Jak rozpętano drugą wojnę krzyżową
W 1979 roku podczas pierwszej pielgrzymki papieskiej Jan Paweł II odprawił mszę na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwitz II-Birkenau. Właśnie na potrzeby owej uroczystości wzniesiono tam krzyż nazwany później Krzyżem Papieskim.
W 1988 roku za zgodą Kościoła ów krzyż przeniesiono w uroczystej procesji i za zgodą władz kościelnych na Żwirowisko gdzie podczas wojny Niemcy rozstrzelali 152 polskich więźniów politycznych. Dziesięć lat później środowiska żydowskie wspierane przez Gazetę Wyborczą rozpoczęły wojnę o usunięcie papieskiego krzyża traktując teren byłego obozu, jako cmentarz wyłącznie żydowski.
Dziś po ponad 10 latach od tamtej wojny mało, kto pamięta o jej genezie i pretekście do „wojny o krzyż”, a komuś, kto jak przez mgłę pamięta tamte wydarzenia, dzięki medialnej propagandzie przychodzi na myśl jedyny „winny” i „prowokator, Kazimierz Świtoń.
Przy wojennych planach inwazyjnych określa się cele, niezbędne środki, zadania dla poszczególnych formacji oraz późniejsze korzyści. Oczywiście dla celów propagandowych niezbędny jest też pretekst, który usprawiedliwi w opinii publicznej ów akt agresji.
Może to być piękna Helena trojańska, radiostacja gliwicka, iracka broń masowej zagłady lub cokolwiek, pod warunkiem, że medialna i propagandowa machina na dany sygnał zrobi to w zmasowany sposób.
Dzisiejsza wojna o krzyż pod pałacem prezydenckim rozpala emocje Polaków i w tym całym zamieszaniu nikt nawet nie próbuje dociec jak to się zaczęło i komu przypadł w udziale zaszczyt przyłożenia zapałki do tego starannie przygotowanego lontu.
Wypowiedzi „wiodących” mediów i zapraszanych tam ekspertów są coraz bardziej bezczelne i kłamliwe, a samego siebie przeszedł Seweryn Blumsztajn, który najgłośniej domaga się rozwiązań siłowych, a pisowski spisek wietrzy już w samym ustawieniu krzyża przez „agentów Kaczyńskiego” przebranych w harcerskie mundury, którzy już 5 dni po tragedii, gdy cała Polska była jeszcze w szoku ustawili te „dwa kawałki drewna”, które nie dają spać „rycerzom wolności” z Czerskiej.
Właśnie im wszystkim, a także tysiącom zagubionym dziś rodakom przypomnę, że muzułmanom wystarczy mały dywanik i zwrócenie się w stronę Mekki by się modlić. Żydzi do odprawiania tradycyjnych modlitw potrzebują kworum(minjan), tałesu i filakterii. My chrześcijanie zaś potrzebujemy krzyża i ten znalazł się pod pałacem prezydenckim stanowczo za późno.
13 kwietnia o godzinie 14-tej wystawiono trumny z prezydencką parą i tysiące Polaków ruszyło oddać im hołd w większości modląc się. Widząc to harcerze dostrzegli słusznie niezbędność w tym miejscu krzyża i postawili go dwa dni później.
Jakże trzeba być zupełnie wyobcowanym z tego społeczeństwa żeby tego nie zrozumieć?
A teraz wrócę do wojny o krzyż i przygotowań do niej, które rozpoczęły się zwiadowczym rozpoznaniem już 31 maja przez Monikę Olejnik.
Dziwne, że żaden dziennikarz, ekspert politolog czy socjolog tego nie dostrzegł tylko rąbie nieustannie drzewo podsuwane im przez TVN24 czy Gazetę Wyborczą.
Do 31 maja 2010r. nikomu nawet się nie przyśniło, że krzyż pod pałacem stanie się problemem.
Właśnie tego dnia Monika Olejnik w Radiu zet przeprowadzała wywiad z Ryszardem Kaliszem, w którym rozważała niechęć prezydenta elekta do zamieszkania w pałacu prezydenckim, i to stanowiło pretekst do wywołania tematu krzyża powołując się zresztą na salon24:
Monika Olejnik: Przeczytałam na "Salonie 24”, że może, dlatego chce tam być, bo jest bliżej do ambasady, albo boi się krzyża, który, jak pan wie, stoi przed pałacem prezydenckim. Powinien ten krzyż stać?
Ryszard Kalisz: Moim zdaniem, moim zdaniem... Ja wiem, wczoraj byli harcerze, ale ja uważam, że krzyż ten powinien być może przeniesiony być na skwer tam w lewo, skwer Hoovera, czy tam skwer trochę bliżej Kościoła Wizytek. Dlatego, że no jednak mamy artykuł 25. konstytucji Rzeczypospolitej, dotyczący autonomii Kościoła i państwa i symbole religijne, no przy siedzibie głowy państwa nie powinny stać. Bo po prostu to jest prezydent i siedziba prezydenta wszystkich Polaków. Ale ten krzyż powinien być historycznie zachowany, powinien mieć dobre miejsce, być może w innym miejscu Placu Piłsudskiego, tam jest krzyż papieski, może tam.
Monika Olejni: Tam już jest, stoi krzyż
Ryszard Kalisz: Ale mówię, tu bliżej Ogrodu Saskiego, Grobu Nieznanego Żołnierza. Ja w tej chwili spekuluję, albo tam, jak jest pomnik prymasa Wyszyńskiego, troszeczkę w lewo przecież, koło Kościoła Wizytek. Naprawdę ten krzyż musi być zachowany, ja pochylam się przed nim z wielkim szacunkiem, bo on jest takim symbolem katastrofy i śmierci wszystkich 96 osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, ale nie przy pałacu prezydenckim. To jest też szacunek, nawet dla jednego człowieka, który w Polsce… Jeżeli, nawet, jeżeli choćby był jeden człowiek niewierzący to w państwie obywatelskim musi być w kategoriach państwa szacunek dla niego.
Temat delikatnie zafunkcjonował w opinii publicznej i został ponowiony przez Monikę Olejni 5-go lipca zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów oraz przygotował propagandowo grunt pod „spontaniczną” wypowiedź Bronisława Komorowskiego dla Gazety Wyborczej w dniu 10-go lipca:
Radio zet, 5 lipca 2010r. Rozmowa Moniki Olejnik z księdzem Kazimierzem Sową z TVN Religia
Monika Olejnik : A czy według księdza krzyż, który stoi przed pałacem prezydenckim powinien tam zostać, czy powinien być przeniesiony?
Kazimierz Sowa : Trudna sprawa, w polskiej tradycji krzyże stawia się przy drogach, w miejscach, gdzie doszło do tragicznych zdarzeń i to myślę, że akurat tego miejsca, to miejsce akurat z tym nie jest związane. Wydaje mi się, że na pewno będzie, tak sądzę, choć mówię to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność, ale w kaplicy, która jest przecież w pałacu prezydenckim powinno być jakieś miejsce, które upamiętniałoby tragicznie zmarłe ofiary tej katastrofy. Sam krzyż przy Krakowskim Przedmieściu nie jest dobrym pomysłem, tak sądzę. Ja byłem w ogóle zaskoczony, kiedyś, kilka tygodni temu zobaczyłem, nie wiedziałem, że on po prostu stoi od tego czasu i, że jest tak powiedziałbym dosyć solidnie zamontowany, podobnie jak zresztą byłem zaskoczony jakąś kapliczką taką na peronie we Włoszczowej, czy w kilku innych miejscach, no ludzie potrzebują czasem niektórych znaków, ale nie można też tych znaków czynić w taki sposób, który no wydaje mi się trochę przesadą.
Mówienie dziś o „pisowskim krzyżu” to próba zrobienia z Jarosława Kaczyńskiego odpowiednika „przywódcy polskich prowokatorów”, którzy napadli na gliwicką radiostację w 1939 roku. Najgłośniej forsują tę tezę właśnie ci, którzy ową wojną przygotowali, wywołali i cynicznie kontynuują.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 931 odsłon
Komentarze
Panie Kokos
11 Sierpnia, 2010 - 17:44
Dzięki za śledztwo! To jest potrzebna informacja. Może Pani Olejnik awansuje do rangi pułkownika dzięki tej akcji. Czego jej życzymy z całego serca (może to się będzie wiązało z jakąś ambasadą w Monoglii?).
SB i WSI na posterunku! A nam zewsząd i tak nędza...
---
A na drzewach, zamiast liści...