilizacyjne, personalistyczne, posiadające ojczyznę i język ojczysty.
    Każdy rodzi się w jakiejś określonej sytuacji społecznej, etnicznej, wyznaniowej, cywilizacyjnej. Dziedziczy określone wartości. Jeżeli odziedziczył naród, świadomość narodową, to będzie chciał jego wartość pomnażać. Będzie chciał zostawić więcej po sobie niż sam zastał, bo świadomość narodowa przekracza pokolenia. Nie ma narodu bez historii, bez troski o zachowanie i wzbogacenie dziedzictwa dla przyszłych pokoleń: tę troskę nazywamy patriotyzmem.
    Patriotyzm to dążenie do wzbogacenia narodu poprzez własną pracę, wysiłek intelektualny i gotowość do poświęceń i obrony narodowego dziedzictwa. Taka postawa nie jest zagrożeniem dla sąsiadów. Sąsiadujące patriotyzmy to pokój wieczysty. Gdy naród dąży do wzbogacenia kosztem innych, kosztem sąsiadów, ludów podbitych czy zwasalizowanych, to już nie jest to patriotyzmem, ale jego patologią i wypaczeniem poczucia narodowego. Tak samo miłość rodziny i troska o jej sprawy nie zagrażają sąsiadom, natomiast nepotyzm, egoizm rodowy, okradanie sąsiadów, to wypaczenia cnót rodzinnych.


    Nasz polski patriotyzm nigdy nie był groźnym dla sąsiadów. Uznajemy ich prawa, choć często gwałcą nasze. Gwałcą, bo u nich albo nie ma świadomości narodowej, albo jest niedojrzała.
    Polskie rozumienie pojęcia narodu to określona wartość godna pielęgnacji. To coś bardzo konkretnego, bardzo pozytywnego i szlachetnego, co powinniśmy nieść w świat jako naszą ideę eksportową. Polskie poczucie narodowe jest czymś zupełnie innym niż nacjonalizm rozumiany jako nienawiść tego, co obce. Nasze podkreślanie cnót narodowych jest często, w wyniku błędnych tłumaczeń, źle rozumiane na Zachodzie jako nacjonalizm. Tymczasem nie ma z nim nic wspólnego.
    Koneczny uważał cywilizację łacińską za najwyższą, gdyż jest najbardziej wymagająca wobec swoich członków. Gdy nie jest broniona, gdy nie czyni się wysiłków by ją promować, niższe, to znaczy mniej wymagające cywilizacje, zwyciężą. Próby łączenia cywilizacji i tworzenie ich syntezy, prowadzą do stanu acywilizacyjnego, a ostatecznie do zwycięstwa tej najniższej. By wymagająca cywilizacja przetrwała, musi być świadomie broniona i promowana. Trzeba czynić wysiłki, by inni zaakceptowali wartości, na których jest oparta. To wymaga misyjnej gorliwości.
    Koneczny uważał również, że koncepcja narodu jest najwyżej rozwinięta w narodzie polskim i apelował, abyśmy szerzyli jej rozumienie wśród innych.

Cywilizacja turańska

    Cywilizację turańską stworzyli Mongołowie niebiescy za Dżengis-chana. Jej podstawową cechą jest organizacja wojskowa przystosowana do wojny ruchomej. Najlepiej charakteryzują ją pojęcia: obóz-ruch-przestrzeń. Stąd też więzy rodzinne są w tej cywilizacji bardzo luźne.
    W cywilizacji tej nie ma prawa publicznego, a istnieje tylko prywatne, wywodzące się z nakazów władcy. Państwo jest folwarkiem władcy, a jego wola prawem. Społeczeństwo nie posiada żadnych praw i nie wolno mu się organizować - od tego jest państwo. Tak więc wszelkie organizacje są sterowane odgórnie, a wszelka inicjatywa oddolna jest zwalczana. Władza jest absolutna, a ideałem władcy jest srogi despota. Wobec przełożonego, każdy z członków społeczeństwa pozostaje w pozycji niewolnika lub sługi -  obywateli nie ma w ogóle. Na Zachodzie obywatel żyje również w państwie - Turańczyk wyłącznie w państwie. Wszystkie sprawy to sprawy państwowe i nie ma takich, które mógłby on traktować jako wyłącznie jego własne. Cała własność to własność władcy i można być tylko dzierżawcą jakiejś części tej własności. Dzierżawa ta może być jednak w każdej chwili odwołana z woli władcy, który posiada prawo wywłaszczenia każdego, kiedy tylko chce.


    Cała organizacja życia ma charakter wojskowy, rozkazodawczy, stąd też panuje maksymalny centralizm. Biurokracja służy władzy, nigdy społeczeństwu. Działa ona w imieniu władcy i tylko wobec niego jest odpowiedzialna, a nie wobec ludzi, z którymi ma do czynienia. Stąd też życie społeczne jest bardzo zmechanizowane - jak w wojsku i nie ma w nim elementów organicznych.
    Ponieważ organizacja społeczna jest wojenna, rozwija się wtedy, gdy państwo zwycięża, gdy posiada siłę militarną i sukcesy. Gdy brak zwycięstw, zdobyczy, państwo słabnie lub wręcz rozpada się, dlatego też główny wysiłek społeczny zorientowany jest na budowę siły militarnej.


    W cywilizacji turańskiej nie powstają narody w sensie europejskim. Istnieją tylko zlepki ludów, szczepów i ras, których łączy zwycięska gwiazda wodza. Temudżyn, pierwszy Dżengis-chan, zorganizował ludzi różnych ras, zróżnicowanego pochodzenia etnicznego i religii w sprawną armię i poprowadził ją na podbój świata. Gdziekolwiek stanął, tam zorganizował życie metodą wojskową, pozostawiając swoich podkomendnych jako lokalnych władców. Wielu z nich z czasem wyemancypowało się spod mongolskiej supremacji i kontynuowało panowanie jako nowi władcy absolutni, działając według tej samej metody. Często ludzie podporządkowani w ten sposób czerpią swą nazwę właśnie od jakiegoś wojskowego wodza: Seldżucy, Nogajcy, Osmanowie itd. Dużą rolę w tej cywilizacji odgrywa romantyzm i legenda osnuta wokół postaci skutecznego wodza.
    Gdy zabraknie silnego wodza przychodzi "smuta", czas niepokoju. Powstaje dezorientacja i osłabienie. Pojawienie się nowego "dzierżymordy" to koniec "smuty", to powrót do normalności.


    Cywilizacja turańska nie ma żadnego stosunku do religii. Dziedzina ta z reguły pozostaje obojętna dla władcy, byle by duchowieństwo nie wtrącało się w jego sprawy, nie próbowało odgrywać roli państwowej oraz by nie krytykowało władzy w żadnej sprawie. Żadna etyka nie obowiązuje władcy i nigdy nie jest on oceniany z pozycji etyki.
    Dzisiaj najwyraźniej widzimy cywilizację turańską w Rosji. Tam jedynowładztwo jest normą. Nie ma znaczenia czy jest to chan, car, pierwszy sekretarz czy prezydent. On jest najbardziej kochany i akceptowany, jeżeli jego władza jest wolna od jakichkolwiek ograniczeń; musi być jednak zwycięzcą. Turańczycy nie akceptują przywódcy przegrywającego jako władcy. Musi on więc nieustannie udowadniać, że jego władztwo i wpływy stale rosną. Władca taki nigdy nie jest krytykowany ani kontestowany. Nie należy oczekiwać, że Rosja nagle przyjmie system demokratyczny, ponieważ ludzie tam żyjący nie spodziewają się tego. Zaproszeni do głosowania będą głosować tak jak im każe władca, a wszelka opozycja będzie oczywiście zmiażdżona. Dobrym przykładem rosyjskiego sposobu myślenia jest słynne powiedzenie cara Mikołaja II po tym, jak została w całości zatopiona flota bałtycka pod Cuszymą w roku 1904 w ramach wojny z Japonią. Gdy w ślad za krytyką prasy zachodniej były protesty, że był to błąd wysyłać flotę bałtycką dookoła globu na wody japońskie, car powiedział: „Czego ta hołota chce ode mnie i się wtrąca? To była moja flota!”. Trzynaście lat potem car musiał abdykować, potem został zamordowany przez bolszewików, a dzisiaj uważany jest w Rosji za świętego i męczennika oraz kochany mimo wszystkich swoich niedoskonałości. Bolszewicy szybko powrócili do tej samej despotycznej metody rządzenia i nawet Stalin jest wspominany z nostalgią przez wielu. Rządy Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna to był czas smuty. Własność państwowa stała się własnością prywatną oligarchów. Teraz jednak mamy Putina. Car powrócił, wywłaszczył oligarchów i Rosja wróciła do normalności – turańskiej normalności. Władca musi odnosić sukcesy, by utrzymać się na tronie. Dzisiaj mogą to być wpływy na inne kraje poprzez uzależnianie ich dostawami ropy i gazu. Z pewnością będą także nasilały się próby przywrócenia dominacji nad ziemiami, które Rosja utraciła za Gorbaczowa i Jelcyna.


    Polska zetknęła się z cywilizacją turańską w jej mongolskim pierwowzorze już w wieku XIII, był to jednak kontakt tylko przelotny: przyszli, pokonali nas i wkrótce opuścili. Pozostały po nich tylko folklorystyczne wspomnienia, takie jak przerwany Hejnał z wieży kościoła Mariackiego w Krakowie i Lajkonik5. Później zetknęliśmy się z cywilizacją turańską o wiele trwalej i to z kilkoma jej kulturami: tatarską, turecką, kozacką i moskiewską. Każda z tych kultur na inny sposób na nas oddziaływała, niekiedy całkiem skutecznie. Abstrahując od kontaktów militarnych, które raczej chronią przed wpływami niż je niosą, była u nas swego czasu moda na turecczyznę. Turcja imponowała siłą i przepychem dworu otomańskiego, szczególnie w XIX w., gdy nie mieliśmy własnego państwa, a Turcja nie uznawała rozbiorów i przyjmowała naszych emigrantów. Wielu Polaków znalazło dobre posady w Turcji osiągając całkiem wysokie stanowiska. Wtedy to tureckość była u nas w modzie. Modnym było ubierać się po turecku i tłumaczyć polityczny upadek brakiem silnej organizacji wojskowej w przed-rozbiorowej Polsce.
Również wpływ kozaczyzny był kiedyś bardzo silny, szczególnie w XVII w. Umiłowanie stepów, ciągłego ruchu, wolności od życia społecznego, okazywało się atrakcyjne dla niejednego awanturnika, któremu chciało się zorganizować własną jednostkę wojskową, własne mini państwo, siedząc ciągle w kulbace. Było to możliwe na ogół na nie zamieszkałych wschodnich równinach obszarów dziś należących do Ukrainy. Było dużo romantyzmu w tym wolnym, zbójeckim trybie życia, które w gruncie rzeczy nie było niczym innym jak bandytyzmem. Jednak okazyjne kontakty zbrojne z podobnymi bandami Tatarów, Kozaków i Turków dodawały do tej działalności element patriotyzmu.


O wiele bardziej poważnym był wpływ kultury moskiewskiej. Z kontaktów z tą kulturą zrodził się sarmatyzm, owa postawa niektórych magnatów kresowych, charakteryzująca się absolutną władzą na swych posiadłościach i zupełnym brakiem odpowiedzialności za państwo jako całość. Ci magnaci, w zależności od wielkości i bogactwa ich posiadłości, często uważali siebie za udzielnych władców. Posiadali własne wojska, własne prawa, a często nawet własną polityką zagraniczną, jak w przypadku Radziwiłłów czy Paców. Ci magnaci, jeżeli chcieli to mogli być dobrodziejami swego otoczenia,  mogli jednak także być jego plagą, bowiem czuli się, a w rzeczywistości często byli, ponad prawem. Wynikało to z siły ich posiadłości i słabości państwa.


    W nowszych czasach, w pierwszej połowie XX w., wpływami turańskimi zarażony był tzw. obóz Marszałka Piłsudskiego (mówimy "obóz", a nie partia). Inne siły polityczne określały się według ideologii jako socjaliści, narodowcy, chadecy itd. Natomiast zwolennicy Marszałka Piłsudskiego określali siebie jako piłsudczycy. Łączyła ich organizacja wojskowa, funkcjonująca na bazie rozkazów pochodzących od Marszałka lub wydawanych w jego imieniu. Myślenie indywidualne było źle widziane: "Komendant wie lepiej!" Piłsudczycy czuli się ponad prawem. Zorganizowali zamach stanu w maju 1926 r. i rządzili do roku 1939 ignorując wszelkie prawa. Poniewierali, zabijali, więzili przeciwników politycznych, a przy tym wszystkim pielęgnowali romantyzm wojenny, wykazywali ruchliwość, ofiarność, patriotyzm oraz obojętność religijną.


    W okresie dominacje sowieckiej (1944-1989) byliśmy dosyć odporni na cywilizacyjne wpływy Wschodu. Prawie odruchowo odrzucaliśmy wszystko, co stamtąd płynęło. Rosła jednak legenda Marszałka Piłsudskiego i aprobata dla jego stylu rządzenia. Wielu ludzi marzy o wodzu o silnej ręce, gdyż są zmęczeni polityczną niepewnością, która towarzyszy demokracji, wyborom i polityce partyjnej. Bardzo to poważne zagrożenie dla naszej tożsamości, a to z kilku powodów. Po pierwsze, jest to filozofia polityczna oduczająca myślenia, które pozostawia się przełożonym. Taka postawa potrzebna jest w wojsku, gdzie odpowiedzialność jest wyraźnie zhierarchizowana, a czasu na filozofowanie brak. W życiu cywilnym potrzebujemy nawyków do pracy umysłowej, do namysłu. Wszystko, co zabija myślenie, cofa nas cywilizacyjnie.


    Po drugie, moda na turańskość wyraża się w ciągłym poszukiwaniu wodza, zbyt łatwym okrzykiwaniu kogokolwiek mężem opatrznościowym i powierzaniem mu bezkrytycznie całej odpowiedzialności. Potem pojawia się poczucie zawodu, że wódz nie dopisał, że nie wiedział, co robić. W naszej cywilizacji przywódca musi mieć wsparcie myślących twórczych obywateli, a nie tylko posłusznych wykonawców jego woli. Dobrzy wodzowie łatwo się nie rodzą. Częściej trzeba polegać na zespole i umieć pracować zespołowo, gdzie twórczość każdego daje wspólny postęp.


    Wreszcie myślenie turańskie zabija pracę organiczną, oddolną. Wielu ludziom wydaje się, że coś pożytecznego można zrobić tylko od góry, od władzy centralnej, dlatego walczą o przywilej rządzenia. Tymczasem specyfiką naszej cywilizacji jest zdolność do samonaprawy od dołu i zachęcanie wszystkich, by czynili co tylko jest możliwe, by poprawić życie w najbliższym otoczeniu. Dobre pomysły zamienione na funkcjonujące ulepszenia będą się same szerzyć przez naśladownictwo. Coś takiego nigdy nie zdarza się w cywilizacji turańskiej. Wszystkie ulepszenia muszą tam mieć aprobatę odgórną i tylko wtedy można je wprowadzać.
    Tylko ci władcy turańscy, którzy takie ulepszenia wprowadzili i rozszerzyli swoje władztwo, niezależnie od tego jak byli bezwzględni i nieludzcy w osiąganiu tych sukcesów, wspominani są jako wielcy.

Cywilizacja bizantyńska

Cywilizacja bizantyjska powstała jako przeciwieństwo rzymskiego Zachodu. Podstawową różnicą stał się stosunek do religii. W cywilizacji łacińskiej Kościół Katolicki wywalczył sobie zupełną niezawisłość doktrynalną od państwa. Mało tego, wywalczył sobie prawo krytykowania państwa lub władcy, za działanie nieetyczne. W Polsce stało się to oczywistym z okazji konfliktu krakowskiego biskupa, św. Stanisława, z królem Bolesławem Śmiałym w 1079 roku. Biskup skrytykował króla, a  król zabił biskupa, w rezultacie czego musiał stracić koronę i udać się na emigrację. Nie dlatego, że przegrał wybory czy przegrał w bitwie, ale dlatego, że przegrał moralnie. Ten incydent ustanowił normy relacji Kościół - Państwo w Polsce. W naszym kraju Państwo nie ma prawa krytykować Kościoła, natomiast Kościół nie tylko ma prawo, ale spodziewamy się od niego, że będzie krytykował Państwo, gdy tylko wymagać tego będą zagadnienia z zakresu moralności.


    W Bizancjum było zupełnie inaczej. Cesarz sprawował władzę zwierzchnią również nad religią. Traktował Kościół jak jedno z ogniw swojej władzy, podobnie jak sądownictwo czy wojsko i narzucał podwładnym religię (Konstantyn Wielki uczynił chrześcijaństwo religią państwową, zadekretował ją od tronu). Cesarz sam zwoływał synody i sobory, narzucał im tematykę itp. W konsekwencji państwo znalazło się ponad etyką, a więc miało być przede wszystkim skuteczne, a niekoniecznie etyczne. W kręgu cywilizacji bizantyńskiej polityka nie krępuje się etyką, jest od niej wolna, a więc często barbarzyńska. Jako przykład można wspomnieć oślepienie pokonanych bułgarskich żołnierzy przez cesarza Bazylego Bułgarobójcę i odesłanie ich pieszo do domu z tylko jednym jednookim żołnierzem na każdych stu,  aby ich prowadził.


    Wraz z tytułem cesarskim, Święte Cesartswo Rzymskie Narodu Niemieckiego przyjęło tę właśnie metodę ustroju życia zbiorowego6. Stąd, gdy u nas król biskupobójca tracił koronę, cesarz niemiecki walczył z papieżem o prymat, o cezaropapizm, raz idąc do Canossy, raz narzucając papieżowi swą wolę. Od tego czasu do dzisiaj w Niemczech toczy się walka między cywilizacją łacińską a bizantyńską. Na wschodzie Niemiec zawsze dominowała bizantyńskość, podczas gdy na zachodzie, szczególnie w Nadrenii więcej było łacińskości. Powrót stolicy z Bonn do Berlina może się okazać cywilizacyjnie niekorzystnym wydarzeniem.
Gdy Krzyżacy nawracali mieczem, nasz Paweł Włodkowic upomniał się o prawa pogan (patrz przypis nr 1). Gdy w Niemczech szalały wojny religijne, u nas było państwo bez ścigania czarownic i stosów. Gdy tam funkcjonowała zbrodnicza zasada cuius regio eius religio (czyja władza tego religia) i obywatele często musieli zmieniać wyznanie, u nas była tolerancja i prześladowani za religię w Niemczech u nas znajdywali azyl.


    Nawet katolicka Austria była katolicką z woli władcy. Cesarz miał zwyczaj ingerować w sprawy Kościoła, nawet w dziedzinie liturgii. Stawiał veto wobec kandydata na papieża, który mu się nie podobał (ostatni raz w roku 1903). Ta postawa jest często określana jako józefinizm w odniesieniu do cesarza Józefa II, który był bardzo zaangażowany w narzucanie swojej woli Kościołowi. Jakoś katolicyzm nie przeszkodził Marii Teresie uczestniczyć w sposób oczywisty nieetycznym rozbiorze Polski, dokonanym przez Austrię razem z Rosją i Prusami w latach 1772 i 1795.
    Niemcy uznają za wielkich swych skutecznych władców - Fryderyka Wielkiego i Bismarcka, mimo to, że byli nieetyczni w polityce. Hitler był wielki, póki wygrywał. Teraz go za wielkiego nie uznają, bo przegrał. Jego nieetyczność się nie opłaciła, była nieskuteczną.


    Bizantynizm nie lubi różnorodności, niespójności czy nierównomierności. O ile w Rzymie, a dziś w krajach cywilizacji łacińskiej, elementem łączącym jest jedność celu przy różnorodności form, o tyle w Bizancjum, a dziś w Niemczech, państwowe ujednostajnianie jest normą. Stąd bierze się tak przez nas chwalone porządek i funkcjonalność, które obserwujemy u Niemców. Wynika to z powszechnej gotowości do akceptowania nakazów państwowych. Befehl ist Befehl! Rozkaz to rozkaz! I to jest powszechnie przyjmowane, podczas gdy my, Polacy, wychowani w cywilizacji łacińskiej jesteśmy indywidualistami.


    Karność, posłuszeństwo ma jednak i swoją negatywną stronę. Mechanizuje ono życie zbiorowe, zabija działanie oddolne i organiczne, a wprowadza odgórnie zcentralizowane i biurokratyczne (patrz na sposób funkcjonowania przeregulowanej Unii Europejskiej, w zasadzie sterowanej przez Niemców). Odpowiedzialność moralna za negatywne skutki takich działań składana jest w cywilizacji bizantyńskiej na tych, którzy wydawali polecenia, co umożliwia nawet usprawiedliwienie przestępstw.


Jest znaną sprawą, że wszyscy niemieccy przestępcy wojenni zawsze tłumaczą się, że im kazano, że wykonywali rozkazy, że to wina władz. Według nich odpowiedzialność ponosi rząd, a nie oni. W skrajnej interpretacji, tylko Hitler był winny zbrodni popełnionych przez Niemców w czasie drugiej II światowej. W powojennych Niemczech wprowadzono prawo, które zakazuje ekstradycji Niemców. W rezultacie większość przestępstw wojennych była sądzona w Niemczech, według niemieckich standardów, a nie w krajach, w których popełnili swoje zbrodnie.
Tymczasem warto zauważyć, że nawet w komunistycznej Polsce było nie do pomyślenia, żeby mordercy ks. Jerzego Popiełuszki bronili się argumentem, że wykonywali rozkazy tajnych służb, w których służyli. Każdy jest osobiście odpowiedzialny wobec prawa, a zbrodniczych rozkazów po prostu nie wolno wykonywać.


    Wiąże się z tym też typowa dla bizantynizmu wyższość formy nad treścią. Skoro nie cel jest wspólny, a forma, przeto ona dominuje, chociaż staje się pustą. W cywilizacji łacińskiej cel ma podstawowe znaczenie, a forma jest mało istotna. Dopasowujemy ją do własnych wyobrażeń o tym, co jest w danej chwili najwłaściwsze. W rezultacie stale poszukujemy udoskonaleń, często popełniając po drodze różne błędy. Bizantyńscy Niemcy do perfekcji doprowadzili odgórnie zadekretowane formy. Łatwo mogliśmy obserwować, że u Niemc

Brak głosów

Komentarze

Huntignton ściągał z Konecznego? :)

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#8250

Co do Konecznego, to znam wprawdzie lepszych, ale jego też warto znać. Przynajmniej tyle, ile podaje prof. Giertych.

Więc w sumie dobra robota!

Pzdrwm

triarius

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Think but don’t think too much, just fucking whack him.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#8255