o zbaczaniu

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Zboczenia i zboczeńcy znikają z języka potocznego, bez miłosierdzia kastrowanego przez co wrażliwszych potomków specjalistów od rwania paznokci i strzelania w potylicę (że nie wymienię czynności pośrednich) oraz półgłówków, uważających stosowanie eufemizmów za przejaw szczególnie wysokiej kultury i wyrafinowania intelektualnego, choć im "chuj" czy "buc" przechodzi jakoś przez usta, a "cipkę" noszą niekiedy na swoich odświętnych transparentach.

Autor podręcznika "Klinika zboczeń płciowych" nie byłby dziś autorem, profesorem i ordynatorem, ale osadzonym, odbywającym karę pozbawienia wolności na mocy wyroku niezawisłego sądu, ponieważ ochronę dobrego imienia osób o odmiennych preferencjach seksualnych uznano za ważniejszą od ich skutecznego leczenia, czy - horribile dictu ! - wczesnej profilaktyki.

Dzięki zaprzyjaźnionym z kim trzeba mediom oraz wolnej od skrupułów elicie dziennikarskiej dziś każde polskie dziecię może włączyć do swojego zasobu słownikowego - więc i pojęciowego, określenia tak specjalistyczne, jak seks oralny czy analny, ale z podstawowym określeniem owej mrocznej dziedziny ludzkiego życia : z terminem "zboczenie" - zetknąć się mu trudniej, niż z realnymi manifestacjami seksualnych dewiacji.

Ochrona przed patologią jest oczywiście trudniejsza niż
manipulowanie słowami, pozwalające robić karierę oraz gromadzić fortunę (nie tylko gwiazdom dziennikarskim), nie oznacza to jednak, że należy jej zaniechać.

Eliminacja ze słownika potocznego niepoprawnych ponoć politycznie rzeczowników "zboczenie" i "zboczeniec" eliminuje z myślenia o ludzkim życiu - o jego bardzo ważnej składowej - pytanie, na które niekoniecznie trzeba szukać nowej odpowiedzi, ale unieważnić się go nie da.

Jest to pytanie dla dorastających, którzy chcą dorosnąć i wszystkich, którzy chcą wiedzieć - jak żyć ?

Odpowiedź "róbta, co chceta" jest niecnym wykrętem.

Kto schodzi z wyznaczonych przez ewolucję i utartych
przez pokolenia twórców ludzkiej cywilizacji dróg, kto z nich zbacza, jest - i był nazywany - zboczeńcem, zaś jego wędrowanie po manowcach to zboczenie, zjawisko z dziedziny patologii społecznej : odchylenie od normy zachowań.

Odchylenia od normy można badać (i próbować korygować) tylko po ustaleniu owej normy.

Skoro słyszymy o istnieniu "rodzin patologicznych", istnieć musi normatyw - rodzina normalna; trochę to trwało, ale nasza cywilizacja wypracowała jej model.

Co najmniej sto pięćdziesiąt pokoleń ludzkich żyło i rozmnażało się pod rządami Prawa do dziś niezmiennego, chociaż kontestowanego nie tylko przez dewiantów.

Nie wydaje mi się, by ich specyficzne potrzeby były wystarczającym uzasadnieniem dla poszukiwania nowych, lepszych norm funkcjonowania człowieka we wspólnocie.

Unowocześnienie tej drogi, którą przyszliśmy, nie jest potrzebne, jeśli nie zamierzamy zawracać, ale żeby ją mądrze przedłużyć ku przyszłości, trzeba wytyczyć pasy awaryjne dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą brać udziału w normalnym ruchu, więc, biedacy - zbaczają.

Porządek moralny w Trzeciej Rzeszy próbowano zapewnić siłą, eliminując homoseksualistów spośród żyjących, a dziś cały świat ogląda berlińskie homoseksualne parady, bo świat się zmienia, ale problemy pozostają,

Eliminacja słów, uznanych za zniesławiające, może się doraźnie powieść, ale obawiam się, że efekt praktyczny nie spodoba się asenizatorom polszczyzny, bo język nie znosi próżni.

Naturalna niechęć do ludzi naruszających powszechnie respektowane normy (zwane teraz "standardami") znaleźć może zresztą wyraz w zachowaniach zgoła pozawerbalnych, co się już zdarza.

Pierwszy rasistowski odruch zarejestrowałem u siebie we wczesnych latach siedemdziesiątych, kiedy w jednym (z dwóch) programów telewizyjnych wystąpił czarnoskóry student polskiej uczelni, z oburzeniem skarżący się łamaną polszczyzną że koledzy nazywają go Murzynem.

Rozwój mojego wyssanego z mlekiem matki antysemityzmu zaczął się wtedy, gdy pan profesor Błoński na zacnych jeszcze wtedy łamach pewnego "Tygodnika" był łaskaw mi
przypisać udział w zbiorowej współodpowiedzialności za zagładę warszawskiego ghetta.

Dziś, kiedy jestem już standardowym polskim rasistą i antysemitą, wedle standardów koncernu "Agora", kruszy się ostatnia moja maska - człowieka pobłażliwego dla wszelkich słabości i ułomności.

Tak, jak bezczelnie nazywam Żyda - Żydem, Murzyna - Murzynem a Cygana - Cyganem, co mi wcale zresztą nie przeszkadza miłować ich, jak innych moich bliźnich -bynajmniej nie bezgranicznie, tak będę również nadal nazywał zboczeńcem każdego zidentyfikowanego zboczeńca.

Miłości jednak nie obiecuję.

Rasy i koloru skóry człowiek sobie wszak nie wybiera, natomiast sposób zaspokajania swych potrzeb, owszem.

Gdybym ulegając instynktom niesprzecznym zgoła z naturą czy z interesem gatunku rozczaszkał trzaski, tj.,sorry, roztrzaskał czaszki paru moim wrogom, przekraczając być może granice obrony koniecznej, ale w słusznej sprawie,
świat byłby pewnie nieco lepszy - a dużo w nim zła.

Dokonałem jednak dojrzałego wyboru.
Nie roztrzaskuję niczego poza drobnym domowym sprzętem.
Ot, piszę sobie, co mi przychodzi do głowy.

Takie mam zboczenie.

Brak głosów

Komentarze

Pan nikomu jak sadzę krzywdy nie zrobi ,ale jest wielu po tamtej stronie barykady w których rozbudzono medialnie te zapomniane z nazwy złe instynkty ...! Oni by nas kopali w świętym przeświadczeniu ze eliminują zwykłe chwasty ....

Vote up!
0
Vote down!
0
#158732