Dwie Rosje i podwójne języki bladych twarzy

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

W sprawie katastrofy smoleńskiej od samego początku mieliśmy do czynienia z Rosją, której można ufać, na niej polegać, a tamtejsza prokuratura i sądy gwarantowały gruntowne wyjaśnienie wszystkiego aż do bólu. Każdy publiczny gest Putina był szczery, spontaniczny i godny uznania, co usprawiedliwiało masowe nawoływania autorytetów do gremialnego ruszenia na cmentarze żołnierzy armii czerwonej by palić im non stop świeczki i znicze.

Nic nie mogło zakłócić tego klimatu ocieplenia, wiary, wdzięczności i pełnego zaufania, nawet okradanie ofiar katastrofy czy cięcie wraku i wybijanie w nim szyb.

Oprócz premiera Tuska, który ciągle mówił o braku powodów by Rosji nie ufać pojawił się prezydencki doradca Tomasz Nałęcz, który tonem wskazującym na bliski orgazm oznajmił w TVN24:

„W kwestii śledztwa smoleńskiego bardziej ufam prezydentowi Rosji niż polskiemu akredytowanemu przy MAK płk. Klichowi”

Śledztwo toczyło się jak toczyło, a milczał nawet szef polskiego oddziału Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, pan Adam Bodnar.

Wszystko nagle runęło, zawaliło się i odwróciło o 180 stopni, kiedy media zajęły się moskiewskim procesem Michaiła Chodorkowskiego, wielkiego grandziarza, któremu zamarzyło się kiedyś wpieranie opozycji i kandydowanie w wyborach na prezydenta Rosji. Wiadomo nie od dziś, że wielkim grandziarzem w Rosji można być tylko pod jednym warunkiem. Należy popierać generała KGB w stanie spoczynku, Władimira Putina.

I nagle w ciągu ostatnich dni nadwiślańscy Irokezi usłyszeli o zgrozo, że w Rosji nie ma demokracji. Sądy i prokuratura działają tam na polityczne zamówienie, a wszystkie publiczne wypowiedzi i gesty Putina to zwykły propagandowy cyniczny teatr wyreżyserowany od początku do końca.

Szef PE Jerzy Buzek, który nie miał czasu dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej przyjął Marinę Chodorkowską, matkę „więźnia sumienia”, a Adam Bodnar dostrzegł braki w rosyjskiej demokracji i zorganizował protest pod ambasadą rosyjską w Warszawie.

Co będzie dalej? Jaką Rosję objawią nam nasi dziennikarze i politycy, kiedy Chodorkowski wyjedzie do kolonii karnej i cała sprawa znowu ucichnie?

Musimy uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze na Czerskiej i Wiertniczej nie zapadła decyzja, a i sam premier pewnie ma dylemat, którym z dwóch posiadanych języków się posłużyć?
 

Brak głosów