Koniec I-III RP

Obrazek użytkownika R.Zaleski
Kraj

Książka Zbyszewskiego jest przede wszystkim jedyną, do której wstęp przeczytałem w całości i to z zainteresowaniem. Napisał go znający dobrze autora Cat Mackiewicz. Tłumaczył styl Zbyszewskiego, zawsze taki sam, ale własny. O kobietach pisał per „kuchty” sportsmenkach „kluchy” lub „klępy” ministrach ”matoły” – sam był wybitnym sportowcem i dziennikarzem. „Warczy” na współczesną mu rzeczywistość końcówki II RP, opowiadając o końcówce I RP Jest to taki anty Sienkiewicz, choć w mniejszej części Sienkiewicz. Tak samo czyta się jednym tchem. Pokazuje postacie tamtych wydarzeń ich oczyma, to jak oni myśleli. Nie ukrywa żadnych ich wad i błędów, wręcz je przerysowuje, podkreśla – by się obecne mu „matoły” czegoś dzięki temu nauczyły. Serc może i nie pokrzepi, a może i tak. Pokazuje nie pomniki a żywych ludzi i wcale ich nie potępia. Opisuje tak jakby opowiadał o swojej rodzinie, bliskich znajomych. W końcu opowiada o swoim narodzie. Jak patriota. Tam łącznie z głównym bohaterem, nie ma, jak w życiu ani jednej pomnikowej postaci. Każdy, nawet geniusz, popełnia błędy, ma słabostki i chwile słabości.

A jednocześnie do większej ilości źródeł dotarł, niż ta całkiem gruba książka liczy stron, często wgryzając się w ledwie czytelne rękopisy. Dzięki czemu mógł swobodnie zaginać krytykujących go profesorów. Żadnych błędów historycznych w tej pracy doktorskiej w zamiarze, ale nie dla „bibliotecznych myszy” pisanej, nikt nie znalazł. Wściekający się nań recenzenci pluli, a czytelnicy wykupowali kolejne nakłady w 1939 roku. Tuż przed końcem II RP.

Cóż to nas, obywateli III RP obchodzi? Było, minęło a jakby nic się nie zmieniło. Ten sam chocholi taniec na wulkanie.

Durny królik siedzący na tronie tylko dlatego, że był czyjąś męską dziwką. Chłopstwo jęczące pod batem i szlachta prymitywna, durna i dumna z przejawów tejże durnoty. Bajzel w kraju, zero wojska, ciemnota i tępe naśladownictwo zachodu przez dwór, elyte pustych, pysznych „magnatomatołów” kierujących się interesem rodu, a nie kraju.

Choć przedtem sporo o tych czasach czytałem, to niezbyt mogłem zrozumieć jak taka potęga, zajmująca szmat Europy, mogła upaść. A upadła przez bezkarność zdrajców, ościenne kraje, przy których ten nasz polski bajzel był rajem na ziemi. Naszą nieodpowiedzialność, zbyt późne i niedoskonałe, czasem błędne próby naprawy, ich niekonsekwencję. Autor kilkakrotnie ubolewa nad niepowywieszaniem zdrajców na czas i do końca. Też uważam to za największy błąd. Błędne były też zapisy Konstytucji 3 maja. Właściwie, to gdyby jej nie wprowadzono, Polska miała szansę się obronić. Tak pełnię władzy dostał król, czyli agent rosyjski, stracił sejm. „Do króla rozrządzenie najwyższe siłami zbrojnymi krajowymi w czasie wojny i nominowanie komendantów wojska należeć będzie, z wolną atoli ich odmianą za wolą narodu.” Ale oczywiście nikt się nie spodziewał szybkiej wojny z Rosją, która gdyby nie agentura, była spokojnie do wygrania. Jest podstawowa zasada w tym kraju – miejsce agentów jest na szubienicy, nie przy władzy. Bez tego nic się nie uda.
Druga zasada, to nie ufać żadnemu z wielkich sąsiadów. Współpracować można, ufać nie. Wtedy nawet Niemcewicz ufał Prusom a był faktycznie przez nich rozgrywany. Prusy Polskę zdradziły. Austria którą Sobieski pod Wiedniem nie tak dawno obronił też.
Trzecia, to zawsze szykować się na najgorszy wariant. Jak pokazuje historia, on z zasady następuje.

A teraz trochę podobieństw.
„Jedyna gazeta w Polsce była rozsadnikiem ciemnoty i najdurniejszy mógł jeszcze od niej zdurnieć. Wydawał ją „tępy” Łuskina, który „nienawidził patriotów” i kosił szmal na faktycznym monopolu.
Niemcewicz stworzył dlań konkurencję. Nie wiem czy się cieszyć, czy nie, z powodu tego podobieństwa, bo chwilę później ostatecznie straciliśmy niepodległość na 130 lat.
Jeszcze a propos poprawności politycznej itp. wynalazków, które przychodzą z zachodu, jak wtedy zawszone peruki, jak każdy prawdziwie polski utwór, jest jak materia i antymateria.
Książkę ”Niemcewicz od przodu i od tyłu” polecam, jest w księgarniach.

PS
Ponieważ zdarzają się porównania tej książki, do ostatniej Zychowicza, można powiedzieć, że historia lubi się powtarzać jako farsa. Mnie wystarczyło przeczytać wywiad z tym ostatnim, żeby stwierdzić, że w porównaniu ze Zbyszewskim stoi on z 5 poziomów niżej. To jakaś palikotyzacja historii. Natomiast zajmowanie się jego „dziełem” przez tabunu naszych najlepszych dziennikarzy to jakieś kuriozum. Przypomina durnotę czasów stanisławowskich, gdzie sejm całymi dniami obradował o ilości guzików przy mundurze, tuż przed rozbiorami. Wiedzie w tym prym „Do Rzeczy”. Czasopismo w którym Szremietiew, najlepszy polski spec od obronności, nie mógł nawet zamieścić listu dotyczącego tego dla nas podstawowego problemu. Zresztą on naszą dziennikarską szlachtę w minimalnym stopniu interesuje. Pies im mordę lizał.

Brak głosów

Komentarze

to jest dowcip? "Najlepszy polski spec od obronności" - to przecież żart, nieprawdaż?

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#377073

Widzę, że wiedzę o polskiej obronności nie wiesz kompletnie nic.

Vote up!
0
Vote down!
0
#377107

Jestem równie jak Pan, oburzony ignorancją jakiegoś leminga. Żydowskie media, nakręcają wizerunki polityków, na życzenie Komorowskiego i Tuska. Szeremietiew stał na drodze, do kantów z przetargami dla armii, prowadzonymi przez Komorowskiego. Wyróżniał się charyzmą, kompetencją i wiedzą na temat obronności, podpartą doktoratem. Tego prostak i cham, nie mógł przełknąć!. Obrzucony medialnym błotem i zwykłym pomówieniem, odsunął się w cień, zgorzkniały i obolały. Tak, jak postąpiłby każdy człowiek honoru!. To był jedyny kompetentny minister obrony,
od czasów gen. Kazimierza Sosnkowskiego!...

Vote up!
0
Vote down!
0
#377119

Zgadzam się, zwłaszcza z ostatnim zdaniem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#377156

"Przypomina durnotę czasów stanisławowskich, gdzie sejm całymi dniami obradował o ilości guzików przy mundurze, tuż przed rozbiorami."

Przerabialiśmy to samo na początku lat 90., tuż po transformacji. Tygodniami, jeśli nie miesiącami, parlament obradował nad wojskowymi guzikami, godłem, barwami na nim itd. - wciągając w to i angażując opinię publiczną i zaniedbując ważniejsze w tym momencie sprawy, choćby ustawodawstwo gospodarcze, gdy tymczasem różni ludzie, korzystając z tego, robili wielkie przekręty.

Vote up!
0
Vote down!
0
#377120

Tamten sejm też był wybierany w dużym stopniu przez carskich i pruskich ambasadorów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#377157

"Prusy Polskę zdradziły."

Dali się oszukać jak dzieci, to fakt. Pułapką umysłu była też modernizacja wojska w kierunku armii absolutystycznej; armia ta nie odniosła właściwie żadnych poważnych sukcesów (remis pod Zieleńcami, klęska pod Dubieńką, potem powstanie kościuszkowskie), zresztą modernizację przeprowadzono niekonsekwentnie pozostawiając brygady kawalerii narodowej czyli w gruncie rzeczy husarię (biorąc pod uwagę, że wbrew rozpowszechnionym opiniom husaria była jazdą lekką bez pancerzy i nawet bez hełmów!). Przez całą kampanię 1792 roku oddawano spore obszary na wschodzie w ręce wojsk rosyjskich nic na tym nie zyskując (brak strategicznej dywersji!).

Przypominam, że targowiczanin Szymon Kossakowski jeszcze jako konfederat barski na czele dywersyjnego oddziału kawalerii narobił Moskwie więcej złej krwi brawurowym rajdem na smoleńszczyznę. Dlaczego tego nie kontynuowano - bo Europa, bo sojusz z Prusami, bo to nie wypada, bo zawsze ktoś inny, a nie my itd... rycerskie muły, które potem dały daninę krwi w armii obcej - Napoleona.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Województwo Smoleńskie
Vote up!
0
Vote down!
0
#377152

Odwrót był wynikiem rozkazów wydawanych przez kiepskich dowódców mianowanych przez króla. Był niepotrzebny.

Pod Maciejowicami wg Niemcewicza/Zbyszewskiego była przegrana, bo król nie chciał dać map Kościuszce, a ten miał kiepskie i przeliczył się przez to z czasem nadejścia posiłków.

Było wieszać zdrajców a nie się pieścić z nimi.

Obrona Warszawy była wspaniała.

Vote up!
0
Vote down!
0
#377168