Nie wierzę w zwykłą głupotę

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Jak powszechnie wiadomo, co do prowadzonego przez Rosjan śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej Donald Tusk, Bronisław Komorowski oraz cała reszta wierchuszki PO nie mają żadnych zastrzeżeń.

Myślę, że musi być jeszcze lepiej niż mówią nam oficjalnie politycy platformy. Polscy prokuratorzy jak pamiętamy mieli brać udział we wszystkich czynnościach procesowych rosyjskiej prokuratury, a okazuje się, że w Moskwie nie ma ani jednego z nich. Widocznie ktoś doszedł do wniosku, że przy takim profesjonalizmie i zaangażowaniu rosyjskiej prokuratury nie ma sensu im przeszkadzać.

Zastanawia mnie jednak to, jakim cudem polscy specjaliści potrafili z kopii zapisów czarnych skrzynek wykrzesać dużo więcej niż ich profesjonalni nadzwyczaj rosyjscy koledzy? Zachodzę również w głowę czy te sensacyjnie rozszyfrowane rozmowy z kokpitu pochodzą z tej kopii, którą wręczano Jerzemu Millerowi w świetle jupiterów czy z tej drugiej, po którą musiał się udać ukradkiem ze względu na „braki” w tej pierwszej. Ciekawe czy będą kolejne wersje?

Mamy już lipiec, a ja pamiętam również, jak pan Andrzej Seremet, który znał zapisy z czarnych skrzynek już kilka dni po katastrofie, w poniedziałek 19 kwietnia zapowiadał, że wszyscy poznamy je w najbliższy czwartek czyli 22 kwietnia.

„W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu” – relacjonował Dziennikowi Gazeta Prawna, jeden z prokuratorów.

Mowa też była o tym, że nic nie wskazuje na żadne naciski na członków załogi samolotu. Dzisiaj wszystko zmieniło się diametralnie. Okrzyk „Jezu” zamienił się przez trzy miesiące w „K…a”, pilotowi, jak się okazuje ktoś groził śmiercią, a „nieludzki krzyk przerażenia i bólu” zamienił się w zawadiackie „patrzcie jak lądują debeściaki”.

Nie wiem czy wypada mówić w czasach, gdy „zgoda buduje”, o tym, że czuję się jak robiony od samego początku w konia, idiota.

Spać też nie daje mi jedna myśl. Co ostatecznie zadecydowało, że Donald Tusk obdarzył tak wielkim zaufaniem Władimira Putina?

Czy było to śledztwo w sprawie zastrzelenia w dniu obchodzonych przez Putina urodzin, Anny Politkowskiej? A może wzorcowe wyjaśnienie morderstwa Aleksandra Litwinienki, umierającego na oczach całego świata?

Mogły to być też nadzorowane osobiście przez Putina śledztwa w sprawie zatopienia „Kurska” lub zamachu w Biesłanie?

Czy dowiemy się kiedyś od Donalda Tuska, czym się kierował? Z góry mówię, że w zwykłą głupotę nigdy nie uwierzę.
 

Brak głosów