Kazimierz Przykrywka
Ludzie kochani, nie wiecie czasem, dlaczego mendia dostały ostrej przypadłości na Kazia -"Zetafona" Marcinkiewicza? Sprawa jest niewątpliwie przykra, zwłaszcza dla rodziny, ale ten człowiek do Mensy się nie dostanie, a gubi go parcie na szkło. Wygłupił się - nie jest ani pierwszy wygłup, ani ostatni, a sama sprawa jest kolejną przykrywką, na którą dajemy się nabrać.
Chyba, że to nam się znudzi, więc już przygotowano nam kolejną pożywkę, której tak bardzo bał się Rokita, w wykonaniu straszliwych siepaczy PiS: o 6 rano "załomotano kolbami" do drzwi Doroty Kani. Jak słychać - wciaż w starej sprawie pożyczki udzielonej przed trzema laty przez teściową Dochnala. Sprawdzacie, czyja teściowa udziela Wam pożyczki?
Poczekamy, zobaczymy, co się z tego urodzi.
Marcinkiewicz nadaje się do użycia jak mało kto.Jest jedną z licznych pomyłek PiSu, dla którego człowiek przyzwoity - to już kandydat na eksponowane stanowisko. I tak się trafia na "pustaki," jak młodzież ochrzciła niegdyś głupie panienki z "Big Bradera".Bo władza degeneruje, zwłaszcza głupoli, ale także ludzi bez charakteru. Marcinkiewicz watah wprawdzie nie dorzyna, ale za cenę pojawienia się w mediach jest gotów gadać, gadać, gadać - to, czego od niego oczekują, a czego oczekują - wiadomo.No i - ku swojemu zdumieniu -nagle dostal w kepełe, na co sobie zasłużył.
Ale swoją szosą: czyj rozwód miał taką "obsługę prasową"?
Palikot jest chwilowo nie do użycia, więc wybrano Kazia. Powodów aż za dużo.
.
Powód generalny jest oczywisty: pewien pan, z zamiłowania pilkarz z zawodu kominiarz, z wykształecenia historyk, Donald Tusk, uparł się zostać prezydentem. Po co? Chyba sam nie bardzo wie. Ponieważ zaś kwalifikacje tego pana są mierne, a ambicje wielkie - uruchomiono olbrzymią machinę wyborczą, opisaną przez Rewizora (http://niepoprawni-pl.salon24.pl/106573.html) i "wygrano" Tuskowi wybory.Z nadzieją na sterowanie ręczne - i zręczne. Pan błyskawicznie zdecydował, że premierowanie to doskonała trampolina do wymarzonego Dużego Pałacu.Wystarczy tylko mieć po swojej stronie mendia - i oczywiście "salon".
"Salon" był w trudnej sytuacji - to Tusk wykolegował mu kiedyś potężną bazę, Unię Demokratyczną, na której macierzyńskim łonie spoczęła wykopana z sejmu Tuskowa KLD. "Cuzamen do kupy" stworzyli Unię Wolności - po czym Tusk wyszedł z niej w stosownym dla siebie momencie, zostawiając na lodzie mędrców z dawnej UD - niestety, już w charakterze partii kanapowej. I tak Geremek nie został premierem...
Ale "salon" nie miał wyboru: albo Tusk o giętkim karku, albo niesterowalny Jarosław Kaczyński, nominowany na "Władcę Ciemnogrodu".Trzeciego wyjścia nie było. Organ "salonu", GW - mógł wypisywać, co mu się zamarzyło - ale jego ludzie przegrywali sromotnie we wszystkich wyborach.Dobrze się pod kogoś podwiesić , opłaciło się zapomnieć niegdysiejsze śniegi.
To prawie wszystko. Bo cała reszta zamyka się w kwestii umiejętności.
Premierowi zdawało się, że umie rzadzić, ale nie umie. A ponieważ ryba psuje się od głowy, zaś Tusk starannie pomieszał wszystkim szyki, aby żadna głowa nie wyskoczyła nad żywopłot - niemal każdy w tym rządzie dostał starannie wybraną działkę, na której się... nie zna. Mimo wcześniejszych przygotowań do zupełnie innych funkcji, z którymi delikwenci zapoznawali się przez lata w opozycji.
Czas był sprzyjający i cały misz - masz miał funkcjonowac jako perpetum mobile, przy zachwytach mediów.Aż do prezydentury Tuska.
Można domniemywać, że - mimo takich założeń - nie udało się zrobić idiotów z całego rządu. Ale kto będzie działał wbrew szefowi? Każda głowa nad żywopłotem groziła odcięciem, ponieważ nikt nie powinien być ładniejszy od premiera. Ministrowie przychodzą i odchodzą, co im tam, w końcu można przesiedzieć na stołku czas kadencji, a robienie czegokolwiek mogło spowodować kłopoty, przypisane rządzeniu. Po co?
Nie zapomnę spanikowanej twarzy Tuska, który zwiał na lotnisko wojskowe, skad wygłaszał przemówienie do Narodu - oczywiście za pośrednictwem kilku dziennikarskich "sitek" - w dniu wielkiej demonstarcji nauczycielskiej. I tak - co kawałek trudności się objawi - premier perygrynuje po lotniskach, kurortach, nartostradach - oraz innych mysich dziurach.
W celu ułatwienia przyszłej prezydentury należało rozsyłać uśmiechy po Europie, nie wychylać się, nie robić kłopotu, nie zauważać, że jest szansa n.p. na ratunek przemysłu stoczniowego, widoczna jak wół w Niemczech. Zakaz konkurencji obejmował przede wszystkim Prezydenta - za każdą cenę nie należało Go wypuszczać z kraju - ewidentnie psuł politykę usmiechów.
No i ta cudowna Tuskowa dyplomacja!
W życiu nie słyszałam, żeby nowiutki premier latał - bez zaproszenia, z klepki - do prezydentów państw, jak Tusk do Putina. Zastanawiałam się, czy nikt człowiekowi nie powiedział, że się ośmiesza na starcie? Wyobrażam sobie, jak świat na to patrzył...I oczywiście co sobie pomyślał sam Putin, który akurat robił za cara Wszechrusi, a po grzbiecie Tuska mógł co najwyżej "na koń siadać". Najgorsza rosyjska obelga wobec Polaka - to słowo "pan", ale chyba przy tej okazji Putinowi nie zaskoczyło, że to "pan" go zaszczycił. (Ciekawe, z czym - jesli w ogóle - przyjedzie na zaproszenie Tuska, ale tu historia się powtarza: lepszy Tusk w garści ( bo nawet Merkel stanęła okoniem po ostatnim pomyśle gazowym) - niż Kaczyński za plecami).
Płynęły leniwe miesiące. Media piały z zachwytu, dowalając za to PiSowi, gdzie się dało, jakby nagle zapomniały, że "to władzy patrzy się na ręce".Wspaniały sposób na odwrócenie uwagi od faktu, że "Rzeczpospolita nierządem stoi".
No, ale na puste ręce nie ma co patrzeć - więc rząd starał się, żeby mieć ten luksus dalej. Za to pewnej pani redaktorce, w pewnej loży, z ust nie schodził Jarosław Kaczyński. Raz uparłam się policzyć - doszłam do 17.
Kiedy się nic nie robi, należy chociaż robić wrażenie. Stworzyć wrażenia, że się pracuje - jakoś sie nie dało, ale za to każdy wydelegowany do gadania roztaczał straszliwe wizje PiSu, który "w y m y ś l i ł nieistniejący układ", w związku z czym rząd w żaden sposób nie może pracować. Co ma piernik do elektryfikacji... ale k a ż d y "delegat" od gadania zaczynał i kończył wymiennie: "tym potwornym PiSem", albo którymś Kaczyńskim.
My, blogerzy, jednak jesteśmy silnym plemieniem.
Poczuwam się do osobistej odpowiedzialności za rozpętanie "podwórkowej afery", podchwyconej niespodziewanie przez wszystkie możliwe media, ponieważ napisałam poniższe słowa jako pierwsza,już 13 pażdziernika, natychmiast po sławetnej debacie z udziałem tuskowych kiboli:
"Nie wiem, czym tu się entuzjazmować. Tusk jest bez wątpienia tym, o czym mówił: cwanym kolesiem z podwórka. Już mu to cwaniactwo zostanie, nigdy nie dorośnie do poziomu polityka."
A trzy dni później napisałam: "Tusk nie wyrósł ( z podwórka) (...).Był mikrym (kamera stwarza złudzenia), podwórkowym kopaczem piłki, nauczonym tego, że w życiu trzeba nie mieć skrupułów moralnych: można łgać ile wlezie, natomiast trzeba wciąż pamiętać o mocnych łokciach.A ciężka praca nie jest konieczna."
Nie sądziłam, że ktoż to wyłapie i "puści w kurs", więc ze zdumieniem słuchałam tysiąca komentarzy, wygłaszanych i wypisywanych we wszystkich możliwych mediach, a potem tłumaczeń Bogu ducha winnego Jarosława Kaczyńskiego, którego atakowano za tę podwórkową aferę - a który absolutnie nie odniósł się do słów Tuska w samej debacie, gdzie tenże zaledwie o podwórkowym wychowaniu wspomniał. Sprawa wymknęła się spod kontroli i zaczęła żyć własnym życiem.
Niczego nie odwołuję. Uważam, że nowa władza ( która za czasów opozycji wrzeszała gromkim głosem: "Kaczyńscy są oszołomami, nie ma żadnego układu!", a mendia krzyczały o tym jeszcze głośniej ) - bardzo gładko i bez najmniejszych skrupułów wpisała się w układ, którego podobno nie ma.
Oto marszałek sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, który zaczyna działalność od spotkań z agentami, handlującymi domniemaną kopią raportu Macierewicza - a pomaga mu w tym facet od łapania ludzi zamieszanych w afery agenturalno- korupcyjne. Nie ma chyba - no, poza wielbicielami "Szkła kontaktowego" - naiwniaków, wierzących w mętne wyjaśnienia marszałka. Wszyscy wiedzą, czego mógł szukać w owym raporcie, ale też wszyscy wiedzą, że został ciężko nabrany: nie było tego raportu "na rynku", nie dało sie go kupić. A pretensje o wpadkę może mieć do autorów artykułu, specjalistów od zadym, którym uwierzył bez zastrzeżeń, a którzy puścili taką plotę bynajmniej nie po raz pierwszy, w ściśle określonych celach. Ta sprawa też zaczęła żyć własnym życiem, a marszałek wpadł, wierząc święcie, że układ nie istnieje , a artykuł - to prawda objawiona.
Alternatywą jest "niewiarygodny" fakt: marszałek doskonale wiedział, że pozostanie bezkarny, właśnie dlatego, że jest częścią układu. Proszę sobie wybrać wersję własną.
I co? Marszałek, bez mrugnięcia okiem, robi za poważnego kombatanta o kryształowym sumieniu. Nawet "jest lepiej wyposażony przez naturę", co nam oznajmił niedawno z trybuny sejmowej, w polemice z Jarosławem Kaczyńskim. Zaiste, jest to rzeczywiście kryterium na miarę tych, którzy go wyposażyli w sejmowy pastorał.
Tak, na marginesie: nie sięgajmy w historię rodu, to nie ma sensu. Pamiętajmy o ...podwórku, na którym człowiek się wychował. Po prostu - koleś.
PiS grzeszył zaufaniem do ludzi.
PO starała się ( znanym, mafijnym sposobem), mieć ludzi ciut - umoczonych.
-Ćwiąkalski w Stokłosę, którego ostentacyjnie wsypał za cenę stołka, w różnych ( http://www.4lomza.pl/index.php?wiad=14010) oligarchów i oczywiście słynnego, poszukiwanego po dziś dzień krakowskiego oszusta, Tomasza Wróblewskiego.
Miewał też inne zajęcia:
"W latach 70. Zbigniew Ćwiąkalski działał w komitecie uczelnianym PZPR na Uniwersytecie Jagiellońskim pod okiem ostatniego szefa tego komitetu, Andrzeja O. Potem O. wszedł do rady nadzorczej Banku Współpracy Regionalnej, którą tworzyli głównie dawni działacze PZPR. Andrzej O. pomagał załatwiać kredyty Barbarze K., znanej jako Aleksis z afery węglowej. Dzięki znajomościom w BWR Aleksis obracała wierzytelnościami kopalń – mówi jeden z prokuratorów krakowskich. Zbigniew Ćwiąkalski był doradcą prawnym Aleksis w wielu sprawach – dodaje. To właśnie Barbara K., szara eminencja branży węglowej, „wsypała” Barbarę Blidę.
http://www4rzeczpospolita.blox.pl/2007/11/CWIAKALSKI-OBRONCA-OLIGARCHOW.html "
Czy komisja badająca sprawę B. Blidy zapuściła oko w tę sprawę? Ależ skąd!
A czym innym jest dzisiejsza afera z Karnowskim?
Zadziwiające są metamorfozy ludzi uważanych za "sumienie partii", czy też - Narodu.Oto Jarosław Gowin, który podpisuje gwarancję "prawomyslności" dla człowieka, któremu postawiono ładnych parę zarzutów kryminalnych. W średniej jakości towarzystwie, ale zostawmy towarzystwo: to Gowin robi za człowieka z kryształu.
Co kieruje takimi ludźmi jak Gowin, że dają się wykorzystwywać do brudnych spraw? No, trochę pewnie miłość do piłki kopanej, gdzie ma osiągnięcia znacznie wieksze, niż sam patron: oto, co "stoi" w oficjalnym życiorysie, gdzie trafia się ze stronki sejmu: też koleś...jak nie z podwórka - to z boiska.
"W młodości był zapalonym piłkarzem, przez 10 lat zawodowo grał w piłkę, jako bramkarz drużyny Czarni Jasło." Jakoś nie widzę innych związków. No, poza jednym: Bóg jedyny wie, co - i kto - kryje się za sopocka afererą...I kto powinien podać się do dymisji.Bo sąd, który zwykle nie przesądza sprawy przed jej rozpatrzeniem, wprawdzie Karnowskiego w areszcie nie zamknął, ale stwierdził, że zarzuty są poważne.
Oczywiście żartuję, nie o solidarność pilkarską tu chodzi. Aż tak naiwna nie jestem, nie mam zamiaru wciskać tej ciemnoty ewentualnym czytelnikom.
Kolejny wpisujący się w "nieistniejacy układ", Klich, psychiatra - Bóg raczy wiedzieć z jakiej racji zrobiony szefem MON - to kolejny aferant, który zaczął kombinować, zanim usiadł na stolcu. Dlaczego był tak pewny, że może sobie na to pozwolić?
Schetyna, pracujący pilnie dla Waltera, zamykający setki niewinnych ludzi...
No i Rostowski, dla którego chyba jednak szykują już ławę w Trybunale Stanu. Oszukał Tuska? Czy obaj uchwalili przez aklamację, że oszukaja nas? Na jak długo?
Tusk jest naiwny. Kiedy nie dało się "zaczarować" stojącego ante portas kryzysu, podpartego niejasna sytuacją z przesyłem gazu, premier na wszelki wypadek uciekł w Dolomity. Jak niegdyś - na dobrze strzeżone lotnisko.Zwalił sprawę na kolesiów, obojętne - z podwórka, z boiska, skądkolwiek.
A kiedy wrócił, kazał rządowi wytrzepać z pustego rękawa 17 mld. Drżyjcie, panie sprzataczki!
Ale kryzys już przekroczył bramy, nie miał litości. Zaklęcia nie pomogły.
Pozostaje czekać, gdzie ucieknie premier - i co wymyślą jego aferałowie.
Na razie wymyślili Kazia....
Dajmy więc na luz. Chodzi w końcu o rodzinę człowieka, która musi w tym Gorzowie jakoś żyć.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1373 odsłony
Komentarze
mona, zaparcie to dolegliwość ale parcie na szkło to cięzka
29 Stycznia, 2009 - 22:27
choroba!
Marcinkiewicz to chyba ciężko-kliniczny przypadek takiej choroby!
Nie wiadomo czy sam ją wywlókł na widok publiczny czy chłopcy Tuska tę jego chorobę wykorzystali do przykrycia
nieudolności rządu!
pzdr
antysalon
Bielana pop...iło?
30 Stycznia, 2009 - 12:24
czytam, ze Bielan mówi, ze jeśli Marcinkiewicz będzie chciał, to jego powrót do PiS jest sprawą otwartą. Nie wiem, jak wy, ale dla mnie powrót M. do PiS po tym wszystkim co się stało, będzie końcem poparcia dla tej partii. A rzucvanie takiego hasła właśnie teraz - brak słów.
dokładnie Budyniu
30 Stycznia, 2009 - 14:42
Marcinkiewicz to koniunkturalny zdrajca i egoista - gnidolec. Sprawiał tylko dobre wrażenie - równie dobre co Kaczmarek.. Równie dobrze Bielan mógłby zaprosić spowrotem do współpracy Sikorskiego - nie widziałbym większej różnicy.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
bardzo dobre, dzięki!
30 Stycznia, 2009 - 20:34
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Pyrsk, ludziska!
1 Lutego, 2009 - 17:38
mona
Marcinkiewicz NIE BĘDZIE chciał wrócic do PiSu. Bedzie chciał, kiedy PiS wróci do władzy.
Mam wrażenie, że Bielan chce być elegancki, nie komentować spraw prywatnych.
mona