PRL-bis wchodzi w okres Jaruzelszczyzny

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 Bardzo często w swoich tekstach dzisiejszą Polskę nazywam PRL-em bis. Dlaczego to robię? 

 
Myślę, że nie trzeba tego specjalnie tłumaczyć. To miano należy się III RP już od samych narodzin, przy których akuszerami był Kreml z jego nadwiślańskimi pachołkami. W zasadzie nawet sam akt poczęcia był tak zaplanowany i odbyty żeby zapewnić komunistom nie tylko bezkarność, ale wpływy i kapitał na następne długie lata.
 
Skoro więc uznamy, że żyjemy w PRL-u bis to wypadałoby się teraz zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie, w którym historycznym momencie znajdujemy się dzisiaj u schyłku 2012 roku, jeżeli przyłożymy teraźniejszość do lat 1945-89?
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że skończyła się właśnie epoka gierkowska, a władza oraz służąca jej propaganda doskonale już o tym wiedzą. Nie da się już dłużej pchać tego polskiego wózka używając do jego napędzania głównie propagandy sukcesu.
 
Warto nad pojęciem „propaganda sukcesu” trochę dłużej się zastanowić. Nie jest to przecież zjawisko z gruntu złe gdyż uprawiane jest, co zrozumiałe, przez wszystkie rządy świata koncentrujące się na nagłaśnianiu swoich rzeczywistych czy też wyimaginowanych sukcesów, a przemilczaniu porażek i przeróżnych wpadek.
 
Problem PRL-u i dzisiejszego PRL-u bis polegał i polega na tym, że w krajach poważnych przeciwwagą dla tego wyolbrzymiania sukcesów i minimalizowania porażek są wolne media. To one najczęściej zajmują stanowisko odmienne od rządowego, a koncentrują się głównie właśnie na tych porażkach, niespełnionych obietnicach i potknięciach rządzących zapewniając równowagę w przekazie docierającym do obywateli.
 
Nie jest możliwe w państwach normalnych, aby wszystko tak jak w III RP Tuska, dało się zrzucić na poprzedników oraz jakieś „wrogie siły”, bo to pachnie już raczej totalitaryzmem.
Dlatego w takich poważnych państwach władza nie może przesadzać z tą propagandą sukcesu doprowadzając ją do formy wręcz tak monstrualnej, że aż komicznej jak w przypadku Gierka czy Tuska. Zestawiam te dwa nazwiska z premedytacją, bo jeżeli tak zagłębimy się w pochodzenie i przeszłość zatrudnionych przez oba reżimy nadymaczy władzy to ku zaskoczeniu natkniemy się na te same osoby bądź ich dzieci i wnuki, co jeszcze bardziej uprawni nasze porównanie III RP do PRL-u.
 
Skoro, więc zakończyła się era propagandy sukcesu to, w jakim miejscu jesteśmy dzisiaj?
Moim zdaniem wkroczyliśmy już bardzo mocno w okres Jaruzelszczyzny przybliżający nas do kolejnego wielkiego przełomu.
 
Ewidentne odchodzenie od demokratycznych standardów, czyli ograniczanie prawa do zgromadzeń i manifestacji, prawne blokowanie dostępu do informacji publicznej, penalizacja „mowy nienawiści”, prowokacje, demonstracje siły polegające na stosowaniu wobec własnych obywateli bez żadnego uzasadnienia broni gładkolufowej oraz granatów hukowych używanych dotąd tylko przez antyterrorystów wskazuje na to, że władza szykuje się do rozwiązań siłowych i nie cofnie się tak jak w 1981 roku przed wprowadzeniem jakiegoś stanu nadzwyczajnego, w którego scenariusz musi być wpisany rozlew krwi.
 
Oczywiście nic nie odbywa i nie odbędzie się w identyczny sposób gdyż i tu nad Wisłą posunęliśmy się naprzód, czego dowodem jest „seryjny samobójca”, który godnie zastąpił pamiętnych „nieznanych sprawców”. Bardzo prawdopodobne, że i on podobnie jak w przypadku naszych dziennikarskich lokajów władzy także czerpie z rodzinnych tradycji, a nie wykluczałbym wersji, że to może być ten sam osobnik w mocno emerytalnym wieku i dlatego zatrudniany wyłącznie w weekendy na umowę zlecenie zwaną „śmieciową”.
 
Jeżeli scenariusz, jaki rysuję jest prawdziwy to zapewne gdzieś w zaciszu gabinetów jacyś planiści główkują nad sposobem przetrącenia po raz kolejny kręgosłupa opozycji i typują kandydatów do odegrania roli jej „konstruktywnego skrzydła”, które przy niekoniecznie już okrągłym stole zasiądzie do „historycznego porozumienia”.
 
Martwi mnie jednak to, że tak w otoczeniu Bronisława Komorowskiego jak i sztabie generalnym Wojska Polskiego naszpikowanymi byłymi współpracownikami komunistycznych tajnych służb i szkolonymi w Moskwie wysokimi oficerami próżno szukać następcy pułkownika Kuklińskiego.
 
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
 
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią.
 Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
 
Brak głosów

Komentarze

[quote]Martwi mnie jednak to, że tak w otoczeniu Bronisława Komorowskiego jak i sztabie generalnym Wojska Polskiego naszpikowanymi byłymi współpracownikami komunistycznych tajnych służb i szkolonymi w Moskwie wysokimi oficerami próżno szukać następcy pułkownika Kuklińskiego.[/quote]

Gdyby na pułkownika Kuklińskiego spojrzeć przed chwilą, w której okazało się kim był, co robił oraz co najważniejsze - w imię czego to robił, wyglądałby on zupełnie tak samo jak każdy inny oficer wyższego szczebla ówczesnego SG.
No może nie jak każdy - tępaków tam nie zbywało.

Dzisiaj mogłoby być identycznie - pozory mylą, a "wyglądać" to nie jest najlepsza cecha charakteryzująca człowieka toczącego heroiczną walkę w totalnym ukryciu. Otóż on musiałby "niewyglądać" ; )

To rzecz pierwsza.

Rzecz druga - znacznie mniej przyjemna jeśli chodzi o wnioski.

Powiedzmy, że taki pułkownik Kuliński zechciałby działać w PRL-bis. Pytanie jakie pojawia się natychmiast, brzmi następująco - kto, w imię jakich interesów i jakim etosem się kierujący chciałby go dzisiaj słuchać i mu pomóc ?

No kto ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#315754