Bardzo śmieszny felieton - czyli MRR do edukacji!

Obrazek użytkownika R.Zaleski
Kraj

Ponieważ autor tego felietonu, zachęcony na fachowym portalu kolejowym przez czytelników, sam zachęcił do kopiowania i publikowania go, to publikuję.

Ostatnie publiczne wystąpienia zarówno Minister (ministry?) Rozwoju Regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej jak i wiceministra tegoż MRR Adama Ździebło ostatecznie dowodzą gdzie w istocie owa instytucja ma kolej i jaki ma do niej stosunek - pisze na blogu Robert Wyszyński.

Reasumując kilkoma słowami: ma kolej w głębokim poważaniu, a stosunek do niej ma „śmieszny”, by zacytować panią minister (ministrę?) – o czym dalej. NIJAK ma się to do hucznych i publicznych deklaracji zarówno ministra transportu Sławomira Nowaka jak i premiera Donalda Tuska o „wielkiej modernizacji kolei” jaka ma mieć miejsce do roku 2020 w ramach kontrowersyjnej rezygnacji z kontynuacji projektu KDP. Czy premier i MRR jadą jednym torem? Wydaje się że jadą po rozjeździe o promieniu R = 300 m. Tyle że każdy w swoją stronę. W istocie śmieszne zjawisko – rząd się sam ROZJEŻDŻA! Ubaw po pachy.

Śmieszne „dziady”, czyli nabijanie się z kolejarzy

Krótko mówiąc i tłumacząc polityczną nowomowę na mowę zwyczajną, wedle przedstawicieli MRR, kolejarze – szczególnie ci z PLK - to dziady z którymi nie warto się zadawać, bo nie potrafią wydawać unijnych pieniędzy, który my – Ministerstwo Rozwoju Regionalnego – i nasz rząd łaskawie kolejarzom „dają” na tacy. Tylko sięgać i brać. A oni frajerzy, nie biorą – ich wina. Taki przekaz poszedł w media ogólne. One się zazwyczaj nie znają i kupią każdą ściemę – politycy to wiedzą.

Co innego drogowcy. Ci to i biorą szmal wszelki z ochotą, i pędzą mroźną aurą z autostradową robotą, a żadne spękania im nie straszne – zaraz połatają: warunek – plus 10 stopni, aby smolista łata właściwie trzymała. Czyli świat czarny i biały – żadnych szarości, żadnej „naszej winy”, żadnych wątpliwości – drogowcy są cacy, kolejarze są dziady i „be” – a my (MRR) - to już w ogóle jesteśmy alfa i omega mądrości i rozsądności unijnego szmalu wydawania. Tak może rzecz odbierać przeciętny biorca telewizyjno medialnej papki.

I ja to nawet rozumiem: naobiecywało się w wyborach i w swoich regionach obwodnic, autostrad, ekspresówek, nakreśliło ambitny program drogowy za 25 mld zł rocznie (tyle ile cała KDP), a teraz zaczyna tego pieniądza na drogie drogi brakować i zaczyna się równoległa panika w jego poszukiwaniu. Trzeba komuś zabrać, trzeba znaleźć kozła ofiarnego, „winowajcę” do bicia, a do tego najlepiej nadają się kolejarze, bo któżby inny. Kto stanie w ich obronie? Rząd i MRR pozostaje nieskazitelny, mądry, rozsądny i wspaniały. Hipokryzja do sześcianu. Fanfary!

Owszem, w kwestii PLK daleki jestem od gloryfikowania. Uważam że – jak dotąd – nie zrobiono tam żadnej konkretnej restrukturyzacji, a ok. 50% biurowych pracowników dubluje niepotrzebną robotę lub zbija bąki, przy znacznych brakach pracowników na linii. Proporcje biuro - linia są DRASTYCZNIE zachwiane – wszyscy o tym wiedzą i nic z tym nie robią. To dlaczego potem dziwią się efektom? Są chlubne wyjątki, ale jest ich niewiele – nadal królują regionalne sobiepaństwa w państwie (IZ-y) – jedne lepsze, drugie gorsze - w których istnieje jakby równoległy świat, prawie nienaruszany sztormami z zewnątrz. Ale od tego jest rząd i poszczególne ministerstwa, aby taką patologiczną sytuacje ZMIENIAĆ, a nie jedynie się głupio wyśmiewać z kolejarzy, prawda?

Śmiechu warte, czyli „nie ma przeszkód”

Aby się z kolejarzy wyśmiewać, jak uczyniła to ostatnio pani Bieńkowska w wywiadzie dla „Newseria”, wypada samemu być w porządku – tak dla równowagi. Co to znaczy „być w porządku”? Według mnie oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli się kogoś krytykuje czy ośmiesza, to wypada WIEDZIEĆ COŚ WIĘCIEJ NIŻ NIC o temacie który jest poruszamy lub ośmieszamy. Tymczasem wypowiedzi przedstawicieli MRR świadczą o wysokim poziomie dyletanctwa w temacie poruszanych kwestii, a konkretnie inwestycji kolejowych. Jak się nie wie O CZYM się mówi – a się nie wie - to powinno się milczeć, bo się można strasznie ośmieszyć na skalę publiczną. Wedle maksymy: mieczem wojujesz i od miecza paść możesz.

Wobec tego – bo równowaga w naturze być musi (inaczej dochodzi do kolapsów) – teraz ja się nieco pośmieję z... rządu. Konkretnie z minister (ministry?) i wiceministra MRR. Wolno mi, jako obywatelowi i dziennikarzowi, podobnie jako i rządowi wolno śmiać się z kolejarzy. No to jedziemy – od ministra Adama Ździebły zaczynając.

Tenże na spotkaniu z mediami powiedział (będą autoryzowane cytaty w punktach):

1) „- Czy są jakieś przeszkody, dla których PKP PLK nie chce lub nie może skorzystać ze środków? Nie ma takich przeszkód. Wszystkie przeszkody prawne i praktyczne dla korzystania ze środków kolejarzy dawno zostały usunięte” – zapewnił sekretarz stanu.

Nie ma przeszkód? Doprawdy? Poza prawnymi, regulacyjnymi, kompetencyjnymi jest jedna zasadnicza przeszkoda: BRAK rzeczywistej restrukturyzacji i przewietrzenia kadr w spółce PLK. Dotyczy to nie tylko centrali, ale jak najbardziej regionalnych oddziałów PLK. Dużo deklaracji padało latami – prawie nic nie zrobiono. Wyjątkiem, który zaczyna być weryfikowalny „po owocach” – jest kompetentny zespół rewitalizacyjny powołany przy wsparciu ministra Massela i prezesa Szafrańskiego. A i ten ma pod górkę i sporo wykolejnic pod nogami w postaci niektórych regionalnych problemów z koordynacją takich robót lub zamawianiem komponentów i części wymiennych. Reszta ogólnie działa jak - sorry za porównanie – nowe rozjazdy w Starzynach, na głównej magistrali, niestety. Przynajmniej taki efekt widać na zewnątrz. Trzeba jednak przyznać, że przynajmniej utrzymanie niektórych zmodernizowanych odcinków linii E 30/ E 20 polepszyło się (podbijanie torów, czyszczenie rowów odwadniających, koszenie trawy, wymiany krzyżownic rozjazdowych itp.)

Komu podlega PLK? Ministerstwu Transportu – choć nie jest „agendą” w rodzaju „gdaki” – jaką być powinna. Dlaczego wobec krytyki wykorzystania pieniędzy przez PLK rząd oraz MTiGM nie próbują zmienić stanu rzeczy? Przecież to do nich należy odpowiedni ruchy w tym względzie – samo z siebie się w kolejarskim światku wiele nie zmieni – wszyscy to wiedzą i co z tego? Pytam się! Dlaczego rząd ustami ministrów MRR jedynie się nabija z kolejarzy, a nic nie robi w celu POPRAWY wydawania pieniędzy przez tych ośmieszanych kolejarzy? Odpowiedź na to pytanie może być bardzo śmieszna: bo mu nie zależy, a zależy tylko na drogach i pozyskaniu na nie dodatkowych pieniędzy. .. od kolejarzy. Mam rację? To po co ta obłuda? Po co głoszenie ludowi przez Tuska i Nowaka o „wielkiej modernizacji kolei” i „priorytecie dla kolei”? Nie wie rządowa „lewica” co czyni „prawica”. Istotnie: śmiechu warte! I na pewno warte spadającego społecznego poparcia dla PO.

Śmieszne rewitalizacje, czyli co o projektach kolejowych „wie” wiceminister MRR?

Następny cytat Adama Ździebły (podkreślenie i wytłuszczenie moje):

2) - Kolejny sporny punkt to rewitalizacje linii kolejowych. POIiŚ jest dedykowany dla całego kraju. A kolejarze chcą robić w ramach tego programu lokalne odcinki, takie jak Częstochowa - Fosowskie, Błotnica Strzelecka – Opole, czy Inowrocław – Jabłonowo Pomorskie. To pewnie są ważne projekty dla województw, ale Unii Europejskiej i nam chodzi o cały kraj. W ramach POIiŚ finansujemy duże modernizacje i projekty taborowe – powiedział wiceminister Adam Ździebło z MRR.

„Lokalne odcinki”, „projekty dla województw” – prawi ludowi wiceminister. Teraz to ja się tarzam ze śmiechu – ha, ha, ha! - moje prawo, tak wielkie jak ministerialna ignorancja (tego słowo użyłem jako grzecznego eufemizmu, bo felieton jest oficjalny). Powyższy cytat dowodzi nie tylko tego, że najwyżsi urzędnicy i politycy MRR nie mają zielonego pojęcia do czego służą proponowane przez PLK rewitalizacje poszczególnych odcinków, ale także udowadniają kompletny brak KOMUNIKACJI pomiędzy MRR a MTiGM, o komunikacji z PLK nie wspominając. Jeśli gremialnie i medialnie rechoczecie z „Peelki” i kolejarzy, to wypada najpierw zrobić porządek w swojej stajni Augiasza. Jedni mówią co innego (Tusk, Nowak) a drudzy temu zaprzeczają (Bieńkowska, Ździebło) – kupy się to nie trzyma i jest bardzo „śmieszne”. Bo dotyczy instytucji państwowych odpowiedzialnych za planowanie i dysponowanie publicznymi – w tym unijnymi – pieniędzmi. Może najpierw coś ustalcie miedzy sobą? Ale do meritum...

Wiceminister MRR wymaga PODSTAWOWEJ edukacji, minister Bieńkowska – którą bardzo śmieszą pomysły kolejarzy - również. Niniejszym zamieniam się w ministerialnego wykładowcę:

a) Rewitalizacja „lokalnego odcinka” Częstochowa – Fosowskie – jak ładnie go nazwał Ździebło - jest częścią PRIORYTETOWEGO dla rządu projektu rangi państwowej w celu skrócenia czasu jazdy na ciągu Warszawa – Wrocław do roku 2014 (z ok. 5,5 do 3,5 godziny). Jest to szczególnie ważne – jak deklaruje sam rząd – w obliczu zawieszenia dalszych prac nad projektem KDP (linia Y). Wszyscy o tym słyszeli, ale ministrowie MRR – nomen omen członkowie rządu - jakoś nie. Bardzo „śmieszne”...

Wyjaśniam zatem, po co kolejarze sobie wymyślili rewitalizację tego „wojewódzkiego projektu”, jak określa go Ździebło. Otóż aby uzyskać czas jazdy 3,5 godziny w czasie zaledwie 2,5 roku, wybrano wariant optymalny i jedyny możliwy w tak krótkim czasie do realizacji. Analizowany i rekomendowany ciąg przebiega przez modernizowaną właśnie do 160 km/h linię nr 1 (Warszawa – Grodzisk Mazowiecki/Łódź), linię nr 4 (to osławiona CMK Grodzisk Mazowiecki - Zawiercie/korytarz E 65 modernizowany do 220 km/h dla poc. Pendolino – czy Ździebło słyszał kiedyś coś o tym „czymś”?), następnie łącznicą nr 572 z Włoszczowy Północ do Żelisławic, linią nr 61 z Żelisławic przez Częstochowę Stradom i Lubliniec do węzła Fosowskie (110 – 120 km/h), linią nr 144 z Fosowskiego do Opola (120-140 km/h), gdzie włączamy się w magistralę międzynarodową E 30 o nr 132 i V maks = 160 km/h. Sumując: „proteza koniecpolska” (słyszał wiceminister o czymś takim?) – bo tak się przyjęło ten fragment ciągu nazywać – łączy korytarze międzynarodowe E 65 i E 30, zapewniając znaczne skrócenia czasu jazdy pomiędzy stolicą Polski, a jednym z największych miast i regionów kraju – co w obliczu trudności z finansowaniem projektu KDP jest rozwiązaniem naglącym i priorytetowym dla rządu.

Niektóre odcinki Żelisławice – Częstochowa Stradom oraz Fosowskie – Opole mają być robione już od roku 2012 z funduszy własnych i budżetu – PLK ma już przygotowany wstępny projekt. A dlaczego ten z „poisia”, a tamte z budżetu i funduszy własnych? Aby uprościć procedury środowiskowe, bo przy rewitalizacjach nie-„poisiowych” można to zrobić efektywnie i szybko. Wszystko jest zsynchronizowane, przemyślane, projekt jest DOBRY, szybki do wdrożenia, czas jazdy realny pod warunkiem dobrej koordynacji robót. A w założeniu ma nim koordynować zasadniczo młody zespół specjalistów, który sprawdził się już przy rewitalizacji linii nr 131 i 353 (Poznań – Bydgoszcz – Tczew/Gdańsk) oraz linii nr 271 Wrocław – Poznań na odcinku Rawicz – Leszno – Czempiń (rewitalizacja szybko i efektywnie zrobiona; reszta tego odcinka jest robiona w ramach POIiŚ).

Czy wiceminister MRR NIE MA O TYM POJĘCIA?! Nie ma pojęcia o priorytetowym dla państwa i głoszonym przez premiera Tuska projekcie oraz jego składowych? W dodatku wiceminister MRR pochodzi z Górnego Śląska. To o czym ma pojęcie, skoro nawet nie zna znaczenia odcinków linii kolejowych na swoich rdzennych terenach? Może tylko ma pojęcie o drogach? Tarzam się ze śmiechu. Tylko jest to śmiech poprzez łzy. Powtarzam: zanim zaczniecie ośmieszać kolejarzy i robić z nich ostatnich dziadów, zerknijcie do własnej rządowej stajni Augiasza: drzazgę widzicie w oku czyimś, a belki (niewiedzy i ignorancji) w swoim nie widzicie. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać...

„Śmieszny” projekt wojewódzki, czyli CE 30 jako objazd

b) Błotnica Strzelecka – Opole

Objaśniam minister Bieńkowskiej, a szczególnie wiceministrowi Ździeble (o zgrozo, urodzonym i pochodzącym ze Śląska właśnie) do czego ma służyć kolejarzom i społeczeństwu rewitalizacja tego odcinka. Wyjaśniam, bo ministrowie z MRR nie mają o tym pojęcia, a niemającemu pojęcia zostaje wyśmiewać się z kolejarzy – czyli ze swojej niewiedzy. Tym razem razem skrótowo, bo czytelnicy mogą nie wytrzymają takiego dystansu – wszak to tylko felieton...

Otóż odcinek Błotnica Strzelecka – Opole Groszowice to KONTYNUACJA obecnie przeprowadzanych prac budżetowych (program WPI) na odcinku Gliwice Łabędy – Pyskowice – Błotnica Strzelecka jako rewitalizacji ciągu CE 30 do V = 120 km/h. A dlaczego najpierw CE 30, a dopiero potem E 30? Podurnieli ci kolejarze czy co? Ha, ha, ha – może się pośmiejemy (bo nic o zagadnieniu nie wiemy)?

Otóż po to, aby od roku 2014 - kiedy na ciągu magistrali E 30 Opole - Kędzierzyn Koźle – Gliwice zacznie się modernizacja „poisiowa” do V = 160 km/h - pociągi dalekobieżne (w tym EIC/Ex/TLK/IR) mogły jechać „objazdem” przez CE 30 przy bardzo dobrym czasie przejazdu i bez drastycznego wydłużaniu czasu jazdy. Jakby tego nie zrobiono, to za kilka lat wszyscy byście się wyżywali, że kolejarze nie zrobili objazdu i pociągi wloką się przez odcinek modernizowany dwa razy dłużej – jak obecnie na E 65 Warszawa - Gdańsk. Prawda? Kupa śmiechu by była.

c) Inowrocław – Jabłonowo Pomorskie

Podobnie jak ciąg CE 30 rewitalizacja tego ciągu (Inowrocław – Toruń – Iława – Olsztyn) jest konieczne dla naprawienia najbardziej zniszczonych odcinków z najmniejszą prędkością szlakową (właśnie zasadniczo Inowrocław – Jabłonowo Pomorskie). Po pierwsze: aby uzyskać skrócenie o ok. 1,5 godziny na relacji Olsztyn – Toruń – Poznań – Wrocław; po drugie: aby mieć sprawny objazd przez Iławę w przypadku przystąpienia do pełnej „poisiowej” modernizacji linii CE 65 Bydgoszcz – Tczew w perspektywie 2014-2020 (o ile do takiej pełnej modernizacji dojdzie).

Sumując: te – według wiceministra MRR – „projekty dla województw” są wręcz świetnie wcelowane i przemyślane, jeśli chodzi o strukturę i poprawę funkcjonowania CAŁEJ GŁÓWNEJ SIECI magistralnej w Polsce. To wam mówi ktoś, kto jakieś pojęcie o infrastrukturze ma, bo zajmuje się tematem od ponad 20 lat. Nie lubię wyświechtanego słowa „ekspert” i nie używam (prócz prasy popularnej – ogólnotematycznej, wyjątkowo), ale dla Was, Pani Minister i Panie Wiceministrze mogę być i jestem NAD - ekspertem od tych spraw. Bez żadnego uśmieszku i poczucia humoru.

Dobry humor pani minister, czyli są powody do tarzania

Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska publicznie stwierdziła: „W tej chwili słyszę bardzo często, że jest dużo projektów kolejowych i to tym bardziej jest śmieszne.” (link wyżej). Cieszy dobry nastrój pani ministry. Ja Pani coś powiem: tych projektów jest JESZCZE więcej! Ale lepiej nie znać ich roli i znaczenia, bo jeszcze się ktoś udławi ze spotęgowanego wiedzą chichotu. Istotnie, można umrzeć ze śmiechu, obserwując „kompetencje” w temacie w którym się Państwo wypowiadacie oraz zaiste „zaawansowany” stopień wymiany informacji oraz „koordynacji” prac dotyczących projektów kolejowych na linii MTiGM – MRR – Pan Premier.

Premierowi gratuluję ministrów, a ministrze MRR – poczucia humoru. Potarzajmy się ze śmiechu razem – są powody!

http://www.rynek-kolejowy.pl/31490/Bardzo_smieszny_felietonczyli_MRR_do_edukacji.htm

Brak głosów