Opowiadanie część XXVIII

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

Wstał i pożegnał się z ojcem Wiktora, mówiąc że niestety musi już iść. Wiktor też się podniósł, mówiąc, że on też, bo musi się udać na posterunek. Stary westchnął:

- Szkoda, tak się dobrze gadało. Pamiętajcie co wam mówiłem o Kwiryngównie, mnie ona oczu nie zamydli, to wcielony diabeł.

- Będziemy pamiętać – rzucił przez ramię Karol, a Wiktor wzruszył ramionami.

Gdy wyszli spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się, ale nie było im do śmiechu. Zwłaszcza, że teoria Kowalika była z jednej strony nieprawdopodobna, z drugiej jednak…jakby na to nie patrzeć dość realna.

- Ale tego nie mogłoby zrobić dziecko – powiedział jakby ważąc własne myśli Wiktor.

- Nie, to niemożliwe – zawtórował Karol – ja znam Agnieszkę, to miła dziewczyna, chyba nawet przyjaźni się z Magdą. W każdym razie szczerze się o nią martwi.

- To czemu przekonała Migocką, bo sądzę że to jej sprawka, by wnuczkę po takiej traumie zostawić w domu dziecka? Że o tym studiowaniu nie wspomnę…Magda to bystra dziewczyna i zna się na lekach, byłby z niej dobry doktor. Nim się rozwiodłem, wiesz mam syna, a jak był mały bardzo chorował, Magda przychodziła mu dawać zastrzyki i to ona podpowiedziała mojej byłej, by udała się z małym do alergologa i byśmy odstawili leki przepisywane przez lekarza, bo dziecko jest wystarczająco osłabione. Posłuchaliśmy jej i okazało się, że miała rację…to głupie, że ona jest teraz pielęgniarką bez stałej posady, a mogłaby być bardzo dobrym lekarzem. No powiedz mi, czemu Agnieszka skoro jej tak dobrze życzy zamknęła jej tą drogę?

- Nie wiem, mam nadzieję że się dowiem. Słuchaj – zmienił temat – czy Magda była zgwałconą?

- Nie mówiłem ci? – Zdziwił się – Obdukcja wykazała, że była wiązana, bita …maltretowana, ale nic nie wskazało na odbycie stosunku seksualnego. Wiesz, nawet nie mogła krzyczeć, twarz miała ciasno zaklejoną taśmą, stąd te czerwone ślady na policzkach.

- Boże! – Jęknął – Wiesz, ale to nie mogła być Agnieszka bo ja tamtego dna u niej byłem. Co prawda tamtego dnia Magdy nie było już od rana…albo nie wiem od której, bo mimo, że chciałem czuwać tej nocy zasnąłem i obudziłem się dopiero około południa. Wiesz, za nim zaginęła Magda, w dzień poprzedzający słyszałem w jej pokoju szepty, a wcześniej z kimś się kłóciła na tyłach domu, ale jak tam poszedłem zastałem tylko ją z plamą od uderzenia na policzku. Udawała, że sama się uderzyła…wiesz, że ona lunatykuję? – Zapytał nagle.

Wszyscy w miasteczku o tym wiedzą, stąd przylgnęło do niej, że jest czarownicą…bardzo zgrabną czarownicą – uśmiechnął się lubieżnie.

- Tamte drzwi na tyłach domu, tam ktoś był, widziałem domykające się drzwi – powiedział Karol, ignorując wzmiankę o nagich wyprawach Magdy.- To nie mogła być Aga…

- Chyba, że miała wspólnika - dokończył Wiktor – Choć i bez niego sobie mogła poradzić. Mówisz, że byłeś u nauczycielki tego dna, gdy zaginęła Magda. Jak się zachowywała?

- Była w dobrym humorze, nawet kokieteryjnym…pamiętam, że była tego dna zdumiewająco piękna. Wiesz, to śliczna dziewczyna…częstowała mnie szarlotką, rozmawialiśmy o Magdzie. Na mój komplement zareagowała dość żywiołowo, bo się zaczerwieniła. Dlatego uważam, że to nie mogła być ona…nie Agnieszka!

- Albo jak mówi mój ojciec, jest wyrachowaną, bardzo dobrą aktorką. Idę na komendę, idziesz ze mną?- zapytał się gdy doszli do skrzyżowania.

- Nie, muszę wracać do domu Agnieszki, zapewne się o mnie niepokoją. No i jest jeszcze ten Paweł, on wydaje mi się bardziej podejrzany. Nie sądzisz?

- Sprawdzałem go, nie sądzę, choć możliwe że to jej wspólnik. Dobra, ja idę w tę stronę, a ty niestety musisz w przeciwną. Słuchaj, wpadnij do mnie wieczorem…spróbuj z niej coś wyciągnąć, OK.? Tylko tak, by się nie skapnęła, że coś podejrzewasz.

- Dobrze, a gdzie mam wpaść?

- No jasne, nie powiedziałem ci gdzie mieszkam. Zapisać ci?

- Nie, zapamiętam, wystarczy że powiesz gdzie.

- Super! Ulica Tulipanowa 3, to kawałek za komendą. Zresztą wystarczy, że spytasz o komendanta, albo o Wiktora Kowalika, każdy ci wskaże drogę.

- Urok mały miasteczek…

- I przekleństwo.

Każdy poszedł we własną stronę. Karol wracał niespiesznym krokiem, myślał o tym, o czym dowiedział się o pożarze i tym od ojca Wiktora. Dziwił się, że Agnieszka nie powiedziała mu o tym, że feralnego dnia bawiła się z Magdą w ogrodzie, a wyznała mu, co prawda za namową Jurka, że wychowuje jej dzieci. Tu też nie rozumiał ich postępowania, dla niego było to zbyt patologiczne i chore. Chciałby, by Magda była w lepszej kondycji psychicznej, może mniej by było tych czarnych plam…a jeżeli za tym wszystkim rzeczywiście kryję się Agnieszka? Może Magdzie nawet w szpitalu zagrażać niebezpieczeństwo. Powinien spytać Wiktora, czy ją pilnują.

Pogrążony w myślach dotarł do domu. Na podwórku bawiła się Kasia, wyglądała na pogrążoną w zabawie. Machnął jej ręką, pomachała mu ukazując w uśmiechu niepełne uzębienie.
Drzwi były otwarte…wszedł cicho do korytarzyka i przystanął bo w kuchnio – jadalni toczyła się przyciszona rozmowa. Stanął i zaczął podsłuchiwać:

- Nie, on się niczego nie domyśla, a Jarzy jest w tym tak samo jak my – mówiła Agnieszka, twardym, nie znoszącym sprzeciwu głosem.

- Tak uważasz? – Zapytał ironicznie Paweł – ja bym nie był tak tego pewien, po co w ogóle wzięłaś sobie go na głowę?

- Tak wypadało…nie rozumiesz?

Karol bał się tego, żeby ktoś go w tym korytarzu nie odkrył, więc zaczął głośno szurać nogami. W drzwiach ukazała się głowa Agi i miękkim głosem, zupełnie innym jaki przed chwilą słyszał zapytała:

- Gdzie byłeś? Martwiliśmy się o ciebie. Miałam nawet wysłać Pawła na policję…

- Po co na policję?- zmieszał się Karol.

- Zgłosić zaginięcie…ale gdzie byłeś?

- Byłem na bardzo długim spacerze. Rozmyślałem o tej naszej sprawie…- patrzył na Agnieszkę, czy była zmieszana, ale nic na to nie wskazywało, czyżby Kowalik miał rację? - A swoją drogą, czy można Magdę odwiedzać w szpitalu? Może w ten sposób, szybciej wróciłaby do siebie?

- Nie można jej na razie odwiedzać, jest pod ścisłą obserwacją lekarską i policyjną. Wiesz, jest jedynym świadkiem…a może wspólniczką w przestępstwie. Ale, ale, na pewno jesteś głodny, zaraz rozgrzeję ci obiad.

- Nie kłopocz się…i tak wystarczająco jestem ciężarem. Poza tym, nie mam chęci do jedzenia – co było prawdą, alkohol, czy wiadomości odebrały mu całkiem apetyt.

- Nie jesteś żadnym ciężarem! Też coś!- Wykrzykiwała prawie histerycznie – pewnie usłyszałeś głupie gadanie Pawła – spojrzała w Pawła kierunku miotając wzrokiem bazyliszka.

Paweł chciał się tłumaczyć, ale za nim otworzył usta, ubiegł go Karol.

- Nic nie słyszałem, sam zdaję sobie z tego sprawę. Wynająłem pokój…teraz nie mogę wyjechać, a moje lokum jest zaplombowane przez policję. Chyba powinienem się zapytać, kiedy będę mógł tam wrócić i nie robić ci kłopotu swoją osobą.

- Nie musisz, naprawdę, możesz tu zostać dopóki chcesz.

- Mówiłem ci już, że jesteś najmilsza kobietą jaką znam? – spojrzał na nią kokieteryjnie.

Tymczasem Paweł kręcił się na krześle, wreszcie wstał i powiedział, że idzie zobaczyć co u Jurka w przychodni i wyszedł. Zostali sami. Karol myślał od czego zacząć rozmowę, gdy odezwała się Agnieszka.

- Podobno byłeś na posterunku?

- Skąd wiesz? – zdziwił się – I dlaczego w takim razie mnie się pytałaś gdzie byłem?

- Kasia widziała cię jak szedłeś na posterunek z komendantem.

- Wszedłem na chwilę, miał do mnie jeszcze kilka pytań…potem wypiliśmy kawę, trochę nam zeszło. Ten gliniarz jest w porządku.

- Kłamiesz – powiedziała ostrym, nieprzyjemnym głosem.

Spojrzał na nią zdziwiony.

- Czemu miałbym kłamać? Poza tym chciałem się dowiedzieć o wyniki obdukcji, wiesz, czy Magda prócz bicia, była też zgwałcona.

- I? – świdrowała go wzrokiem, co Karolowi wydało się podejrzane.

- Nie była. Wiesz to dziwne, bo tacy sadyści, najpierw biją i upadlają ofiarę, by zakończyć to aktem seksualnym.

- A po co poszliście do tego starego Ubeka, ojca komendanta?

- O widzę, że wywiad działa…- nadał swojemu głosowi leki, żartobliwy ton. – Wiktor, to znaczy komendant chciał mnie ojcu przedstawić, bo podobno jestem żywą kopią jego kolegi z dzieciństwa…to tyle.

Złapała się na ten lekki ton głosu, albo udawała. W każdym razie uśmiechnęła się odprężona.

CDN...

Brak głosów

Komentarze

"zaraz rozgrzeję ci obiad" - czy to język charakterystyczny dla postaci, czy też miało być "podgrzeję"?

"w takim razie mi się pytałaś gdzie byłem?" - w tym zdaniu "mnie".

 "Weszłem na chwilę" - czy to zamierzona niepoprawność, bo tak włąśnie mówi postać literacka, czy jednak zmienimy na "wszedłem"?

Znowu wróciłem do językowych poprawek, Nudny jestem. Przepraszam. 

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#23960

wszystko dzieję się w Wielkopolsce, wiec rozgrzeję jest takim nalotowo-gwarowym powiedzeniem.

i wstyd mi nie zauważyłam tego weszłem.

Pozdro.:D

Ps. Nie nudzisz i cieszę się że czytasz.

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#24009