Odezwa? Piekna rzecz!

Obrazek użytkownika mona
Blog

Nie wiem, czemu wszyscy się czepiają odezwy CDU/CSU.
"Obowiązująca w Unii Europejskiej swoboda wyboru miejsca zamieszkania i osiedlania się jest krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa do ojczyzny również dla niemieckich wypędzonych - we wspólnej Europie, w której narody i grupy narodowościowe mogą żyć razem zgodnie oraz bez dyskryminacji wynikającej również z przeszłości".
Jeśli Niemcy mają taka szlachetną intencję, to można rzecz przeprowadzić, ku ogólnej zgodzie.
Sprawa jest zupełnie prosta: należy ustanowić jakieś ramy czasowe w tej kwestii - bo przecież nie wrócimy do wypędzeń czasów biblijnych.
Tyle, że Niemcy zapomnieli chyba o drobnym szczególe, konkretnie - zapomnieli wspomnieć w swojej odezwie o polskich wypędzonych. I to należałoby jakoś naprawić.
Jeśli żąda się formalnych praw, to należałoby zacząć od umów międzynarodowych, które zapoczątkowały wypędzenia - powiedzmy - ery nowożytnej. Ponieważ zaś żądają tego Niemcy, należałoby zacząć od tego, w czym Niemcy brali intensywny, inicjujący udział jako strona umowy.
Krótko mówiąc - od paktu Ribbentrop - Mołotow.
Nawiasem mówiąc - uporczywie w swoich notkach podaję Wikipedię jako źródło, bo przecież nie będę, na ten przykład, tłumaczyć ludziom "dorosłym" ( pod każdym względem) czym był ów pakt. Ale założę się, że nie jednak wszyscy wiedzą. Przynajmniej nie wszyscy - wszystko. "Wiki" jest strawna dla "niewiedzących" - a nuż się jaki trafi...
No i co my tam mamy?
Związek Sowiecki odszczekał osławiony pakt.
"Wszystkie układy ZSRR z III Rzeszą dotyczące państwa polskiego po agresji III Rzeszy na ZSRR zostały uznane w dniu 30 lipca 1941 przez ZSRR za nieważne w układzie zawartym pomiędzy II Rzecząpospolitą a ZSRR, przywracającym jednocześnie stosunki dyplomatyczne między obu państwami."
Oczywiście dalej było, jak było, ale jest to fakt historyczny, zapisany w traktacie Sikorski - Majski. Nie przywrócił prawdziwej suwerenności powojennej Polsce, nie zwrócił Jej utraconych terytoriów - ani Jej umarłych, nie zawrócił biegu historii.
Ale zaistniał jako fakt.
Niemcy niczego takiego nie zrobiły - albo mnie nic o tym nie wiadomo. Owszem, zawarto traktat zgorzelecki, potwierdzono go w 70, potem w 90 r. - jednak nigdzie nie ma słowa na temat, że traktat Ribbentrop - Mołotow uznaje się za nieistniejący, lub uznany za nieważny.
Rozumiem, że nadal obowiązuje stronę niemiecką, jakkolwiek głupio to brzmi.
Pakt ten był początkiem wszystkiego: deportacji polskiej ludności w ZSRR, ofiar Katynia, Charkowa, Miednoje, ofiar obozów śmierci po obu stronach wyznaczonej nim granicy, nieskończonej liczby ofiar obywateli polskich wszystkich możliwych wyznań.Był początkiem długoletnich polskich nieszczęść, których wymienianie byłoby zwykłym banałem.
Ogólnikowe stwierdzenia w traktatach z Niemcami, dotyczące ( jak zwykle) w s z y s t k i c h ofiar , nie są traktatem pokojowym. Mówią właściwie o nieistnieniu roszczeń terytorialnych.Tyle, że to niczego nie przesądza. Państwa zawarły układ, ale nie ma w nim słowa o obywatelach, którzy mają zupełnie inne prawa.
Na przykład są to prawa Rudiego Pawelki czy Eriki Steinbach.
Nie mam zamiaru kwestionować istnienia niemieckich ofiar, w tym - tych, którzy spłonęli w burzach ogniowych, wywołanych nalotami dywanowymi, ani tych, którzy - wypędzeni z domów - miesiącami czekali na transport na dworcach, których dzieci głodowały - i umierały - na równi z polskimi dziećmi z syberyjskich transportów. Różnica jest zasadnicza: to oni, przynajmniej ogromna większość z nich, w demokratycznych wyborach wybrała sobie własny los.
Nie my zwieraliśmy haniebne traktaty, nie my głosowaliśmy w wolnych wyborach na pewnego Adolfa, który obiecywał cuda. I wcale nie byliśmy żądni niemieckich terytoriów, przyznanych nam "w zamian" przez jedną z wysokich stron traktatu, przy aprobacie aliantów, którzy w pewnym momencie aliantami być przestali.Przynajmniej - naszymi aliantami.
Mamy niejakie doświadczenie, że słowa mają moc sprawczą.
Nie przekonują mnie głosy, że to zwykła wyborcza gadanina. Może jest to zrozumiałe dla tych, którzy równie poważnie obiecywali cuda w Polsce przed wyborami, ale szkopuł w tym, że niegdysiejszy niemiecki cudotwórca bardzo usilnie próbował dotrzymać obietnic.
Jaką mamy gwarancję, że tym razem będzie inaczej?
Niemcy to w końcu solidny naród...Swoich obywateli traktują zupełnie powaznie.
Więc może zaproponujmy jakieś rozsądne rozwiązanie w ramach dobrosąsiedzkich stosunków: wracamy do źródła wszystkich nieszczęść: pozostaje uniewaznić nieszczęsny traktat - i wszystko wraca do punktu wyjścia. Niemcy formalnie odzyskują swoje terytoria, my - swoje, wszyscy wypędzeni i ich potomkowie mają prawo wyboru dalszego losu, czyli realizują "prawo do Ojczyzny".
Niemożliwe?
Niemożliwe, ale tylko w odniesieniu do Polski, jak widać. Tak zamyka się pętla czasu.
Czemu przypomina mi się wieczna gadanina Gomułki o pewnym rewizjoniźmie?
Jeszcze drobna dygresja:
A może pomyślmy pewnym kraju, który - co by o nim nie gadać - ma odwagę twardo stawiać sprawę - "Nigdy więcej"? Nie powiem, żebym była miłośniczką bombardowania Gazy. Uważam, za Talleyrandem, że" to gorsze niż zbrodnia, to błąd". Ale - niech mnie kosztuje - ten naród nie żyje na kolanach. I nikt go do tego nie śmiałby namawiać! Myślę, że - gdyby mu jednak przyszło umierać - też umrze stojąc. Czego nie życzę ani tamtemu narodowi, ani własnemu , ani żadnemu innemu - żeby nie było wątpliwości w tej kwestii.
Pomyślmy jeszcze, skąd ten kraj, przynajmniej w znakomitej większości, wziął swoich "naczelnych"? Konkludując - skąd czerpie tradycje? Bo przecież nie z Jozuego czy Dawida? Czasy jakby nie te...
Ale my, Aborygeni, mamy być...zaraz, niech sobie przypomnę...chyba Europejczykami?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Represje_ZSRR_wobec_Polaków_i_obywateli_polskich_1939-1946#Wst.C4.99p

http://pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:Umowy_dwustronne...

Brak głosów

Komentarze

nawet nie klikam na odpowiedzi w ostatnim poście - nie zdołam odpisać.Mam istne piekło, nie gniewajcie się, dobra?

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#21327